Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5. Spacer.

Jestem bardzo szczęśliwa będąc w związku z Sakim. Saki zawsze się o mnie troszczy. Jesteśmy ze sobą już 2 miesiące. Oczywiście nie rzuciłam pracy. Pracuje 5 godzin dziennie. Jednak czasem wezmę zastępstwo za kogoś przez co mam dodatkowe pieniądze. Lizzy rośnie jak na drożdżach. Czasem w nocy wychodzę z Sakim i małą na dwór. Obecnie byłam z Lizzy i z Sakim na jednym z dachów. Siedziałam na kocu i patrzyłam jak Saki próbuje nauczyć małą chodzić. Było to zabawne. Saki zaczął się rozglądać. Lizzy siedziała na pelerynie Sakiego który chodził. Lizzy się zaśmiała mając smoczek w buzi.

-O tu cie mam.- Powiedział Saki biorąc małą na ręce. Uśmiechnęłam się. Saki zaczął łaskotać małą która się śmiała uroczo.

(Perspektywa Karai)

Byłam na patrolu z chłopakami. Od kiedy Iris opowiedziała nam o tej całej Melody to patrolujemy kilka razy w dzień i w nocy. Martwi mnie to, że jakaś niepełnoletnia dziewczyna zadaje się ze Shredderem. Zaczęłam się rozglądać. Nagle usłyszałam cichy śmiech Mikeyego.

-Co ciebie tak bawi Mikey?- Zapytał się Raph.

-Shredder jest nianią.- Powiedział Mikey dalej się cicho śmiejąc. Podeszłam do niego i zauważyłam coś dziwnego. Shredder uczył chodzić jakąś małą dziewczynkę, a na dodatek na kocu siedziała jakaś dziewczyna.

-To ta Melody.- Powiedziała Iris patrząc przez lornetkę.

-Jest sam możemy to wykorzystać.- Powiedział Raph i zaczął biec w stronę przywódcy wrogiego klanu.

-Raph nie!- Krzyknął Leo biegnąc za bratem. W końcu wszyscy biegliśmy za Raphem.

(Perspektywa Melody)

Saki podał mi małą na ręce. Wtedy do nas zaczęli biec jakieś zmutowane żółwie i pięć nastolatków. W tym Iris. Przytuliłam do siebie Lizzy. Czułam jak mała się trzęsie. Saki staną przede mną zasłaniając mnie.

-Ani kroku dalej.- Powiedział Saki dalej stojąc w miejscu.

-Shredder to niania. Shredder to niania.- Mówił mutant w pomarańczowej przepasce. Sakiemu to się chyba nie spodobało. Wtedy nastolatek w masce hokejowej rzucił krążkiem od hokeja. Gdyby nie Saki który złapał krążek to by ten krążek walną by mnie. Przez to Lizzy zaczęła płakać.

-I co narobiliście?!- Krzykną Saki kucną przede mną.- Ciiii... Lizzyś nie płacz. Już cichutko.- Mówił Saki głaszcząc małą po głowie. Saki wziął małą na ręce i stał. Sama też wstałam.

-Zaraz bo już nie czaje. Ty i ten świr jesteście razem? Dziewczyno życie sobie marnujesz.- Powiedziała dziewczyna o rudych włosach.

-Tak jesteśmy razem to po raz. Po dwa nie macie prawa oceniać Sakiego pomimo jego błędów. A i życia sobie nie marnuje.- Powiedziałam okrywając Lizzy w koc.- Poza tym gdyby nie on ja i moja córeczka byśmy umarły na ulicy.- Dodałam i poszłam z Sakim i Lizzy do domu. Poszłam z małą do łazienki. Zaczęłam robić kąpiel. Kiedy woda była odpowiednia rozebrałam siebie i Lizzy. Następnie weszłam trzymając córeczkę do wanny. Zaczęłam siebie i małą myć. Po kąpieli przebrałyśmy się i poszłam z małą do pokoju. Położyłam ją do łóżeczka, a następnie położyłam się do łóżka. Po czasie zasnęłam zmęczona tym dniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro