Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wspomnienia przychodzom same.

Stałem sparaliżowany podobnie jak Tony. Kolejny raz,  kolejny raz dowiedział się tego czego nie powinien! Czuję na sobie jego wzrok.   Słyszałem jego głuche pytania "Dlaczego? Co się stało? Kto ci to zrobił?". Nie, nie mam zamiaru odpowiadać. Pewnie okaże mi litość i uzna, że jestem tym, który potrzebuje pomocy. Nie,....ja.....nie chcę litości.

Nie czekałem, aż on mnie zatrzyma. Uciekłem, uciekłem z własnego domu. Bez szalika, czapki, rękawiczek, kurtki i butów. Środek grudnia, a ja biegnę jak jakaś ciota w skarpetkach. No cóż, nie zamierzam wracać tam póki on nie wyjdzie. Teraz biegłem do miejsca, które zawsze mnie przyjmie. Do miejsca gdzie nikt nie zadawał pytań.

Biegłem z jakieś 10 minut i dotarłem do celu, a celem było mały opuszczony dom na obrzeżach miasta. Doczłapałem do zniszczonych drzwi. Wszedłem. Po kolei mijałem zepsute meble, stare zegary, zniszczone obrazy. Nawet była tam jedno rozwala ściana. Mijając, to powracały wspomnienia. To tu poznałem Look'a i John'ego. To tu bawiliśmy się w chowanego i to tu poznałem co to szczęście. Ach....szkoda, że trwało tak krótko.

-Tony-

Gdzieś ten idiota poszedł?! I kto mu zrobił te siniaki?! Cholera. Co ja mam zrobić? Zostawię otwarte drzwi. Mam tylko nadzieję, że wróci i pójdzie do szkoły.

~godzina 7:50~

Dotarłem do szkoły nawet 10 minut przed czasem. Teraz zostało mi tylko poszukać Mark'a.

-Tooooonisiu!- zanim zdążyłem się obrócić Look wskoczył na mnie i przez co zaliczyliśmy glebę.

-Look zapamiętaj to sobie na zawsze...jestem TONY, a nie TONIŚ!

-Ojeju, taka wielka mi różnica.

-Czy możesz łaskawie ze mnie zejść?- spojrzałem na niego morderczym wzrokiem.

-Oj no dobra.

Wstałem, otrzepałem się i zacząłem szukać Mark'a wzrokiem.

-Look nie wiesz gdzie jest Mark?

-Nie wiem, a o co chodzi?

-O... nic tylko chciałem z nim porozmawiać.- nagle dostrzegłem szaleńczy błysk Look'a. Wziął mnie za ramię i oddaliśmy się od John'ego.

-Tonisiu, a Mark ci już to wyznał?

-Ale co wyznał?

-Serio? Jeszcze ci nie powiedział?

-Ale czego mi nie powiedział?

-Wasz związek będzie naprawdę trudny.

-Jaki związek i czego mi do cholery nie powiedział?!- tylko Look wiedział jak wkurzyć człowieka z rana.

-Nie powiedział ci, że cię ko....?!- jego wypowiedź przerwał John'y, zakrywając mu usta.

- Look oni sami se poradzą.- powiedział z wyrzutem John'y.

-Wiem, ale zanim oni to powiedzą to wieki miną.

-Wiesz, że tego nie można przyśpieszać, prawda?

- No wiem, alee..

-I wiesz, że to potrzebuje czasu?

-Wiem, wiem. Uch...no dobra zostawię ich w spokoju.-powiedział z wyrzutem Look.

-No to chodźmy już na lekcję, dobrze?

-Dobra, ale dla nich nie ma już nadziei!

Przeglądałem się temu całemu przedstawieniu. O co im chodziła. Czego Mark mi nie powiedział? I o jaki związek im chodziło? To wszystko zaczyna mi się mieszać.

 

-Mark-

Usiadłem na jakieś zniszczonej kanapie. Zacząłem myśleć czy to wszystko ma sens. Po co okłamuje moich przyjaciół? Czy naprawdę odejdą jeśli się dowiedzą prawdy? Czy mówienie prawdy boli mniej niż kłamstwo? Nie dane mi było odpowiedzieć na te pytania, gdyż zasnąłem.

Mały chłopiec o czarnych włosach szedł nie znaną mu drogą. Był wystraszony, zapłakany i pewnie zgubił swoją mamę. Kierował się na obrzeża miasto choć o tym nie wiedział. W oddali dostrzegł dom. Porzucony dom. Postanowił tam wejść, bo czy dziecko może mieć lepszy pomysł jeżeli jest ciemno i zimno? Podszedł do drzwi i na początku lekko je uchylił. Drzwi zaskrzypiały, lecz to nie zraziło chłopca. Wszedł. Było ciemno i głucho,  jednak postanowił iść dalej. Mijał zepsute meble, stare zegary i zniszczone obrazy. Nagle usłyszał śmiech. To go sparaliżowało. Próbował się cofnąć, ale potknął się o zakurzony dywan i upadł. „Boję się", pomyślał chłopiec. Czyjeś kroki zbliżały się do niego. Stawały się coraz głośniejsze, a chłopiec zaczynał płakać ze strachu. Nagle ktoś dźgnął go w głowę, a on nieśmiało ją podniósł.

-Cześć nazywam się Look, a ten obok mnie to John.- ujrzał dwóch chłopców prawdopodobnie w jego wieku.

-Cz-cześć...

-Jak się nazywasz?

-M-Mark..

-Hej Mark pobawimy się w chowanego?!- zapytał się z ekscytacją Look.

-W chowanego?

-Nie lubisz w tej zabawy?

-Lubię- odpowiedział z entuzjazmem Mark.

I tak trzej chłopcy bawili się w chowanego, nie patrzyli na upływający czas, bo wiecie dobra zabawa zabiera duuuużo czasu. Nagle do domu weszła kobieta o czarnych długich włosach, ubrana w szarą sukienkę.

-Mark? Jesteś tu?

-Mama!- Mark od razu do niej pobiegł.

-Wiesz jak długo cię szukałam? Obiecaj mi, że już się ode mnie nie odalisz już na krok.

-Obietnica na mały palec?

-Na mały palec- chłopiec wyciągnął mały palec, poczym chwycił mały palec od swojej mamy i wymówił zasadę jaką zawsze mówiono "Kto nie dotrzyma obietnicy, będzie musiał połknąć sto igieł"

-A ci dwaj chłopcy to twoi nowi przyjaciele?

-Nie...

-Mark nie wolno okłamywać innych, szczególnie swoich przyjaciół.

-Mama jest moją przyjaciółką?

-No ba! Jestem twoją najlepszą przyjaciółkom!- powiedziała kobieta z uśmiechem na twarzy.

-Mamo to są moi nowi przyjaciele! Look i John.

-Miło mi was poznać.

-Nam też....- powiedział  nieśmiało Look.

-Mark musimy się zbierać. Pożegnaj się z nimi.

-Cześć Look. Cześć John. Spotkajmy się tutaj jutro dobrze?!

-Okej- odpowiedzieli radośnie chórem.

-Mark!- obudził mnie ze snu Look

-Czego?

-Jak to czego?! Nie było cię w szkole ani w domu?!

-I co z tego?

- I z tego, że my się martwimy jak głupi, a ty se tu śpisz bez kurtki, bez czapki i butów! Chcesz dostać zapalenia płuc!

-Przepraszam mamo.

-Lepiej wstawaj zaniesiemy cię do domu. Strasznie zmarłeś.- podał mi rękę.

-Dzięki.

-Nie ma za co idioto.- to akurat powiedział John'y.

Ciekawie dlaczego mnie tak wzięło na wspomnienia? Mamo przepraszam cię za to, że okłamuje przyjaciół...

#_#

Gomenosaaaaaaj, wybaczcie mi, że tak długo mi to zajęło. Nie zabijajcie mnie. Postaram się teraz wstawiać wcześniej chapery (naprawdę kawaiil się postara! ;-)) a tak w ogóle Wesooooooooołych Świąt, duuuużo prezentów udanego sylwka, spełnienia marzeń i aby świąteczna kolacja poszła w cycki.......no facetom tego nie życzę ;b i wybaczcie za brak akcji miało być tak przyjacielsko (miało być)  poprawię się zobaczycie! Dla mnie jest jeszcze nadzieja! To sayooooonarka i wesołych świąt!

#_#

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro