Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Po kilku godzinach wylądowałam na lotnisku. Rozejrzałam się wkoło i zauważyłam Charliego, który do mnie machał.
- Cześć, siostra! - krzyknął z lekkim uśmiechem na twarzy.
Podbiegłam i przytuliłam się do tego pacana. Mogę na niego narzekać, marudzić non stop, aczkolwiek tęskniłam za nim strasznie.
- Cześć, Charlie. - powiedziałam i cmoknęłam językiem. - Jak się miewa nasz przyszły pan młody?
Mężczyzna jęknął i pokręcił głową.
- Dziwnie. Rozmawiałem z Mindy i dowiedziałem się, że wróci tydzień przed ślubem.
- Który jest...? - napomknęłam ciekawa dokładnego terminu.
- 15 sierpnia.
Skinęłam głową poklepałam go po ramieniu.
- Luzuj, brat. Damy sobie radę. Ale jeśli się nie gniewasz.. - powiedziałam, ziewając. - Może byśmy już pojechali do domu, co? Te loty samolotem są dla mnie męczące.
Charlie bez żadnego protestu wziął moje torby i zaniósł do samochodu. Po drodze nie miałam ochoty na rozmowę, więc wpatrywałam się tępo w szybę.
- Gniewasz się? - spytał nagle.
Odwróciłam się do niego twarzą i prychnęłam.
- Niby za co?
- Noo, że popsułem Tobie plany.
Uśmiechnęłam się lekko i wzrok znów zwróciłam ku krajobrazom przewijający się za szkłem.
- Daj spokój, Charlie. Przecież równie dobrze mogłam Tobie odmówić i zostać w Barcelonie. - ziewnęłam. - Skoro się zgodziłam to zrobiłam to z własnej woli, więc nie, nie gniewam się.
Mijały kolejne minuty, a ja rozmyślałam o tym, co robi teraz Eddie wraz z moimi przyjaciółmi. Może siedzą na plaży? Albo robią sobie grilla u Kaspara. Chociaż właśnie kończyli remont w barze jego mamy, więc może tam się udali. Po jakimś czasie dotarliśmy na podjazd. Z domu wybiegł tata i kiedy tylko wyszłam z samochodu mocno mnie przytulił.
- Moja mała, słodka Megy! - krzyknął radośnie. - Tęskniłem za Tobą!
Zaśmiałam się i poklepałam staruszka po plecach.
- Już nie taka mała, co? - uśmiechnęłam się. - A Ty dzisiaj masz wolne?
Tata skinął głową i pokazał gestem na Charliego.
- Poprosił mnie, żebym pomyślał o jakimś menu z drinkami oraz napojami na wesele. Stwierdziłem, że równie dobrze mogę się przydać do pozostałej części organizowania wesela.
- Mmm.. ok... - rzuciłam zdziwiona. - Ale pogadamy o tym później, dobra? Najchętniej to wzięłabym prysznic i poszła spać.
Tata poczochrał mi włosy i pocałował mnie w czoło.
- Leć, córuś. Ale nie myśl, ze ominie Cię rozmowa na temat Barcelony!
Uśmiechnięta ruszyłam na piętro i wskoczyłam do łazienki. Odkręciłam wodę w kabinie, obmyłam się i wyszłam do pokoju, żeby móc się położyć. Ułożyłam głowę na poduszce i.. Nagle zadzwonił mi telefon. Lekko podrażniona, że ktoś mi przerywa, wstałam i sięgnęłam po komórkę. Na ekranie wyświetlił się numer Matthew.
- Halo?
- Cześć, Meg. - rzucił radośnie chłopak. - Jesteś już w domu?
- Mhm. - mruknęłam, kładąc się ponownie na poduszce. - Stało się coś?
- W sumie too.. - zaciąl się na chwilę.
- W sumie to co? - nagliłam.
- To nic się nie stało. Stęskniłem się za Twoim głosem, ot co.
Jęknęłam i nakryłam głowę kołdrą.
- Widzieliśmy sie zaledwie kilka godzin temu, Matt.
- No i? - rzucił radosny. - A Ty co taka przymulona, łobuziaro?
- Właśnie leżę i próbuję zasnąć. Niestety ktoś mi przerwał.
W słuchawce rozbrzmiał śmiech chłopaka, przez co mimowolnie na moją twarz wpłynął uśmiech. Kochałam to.
- No już nie zatruwam Tobie tyłka. - rzucił. - Chciałem się upewnić, że bezpiecznie dotarłaś do Londynu. No i.. Eddie chciał z Tobą porozmawiać.
Westchnęłam i z zamkniętymi oczyma wymruczałam.
- Daj mi go do telefonu.
- Już się robi. Do uslyszenia, łobuzie!
- Mmmm.. Bywaj.
Mogłam uslyszeć jak chłopak krząta się po mieszkaniu i o coś potknął. W chwilę po tym rozbrzmiał głos mojego chłopaka.
- Cześć, Meg. - powiedział lekkim głosem.
- Dzień dobry, skarbie.
- Chciałem sie upewnić, czy wszystko w porządku.
Zaśmiałam sie w duchu, lecz wszystkimi siłami próbowałam nie zrobić tego w rzeczywistości. Odchrząknęłam i dodałam.
- To już jest was dwóch.
- Dwóch? - spytał zaskoczony.
- Mhm.. Matthew.
- A, no tak. - westchnął i niechętnie powiedział następnie zdanie. - Nie obraź się, ale będę już kończył. Chciałem tylko Ciebie usłyszeć i mieć pewność, że jesteś na miejscu. Poza tym.. Nie chcę zjadać Matthew impulsów.
- Nie ma sprawy. - ziewnęłam. - W takim razie dobranoc, Eddie.
- Dobranoc, Meg. Kocham Cię.
- Mmm.. Ja Ciebie też.
Połączenie zostało zakończone. Strasznie dziwne rozmowy, aczkolwiek miło z ich strony. Nawet nie miałam siły, żeby z nimi porozmawiać, bo byłam na wpół śpiąca. Odłożyłam telefon na komodę i momentalnie zasnęłam


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: