Rozdział 12
Rano poczułam jak coś smyra mnie po plecach. Otworzyłam oczy i odwróciłam się. Przede mną ukazał się Kaspar.
- Wstajemy, wstajemy. - powiedział śpiewnym głosem. - Twój telefon dzwonił z trzy razy.
Usiadłam prosto i sięgnęłam po komórkę, znajdującą się na stoliku nocnym. Faktycznie miałam kilka połączeń nieodebranych. Dziwne, że dzwonek mnie nie obudził.
- Dzięki, Kasp. - powiedziałam, przeciągając się. - Dobra, oddzwonię i zaraz do was zejdę na śniadanie.
Przyjaciel prychnął i wskazał głową na zegar, wiszący na ścianie.
- Chyba chciałaś powiedzieć obiad.
Zdziwiona spojrzałam na godzinę i okazało sie, że jest 13:30. Jęknęłam i skinęłam głową. Przyjaciel posłusznie wyszedł z pokoju, a ja na spokojnie mogłam oddzwonić do Eddiego. Pierwszy sygnał, drugi sygnał..
- Halo? - rozbrzmiał głos w słuchawce.
- Cześć. - powiedziałam speszona. - Dzwoniłeś do mnie?
- A tak, tak. Zgadza się. Poczekaj chwilkę.
W słuchawce usłyszałam jak Eddie wyprasza kogoś z pokoju i zamyka drzwi.
- Już jestem. - odchrząknął. - Słuchaj, nie chciałabyś pójść dzisiaj pozwiedzać z nami Barcelonę?
Uśmiechnęłam się na myśl o spędzeniu czasu z nowo poznanymi ludźmi, aczkolwiek nie mogę zapominać o tym, że nie przyjechałam tutaj sama.
- Wiesz, bardzo chętnie, ale pewnie będę szła z przyjaciółmi porozglądać to tu to tam.
- Żaden problem. - rzucił szybko. - Mogą pójść z nami. To jak będzie?
- Porozmawiam z nimi i do Ciebie oddzwonię.
- Nie ma sprawy. Do usłyszenia, skromnisiu.
Uśmiechnięta zbiegłam na dół do przyjaciół i zajęłam miejsce przy stole. Na obiad przygotowali spaghetti.
- Co Tobie tak wesoło, Meg? - spytał Matthew.
Wskazałam na niego widelcem.
- Mam dla was propozycję nie do odrzucenia.
Podczas obiadu opowiedziałam im całe wydarzenia z wczoraj oraz propozycję dotyczącą dzisiejszego dnia. Przyjaciele bez zastanowienia zgodzili się i już po godzinie spotkaliśmy się z Eddiem i Melanie. Najpierw poszliśmy zwiedzić Pałac Guell. Architektura i urok tego miejsca był wspaniały! Następnie w drodze do miasta zatrzymaliśmy się przy fontannie, ponieważ Matt i Mel zechcieli zjeść sobie po lodzie. Reszta również ustawiła się w kolejce, lecz ja nie miałam na to ochoty. Usiadłam sobie w cieniu i ogladałam wydobywającą się wodę z fontanny.
- Ładny widok, co? - usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się i zauważyłam uśmiechniętego Eddiego. Skinęłam głową i zrobiłam jemu miejsce na ławce, żeby mógł spocząć.
- Piękny. - powiedziałam uśmiechnęta.
Chłopak westchnął i podał mi shake. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- To dla Ciebie. - wyszczerzył zęby. - Pomyślałem, że może się skusisz.
Wzięłam go do ręki i upiłam łyk.
- O rany, w życiu nie piłam lepszego. - popatrzyłam mężczyźnie w twarz. - Dzięki.
Chłopak wzruszył ramionami i zaczął jeść swojego loda.
- Więc na jak długo tutaj przyjechaliście?
Opuściłam głowę na dół zaczęłam obracać kubek w ręce.
- Ja, Kate, Lucas, Matt i Rachel będziemy tutaj przez czerwiec i lipiec.
- A Kaspar?
Wzięłam łyk shake i spojrzałam na wodę.
- On się tutaj przeprowadził.
- Przykro mi.
Popatrzyłam na niego kątem oka i zauważyłam, że on naprawdę tak myśli. Współczucie było wymalowane na jego twarzy. Oczywiście, że było mi źle w związku z przeprowadzką mojego najlepszego przyjaciela. Przecież znam go od piaskownicy, a teraz będą nas dzielić kilometry. Westchnęłam i upiłam kolejny łyk.
- Mi też. - wyszeptałam.
Chłopak wstał nagle i wyciągnął do mnie rękę.
- No, koniec tego dobrego. Pokażę Ci coś.
Podałam jemu dłoń i stanęłam na nogi z jego prośby.
- Zamknij oczy i daj mi się poprowadzić. - kontynuował.
Popatrzyłam na krawężniki nas otaczające i cmoknęłam zniesmaczona.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Przecież ja się tutaj wyłożę.
Chłopak roześmiał się i stanął za mną. Poprosił, żebym potrzymała loda, więc też tak zrobiłam. Złapał mnie rękoma w tali.
- Co Ty kombinujesz? - spytałam zaciekawiona.
- Zaufaj mi. A teraz zamknij oczy i daj mi się poprowadzić.
Niepewnie skinęłam głową i zrobiłam tak, jak poprosił mnie o to Eddie. Powoli stawiałam kroki. Okazało się, że chłopak jest wspaniałym przewodnikiem, bo ani razu się nie potknęłam. Kiedy usłyszałam wyraźny plusk wody, Eddie powiedział, żebym się zatrzymała. Wziął z mojej ręki loda i włożył do niej monetę.
- Pomyśl życzenie i rzuć to do fontanny. - powiedział swoim delikatnym głosem. - Jeśli trafisz, ono się spełni. Jeśli nie, no to cóż.. próbowałaś.
Nie wierzę w takie bzdury, ale co mi tam. Pomyślałam sobie o tym, że chciałbym mieć niezapomniane wakacje. Przeżyć wspaniałe przygody z przyjaciółmi, tak jak zwykle było to z Kasparem. Chciałam, żeby dobrze mnie zapamiętał. Nabrałam powietrza do płuc i rzuciłam. Usłyszałam plusk i otworzyłam oczy.
- Trafiłam? - spytałam z niedowierzaniem.
Uśmiechnięty Eddie skinął głową i zaklaskał w dłonie. Roześmiałam się i upiłam kolejny łyk shake. Przyjaciele w tym czasie zdążyli pozamawiać swoje lody i byli już gotowi do dalszego zwiedzania. Tego dnia byliśmy w przeróżnych, wspaniałych miejscach. Od razu pomyślałam, że Rachel w życiu nie zaplanowała by nam tyle atrakcji na popołudnie. Kaspar w podzięce za oprowadzenie nas po Barcelonie zaprosił Eddiego i Melanie do nas na wieczór. Z początku nie chcieli się zgodzić, ale w końcu ulegli urokowi i namowom Kaspara. Wróciliśmy więc do domu około 21 i włączyliśmy telewizor.
- To ja może zrobię jakieś przekąski? - zaproponowałam.
- Pomogę Ci. - rzucili równocześnie Matthew i Kate.
Skinęłam głową i udałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam w niej szperać.
- Co by tu wykombinować.. - mruknęłam.
Wychyliłam się i spojrzałam na przyjaciół.
- Co powiecie na ziemniaki zapiekane z serem?
Matthew i Kate uśmiechnęli się szeroko i skinęli głowami. Wyciągnęłam więc z lodówki ser oraz ketchup i sięgnęłam ziemniaki ze schowka.
- Skoro chcieliście pomóc to obierzmy pyrki. W trójkę pójdzie nam znacznie szybciej.
Jak powiedziałam tak się i stało. Oczywiście Matthew nie potrafił zachować powagi i w pewnym momencie zaczął chlapać mnie wodą z garnka. Odpłaciłam się tym samym. Powygłupialiśmy się trochę, lecz Kate szybko nas sprowadziła do porządku, mówiąc przy tym, ze w taki sposób nie zrobimy ich do jutra. Kiedy skończyliśmy je obierać i ziemniaki wylądowały już na gazie, przyjaciółka spojrzała na mnie, opierając się przy tym biodrem o stół.
- Jak to z Tobą jest, Meg? - spytała.
Krojąc ser spojrzałam na chwilę w górę, aby móc zerknąć na przyjaciółkę.
- Co masz na myśli?
- Ciebie i Eddiego.
Uśmiechnęłam się i odłożyłam nóż do zlewu. Wytarłam ręce i ściągnęłam garnek z ziemniakami z gazu.
- Możesz sprecyzować pytanie?
Kate jęknęła, a ja zaczęłam się chichrać pod nosem. Wylałam wodę z garnka i połozyłam ziemniaki na stole. Podałam trzy łyżeczki i zaczęliśmy wydobywać z pyrek miąższ.
- Zbliżyliście się do siebie. - sprostowała.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową z rozbawienia.
- Lubię go, wydaje się być w porządku.
Matthew uniósł brwi do góry i popatrzył na mnie niejednoznacznie.
- Dało się zauważyć. - cmoknął językiem, uśmiechając się. - Chyba wpadłaś jemu w oko, co?
Przewróciłam oczami i zaczęłam nakładać ser na miąższ.
- Po prostu.. Hmm.. Dobrze się rozumiemy.
Zaśmiał się i począł robić to samo, co ja. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się.
- Ty z Melanie też chyba masz się ku sobie, co?
Matthew popatrzył na salon, po czym spojrzał na mnie.
- My po prostu.. Dobrze się rozumiemy.
Roześmiałam się i powróciłam do pracy. Poszło nam dośc sprawnie, bo po czterdziestu pięciu minutach przystawki wylądowały już na naszym stole. Usiadłam na podłodze, opierając się przy tym o łóżko. Chłopacy włączyli jakiś horror. Nawet tego nieświadoma przybliżyłam się do Matta wtulając w jego ramie. Roześmiał się i przyjrzał dokładnie.
- No co Ty, Meg. - drażnił się. - Boisz się filmu?
- Zamknij się. - burknęłam.
Matthew zachichotał i zaczął oglądać dalej film. Z drugiej strony zauważyłam, że wtula sie w niego Melanie. Uśmiechnęłam się na ten widok i lekko odsunęłam od przyjaciela. Zdawało się, że nawet tego nie zauważył. Nie chciałam im po prostu przeszkadzać. Po mojej drugiej stronie siedział Eddie, który przyglądał się całej sytuacji.
- Zazdrosna? - szepnął.
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głowa.
- Wolę zostawić ich samych. - powiedziałam bezgłośnie.
Usiadłam prosto, wtulając sie w poduszkę. Nie znoszę horrorów paranormalnych i wszyscy moi przyjaciele doskonale o tym wiedzieli. W pewnym momencie, kiedy to napięcie w filmie było wysokie, poczułam jak coś mnie szturcha w lewy bok. Wystraszona chciałam wrzasnąć, ale zauważyłam, że to tylko Eddie przysunął się i objął mnie ramieniem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę. Przez głupi horror, wyobrażacie to sobie? Wdzięczna wtuliłam się w niego i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Rano obudziłam się w takiej samej pozycji, w jakiej wczoraj siedziałam z Eddiem. Byłam w niego wtulona, a on oparł swoją głowę o moją. Najwyraźniej nie tylko ja wczoraj odpłynęłam podczas filmu. Normalnie poczułabym się nieswojo w takiej pozycji z chłopakiem, którego poznałam zaledwie przedwczoraj, lecz Eddie miał w sobie coś takiego, że przy nim nie krępowałam się aż tak bardzo. No chyba, że zasypywał mnie komplementami. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że Matthew i Melanie nie ma w pomieszczeniu. Reszta jeszcze spała. Nie chcąc budzić chłopaka, położyłam głowę tak, jak leżała wcześniej i ponownie zasnęłam. Obudziłam się godzinę później, kiedy to Eddie próbował wstać. Otworzyłam oczy akurat w momencie, gdy jego twarz znajdowała się blisko mojej.
- Dzień dobry. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Również się uśmiechnęłam i odsunęłam od niego na kawałek.
- Cześć. Gdzie reszta?
Eddie wstał, podając mi przy tym rękę do pomocy. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po pokoju.
- Matthew i Melanie już nie było, kiedy się przebudziłem. - chłopak ziewnął i kontynuował. - Kaspar i Rachel przenieśli się do jego pokoju, a Kate z Lucasem poszli się przejść.
Prychnęłam i skinęłam głową. Spojrzałam na Eddiego i nieśmiało spytałam.
- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli pójdę się odświeżyć?
- Śmiało.
Pobiegłam więc do swojego pokoju, wzięłam zapinaną koszulę i krókie spodenki. Ruszyłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Spięłam włosy w rozwalanego się koka i odkręciłam wode. Dziesięc minut później byłam juz w salonie ubrana i uśmiechnięta. Ku mojemu zdziwieniu pomieszczenie zostało posprzątane. Zaciekawiona spojrzałam do kuchni, skąd wydobywały się jakieś odgłosy. Moim oczom ukazał się Eddie, zmywający po przekąskach. Podeszłam do niego i złapałam za talerze.
- Eddie, no proszę Cię. - zaczęłam. - Przecież nie musisz po nas sprzątać.
Chłopak posłał mi promienny uśmiech i złapał mnie za dłoń, żeby ją strącić z naczyń.
- Daj spokój, Meg. Tak przynajmniej mogę się odpłacić za.. emm.. nocleg? Tak chyba można to nazwać?
Uśmiechnęłam sie i pokreciłam głową z niedowierzania. Matko, czemu nasi chłopacy sami z siebie nie zmywają? Życie było by prostsze. Zauważyłam, że Eddie w dalszym ciągu nie puszcza mojej dłoni. Speszona zabrałam swoją rękę i poprawiłam nią kosmyk włosy, który wypadł mi z koka.
- To ja może.. - zająknęłam się. - Ekhm, to ja może śniadanie zrobię, co?
- Niepotrzebnie! - usłyszałam uradowany głos Matthew z salonu. - Z Melanie zaszliśmy do restauracji i wzięliśmy coś do jedzenia na wynos.
Zaciekawiona spojrzałam na dwójkę ludzi i uśmiechnęłam sie na widok szczęśliwego Matta.
- Co dobrego kupiliście? - spytał Eddie, wyglądając ponad moim ramieniem.
Matthew zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, po czym spojrzał na mnie. Rzuciłam jemu zaciekawione spojrzenie, a on tylko pokręcił głową i uśmiechnął się szeroko.
- Wafle z jajkami po benedyktyńsku. - rzuciła Melanie.
- Wspaniale! - powiedziałam równo z Eddiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro