Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Był taki pomysł"

-Był taki pomysł stworzenia nieprzeciętnych jednostek, które wzywalibyśmy w sytuacjach zagrożenia nas przerastających- mówił Fury, kiedy ja i Antony musieliśmy własnoręcznie ocierać swoje rany. Jak powiedział, to kara za nasze dziecinne zachowanie.

-Avengers?- spytałem, zerkając na zabrudzoną moją krwią teczkę, których podobne wersje dostała reszta. Miałem rozcięty łuk brwiowy i wargę, wykręcony nadgarstek, obitą twarz, liczne siniaki i otarcia oraz prawdopodobnie złamane dwa żebra i nos. Sporo, ale Stark i tak wyglądał gorzej.

-Tak. Jeżeli dołączylibyście do projektu, zostalibyście wcieleni do TARCZY. Wyszkoleni i wyposażeni. Chociaż jak widzę, część z was nie potrzebuje symulacji walki bo sami sobie świetnie dajecie radę.- ani ja, ani Stark nie odezwaliśmy się.

~~~

Skurczybyk. Ja mu wpierniczyłem więcej razy a i tak wygląda lepiej. Ma cholernie dobry prawy sierpowy. Niby przekonuje się o tym co najmniej  dwa razy w tygodniu, a jednak ciągle o tym zapominam.

-Rozmawiałem już z waszymi rodzicami oraz wychowawcami.- spojrzał w kierunku Rogersa, który jakby starał się uciec od tego spojrzenia.- Howard Stark jako jeden z pomysłodawców, zgodził się na to by Stark Tower służyło przez jakiś czas za waszą bazę więc jutro rano zamiast do szkoły, pojedziecie do wieży.

-Chwila, nasi rodzice naprawdę zgodzili się na to byśmy walczyli w szeregach TARCZY?- spytał Clint, chyba nie rozumiejąc własnego pytania bo mimo prostej i łatwej treści, minę miał jakby się dopiero wykluł. Eh... uwielbiam ten żart.

-Projekt "Avengers" jest tajny więc oficjalnie jesteście tam po prostu na stażu.

-Pytanie, a Rogers? Sierot nie można ot tak wziąć z domu dziecka- zacząłem, starając się mieć nadzieję, że on nie zamieszka wraz ze mną. Natasha spojrzała na mnie spod byka, Clint- jakby tylko on nie ogarniał, że Rogers jest z sierocińca, Wanda spuściła głowę a Steve napiął mięśnie.

-To prawda. Ale prawo ma obie strony. TARCZA ma odpowiednie sposoby by odblokować drugie wyjście.- podniósł się i oparł dłońmi na blacie.- Howard Stark postanowił przejąć trzymiesięczną władzę rodzicielską nad Stevenem.

-Co?!- oboje podnieśliśmy się z krzeseł.- Żartuje sobie pan?- niech Rogers przestanie mówić co samo co ja w tym samym czasie bo to wygląda głupio. 

Zacisnąłem bolącą szczękę. Dlaczego mój ojciec nie może przestać udowadniać mi, że wolałby jego za syna zamiast mnie. Gdyby mógł zamieniłby młodego geniusza, który potrafi wyjaśnić teorię względności przez sen i zbudować odlotową zbroję Iron-mana na zwykłego, przeciętnego chłopaka. To jest jeden z kilkunastu powodów dlaczego zerwałem naszą przyjaźń.

-Ja nigdy nie żartuje.- i w tym muszę mu przyznać rację. Na zawodach powagi zdobyłby pierwsze miejsce ale nie powiem mu tego w twarz bo mnie zawiesi.- Możecie wrócić do domów- dodał i usiadł na fotelu, olewając nas już całkowicie.

~~~

Miałem zamieszkać na trzy miesiące w domu Starka? Przecież my się tam pozabijamy jeszcze za nim Fury zacznie treningi. Jakim w ogóle prawem Howard decyduje o tak ważnych sprawach za nas? Chciałbym zamknąć oczy a potem je otworzyć by znów było tak jak dawniej, czyli tak jak wczoraj.

Bez jakichkolwiek przepychanek wyszliśmy ze szkoły. Stark był chyba zbyt wkurzony, bardziej niż ja. Cisza, która panowała między nami aż do bramy szkolnej, była miażdżąca.

-Do zobaczenia jutro w Stark Tower, chłopcy- powiedziała Natasha i wraz z bliźniakami skręciła w prawo.

-Pa- pomachałem do niej z uśmiechem, który ona odwzajemniła i zniknęła za zakrętem.

-Ludzie, idziemy na pizzę?- spytał nas Stark, kierując pytanie bardziej do Bartona niż do mnie. Jak ja go nienawidzę.- Na mój koszt.

-No pewnie. Steve?

-Sorry, ja muszę wracać- a najgorsze było to, że to nie była pierwsza lepsza wymówka.- Po ostatnim dostałem karę.

-Pan-idealny dostał szlaban na wyjścia z domu? Jaka szkoda- zatriumfował Stark, udając skrychę. Zacisnąłem dłonie w pięści, co spowodował uczucie bólu przez wykręcony nadgarstek, i gdyby nie obecność Clinta, Stark zbierał by zęby z ziemi.

-Ej, przestańcie. W podstawówce i połowie gimnazjum byliście najlepszymi kumplami. Co było powodem zerwania tej przyjaźni?- Stark spojrzał na mnie. Wiem, że ojciec często go do mnie porównywał. Ale to był powód dla którego on był na mnie zły. Ja przestałem walczyć o przyjaźń z innego powodu. Odwróciłem się plecami do nich i powiedziałem to co wisiało nad nami.

-Kilka słów za dużo- wycedziłem i ruszyłem w swoim kierunku. Nieznacznie odwróciłem się, gdy uszedłem kawałek. Stark też odszedł w przeciwnym kierunku, zostawiając Clinta samego na środku chodnika.

Siedziałem na małym trawniku za budynkiem, w którym mieszkałem od trzech lat i z zamkniętymi oczami, ogrzewałem twarz w słońcu. Końcówka lata dawała piękną pogodę, ale w mojej głowie siedziało wspomnienie kłócącego się ze mną Starka. Wykrzykiwał, że ma mnie dość, że jego ojciec wolałby mnie za syna, że czuje do mnie tylko wstręt, że to koniec naszej długoletniej przyjaźni.

Otworzyłem oczy, gdy usłyszałem trzask zamykanych drzwi. W moim kierunku szedł Tony, czerwone oczy znaczyły wylane łzy, a zaciśnięta szczęka- złość.

Chciałem się odezwać, ale za nim to zrobiłem, oberwałem pięścią w szczękę.

-Bądź taki jak swój ojciec i mojego zostaw w spokoju. To już koniec.

Nienawidziłem porównywania do ojca. Najpierw odszedł, gdy dowiedział się o ciąży a potem wrócił i bił moją matkę.

Przestałem walczyć o przyjaźń.

~$$$~
Żeby nie było, "...bił moją matkę"- mam na myśli rzeczywistość w komiksach Marvela, w których ojciec Steve'a znęcał się nad jego matką.
To tak dla wyjaśnienia ☺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro