Rozdział 19
Po kilku godzinach wylądowałam na lotnisku. Rozejrzałam się wkoło i zauważyłam Charliego, który do mnie machał.
- Cześć, siostra! - krzyknął z lekkim uśmiechem na twarzy.
Podbiegłam i przytuliłam się do tego pacana. Mogę na niego narzekać, marudzić non stop, aczkolwiek tęskniłam za nim strasznie.
- Cześć, Charlie. - powiedziałam i cmoknęłam językiem. - Jak się miewa nasz przyszły pan młody?
Mężczyzna jęknął i pokręcił głową.
- Dziwnie. Rozmawiałem z Mindy i dowiedziałem się, że wróci tydzień przed ślubem.
- Który jest...? - napomknęłam ciekawa dokładnego terminu.
- 15 sierpnia.
Skinęłam głową poklepałam go po ramieniu.
- Luzuj, brat. Damy sobie radę. Ale jeśli się nie gniewasz.. - powiedziałam, ziewając. - Może byśmy już pojechali do domu, co? Te loty samolotem są dla mnie męczące.
Charlie bez żadnego protestu wziął moje torby i zaniósł do samochodu. Po drodze nie miałam ochoty na rozmowę, więc wpatrywałam się tępo w szybę.
- Gniewasz się? - spytał nagle.
Odwróciłam się do niego twarzą i prychnęłam.
- Niby za co?
- Noo, że popsułem Tobie plany.
Uśmiechnęłam się lekko i wzrok znów zwróciłam ku krajobrazom przewijający się za szkłem.
- Daj spokój, Charlie. Przecież równie dobrze mogłam Tobie odmówić i zostać w Barcelonie. - ziewnęłam. - Skoro się zgodziłam to zrobiłam to z własnej woli, więc nie, nie gniewam się.
Mijały kolejne minuty, a ja rozmyślałam o tym, co robi teraz Eddie wraz z moimi przyjaciółmi. Może siedzą na plaży? Albo robią sobie grilla u Kaspara. Chociaż właśnie kończyli remont w barze jego mamy, więc może tam się udali. Po jakimś czasie dotarliśmy na podjazd. Z domu wybiegł tata i kiedy tylko wyszłam z samochodu mocno mnie przytulił.
- Moja mała, słodka Megy! - krzyknął radośnie. - Tęskniłem za Tobą!
Zaśmiałam się i poklepałam staruszka po plecach.
- Już nie taka mała, co? - uśmiechnęłam się. - A Ty dzisiaj masz wolne?
Tata skinął głową i pokazał gestem na Charliego.
- Poprosił mnie, żebym pomyślał o jakimś menu z drinkami oraz napojami na wesele. Stwierdziłem, że równie dobrze mogę się przydać do pozostałej części organizowania wesela.
- Mmm.. ok... - rzuciłam zdziwiona. - Ale pogadamy o tym później, dobra? Najchętniej to wzięłabym prysznic i poszła spać.
Tata poczochrał mi włosy i pocałował mnie w czoło.
- Leć, córuś. Ale nie myśl, ze ominie Cię rozmowa na temat Barcelony!
Uśmiechnięta ruszyłam na piętro i wskoczyłam do łazienki. Odkręciłam wodę w kabinie, obmyłam się i wyszłam do pokoju, żeby móc się położyć. Ułożyłam głowę na poduszce i.. Nagle zadzwonił mi telefon. Lekko podrażniona, że ktoś mi przerywa, wstałam i sięgnęłam po komórkę. Na ekranie wyświetlił się numer Matthew.
- Halo?
- Cześć, Meg. - rzucił radośnie chłopak. - Jesteś już w domu?
- Mhm. - mruknęłam, kładąc się ponownie na poduszce. - Stało się coś?
- W sumie too.. - zaciąl się na chwilę.
- W sumie to co? - nagliłam.
- To nic się nie stało. Stęskniłem się za Twoim głosem, ot co.
Jęknęłam i nakryłam głowę kołdrą.
- Widzieliśmy sie zaledwie kilka godzin temu, Matt.
- No i? - rzucił radosny. - A Ty co taka przymulona, łobuziaro?
- Właśnie leżę i próbuję zasnąć. Niestety ktoś mi przerwał.
W słuchawce rozbrzmiał śmiech chłopaka, przez co mimowolnie na moją twarz wpłynął uśmiech. Kochałam to.
- No już nie zatruwam Tobie tyłka. - rzucił. - Chciałem się upewnić, że bezpiecznie dotarłaś do Londynu. No i.. Eddie chciał z Tobą porozmawiać.
Westchnęłam i z zamkniętymi oczyma wymruczałam.
- Daj mi go do telefonu.
- Już się robi. Do uslyszenia, łobuzie!
- Mmmm.. Bywaj.
Mogłam uslyszeć jak chłopak krząta się po mieszkaniu i o coś potknął. W chwilę po tym rozbrzmiał głos mojego chłopaka.
- Cześć, Meg. - powiedział lekkim głosem.
- Dzień dobry, skarbie.
- Chciałem sie upewnić, czy wszystko w porządku.
Zaśmiałam sie w duchu, lecz wszystkimi siłami próbowałam nie zrobić tego w rzeczywistości. Odchrząknęłam i dodałam.
- To już jest was dwóch.
- Dwóch? - spytał zaskoczony.
- Mhm.. Matthew.
- A, no tak. - westchnął i niechętnie powiedział następnie zdanie. - Nie obraź się, ale będę już kończył. Chciałem tylko Ciebie usłyszeć i mieć pewność, że jesteś na miejscu. Poza tym.. Nie chcę zjadać Matthew impulsów.
- Nie ma sprawy. - ziewnęłam. - W takim razie dobranoc, Eddie.
- Dobranoc, Meg. Kocham Cię.
- Mmm.. Ja Ciebie też.
Połączenie zostało zakończone. Strasznie dziwne rozmowy, aczkolwiek miło z ich strony. Nawet nie miałam siły, żeby z nimi porozmawiać, bo byłam na wpół śpiąca. Odłożyłam telefon na komodę i momentalnie zasnęłam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro