Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Doodateek ;-)

#_#

To je oficjalny dodatek, inaczej rozdział specjalny. Hm.......czy on jest specjalny czy nie? A nie wiem. Powiem tylko z jakiej to okazjiiii

UWAGA

.

.

.

Trututu

.

Dzisiaj są Meine Urodzinki :-D (i nagle tak starością powiało). Nie zdradzę wam, które bo się okaże jak stara jestem. Jeżeli ktoś będzie aż tak dociekliwy to sprawdzi se na moim profilu. Dobra już nie przedłużam jedziemy z tym koksem.

-Tony-

Obudziło mnie ostry promień światła wpadającego przez okno. Podniosłem leniwie jedną powiekę. Zamarłem. Obok mnie spał Mark. Byliśmy w samych bokserkach. Do cholery co tu się stało?! Nie wiem nawet gdzie byłem. Nigdy nie widziałem tego mieszkania. Chciałem wstać i uciec, ale w tym samym momencie Mark się obudził.

-Hejka Toniś.- uśmiechnął się i pocałował mnie w usta. Od razu go odepchnąłem. Co tu do cholery się wyprawia?!

-Coś nie tak kochanie?- chwila jakie kochanie?!- Lepiej wstańmy, bo obiecałeś mi, że dzisiaj idziemy do wesołego miasteczka.

Co? Ja mam z nim iść do wesołego miasteczka? Ja tu nawet nie wiem co się dzieje, ale chyba pozostało mi tylko udawać, że wszystko gra. Po wzięciu prysznica zszedłem do kuchni. Kuchnia była cała w pomarańczowe kafle, a Mark robił śniadanie.

Usiadłem na krześle, a po chwili Mark położył przed mną talerz z jajecznicę.

-Proszę kochanie.- pokazał dumną minę ściągając fartuch.

-Od kiedy ty umiesz gotować?

-Od kiedy skończyłam szkołę kucharską. Nie pamiętasz?

-Oczywiście, że pamiętam.- dopóki nie rozkminię o co w tym chodzi będę udawał, że wszystko gra.

-Jedz szybko. Musimy iść do wesołego miasteczka.

Po śniadaniu Mark chwycił mnie za rękę i szybkim krokiem zmierzaliśmy w stronę celu.

-Mark śpieszy ci się.

-A nom. W końcu dzisiaj mamy swoje święto.- zachichotał. Chwila jakie święto? To wszystko było dziwne, a szczególnie zachowanie Mark'a.

Staliśmy u celu. Mark cały czas trzymał mnie za rękę. Nie zadawałem pytaj, bo wydawały się głupie.....a co miałem zadać pytanie typu "dlaczego trzymasz mnie za rękę i całujesz?" no błagam. Byliśmi na kilku atrakcjach na karuzelach, w domu strachów i na kolejce górskiej (myślałem, że puszczę pawia) Nagle Mark zapytał:

-Tony? Coś się stało?

-Nie, tylko ledwo się trzymam po kolejce górskiej.

-Nie oto mi chodzi!- nie wiedząc czemu nagle się oburzył.

-To o co?

-Cały dzień, jesteś jakiś przygaszony, nie zwracasz na mnie uwagi choć jest nasza rocznica.

-Rocznica?

-Tak! Chwila.....proszę nie mów tego!

-Nie mów czego?- nie wiedziałem o co chodzi .

-Proszę nie mów tego, że chcesz........zerwać.- zaczął płakać. Łzy znowu spływały z tych jego pięknych oczu, a powodem......byłem ja.

-W życiu takiego czegoś nie powiem!- podszedłem do niego i ucałowałem w czółko. Nie ważne, że nie wiedziałem o co tu chodzi. Wiedziałem, że coś do niego czuję! Resztę dnia spędziliśmy jak klasyczna para. Jedliśmy watę cukrową, wygrałem mu maskotkę i byliśmy na diabelskim młynie, a gdy noc nas zastała wniosłem go na rękach, położyłem na łóżku i zacząłem namiętnie całować. Badałem językiem każdy zakamarek jego ust. Zabawiałem się też jego językiem, łącząc się w szalonym tańcu. Nie wiem dlaczego, ale to było cudowne. Przejechałem językiem jego szyję, a on odpowiedział mi cichym mruknięciem.

-Tony kocham cię.- wyszeptał

-Ja cię też.- powiedziałem to pod pływem chwili

Zacząłem ściągać koszulkę i

.

.

.

I wtedy obudził mnie dzwonek telefonu. Była trzecia w nocy. Po jaką cholerę ktoś o tej godzinie dzwoni? Dobra odwołuję......to był Mark. Był przerażony. Od razu chciałem wybiec z domu, ale w samych bokserkach? To był zły pomysł. Powiem wam coś śmiesznego, ja Tony największy samotnik i łobuz w całej szkole i chyba się.......zakochał

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro