Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Rano obudził mnie telefon.
-Halo? - powiedziałam zaspana.
-Meg? Gdzie Ty jesteś? - spytała rozdrażniona Kate.
-W łóżku, a gdzie mogę być o tej godzinie?
-W szkole! - krzyknęła. - Dawaj szybko. Chłopacy się pobili z Myles'em, a ja sama nie daję rady.
Spanikowana spojrzałam na zegarek. Z przerażeniem stwierdziłam, że jest 8:30.Jak oparzona wstałam i włączyłam na głośnomówiący. Położyłam telefon na stoliku nocnym, a sama zanurkowałam do szafy.
-O co im poszło? - krzyknęłam, sięgając luźną bluzę.
-Zaczął z Marthą naśmiewać się z rodziny Kaspara.
Warknęłam pod nosem i sięgnęłam szare spodenki, zamykając przy tym mebel.
-Chyba im się nie dziwię, że Philip dostał po pysku. A co do Marthy, to osobiście zajęłabym się tą suką tak, że ruski rok by pop...
-Przestań, przestań. - jęknęła Kate, a ja w tym czasie założyłam bluzę. - Ruszaj dupę i do szkoły.
-Kobieto! - krzyknęłam podirytowana. - Starczy to, że nie wyrobię się z prysznicem i śniadaniem. Nie uważasz, że już mam podły humor?
-Po prostu pospiesz się.
Po tych słowach połączenie zostało zerwane. Ubrałam się do końca,zbiegłam na dół, założyłam trampki i przelotem sięgnęłam poprawo jazdy z kluczykami od samochodu. Droga do szkoły zajęła mi rekordowo mało czasu. Zaparkowałam gdzieś z brzegu, żeby nie wybili mi szyb piłką i pobiegłam do drzwi wejściowych. Z początku miałam problem co do odgadnięcia miejsca przebywania moich przyjaciół, lecz po chwili załapałam, ze wszystkie tego typu sprawy dzieją się w stołówce. Smutna sprawa była taka, że nauczyciele nawet nie wiedza o bójkach w szkole. Pomieszczenie zostaje wtedy przepełnione przez skandujące tłumy, więc choćby któryś profesor chciał coś uslyszeć, to nie ma na to mocnych. U wejścia do stołówki zauważyłam grupkę dziewczyn jęczącą, że komuś polała się krew. Modliłam się w duchu, żeby to nie był Kaspar lub Lucas.
-Posuńcie się! - warknęłam dość głośno, aby mnie usłuchały.
W momencie gdy przebiłam się przez bandę idiotów, zauważyłam nastroszonych Lucasa i Kaspara przy jednym stoliku, a Mylesa i jego dwóch koleżków przy drugim. Pomiędzy nimi stała Kate i darła sie, żeby przestali. Bez chwili zastanowienia stanęłam między nimi i spojrzałam w oczy przyjaciół.
-Uspokójcie się. - powiedziałam opanowanym głosem. - Przemoc nic nie da, tylko ich niepotrzebnie nakręcicie.
-Ten pajac zwyzywał moją matkę od dziwek! - warknął Kaspar.
-Proszę Cię. - jęknęłam. - Obejdzie się bez przemocy.
Przyjaciel po chwili rozluźnił swoją szczękę, co mi ulżyło. Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się znacząco.
-Laluś należy do Ciebie.
Kate roześmiała się i skinęła głową. Ja z kolei odwróciłam się w stronę Philipa, wolno podchodząc do tego idioty. Dopiero teraz zauważyłam, że za jego plecami kryje się Martha. Zmierzyłam ją wzrokiem, a moja twarz sama zaczęła się wykrzywiać. Co ja mogę poradzić, że jej "piękno" tak na mnie działa?Pokręciłam głową i rzuciłam złowrogie spojrzenie na jej obrońcę.
-Philip Myles. - powiedziałam, przeciągając każde słowo. - Cóż za niefart, że przyszło mi się z Tobą zobaczyć przed zakończeniem tej budy.
Chłopak prychnął i spojrzał za moje plecy.
-To nie jest Twoja sprawa, Howse. Spierdalaj z oczu.
Stanęłam na linii jego wzroku, mierząc do niego palcem.
-Kultury Ciebie nie nauczyli, pajacu?
Zdziwiony uniósł brwi do góry i głośno się roześmiał.
-Serio, Margaret? Do kultury piejesz?
Uśmiechnęłam się pod nosem i skinęłam głową.
-No tak, bo przeważnie człowiek nie rodzi się idiotą. To wynosi się z domu.
Obok rozległy się śmiechy, a Philip poczerwieniał na twarzy zezłości.
-Wolę wynieść z domu brak kultury, niż być synem taniej dziwki.
-Uważaj co mówisz, albo znowu spuszczę Ci tak wpier...
-No już, już.
Przerwałam Kasparowi w jego tyradzie. Podeszłam bliżej do Mylesa tak, że stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Przez lata znalazłam na niego sposób. A jest on prosty: Philip szybko się podnieca, a wtedy to działa na niego lepiej niż zastraszanie.
-No, nasz Ty rudzielcu.. - mruknęłam, przejeżdżając palcem wskazującym po jego torsie. - Wiesz, że to są bzdury,prawda?
Myles poddenerwowany odchrząknął i złapał moją dłoń.
-Przestań. - warknął ochrypniętym głosem.
Zachichotałam i odsunęłam sie od niego na krok.
-Gówno wiesz na temat rodziny Kaspara, więc może czas zaprzestać swoich amatorskich prób dokuczania, co?
Przestąpił z nogi na nogę i zaśmiał się.
-Wiem to, bo sam osobiście się z nią zabawiłem.
Kaspar chciał do niego wylecieć z pięściami, lecz Lucas zatrzymał go w ostatniej chwili. Czyli jednak moja przyjaciółeczka podziałała na tego ogiera. W podzięce skinęłam jemu głową, po czym dokladnie zmierzyłam Myles'a.
-Wiesz co, Philip.. Może inni by Tobie uwierzyli gdyby nie fakt, że..- zachichotałam. - Mężczyzna, który kiedykolwiek uprawiał seks nie podnieca się na byle otarcie innej dziewczyny. Lekko Ciebie dotknęłam, a Ty jesteś już w pełnej gotowości.
-Nie wiem o czym Ty mówisz.
Myles znowu zrobił się czerwony na twarzy, a ja kątem oka spojrzałam na moją przyjaciółkę, upewniając sie, czy widzi to samo co ja. NA potwierdzenie moich słów Kate przemówiła.
-To dlaczego masz namiot w spodniach?
Wokół nas rozległ się wybuch śmiechu, a ja z satysfakcją przyjrzałam się Mylesowi.
-Pożałujesz tego. - warknął.
Posłałam jemu łobuzerski uśmiech, po czym odwróciłam się do przyjaciół.
-Chodźcie stąd, zanim ktoś pobiegnie po nauczycieli.
Porpozycja Lucasa była rozsądna, więc wzięliśmy swoje torby na ramię i ruszyliśmy do klasy, gdzie miały odbyć sie nasze następne lekcje.Po drodze Kaspar zagarnął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
-Kto by pomyślał, że z Ciebie jest taka uwodzicielka. - mruknął.
-Weź nie denerwuj mnie. - jęknęłam. - Nie lubię takich rzeczy,wręcz nie znoszę. Doceń moje poświęcenie.
Idący obok Lucasa roześmiał się i zmierzył mnei wzrokiem.
-Wyglądałaś, jakbyś miała w tym wprawę.
Prcyhnęłam i rzuciłam jemu podirytowane spojrzenie.
-Nie mam żadnego doświadczenia z tym związanego, Lalusiu. Nie przeginaj.
Przyjaciele mieli świtny ubaw widząc mnie zawstydzoną. Weszliśmy do klasy i czekaliśmy na zniecierpliwieni na koniec lekcji.
Dzisiaj nasze zajęcia trwały do 16, więc zmęczeni i trochę znudzeni wyszliśmy ze szkoły i spojrzeliśmy na siebie.
-Jakie plany na dziś? - zagadnęła Kate.
-Słyszałem, że Mike ma dzisiaj jakieś przyjęcie. Może skoczymy tam większą ekipą, co?
Spojrzałam na Lucasa zainteresowana całym przedsięwzięciem.
-Kogo masz na myśli, mówiąc "Większą Ekipą"?
-Myślałem o Rachel, Megan, Ianie, Peetcie i Alecu.
-Dla mnie wporzo. - rzucił uśmiechnięty Kaspar.
Zaskoczona spontaniczną decyzją przyjaciół pokręciłam głową i zaczęłam szukać kluczyków od samochodu w mojej torbie.
-To ja odstawie tylko auto pod dom i przyjdę tam pieszo.
-Dla mnie bom..
-Idziesz ze mną, Lalusiu.
Zaskoczony moim poleceniem przyjrzał się uważnie, po czym skinął głową.Chyba załapał o co biega.
-No dobra. Widzimy sie potem, panowie, panie i Kaspar.
Zachichotałam i pomachałam pozostałym na pożegnanie. Otworzyłam samochód,wsiadłam do środka i czekałam z odpaleniem silnika do czasu, aż Luc zapnie pasy. Kiedy to zrobił rzuciłam jemu krótkie spojrzenie.
-To jest to przyjęcie pożegnalne dla Kaspara, co Mike wspomniał pare dni temu?
Przyjaciel skinął głową i wskazałam ręką, żebym ruszała.
-Wszystko jest już zorganizowane. Szefuńcio zaproponował, że będzie miał bar zamknięty do czasu, aż całą bandą nie staniemy u jego drzwi.
Jeknęłam i odpaliłam samochód.
-Pozostali też wiedzą? Mam na myśli Aleca, Rachel..
Zaśmiał się głośno i oparł wygodnie o szybę.
-Oczywiście, że tak. Zapowiada się świetna zabawa, słodziutka.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: