Rozdział 4. Miłość?
Minęły 2 tygodnie od kąt mieszkam z panem... Poprawka z Sakim. Zawsze pomaga mi z małą. Dzięki jego pomocy zapominam o tym co spotkało mnie u moich rodziców. Dostaję od niego pieniądze gdy idę kupić coś potrzebnego dla małej. Pomyślałam, że muszę jakoś też się dołożyć do rzeczy dla Lizzy. Jeśli chodzi o to gdzie śpię to śpię w pokoju razem z Sakim. Lizzy z resztą też. Wczoraj miałam rozmowę o prace w pewnym barze jako kelnerka. Dziś miałam iść na dzień próbny. Obecnie szłam pod adres gdzie znajdywał się bar. Od razu po wejściu poszłam do szefa. Po chwili przyszła do nas jakaś dziewczyna. Miała brązowe, do połowy pleców włosy. Miała je związane w kucyka. Miała również niebieskie oczy.
-O co chodzi szefie?- Spytała się podchodząc do nas.
-Iris to jest Melody. Dziś pracuję tu jako kelnerka na próbę. Wyjaśnij jej co i jak.- Powiedział mężczyzna, a dziewczyna przytaknęła głową. Wyszłam z tą całą Iris z pomieszczenia.
-Czyli jesteś Melody. Mogę wiedzieć coś więcej? Zazwyczaj szef nie przyjmuje do pracy nie pełno letnie osoby. Chyba, że to bardzo poważna sprawa.- Powiedziała Iris.
-Mam na utrzymaniu kilku dniową córeczkę. Mieszkam u przyjaciela bo rodzice mają mnie gdzieś.- Powiedziałam i poszłyśmy za bar. Iris wszystko mi wyjaśniła. Zaczęłyśmy obsługiwać klientów. Po około godzinie zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na Iris.
-Idź odebrać. Poradzę sobie.- Powiedziała Iris, a ja poszłam na zaplecze. Wyjęłam telefon. Zauważyłam, że dzwoni do mnie Saki. Od razu odebrałam.
-Hej Saki. Co się stało?- Spytałam się zmartwiona.
-Nie nic. Dzwonie bo zacząłem się martwić. Zapomniałem, że dziś masz dzień próbny w pracy.- Usłyszałam lekko rozbawiony głos Sakiego.
-Nic się nie stało Saki. A tak w ogóle jak z małą? Jest grzeczna?- Spytałam gdy usłyszałam śmiech córeczki.
-A bardzo dobrze i jest bardzo grzeczna. Lizzy bawi się na dywanie lalkami. Spokojnie mam ją ciągle na oku.- Odparł Saki. Spojrzałam na Iris.
-Dobra kończę Saki. Mam jeszcze trochę roboty.- Powiedziałam spoglądając na zegarek.
-Dobrze, dobrze Melody. Słuchaj dziś wieczorem chce ci coś ważnego powiedzieć.- Na słowa Sakiego zarumieniłam się. Nie ukrywałam, że Saki mi się podoba. Jednak bałam mu się powiedzieć. Chciałabym by Saki został ojcem Lizzy.
-Dobrze. Ja też mam coś ci ważnego do powiedzenia.- Powiedziałam nadal z rumieńcami. Po rozłączeniu się wyszłam z zaplecza. Iris była lekko blada. Stała przy jednej z pudełek na której stały różne butelki z alkoholem.- Iris? Wszystko w porządku?- Spytałam się zmartwiona stanem dziewczyny.
-Tak, tak. Wszystko ok. Zapomniałam wziąć witaminy.- Powiedziała i wzięła jakieś leki. Gdy skończyłyśmy prace poszłam do domu. Po wejściu do pokoju od razu usiadłam na dywanie obok Sakiego. Zaczęłam bawić się razem z Lizzy i Sakim. Był to wspaniałe uczucie. Jakbyśmy byli małżeństwem z małym dzieckiem. Cały czas się uśmiechałam.
(Perspektywa Iris)
Byłam w szoku kiedy ta dziewczyna znała Shreddera. Całą drogę byłam przerażona i zamyślona. Od razu po wejściu do kryjówki poszłam do kuchni. Nalałam do szklanki wody i się napiłam. Nagle poczułam rękę na ramieniu. Ze strachu upuściłam szklankę która rozbiła się na podłodze.
-Iris spokojnie.- Usłyszałam głos Leo za sobą. Odwróciłam się. Przytuliłam się do niego. Cały czas się trzęsłam.- Iris? Co się dzieje?- Spytał się Leo. Nadal nie mogłam się uspokoić. Leo zabrał mnie do głównego pomieszczenia i posadził mnie na kanapie. Po chwili przybiegli pozostali.
-Iris co się dzieje? Ręce ci się trzęsą.- Powiedziała zaniepokojona April. Przerażona opowiedziałam wszystko. Wszyscy byli przerażeni.
(Perspektywa Melody)
Wieczorem gdy Lizzy poszłam się przebrać. Przebrałam się w jasną czerwoną sukienkę. Uczesałam włosy w kok i założyłam czarne baletki. Pocałowałam córeczkę w czoło.
-Tylko ją pilnuj Pazur.- Powiedziałam do zmutowanego tygrysa siedzącego obok łóżka Lizzy. Tygrysi Pazur przytakną głową. Po chwili wyszłam z pomieszczenia. Poszłam do jadalni. Wszędzie były zapalone świece, płatki róż na podłodze oraz bukiet kwiatów w ręku Sakiego który był ubrany w garnitur. A do tego grała muzyka. Podał mi bukiet po czym usiedliśmy do stołu. Po kolacji Saki podszedł do mnie. Wstałam z krzesła. Saki chwycił mnie w talij jedną ręką, a drugą chwycił moją moją dłoń łącząc nasze dłonie. Swoją wolną rękę dałam na jego ramie. Zaczęliśmy tańczyć. Uśmiechnęłam się lekko.
-Co się stało?- Spytał się Saki kiedy dalej tańczyliśmy.
-Ja tańczę.- Powiedziałam zdziwiona. Nigdy nie tańczyłam.- Kiedyś tańczyłam w balecie.- Powiedziałam po chwili. Na twarzy Sakiego widziałam zaskoczenie.
-Nigdy nie mówiłaś, że tańczyłaś w balecie.- Powiedział Saki kiedy dalej tańczyliśmy.
-Tańczyłam jak byłam dzieckiem.- Powiedziałam lekko czerwona na twarzy. Tańczyliśmy tak cały czas. Wpatrzeni w siebie jak w obrazki.- Saki?- Spytałam, a mężczyzna spojrzał na mnie.- J-Ja... Ja od jakiegoś czasu... Ja od jakiegoś czasu się w tobie kocha...- Nie dokończyłam, ponieważ Saki mnie pocałował. Pocałunek był długi i namiętny. Po naszej kolacji poszłam z ukochanym do pokoju. Pazur wyszedł, a ja i Saki zaczęliśmy się całować. Saki zaczął rozpinać mi z tyłu sukienkę. Mój ukochany zaczął mnie całować po szyi. Mruknęłam cicho i spojrzałam na córkę. Patrzyła się na mnie i Sakiego z kciukiem w buzi.- Emm... Saki? Ktoś nas podgląda.- Powiedziałam gdy Saki spojrzał na Lizzy. Zaśmiał się. Poszłam do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju przebrana w piżamę położyłam się do łóżka. Saki wziął małą i położył się obok mnie trzymając Lizzy. Złapałam małą za rękę. Byłam szczęśliwa, że Saki i ja jesteśmy razem. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro