Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To czego nie mogę zapomnieć..

-Tony- 

Zadzwonił do mnie Look i dał znać, że znalazł Mark'a. Gdzie ten dureń znowu był? Szukaliśmy go bite 2 godziny! Mam nadzieje, że nic mu się nie stała. Matko, jak ja go spotkam to zrobię mu taki wykład o tym, że jest środek grudnia i, że nie wychodzi się bez czapki i szalika, a szczególności bez butów! Jednak nadal się zastanawiam kto mu to zrobił? Pewnie Look i John o tym nie wiedzą. Dlaczego nie powie swoim przyjaciołom? On ma prawdziwych przyjaciół, nie takich pseudo jak ja. Kiedy opuszczali cię w trudnych chwilach, na przykład kiedy masz sprawę na policji o pobicie. Oni się wszystkiego wyparli, a ja zostałem sam. Ponoć w gangu wszyscy stali za sobą murem. Akurat. To był główny powód tej całej aury "nie podchodź do mnie jeśli ci życie miłe". Poczekam na nich, w sumie ciekawe dlaczego u niego w domu ciągle nikogo nie ma.

-Look-

-Mark gdzie ty tak właściwe mieszkasz?- Mark nam nigdy tego nie powiedział.

-Nigdy wam nie mówiłem?- udawał zdziwionego..albo był zdziwiony?

-Gdybyś nam powiedział to bym się nie pytał nie?

-No ..w sumie racja.

Mark zaczął mi ciążyć na ramionach, a ja nie należałem go tych najsilniejszych. Do tego był strasznie wyziębiony, już chciałem ściągnąć kurtkę, ale John mnie uprzedził

.

-Trzymaj- powiedział John wręczając kurtkę Mark'owi.

-Nie chcę.- odpowiedział stanowczo Mark. Ten dzieciak mnie kiedyś wykończy.

-Nie ma "nie" jest tylko "dziękuje ci wielmożny John'ie za to, że mogę pożyczyć twoją kurtkę, bo ja nie wziąłem i w dodatku jestem zamarznięty na kość".- powiedziałem Mark'owi, a może raczej wycedziłem przez zęby?

-No dobra.- ubrał posłuszne kurtkę i znowu zaciążył mi na ramionach.

-Daleko jeszcze to twojego domu? 

-Nie, wystarczy tylko tam skręcić i po prawej jest mój dom.

-Tony-

No wreszcie przyszli, a nasza śpiąca królewna ledwo szła z podparciem Look'a i John'ego.

-Gdzieś ty do cholery był?!- nie wytrzymałem, musiałem krzyknąć.

-Nie twoja sprawa.- powiedział to z obojętnością co jeszcze bardziej zabolało.

-Jak to nie moja sprawa?! Ty se gdzieś wychodzisz, a my jak durni cię szukamy! I co mam myśleć o tych siniakach?!

-Po prostu się przewróci..-nie dałem mu nawet skończyć zdania.

-Taaa, na pewno! A blizny na nadgarstkach kot wytrapał!

-Przestań..-powiedział słabym głosem

-A to dlaczego?! Gdyby nie te przypadki nie wiedział bym o tobie nic! To, że się tniesz, to, że ktoś cię bije i jeszcze to, że masz klaustrofobie.

-Markisiuuu...co? Ty się tniesz?- zapomniałem, że tu jest Look i John. Niestety było już za późno

.

-Ja....nie...Nienawidzę cię!- Mark krzyknął mi to prosto w twarz. poczułem nagłe ukucie w sercu. Czy on mnie naprawdę już nienawidzi?

Chciał już uciec, ale zachwiał się i upadł.

-Mark!- krzyknąłem.

W tym samym czasie do domu wszedł jakiś facet i ujrzał dość nieciekawą scenę.

-Mark-

Chciałem uciec jak najdalej mogłem, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadłem.

-Halo?- znalazłem się w jakieś pustej przestrzeni gdzie dominowała biel.

-Mark, tutaj!- odwróciłem się, a tam stała moja mama. Dokładnie taka jaką ją pamiętałem.

-Mamo, co tu tutaj robisz?

- A to już nie mogę syna odwiedzić?

-Ale...gdzie my jesteśmy?

-W twojej podświadomości kochanie. 

-Dlaczego?

-Nie pamiętasz? Chciałeś pobiec i upadłeś.

-A dlaczego ty tu jesteś?

-Ciągle dlaczego i dlaczego, a nie zapytasz co tam u mnie i czy jestem w niebie czy w piekle albo czy bóg istnieje.- na tą odpowiedź mimowolnie się uśmiechnąłem.-A tak na poważnie jestem tu po to, abyś nie zapomniał swojej przeszłości.

-Dlaczego mam zapomnieć?

-Bo to się już raz zdarzyło, a ja nie zamierzam znów do tego dopuścić.

-Co? Kiedy? I dlaczego zapominam?

-To było jak miałeś 5 lat w naszym starym domu, ale resztę musisz sam se przypomnieć, a zapominasz dlatego, że twoja podświadomość broni się przed bólem i złymi wspomnieniami.

-Mamo, ale jak to? Nic nie rozumiem.

-I dziś tego nie zrozumiesz, ale pamiętaj, że masz wspaniałych przyjaciół, brata, no ojca może nie. Jak on tu do mnie przyjdzie to tak mu to wszystko wygarnę. Jak on cię miał prawo uderzyć?!

-Mamo ty to wszystko widziałaś? 

-Kochanie, ja cię zawsze obserwuje i cierpię również z tobą, więc nie okaleczaj się, dobrze?

-Dobrze mamo.- nigdy już nie tkne żyletki, dla mamy.

-Pamiętaj, że masz też mnie w swoim sercu.- podeszła do mnie i mnie przytuliła.

-No mój chłopaczku wyrosłeś. Wiesz co pysiu na mnie już czas.-kroiło mi się serce jak to powiedziała.

-Ale mamo!

-Skarbie ja zawsze będę w twoim sercu.

I znikła, a ja upadłem na kolana i zacząłem płakać.

 

-Tony-

Mark nadal leżał na podłodze, a my wpatrywaliśmy się w obcego faceta.

-Przepraszam, a co wy tu robicie?- zapytał obcy.

-Przyjaciółmi Mark'a, który leży na podłodze.- nagle palnął Look.

-Braciszku co ci się stało?!- Mark miał brata? Nic o tym nie wspominał, ale o czym Mark wspominał?- CO TU SIĘ STAŁO?!- czułem, że ma ochotę rozszarpać za to.

-Była ostra kłótnia i Mark nagle upadł.

-Cholera! To znowu może się stać!

-Co takiego może się stać?!- zapytałem w troską w głosie.

#_#

Ohaaaayo( znowu na to za późno, ale i tak mówię) 

Więc mamy 00:25, a ja s wreszcie coś tam napisałam. cholerka muszę szybciej wstawiać rozdziały. Jakoś nie czuje tego weekendu, a dzisiaj miałam jeszcze wizytę u dentysty ( kanałówka i bolało jak cholera) O! Jeszcze coś. znalazłam taki filmik pod tytułem 'Marzenie uke' i tak mi wpadł w ucho, że cały czas go śpiewam. *Chce być seme, czując się znów poniżany...*. Arigaaato za gwiastki i komentarze choć sobie nie zasłużyłam ;_;. To sayooooonarka... i dzięki za wsparcie.

#_#

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro