Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2. Spotkanie.

Minęło kilka dni od mojej ucieczki z domu. Dniami chodzę po mieście i kupuje trochę potrzebnych rzeczy. Na szczęście w magazynie gdzie śpię zawsze znajduje bardzo dużo starych gazet których używam do ogniska by odgrzewać mleko dla małej. Obecnie położyłam się koło Lizzy. Była opatulona w kocyk i przytulała swojego misia. (zdjęcie poniżej to miś Lizzy)

Pogłaskałam córeczkę po główce delikatnie, a po kilku minutach zasnęłam.

(Perspektywa Shreddera)

Jak mnie te żółwie wkurzają. Jeszcze ci ich przyjaciele. Ugh... Na dodatek ten kretyn Stockman mnie wkurzył. Ma on szczęście, że jeszcze żyje. Jeszcze zachciało mu się zapasu mutagenu. Z nudów miałem zamiar pojechać z Pazurem, Xeverem i Bradfordem po te rzeczy dla tego kretyna. Wsiadłem do auta, a Pazur który prowadził włączył silnik i ruszył. Długo nie jechaliśmy. Kiedy dotarliśmy na miejsce moi podwładni i ja opuściliśmy pojazd. Na dachach zauważyłem robo-ninje. Domyśliłem się, że będą pilnować terenu by nic nam nie przeszkodziło. Wszedłem za moimi sługusami. Po wejściu zacząłem czekać, aż moi ludzie skończą robotę.

-Mistrzu tu jest jakieś dziecko i dziewczyna!- Wydarł się ten kretyn Xever. Wtedy dziecko zaczęło płakać.

-Co ty narobiłeś Xever?!- Krzyknął Pazur gdy podchodziłem do nich. Nagle usłyszałem huk. Kiedy przyszedłem zobaczyłem jakąś dziewczynę leżącą pod ścianą, a na materacu leżało jakieś zawiniątko w kocyku. Kucnąłem przy maluchu i wziąłem je na ręce. Czułem się tak samo kiedy znalazłem Karai gdy ta była malcem. Maluch spojrzał na mnie zapłakany i wyją rączki z kocyka. Jakby chciała złapać mój nos. Spojrzałem na Pazura.

-Pazur weź tą dziewczynę i jej rzeczy.- Powiedziałem idąc do samochodu. Pazur wykonał moje polecenie. Przyniósł tą dziewczynę do mnie i położył ją na moje kolana. Po chwili zawiózł mnie do naszej siedziby. Z pomocą Pazura zaniosłem dziewczynę i dziecko do mojego pokoju. Pazur położył dziewczynę na moje łóżko po czym wyszedł. Opatrzyłem głowę i plecy dziewczyny. Na jej ciele widziałem kilka dość poważnych siniaków.- Chyba była bita.- Powiedziałem sam do siebie. Następnie usiadłem w fotelu. Zdjąłem mój hełm i położyłem go na półkę. Spojrzałem na dziecko które dalej miałem na rękach... Spało jak aniołek. Ten widok sprawił, że zrobiło mi się... Ciepło na sercu?

(Perspektywa Melody)

Otworzyłam oczy. Strasznie bolała mnie głowa i plecy po tym jak ten potworny wilki mnie uderzył. A teraz leże na jakimś łóżku. W jakimś nieznanym mi pomieszczeniu. Gwałtownie usiadłam co poskutkowało potwornym bólem pleców. Więc z powrotem się położyłam. Strasznie się bałam o moją malutką Lizzy.

-O już wstałaś.- Usłyszałam męski głos. Nie rozpoznałam tego głosu. Spojrzałam w stronę odgłosu. Ten mężczyzna on... On trzymał na rękach moją Lizzy! Bałam się, że jej i mnie coś zrobi.- Nie bój się.- Powiedział kładąc małą koło mnie. Lizzy spała spokojnie i miała na sobie inne ubranka na sobie. Przytuliłam delikatnie córeczkę.- Odpocznij sobie później przyniosę ci coś do jedzenia.- Powiedział mężczyzna głaszcząc mnie po głowie i przykrywając kocem. Zamknęłam oczy, a po chwili zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro