4
//Następnego dnia//(wszystko jest z perspektywy IP)
Per:IP
Jak zwykle wstałem rano do szkoły ale ze względu na chorobę braci i to że rodzice pracują do późna muszę zostać w domu.
Udałem się do kuchni mama zostawiła mi karteczkę co mam zrobić...
Bez zwlekania i czekania na cud zacząłem wykonywać swoje obowiązki.
Po około godzinie dostałem smsa od mamy i napisała mi że mój ojciec chce się ze mną spotkać z własnej woli i mi wszystko wyjaśni nie chciałem z nim rozmawiać wtedy mama zadzwoniła i dała mi do telefonu CN.
CN:Skoro nie chcesz rozmawiać z naszym ojcem to chociaż mnie wysłuchaj proszę.
IP:Ciebie mogę bo nic mi nie zrobiłeś.
CN:Ojciec nie chciał cię oddawać z tego co mi wczoraj powiedział to za dużo wypił i razem IR zrobili TO a na następny dzień ty się pojawiłeś...
Tato bał się bo kolejne dziecko to już trudniej wychować zwłaszcza jak ma się już jedno.
Pytał IR co mają zrobić z tobą wtedy ten wyciągnął dyskretnie nóż i chciał cię zabić ale tato cię instynktownie uratował i IR zagroził że zabije mnie jeśli się ciebie nie pozbędzie tato postanowił oddać cię do adopcji bo już od kiedy cię zobaczył to chciał cię zatrzymać.
IP:...CN...
Powiedz mu że...
Chce z nim porozmawiać i dzięki za powiedzenie mi prawdy jakbym się zgodził to bym nie dał mu dojść do słowa bo bym wszystko mu wygadał ci mi na sercu leżało do teraz...
CN:Ok już się robi.*rozłącza się*
IP:*też i chowa telefon do kieszeni spodni*
Ok wszystko sprzątnięte bracia śpią lekcje dostają na bieżąco od ich kumpli a ja mam spokój i...
Spotkanie z ojcem.
//Jakiś czas później//
*Pukanie do drzwi*
IP:Otwieram.*otwiera i spotyka Prusy*
Hej...tato...?
Prusy:Hej...
Mogę wejść?
IP:Jasne...*robi miejsce i wpuszcza Prusy*
Prusy:*wchodzi*
Czyli wszystko wiesz?
IP:Tak...
Czemu mi chociaż kartki nie zostawiłeś wiadomości albo czegoś innego?
Prusy:IR po tym incydencie pilnował mnie żebym nie utrzymywał kontaktu z tobą patrzył mi na ręce nie raz sprawdzając czy nie pisze do ciebie.
IP:Czyli chciałeś mnie poznać wcześniej ale nie mogłeś?
Prusy:Tak.
IP:Nie mówisz w swoim ojczystym języku...
Czemu?
Prusy:CN mi powiedział że nie lubisz niemieckiego i rosyjskiego prze ze mnie i IR.
IP:Bo myślałem że mnie porzucono...
Prusy:Nigdy bym nie porzucił swojego dziecka.*uśmiecha się lekko*
IP:*uśmiecha się po czym tuli ojca*
Prusy:*zdziwiony ale odwzajemnia szybko*
Będę się zbierał do domu.
IP:...A przyjdziesz jutro?
Chce cię lepiej poznać...Vater.*uśmiecha się*
Prusy:Heh ciągle mnie zaskakujesz ale tak przyjdę w końcu jesteś moim synem i muszę nadrobić zaległy czas.
IP:Danke...
Dobrze powiedziałem?
Prusy:Gute nie martw się jeszcze się nauczysz.
IP:Gute do jutra Vater.
Prusy:Pa.*idzie do domu*
Ame:Kto to był?
IP:Ame?!
Czemu ty nie w łóżku?!
Jesteś przecież chory!
Ame:Kto był?
Potem się położę.
IP:*wzdycha*
Ame to był mój tato chciał mnie przeprosić za oddanie mnie do adopcji i wszystko mi wyjaśnić.
Ame:To dobrze.
IP:Nie wiesz który racja?
Ame:Masz mnie.
IP:Prusy chociaż jemu na mnie zależy.
Ame:Jedyny mądry z twoich rodziców.
IP:Ame.*bierze go na ręce i zanosi do jego pokoju*
Ame:Bo Rosja będzie zazdrosny.
IP:Mam go gdzieś.
Ame:*robi im zdjęcie"kochany braciszek się mną i resztą opiekuje'"*
IP:Ame.*rzuca go na łóżko*
A teraz spać bo dostaniesz syrop którego nie lubisz!
Ame:*wystraszony przykrywa się kołdrą po czym leży grzecznie i pisze z Rosją*
IP:*odpoczywa bo Ame zjada najwięcej nerwów i jest denerwujący*
//Wieczorem//
Per:Narrator
Francja i WB wrócili tym razem później niż zwykle chcieli pewnie spędzić trochę czasu razem kiedy weszli do salonu zastali IP śpiącego na kanapie przykrytego jego skrzydłami i tulącego poduszkę.
Francja:*szeptem*
Nie budźmy go.
WB:*szeptem*
Ok chodźmy do naszego pokoju.
Francja:*idzie trzymając WB za rękę*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro