Przeszłość i nie tylko ^^
#_#
No i nikt nie zgadł imienia brata Mark'a! Może dam inaczej na imię? A nie zostaje tak jak jest! I to jest to wasze obiecane 3/4 szybciej rozdział. Miał być wczoraj, ale mój dostawca neta uznał, że czas by coś zmodernizować ( po naprawdę dłuuugim czasie) i kiedy chciałam go wstawić ni miałam neta. Tak to był naprawdę fajny wieczór! Ale przejdę do rzeczy rozdział krótki, a treść beznadziejna, ale dodaję! I szafa gra!
#_#
-Brian-
Szedłem za doktorem. Boję się o Mark'a, a co jeśli on znów zapomni? Tyle przeżył, czym on sobie na to zasłużył? I ja go jeszcze zostawiłem... nie to nie czas na rozklejanie. Teraz wszystko będzie inaczej, zobaczył braciszku.
Jestem teraz w gabinecie lekarza.
-A, więc panie Joker co się stało?- zapytał siadając na krzesło- Proszę się nie krępować niech pan usiądzie.- wskazał na krzesło stojące przede mną.
-Nie, postoję. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
-A , więc co się dzisiaj stało?- ponowił pytanie lekarz ,ściągając tym razem swoje okulary.
Opowiedziałem doktorowi co zastałem w domu i wyjaśnienia chłopaków.
-Doktorze ja się boję........, że to może znów stać.
-Co konkretnie?
-U Mark'a zdarzały się.... zaniki pamięci.
-Tak? A proszę mi opowiedzieć w jakich okolicznościach.
-Ale wie pan, to długa historia.
-Spokojnie mamy czas. Najważniejsze jest to, żeby mu pomóc.- po swojej wypowiedzi uśmiechnął się do mnie szczerze.
-No dobrze , ale to nie jest za wesoła historia.
-Tony-
Czekaliśmy przed salą na brata Mark'a. Po chwili wyszedł, ale nie był w pełni zadowolony z rozmowy.
-I co z Mark'iem?- zapytałem.
-Wszystko jest w porządku, no może jednak nie wszystko.
-A co się stało?!
-Usiądzie to bardzo długa historia.- wykonaliśmy w trzech polecenie i czekaliśmy na dalsze słowa.- To wszystko zaczęło się jak Mark miał 5 lat. Jak pewnie wiecie Mark nie miał wielu przyjaciół. Poznał przypadkiem John'a i Look'a, a tak to cały czas zostawał w domu. Pewnego zimowego wieczora jakieś dzieciaki bawiły się fajerwerkami w pobliżu. Mój brat miał pecha, jedna z petard trafiła w jego pokój. W domu byli tylko Mark i nasza mama. Zaczął się pożar, a mój przerażony braciszek wołał mamę. Nasza mama wbiegła na górę do jego pokoju już chciała z nim wybiec, ale ogień tak się rozprzestrzenił, że jedna belka z dachu spadła przed nimi. Mama zadzwoniła po karetkę, a Mark patrzył na to wszystko przerażony. W pokoju robiło się coraz duszniej i ciaśniej. W pewnym momencie kolejna belka spadła, ale tym razem na naszą mamę. Mój braciszek miał tyle szczęścia. Strażacy gasili zaciekle pożar, a nas powiadomili w trakcie. Jak przyjechaliśmy z tatą było już po wszystkim. Mark przeżył, ale nasza mama zginęła. Tata nie mógł wydusić ani słowa, a ja zacząłem płakać. Jednak szybko się opamiętałem i pobiegłem do braciszka. Mark wyglądał strasznie, nie chodziło mi tu o rany czy poparzenia. Miał pusty wzrok, nic nie mówił, a przy próbie podejścia do nas zemdlał. W szpitalu okazał się, że amnezję spowodowaną zbyt dużym szokiem. Minął miesiąc za nim przypomniał sobie, ale nie pamiętał pożaru. Codziennie rano pytał gdzie jest mama, a my z ojcem nic nie mówiliśmy. Kiedy miał koszmary okropnie krzyczał i mówił, że to jego wina, a on miał tylko 5 lat. Rano znowu pytał gdzie jest mama,. Powiedzieliśmy prawdę, a Mark zemdlał. I znów zapomniał. I znów minął miesiąc. I znów pytał gdzie mama. I znów miał koszmar . Tym razem powiedzieliśmy po prostu, że mama nie żyje, ale nie powieliśmy jak umarła. Mark nie dopytywał zrozumiał. Po jakimś czasie ojciec wpadł alkoholizm i zaczął nas bić. Ja byłem dorosły, więc wyprowadziłem się. Zostawiłem brata na pastwę losu i to moja wina, że tak się teraz stało.- jego oczy zaszkliły, a na podłogę skapało kilka łez.
Look i John patrzyli z niedowierzeniem na niego. Też byłem zszokowany, ale nigdy bym nie przypuszczał, że 17-latek tyle przeżył. Miałem ochotę wejść tam przytulić, pocałować i powiedzieć, że jest już bezpieczny.
-Mark-
Obudziłem się ociężały w towarzystwie kroplówki i białych ścian. Co się stało i co ja tu robię? Tony widział....., oni się dowiedzieli i mama. Łzy zaczęły mi płynąć po policzkach, a ja zacząłem krzyczeć. Zwróciłem na siebie uwagę lekarzy i przyjaciół. Wszyscy przybiegli do mnie, a ja chciałem być sam. Chcieli mnie uspokoić, a ja wszystkich odpychałem. Nagle coś mi wstrzyknęli i znowu moje oczy spowiła ciemność.
Znowu się obudziłem tym razem wiedziałem gdzie jestem. Podszedł do mnie lekarz.
-I jak się czujesz Mark?
-Bywało lepiej- palnąłem ironicznie.
-To na pewno, ale czy coś cię boli?
-Nie, jest w porządku.- lekarz rozejrzał się po pomieszczeniu jakby upewniał się, że nikogo nie ma.
-Słuchaj Mark masz sporo siniaków, do tego żle zrośnięte zebra. Dwa po prawej i aż cztery po lewej. Podejrzewam, więc że ktoś cię regularnie biję.
-Nikt mnie nie bije. Nikt się nad mną nie znęca. Wszystko jest w porządku.....mam tylko małe problemy.- odruchowo zasłoniłem lewy nadgarstek.
-Mark nie wierzę ci. Doskonale wiem, że ktoś cię bije, ale to sprawa twojej rodziny. A co do problemów...tak widziałem te blizny i cięcia.- spojrzał tym razem smutnym wzrokiem na mnie.
-Ale jak zmienić coś co się stało?- gdybym mógł to bym nigdy przenigdy się nie ciął. To było tylko na chwilę, a ból w sercu jest nadal.
-Już ci mówię.- i w tym momencie lekarz uderzył mnie w głowę z jakiś papierów. To trochę bolało.
-Ał! Panie doktorze, a to za co?
-To nie ma znaczenia, to już przeszłość.
-Ale boli nadal.- roztarłem bolące miejsce.
-O tak, przeszłość często boli. Można od niej uciekać albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski.- w tym momencie uśmiechnął się do mnie, Chwila......czy ja gdzieś już tego nie słyszałem?-A teraz odpocznij jestem pewny, że wyciągniesz jakieś wnioski z tej historii.- po czym wyszedł z sali.
Rzeczywiście byłem zmęczony, zamknąłem oczy i poczłapałem do krainy snów.
-Tony-
Po tej akcji krzykiem cały się trzęsłem. To było straszne, baaardzo straszne. Lekarz do nas wrócił i znowu powiedział swoje słynne Hakuna Matata. Prosił, aby Mark'owi nie przeszkadzano, ale ewentualnie można go po cichu odwiedzić. Jego brat poszedł do kawiarenki, a Look'a i John'ego pielęgniarki pytały czy nie chcą nic na uspokojenie.
-Look, John idziecie do Mark'a?- Zapytałem w końcu oni mieli jakby pierwszeństwo.
-Nie, daję ci wolną scenę do popisu.- odpowiedział Look, uśmiechając się przy tym głupio.
-Jaką scenę?- Look jeśli coś znowu palniesz na temat naszego związku to go ugotuję w gorącym oleju (dop. To ja miałam wylądować w oleju XD).
-Toniiisiu no wiesz co, jesteś tak niedoświadczony w tych sprawach, więc pozwól, że wujcio Look ci pomorze. Tak, więc możesz go tak leciutko pocałować, tylko uważaj, żeby się nie obudził. Nikogo tam nie ma wiesz masz wolną calutką scenę.- po czym puścił mi oczko.
-Look nie powiedziałem ci nigdy, że sobie poradzę?- spytałem podenerwowany.
-Nie przypominam Se, ale Tooonisiu to jedyna taka okazja, więcej może się nie przytrafić.
-Mówię ci już od razu. PORADZĘ SE!
-Look Tony ma rację poradzi sobie.- powiedział nagle John.
-Ale ja się chciałem odwdzięczyć noooo....- skomlał Look.
-No dobra zostawiam was. Idę do niego.
Otworzyłem drzwi , a na wprost leżał Mark. Spał spokojnie, bez krzyków. Podszedłem do niego i usiadłem obok. Zapatrzyłem się na jego lekko czerwone usta. Może Look ma rację i taka okazja już się powtórzy? Sprawdziłem czy na pewno nikogo nie ma. Po upewnieniu się, że nie ma nikogo nachyliłem się nad nim i ...........musnąłem delikatnie jego usta. Chciałem zrobić to znowu, ale nagle otworzył oczy. No i teraz jestem w kropce......
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro