Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nuda, kotek i szantaż podłej kobiety...

-Mark-

Minął tydzień odkąd wylądowałem w szpitalu. Jeżeli dobrzę pójdzie to wypiszą mnie jutro, ale pewnie wypiszą mi zgon, bo umrę z nudów! Swoją playlistę odsłuchałem już chyba z tysiąc razy, obejrzałem wszystkie filmy jakie mój brat miał na laptopie, przeczytałem wszystkie kryminały jakie kiedykolwiek sobie kupiłem. I to wszystko w tydzień! Chociaż dzisiaj ma przyjść mój chłopak......... mój chłopak......... mam chłopaka.......... moim chłopakiem jest Tony..... O Boże! Zdałem sobie sprawę jakie Wielkie są to słowa! Jednak mam szczerą ochotę wypowiadać je coraz częściej. Mam chłopaka, mam chłopaka, mam chł....... Chwila czy nie zachowuje się przypadkiem jak jakaś zakochana nastolatka?

Zmieniając temat mają jeszcze przyjść Look i John. Tak, dzisiaj nie wypiszą mi zgonu. Brian odwiedzi mnie dopiero o 20, Tony o 16, a jest 13. I co ja będę robił? Może się prześpię, może znów zobaczę mamę, bardzo bym tego chciał...

-Tony-

Zmierzam w stronę szpitala. Nie mogę się doczekać spotkania z moim kotkiem (aczkolwiek tak postanowiłem nazwać mojego chłopaka). Czekałem na to caaalutki tydzień, bo przez szkołę nie mogłem. Niestety nie mogłem się ani razu urwać, bo kto by robił notatki dla Mark'a? (na Look'a i John'ego wolałbym nie liczyć, ponieważ jakby to ująć..... są zbyt „zajęci" swoim romansowaniem niż robieniem jakichkolwiek notatek. I właśnie wyszło na to, że z naszej paczki to ja jestem tym „pilnym uczniem".

Stałem już przed wejściem od Sali, na której leżał Mark. Chciałem już wejść, ale zauważyłem, że śpi. Może pobawię się z nim w śpiącą królewnę i obudzę go moim magicznym pocałunkiem. Tak..... to nawet niezły plan.

Wszedłem do pomieszczenia i najciszej jak się da zbliżałem się do jego łóżka. Kiedy stałem już przy jego łóżku upewniłem się, że nikogo nie ma na sali. Pochyliłem się nad nim i delikatnie złączyłem nasze usta. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony, pogłębiłem pocałunek. Badałem swych językiem każdy zakamarek jego ust, później trąciłem jego język. Mark chyba się budził, ponieważ dołączył do mojej zabawy. Jego ręce objęły mój kark, a ja przybliżyłem go do siebie. Mój koteczek z pasją odwzajemniał pocałunek. Trwaliśmy tak dłużej w tym, gdyby nie to, że zabrakło nam powietrza. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie. Mark miał lekko otwarte oczy, pewnie był w półśnie.

-Koteczku pora wstawać.- szepnąłem mu do ucha.

-Mamo, jeszcze 5 min....- powiedział, obracając się na drugi bok.

-Nie wiedziałem, że tak całujesz mamę z rana.

-Tony? Co ty tu robisz?- zapytał siadając i przecierając oczy.

-Jakbyś nie wiedział to przyszedłem cię odwiedzić kotku.

-Kotku? Chodzimy tylko tydzień i już jestem twoim kotkiem?

-Tak, od dziś będziesz moim kotkiem.- odpowiadając, przytuliłem go do siebie.

-Nie...

-Co nie?

-Nie jestem kotkiem!- tak się oburzył, że mnie lekko odepchnął.

-Uuuu widzę, że mój kotek pokazuje pazurki.

-Uważaj przypadkiem ten twój kotek cię nie podrapał.

-Ha! Sam przyznałeś, że jesteś moim koteczkiem!- tą bitwę ja wygrałem kiciusiu.

-Nie jestem kotkiem.....- mruknął pod nosem, ale i tak słyszałem.

-Jesteś

-Nie.

-Tak.

-Nie! Nie jestem żadnym kotkiem i zabraniam ci tak do mnie mówić.

-Jesteś moim kotkiem, koteczkiem i kiciusiem, więc od dziś będę cię tak nazywał.- wybacz Mark, ale ze mną tak łatwo nie wygrasz.

-Przestaniesz mnie tak nazywać albo z tobą zerwę.- ohoho no panowie i panie mój koteczek do szantażu się nawet posunął! ( A może on nie jest kotkiem tylko dużym, drapieżnym kotem?)

-Nie zrobisz tego.

-Skąd możesz to wiedzieć?- teraz starał się udawać focha.

-Bo mnie koooooooochasz!- powiedziałem (a może wykrzyczałem?) po czym objąłem go ramionami i przysiągłem go znowu do siebie.

-Dobra......wygrałeś tę bitwę, ale zaczekaj na rundę drugą!- czekam, czekam. Ciekawe czym mnie zaskoczy?

-To co mój kiciuś przyjmuje swe miano?- spytałem z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Tak, tylko nie ćpaj już tego cukru, bo będę rzygał tęczą

-Od rzygania tęczą jeszcze nikt nie umarł.

-To ja będę pierwszy! I wiesz co jakoś nie mogę uwierzyć, że byłeś kiedyś delikwentem.

-Ej! To, że robię dla ciebie notatki to jeszcze nic nie znaczy!

-A to, ż przestałeś palić?

-Skąd wiesz?

-Wcześniej było strasznie czuć od ciebie, a teraz nic.

-Rzuciłem tak przy okazji.

-Nie wszczynasz już bójek.- jak widać mój kiciuś nie daje za wygraną.

-To nie tak...

-Nie zamrażasz wszystkich tym twoim lodowatym wzrokiem.

-No bo..

-Chodzisz na wszystkie lekcje.

-Bo ktoś musi robić ci notatki...

-Nie pyskujesz już nauczycielom.

-No dobra druga runda należy do ciebie.- podniosłem ręce do góry w geście, że się podaje.- Nie wiedziałem, że mój kotek jest aż tak spostrzegawczy.

-Ha! No to co remis?

-Taaaa remis- nie długo Mark, oj nie na długo (dop. A teraz pomyślcie o czym myśli Tony xb)

-Mark-

Tony dotrzymał mi towarzystwa do 18. Opowiadał mi w tym czasie co się dzieje w szkole i odpały w wykonaniu samego Look'a (np. jak wlazł na ławkę i sprzeciwiał się sprawdzianowi z histy). Ogólnie to nic nowego się nie wydarzyło, no może poza ogłoszeniem, że jakaś dziewczyna ma dołączyć do naszej klasy. Szczególnie mnie to jakoś nie obchodziło,ale dziwiłem się, że przenosi się tak w środku i drugiego semestru. Teraz czekam na Look'a i John'ego.

Po chwili zobaczyłem wchodzącego blondyna, ale nigdzie nie było z nim jego chłopaka. Już miałem pytać, ale uprzedził mnie.

-John'ego nie ma, ponieważ cytuję „Jeśli nie posprzątam to mama mnie zabije i wiemy czyja to wina"

-Twoja?- zapytałem.

-Niestety tak, bo pamiętasz jak mi doradziłeś parę dni temu, prawda?- zaczął się drapać po karku.

-Pamiętam, a o co chodzi?

-Bo tak przypadkiem, później.......- zauważyłem, że zarumienił się po sama uszy.- powtórzyliśmy to parę razy.- był tak zawstydzony, że ąaż spuścił głowę.

-Nawet nie chce wiedzieć w jakim stanie jest ten dom..- już w mojej głowie pojawiał się obrazy tych pokoi.

-A kto mi doradził?

-Ej, nie zrzucaj na mnie winy, bo ja ci tylko pomogłem, a nie namawiałem na pobiciu rekordy w uprawianiu gejowskiego seksu.- i tak nagle po wypowiedzeniu tego zdania poczułem się strasznie zawstydzony.

-Pamiętaj, że ciebie też to czeka!

-Mnie? Nie ma mowy, żebym był na dole!

-Wiesz co myślałem, że sam domyślisz, ale nic z tego. My jesteśmy w 100% uke i nic z tym nie zrobisz.

-A jakim prawem to Tony ma być seme!?

-Takim, ze jest od ciebie wyższy, silniejszy i no nie wiem bardziej męski?!

-Czy ty mi insynuujesz, że nie jestem dostatecznie męski? No patrz na te mięśnie- w tej chwile napiąłem moje bicepsy. Coś tam było....mim tego, że jestem chuderlakiem mam trochę siły.

-Piękne są te twoje bicepsy, ale pewnie Tony i tak ma większe.- i moja samoocena poszła się paść. Dzięki ci Look, jesteś wspaniałym przyjacielem. -Ciekawe czy miał dziewczynę?- spojrzałem na niego morderczym wzrokiem. -No co? Taki przystojniaczek i bez dziewczyny? Przykro mi to mówić, ale wątpię w to.

W tym momencie poczułem w ukucie w sercu. Myśl o tym, że to kogoś innego mówił kotku bolała.

-Ej! Nie łam się mi tu! Teraz to on jest twój. Pamiętaj o tym Markisiu.- miał racje. Czekajcie Look miał rację? Zbliża się apokalipsa!- Pamiętaj też, że zawsze masz swojego wiernego przyjaciela .- rzucił się na mnie.

-M-mój t-ty wierny p-przyjacielu dusisz...- czasami się zastanawiam czy on przypadkiem już kogoś nie zabił, gdyż z taki uścisku mógł już wiele osób udusić. Chwilę później puścił mnie.

-Wybacz Markisiuuu, ale dano cię nie przytulałem.

Pogadałem jeszcze z nim tak godzinkę po czym wyszedł. Pewnie John go wzywał.... Rany przeżyje? To tylko jeden dzień Mark, pamiętaj jeden dzień. Nie mogę umrzeć (z nudów), bo mój chłoptaś popadnie w depresję. Arg! Chcę do domu!

-Tony-

Wracałem od Mark'a, gdy nagle zobaczyłem zapalone światła w moim domu. Podeszłem do drzwi i po cichu je otworzyłem. Miałem zacząć skradać się do kuchni, ale zobaczyłem na przedpokoju kobietę po 40. Była niską brunetką o lekko kręconych włosach. W swoich pożółkłych palcach trzymała papierosa i co chwile zaciągała się nim. Na jej twarzy było widać typowe zmarszczki, zmęczenie oraz kiepski makijaż, a jej sukienka była granatową, obcisłą mini. Nie brakowała również czarnych szpilek. Niestety ta kobieta była...... moją matką.

-Dlaczego jesteś tak późno?- zadała pytanie, po czym zaciągła się papierosem.

-A ty dlaczego przyjechałaś wcześniej z delegacji?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Rzadko rozmawiałem z matką i nie miałem zamiaru zmieniać tego stanu rzeczy. Traktowała mnie jak darmozjada, który za niedługo się wyprowadzi. Moi rodzice rozwiedli się kiedy miałem 10 lat, a mieszkam z mamą tylko dlatego, że chciała zrobić na złość swojemu byłemu mężowi za odejście od niej.

-Ja nie muszę się tobie tłumaczyć gówniarzu. Więc? Gdzie byłeś?

-W szpitalu.

-Znowu wpadłeś w jakąś bójkę i trzeba było cię opatrzyć?- no tak. Moja „kochana mamusia" nie umie patrzeć innymi kategoriami.

-Nie, byłem u przyjaciela. A tak konkretnie, czego chcesz?- kiedy ona przeprowadzała jakąkolwiek konserwację ze mną to zawsze miała dla jakąś „prośbę", której nie mogłem się sprzeciwić.

-No, proszę jaki mój syn jest bezpośredni.- znów zaciągnęła się papierosem- Jeżeli cię to tak interesuje to jutro idę na obiad do mojego szefa i masz tam być.

-Niby dlaczego?!- przecież jutro muszę odeprać mojego chłopaka, ale nie moja mama ma swoje widzi mi się i muszę zrobić wszystko co każe.

-Nie podnoś na mnie tonu. Po prostu musisz tam być, on ma córkę w twoim wieku i bardzo chcieliśmy by was zapoznać.- świetnie! Moja mama chce mnie wyswatać z córką swojego szefa. Wybacz mamo, ale ja już mam takiego co będzie ze mną spał i krzyczał moje imię w nocy.

-To, że ty jesteś jego dziwką to nie znaczy, że ja muszę się w to mieszać. Nie pójdę jutro na ten cholerny obiad!

-Hamuj się! Wiesz jakie bzdury pleciesz?!

-A co nie mam racji?! Jak tata od ciebie odszedł do dawałaś każdemu dupy co płacił za twoje zachcianki! A teraz pieprzysz się ze swoim szefem, tylko dlatego, żeby dostać awans. I teraz chcesz mnie wmieszać w tą chorą grę, bo co. Bo twój szef chce, aby jego córka była zabezpieczona na przysłość i się ze mną pieprzyła?!- w tej chwili poczułem uderzenie. No, jak moja mam się zdenerwuje to potrafi ci tylko przyłożyć.

-Albo pójdziesz ze mną na obiad albo zgłoszę na policję twoje kradzieże i strzelanki.- spojrzałem na nią wściekły. Czułem jak gniew się we nie zbiera. Jej mina wyrażała zwycięstwo. Miała rację.... Wygrała. Za moje głupie czyny jakie uczyniłem w gangu, mogę nawet trafić do poprawczaka, a tego nie chcę. Co dopiero zdobyłem Mark'a, nie mogę teraz go stracić. Pójdę tylko na ten pieprzony obiad i nic więcej. Nie zwiąże się z żadną dziewuchą (chyba, że Mark ubierze sukienkę i szpileczki^^)

-Pójdę.

-Grzeczny chłopiec jutro o 14 wychodzimy.- powiedziała, po czym skierowała się do sypialni.

Ja natomiast poszedłem do swojego pokoju. Nie miałem siły na nic. Wysłałem tylko do Mark'a SMS i poszedłem spać.

Do Kotek^^:

Nie mogę jutro przyjść. Przepraszam...

#_#

Tak wiem, nie pisałam dwie miechy i należą się wam jakieś wyjaśnienia. Po prostu nie umiałam zabrać się za ten rozdział (nawet dwa razy mi się usunął!). Ale postaram się jutro też coś wstawić, więc się nie martwcie. Matko, nie wierzę, że tyle ludzi to czyta!(szczerze myślę, że jestem w tym beznadziejna, ale lubię pisać^^) Może mam za niskie mniemanie o sobie? To Branoc tym, którzy czytają teraz rozdział (ok. 0:00). To....do jutra ;3.

#_#

n��+��

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro