Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Rano poczułam jak coś smyra mnie po plecach. Otworzyłam oczy i odwróciłam się. Przede mną ukazał się Kaspar.
- Wstajemy, wstajemy. - powiedział śpiewnym głosem. - Twój telefon dzwonił z trzy razy.
Usiadłam prosto i sięgnęłam po komórkę, znajdującą się na stoliku nocnym. Faktycznie miałam kilka połączeń nieodebranych. Dziwne, że dzwonek mnie nie obudził.
- Dzięki, Kasp. - powiedziałam, przeciągając się. - Dobra, oddzwonię i zaraz do was zejdę na śniadanie.
Przyjaciel prychnął i wskazał głową na zegar, wiszący na ścianie.
- Chyba chciałaś powiedzieć obiad.
Zdziwiona spojrzałam na godzinę i okazało sie, że jest 13:30. Jęknęłam i skinęłam głową. Przyjaciel posłusznie wyszedł z pokoju, a ja na spokojnie mogłam oddzwonić do Eddiego. Pierwszy sygnał, drugi sygnał..
- Halo? - rozbrzmiał głos w słuchawce.
- Cześć. - powiedziałam speszona. - Dzwoniłeś do mnie?
- A tak, tak. Zgadza się. Poczekaj chwilkę.
W słuchawce usłyszałam jak Eddie wyprasza kogoś z pokoju i zamyka drzwi.
- Już jestem. - odchrząknął. - Słuchaj, nie chciałabyś pójść dzisiaj pozwiedzać z nami Barcelonę?
Uśmiechnęłam się na myśl o spędzeniu czasu z nowo poznanymi ludźmi, aczkolwiek nie mogę zapominać o tym, że nie przyjechałam tutaj sama.
- Wiesz, bardzo chętnie, ale pewnie będę szła z przyjaciółmi porozglądać to tu to tam.
- Żaden problem. - rzucił szybko. - Mogą pójść z nami. To jak będzie?
- Porozmawiam z nimi i do Ciebie oddzwonię.
- Nie ma sprawy. Do usłyszenia, skromnisiu.
Uśmiechnięta zbiegłam na dół do przyjaciół i zajęłam miejsce przy stole. Na obiad przygotowali spaghetti.
- Co Tobie tak wesoło, Meg? - spytał Matthew.
Wskazałam na niego widelcem.
- Mam dla was propozycję nie do odrzucenia.
Podczas obiadu opowiedziałam im całe wydarzenia z wczoraj oraz propozycję dotyczącą dzisiejszego dnia. Przyjaciele bez zastanowienia zgodzili się i już po godzinie spotkaliśmy się z Eddiem i Melanie. Najpierw poszliśmy zwiedzić Pałac Guell. Architektura i urok tego miejsca był wspaniały! Następnie w drodze do miasta zatrzymaliśmy się przy fontannie, ponieważ Matt i Mel zechcieli zjeść sobie po lodzie. Reszta również ustawiła się w kolejce, lecz ja nie miałam na to ochoty. Usiadłam sobie w cieniu i ogladałam wydobywającą się wodę z fontanny.
- Ładny widok, co? - usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się i zauważyłam uśmiechniętego Eddiego. Skinęłam głową i zrobiłam jemu miejsce na ławce, żeby mógł spocząć.
- Piękny. - powiedziałam uśmiechnęta.
Chłopak westchnął i podał mi shake. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- To dla Ciebie. - wyszczerzył zęby. - Pomyślałem, że może się skusisz.
Wzięłam go do ręki i upiłam łyk.
- O rany, w życiu nie piłam lepszego. - popatrzyłam mężczyźnie w twarz. - Dzięki.
Chłopak wzruszył ramionami i zaczął jeść swojego loda.
- Więc na jak długo tutaj przyjechaliście?
Opuściłam głowę na dół zaczęłam obracać kubek w ręce.
- Ja, Kate, Lucas, Matt i Rachel będziemy tutaj przez czerwiec i lipiec.
- A Kaspar?
Wzięłam łyk shake i spojrzałam na wodę.
- On się tutaj przeprowadził.
- Przykro mi.
Popatrzyłam na niego kątem oka i zauważyłam, że on naprawdę tak myśli. Współczucie było wymalowane na jego twarzy. Oczywiście, że było mi źle w związku z przeprowadzką mojego najlepszego przyjaciela. Przecież znam go od piaskownicy, a teraz będą nas dzielić kilometry. Westchnęłam i upiłam kolejny łyk.
- Mi też. - wyszeptałam.
Chłopak wstał nagle i wyciągnął do mnie rękę.
- No, koniec tego dobrego. Pokażę Ci coś.
Podałam jemu dłoń i stanęłam na nogi z jego prośby.
- Zamknij oczy i daj mi się poprowadzić. - kontynuował.
Popatrzyłam na krawężniki nas otaczające i cmoknęłam zniesmaczona.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Przecież ja się tutaj wyłożę.
Chłopak roześmiał się i stanął za mną. Poprosił, żebym potrzymała loda, więc też tak zrobiłam. Złapał mnie rękoma w tali.
- Co Ty kombinujesz? - spytałam zaciekawiona.
- Zaufaj mi. A teraz zamknij oczy i daj mi się poprowadzić.
Niepewnie skinęłam głową i zrobiłam tak, jak poprosił mnie o to Eddie. Powoli stawiałam kroki. Okazało się, że chłopak jest wspaniałym przewodnikiem, bo ani razu się nie potknęłam. Kiedy usłyszałam wyraźny plusk wody, Eddie powiedział, żebym się zatrzymała. Wziął z mojej ręki loda i włożył do niej monetę.
- Pomyśl życzenie i rzuć to do fontanny. - powiedział swoim delikatnym głosem. - Jeśli trafisz, ono się spełni. Jeśli nie, no to cóż.. próbowałaś.
Nie wierzę w takie bzdury, ale co mi tam. Pomyślałam sobie o tym, że chciałbym mieć niezapomniane wakacje. Przeżyć wspaniałe przygody z przyjaciółmi, tak jak zwykle było to z Kasparem. Chciałam, żeby dobrze mnie zapamiętał. Nabrałam powietrza do płuc i rzuciłam. Usłyszałam plusk i otworzyłam oczy.
- Trafiłam? - spytałam z niedowierzaniem.
Uśmiechnięty Eddie skinął głową i zaklaskał w dłonie. Roześmiałam się i upiłam kolejny łyk shake. Przyjaciele w tym czasie zdążyli pozamawiać swoje lody i byli już gotowi do dalszego zwiedzania. Tego dnia byliśmy w przeróżnych, wspaniałych miejscach. Od razu pomyślałam, że Rachel w życiu nie zaplanowała by nam tyle atrakcji na popołudnie. Kaspar w podzięce za oprowadzenie nas po Barcelonie zaprosił Eddiego i Melanie do nas na wieczór. Z początku nie chcieli się zgodzić, ale w końcu ulegli urokowi i namowom Kaspara. Wróciliśmy więc do domu około 21 i włączyliśmy telewizor.
- To ja może zrobię jakieś przekąski? - zaproponowałam.
- Pomogę Ci. - rzucili równocześnie Matthew i Kate.
Skinęłam głową i udałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam w niej szperać.
- Co by tu wykombinować.. - mruknęłam.
Wychyliłam się i spojrzałam na przyjaciół.
- Co powiecie na ziemniaki zapiekane z serem?
Matthew i Kate uśmiechnęli się szeroko i skinęli głowami. Wyciągnęłam więc z lodówki ser oraz ketchup i sięgnęłam ziemniaki ze schowka.
- Skoro chcieliście pomóc to obierzmy pyrki. W trójkę pójdzie nam znacznie szybciej.
Jak powiedziałam tak się i stało. Oczywiście Matthew nie potrafił zachować powagi i w pewnym momencie zaczął chlapać mnie wodą z garnka. Odpłaciłam się tym samym. Powygłupialiśmy się trochę, lecz Kate szybko nas sprowadziła do porządku, mówiąc przy tym, ze w taki sposób nie zrobimy ich do jutra. Kiedy skończyliśmy je obierać i ziemniaki wylądowały już na gazie, przyjaciółka spojrzała na mnie, opierając się przy tym biodrem o stół.
- Jak to z Tobą jest, Meg? - spytała.
Krojąc ser spojrzałam na chwilę w górę, aby móc zerknąć na przyjaciółkę.
- Co masz na myśli?
- Ciebie i Eddiego.
Uśmiechnęłam się i odłożyłam nóż do zlewu. Wytarłam ręce i ściągnęłam garnek z ziemniakami z gazu.
- Możesz sprecyzować pytanie?
Kate jęknęła, a ja zaczęłam się chichrać pod nosem. Wylałam wodę z garnka i połozyłam ziemniaki na stole. Podałam trzy łyżeczki i zaczęliśmy wydobywać z pyrek miąższ.
- Zbliżyliście się do siebie. - sprostowała.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową z rozbawienia.
- Lubię go, wydaje się być w porządku.
Matthew uniósł brwi do góry i popatrzył na mnie niejednoznacznie.
- Dało się zauważyć. - cmoknął językiem, uśmiechając się. - Chyba wpadłaś jemu w oko, co?
Przewróciłam oczami i zaczęłam nakładać ser na miąższ.
- Po prostu.. Hmm.. Dobrze się rozumiemy.
Zaśmiał się i począł robić to samo, co ja. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się.
- Ty z Melanie też chyba masz się ku sobie, co?
Matthew popatrzył na salon, po czym spojrzał na mnie.
- My po prostu.. Dobrze się rozumiemy.
Roześmiałam się i powróciłam do pracy. Poszło nam dośc sprawnie, bo po czterdziestu pięciu minutach przystawki wylądowały już na naszym stole. Usiadłam na podłodze, opierając się przy tym o łóżko. Chłopacy włączyli jakiś horror. Nawet tego nieświadoma przybliżyłam się do Matta wtulając w jego ramie. Roześmiał się i przyjrzał dokładnie.
- No co Ty, Meg. - drażnił się. - Boisz się filmu?
- Zamknij się. - burknęłam.
Matthew zachichotał i zaczął oglądać dalej film. Z drugiej strony zauważyłam, że wtula sie w niego Melanie. Uśmiechnęłam się na ten widok i lekko odsunęłam od przyjaciela. Zdawało się, że nawet tego nie zauważył. Nie chciałam im po prostu przeszkadzać. Po mojej drugiej stronie siedział Eddie, który przyglądał się całej sytuacji.
- Zazdrosna? - szepnął.
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głowa.
- Wolę zostawić ich samych. - powiedziałam bezgłośnie.
Usiadłam prosto, wtulając sie w poduszkę. Nie znoszę horrorów paranormalnych i wszyscy moi przyjaciele doskonale o tym wiedzieli. W pewnym momencie, kiedy to napięcie w filmie było wysokie, poczułam jak coś mnie szturcha w lewy bok. Wystraszona chciałam wrzasnąć, ale zauważyłam, że to tylko Eddie przysunął się i objął mnie ramieniem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę. Przez głupi horror, wyobrażacie to sobie? Wdzięczna wtuliłam się w niego i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Rano obudziłam się w takiej samej pozycji, w jakiej wczoraj siedziałam z Eddiem. Byłam w niego wtulona, a on oparł swoją głowę o moją. Najwyraźniej nie tylko ja wczoraj odpłynęłam podczas filmu. Normalnie poczułabym się nieswojo w takiej pozycji z chłopakiem, którego poznałam zaledwie przedwczoraj, lecz Eddie miał w sobie coś takiego, że przy nim nie krępowałam się aż tak bardzo. No chyba, że zasypywał mnie komplementami. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że Matthew i Melanie nie ma w pomieszczeniu. Reszta jeszcze spała. Nie chcąc budzić chłopaka, położyłam głowę tak, jak leżała wcześniej i ponownie zasnęłam. Obudziłam się godzinę później, kiedy to Eddie próbował wstać. Otworzyłam oczy akurat w momencie, gdy jego twarz znajdowała się blisko mojej.
- Dzień dobry. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Również się uśmiechnęłam i odsunęłam od niego na kawałek.
- Cześć. Gdzie reszta?
Eddie wstał, podając mi przy tym rękę do pomocy. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po pokoju.
- Matthew i Melanie już nie było, kiedy się przebudziłem. - chłopak ziewnął i kontynuował. - Kaspar i Rachel przenieśli się do jego pokoju, a Kate z Lucasem poszli się przejść.
Prychnęłam i skinęłam głową. Spojrzałam na Eddiego i nieśmiało spytałam.
- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli pójdę się odświeżyć?
- Śmiało.
Pobiegłam więc do swojego pokoju, wzięłam zapinaną koszulę i krókie spodenki. Ruszyłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Spięłam włosy w rozwalanego się koka i odkręciłam wode. Dziesięc minut później byłam juz w salonie ubrana i uśmiechnięta. Ku mojemu zdziwieniu pomieszczenie zostało posprzątane. Zaciekawiona spojrzałam do kuchni, skąd wydobywały się jakieś odgłosy. Moim oczom ukazał się Eddie, zmywający po przekąskach. Podeszłam do niego i złapałam za talerze.
- Eddie, no proszę Cię. - zaczęłam. - Przecież nie musisz po nas sprzątać.
Chłopak posłał mi promienny uśmiech i złapał mnie za dłoń, żeby ją strącić z naczyń.
- Daj spokój, Meg. Tak przynajmniej mogę się odpłacić za.. emm.. nocleg? Tak chyba można to nazwać?
Uśmiechnęłam sie i pokreciłam głową z niedowierzania. Matko, czemu nasi chłopacy sami z siebie nie zmywają? Życie było by prostsze. Zauważyłam, że Eddie w dalszym ciągu nie puszcza mojej dłoni. Speszona zabrałam swoją rękę i poprawiłam nią kosmyk włosy, który wypadł mi z koka.
- To ja może.. - zająknęłam się. - Ekhm, to ja może śniadanie zrobię, co?
- Niepotrzebnie! - usłyszałam uradowany głos Matthew z salonu. - Z Melanie zaszliśmy do restauracji i wzięliśmy coś do jedzenia na wynos.
Zaciekawiona spojrzałam na dwójkę ludzi i uśmiechnęłam sie na widok szczęśliwego Matta.
- Co dobrego kupiliście? - spytał Eddie, wyglądając ponad moim ramieniem.
Matthew zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, po czym spojrzał na mnie. Rzuciłam jemu zaciekawione spojrzenie, a on tylko pokręcił głową i uśmiechnął się szeroko.
- Wafle z jajkami po benedyktyńsku. - rzuciła Melanie.
- Wspaniale! - powiedziałam równo z Eddiem.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: