Rozdział 7
-Skromnych progach. - prychnął Lucas.
Kate zgromiła go wzrokiem, a ja z kolei miałam ubaw widząc rozstawianego po katach Lucasa. Matthew oraz pozostała część drużyny rozsiadła się na ławkach postawionych tuz obok basenu. Spojrzałam z rozmarzeniem na taflę wody, która falowała u moich stóp. Zaczęłam wyobrażać siebie pływającą, kiedy to z rozmyślań wyrwał mnie głos Kaspara.
- Margaret, czemu nie popływasz, skoro tak pożądasz wskoczenia do basenu?
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na mojego przyjaciela. Uśmiechnęłam się szeroko i pokręciłam głową.
- Wskoczę, o ile za sekundę wyczarujesz mi bikini.
Kaspar skinął głową i zaczął siebie macać po nogach. Po chwili próbował udawać smutnego i powiedział, rozkładając przy tym ręce.
- Przykro mi, ale chyba zostały w drugich spodniach.
- Dowcipniś. - zaśmiałam się.
Rozbawiona pochyliłam się nad wodą i ręką ochlapałam Kaspara oraz Matt'a, który stał obok niego. Moim celem był Kasp, więc też on bardziej oberwał. Zerwał się na równe nogi i potrząsnął głową. Spojrzał na mnie, po czym skierował swój wzrok na Matthew.
- Nie uważasz, że powinna dostać nauczkę?
Rozbawiony Matt wstał i przeciągnął się.
- Chyba masz rację. - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
Kątem oka widziałam, że Kaspar zaczął się pochylać ku wodzie, lecz mój wzrok w pełni spoczął na Mattew, który zaczął się do mnie zbliżać. Zmarszczyłam czoło i skinęłam na niego głową.
- Co Ty zamierzasz zrobić?
Chłopak rozłożył ramiona i posłał mi szyderczy uśmiech.
- Przytulisz mnie, Meg?
Cofnęłam się od niego, podnosząc ręce w ostrzegawczym geście.
- Myślę, że teraz to nie jest najlepszy pomysł.
Chłopak zachichotał i podszedł bliżej.
- Daj spokój, Margaret. Odrobina czułości nikomu nie zaszkodziła.
Już miałam co powiedzieć, kiedy to Kaspar chlapnął mnie zimną wodą na plecy. Zaskoczona nagłym chłodem na ciele krzyknęłam i odwróciłam się, żeby zbesztać tego kretyna. Nawet nie zrobiłam pełnego obrotu. Poczułam jak czyjeś ręce obejmują mnie w tali, po czym Matthew wskoczył do basenu ciągnąc mnie za sobą. W momencie, kiedy wylądowałam w wodzie, podpłynęłam do chłopaka i chlapnęłam go.
- Oszalałeś?! -wykrzyknęłam.
Matthew nic nie powiedział tylko głośno się roześmiał. Wokół nas również rozbrzmiały śmiechy moich przyjaciół, którzy przesiadywali nad basenem.
- Wyluzuj! - usłyszałam za plecami Lucasa. - Przecież chciałaś popływać!
Wystawiłam mu język i spojrzałam na Matt'a.
- No i co teraz? - zapytałam, ścierając z oczu spływającą wodę.
Chłopak wzruszył ramionami susząc przy tym zęby. Nagle wpadła mi do głowy pewna myśl. Podpłynęłam do Matt'a i uśmiechnęłam się szyderczo.
- Mówiłeś, że chcesz się przytulić, Godfrey?
Matthew wygiął brew w łuk. Zaczął mi się bacznie przyglądać.
- Oh, daj spokój, Matthew. - zaczęłam udawać jego ton głosu. - Odrobina czułości nikomu nie zaszkodziła.
Chłopak roześmiał się i otoczył mnie ramionami. Wtuliłam się w niego tak mocno, iż miałam wrażenie, że jesteśmy jednością. I wtedy wzięłam odwet. Gwałtownie zanurkowałam pod wodę, ciągnąć go za sobą na dno. Zaskoczony zaczął machać rękoma, aby wypłynąć na powierzchnię. Zrobiłam to samo, a w momencie kiedy się wynurzyłam, usłyszałam głośny śmiech przyjaciół.
- Przestańcie się tam wygłupiać! Nie wszyscy mogą do was dołączyć. - rzucił Lucas.
Spojrzałam w jego kierunku i ręką zaprosiłam do siebie.
- To dawaj do nas, Lalusiu! - zaśmiałam się. - Chyba, żę boisz się o swoje włosy.
Atmosfera była wspaniała, wszyscy dobrze się bawili. Jednak zrobiło mi się zimno i postanowiłam, że wyjdę z wody. I to był cholerny błąd. Kiedy tylko zawiał wiatr, zaczęłam trząść się jak galareta. Co prawda pogoda na zewnątrz była pogodna, ale woda w basenie musiała być niedawno nalana, przez co miała bardzo niską temperaturę. Za mną na brzeg wyszedł Matthew. Spojrzał na mnie i podrapał się w tył głowy.
- Kurcze, nie pomyślałam o przebraniu. - zbeształ się.
Uśmiechnęłam się lekko, obejmując się ramionami. Matthew podszedł do mnie i biorąc mnie za rękę ruszył do domu.
- Zaraz wrócimy! - krzyknął przez ramię.
Weszliśmy do jego pokoju, a on zaczął grzebać coś w szafie.
- Słuchaj, nie mam niczego, co mogłoby na Ciebie pasować.
Uśmiechnęłam się do niego i skinęłam głową.
- Nie przejmuj się. Dam sobie radę. W końcu moje ubranie muszą kiedyś wyschnąć, no nie?
Matthew odwrócił się do mnie przodem i przeczesał włosy ręką. Oparł się biodrem o szafę po czym przyjrzał mi się dokładnie.
- Mógłbym Tobie dać moją bluzę, powinna długością przypominać tunikę, jeśli ją założysz.
Pomyślałam chwilę i zgodziłam się. Co w tym złego, że pożyczy mi jeden ciuch? Założyłam szarą bluzę i ruszyliśmy na dół. Matthew przyjrzał się znajomym, po czym klasnął w dłonie, olśniony nagłym pomysłem. Spojrzałam na niego zaintrygowana i przechyliłam lekko głowę.
- Co wymyśliłeś, Einstein? - zagadnęłam.
Matt uśmiechnął się szeroko i powiedział donośnym głosem, żeby wszyscy słyszeli.
- Zrobimy sobie grilla!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro