10.
Przez całą wycieczkę i cały ten czas po niej nie rozmawiałam z tym idiotą. Aktualnie jestem sama w domu i szykuje rzeczy na naleśniki. Kurwa! Ktoś mi się włamuje do domu przez drzwi tarasowe ! Boję się. Biorę jakąś rzecz z wyspy kuchennej ,którą okazuje się być patelnia. Chowam się z moją bronią za rogiem ściany. Ten ktoś jest blisko. Gdy jest już zaraz za mną walę go z patelni w łeb.
- o boże! Nathan! Chodź- łapię chłopaka pod rękę i pomagam dojść na krzesło. Podaję mu woreczek z lodem a chłopak go przyjmuję
-niezłego masz cela-powiedział
- przeszłeś tu,by tylko to mi powiedzieć?
-Nie. Chce cię po raz setny przeprosić.
-Zawrzyjmy układ. Jak na starych wrogów przystało. Kto pierwszy się zakocha-nie skończyłam bo mi przerwał
-Ty serio nadal chcesz żebyśmy byli nadal wrogami? Nie masz tego dość?-zapytał- gdy się zakładałem byliśmy wrogami, ale teraz...teraz traktuje cię inaczej. Nie czuje już do ciebie nienawiści. Czuje... czuje do ciebie coś więcej niż przyjaźń. Nie mogę powiedzieć ,że cię kocham,bo to nie prawda. Nie wiem jak to nazwać. - czy ja czuje to samo? Pieprzone uczucia. Ma rację,nie czuje nienawiści. Ale nie kocham go ok? Jeśli się kogoś kocha to raczej nie przypiernicza się mu z patelni w łeb. Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.- co ty na randkę.
-ok ,ale zero eleganckich restauracji i godze się tylko na to przez to ,że przypierniczyłam ci patelnią w łeb- na swoje słowa zaczęłam się śmiać.
- śmieszy cię to?
-tak
- oszty-złapał mnie od tyłu za ręce i doprowadził do szafek . Puścił jedną z rąk a zaraz jajko wylądowało na moich włosach. Rozpętał piekło na ziemi.
-Przyjadę o ósmej. Paaa- powiedział widząc moją mine i wyszedł. Jest 17 więc powinnam ruszyć dupe i się szykować ale Riverdale mnie wzywa. Przykro mi. Pół godziny przed tym jak Nathan miał po mnie przyjechać dopiero się ruszyłam żeby się ogarnąć. Oczywiście się nie wyrobiłam i zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Wychodzimy?-powiedział
-Nie ,jeszcze nie jestem gotowa- muszę się jeszcze umalować i zrobić coś z włosami. Ruszyliśmy z chłopakiem do mojego pokoju. Czy wszyscy chłopacy mają tak że wszystko obczajają?
-Co to za maszyna śmierci?-wskazał na zalotke.
-Zalotka ,to takie coś do rzęs- skończyłam już prawie swój makijaż, urzyłam tego urządzenia i maskare oraz pomalowałam usta pomadką. Ruszyłam do lokówki i chciało mi się śmiać z miny Nathana. Taki zaciekawiony. Przed wyjściem jeszcze spojrzałam w lustro. Założyłam błękitne jeansy ,biały top i czarną skórzaną kurtkę oraz czarne conversy.
********
-I co zrobimy po naszej randce?-zapytał flirciarsko Nathan. Jesteśmy w jakimś swojskim pubie i jest super. Ciągle się śmiejemy i jest na prawdę bardzo miło .
-Zbiliżysz swoje usta do moich. Dotkniesz,niby przypadkowo mojej piersi a ja ci na to pozwolę-odpowiedźałam pewnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro