11
Per:IP
Tego dnia postanowiłem siedzieć w domu nawet jeśli Rosja przyjdzie to nie będę się ukrywał.
Nie ma opcji nie jestem dzieckiem czas pokazać temu idiocie co miałem na myśli!
Ame starał się mnie powstrzymać i wybić mi ten pomysł z głowy ale go nie słuchałem tylko kazałem zadzwonić do Rosji że chce się z nim spotkać u nas.
Czekaliśmy na tego pijaka w ciszy Ame się bał reakcji swojego chłopaka i tego że coś mu zrobię w końcu mam trochę siły co Rosja widział.
//Pukanie do drzwi//
Ame:Na pewno chcesz to zrobić?
IP:Tak jestem pewny.
Kiedy Ame otworzył drzwi nie spotkaliśmy Rosji a jego dziadka a mojego ojca IR we własnej osobie.
IP:Czego tu szukasz?*zły że jego widzi*
IR:Nie pyskuj gówniarzu!*złapał IP za ubranie*
Jeszcze raz będziesz groził Rosji to inaczej porozmawiamy!*zły że IP jeszcze żyje*
Powinienem cię zabić zaraz po narodzinach nawet jeśli Prusy miałbym wtedy zabić!
IP:Nie ma co kochany ojciec!
Weź spierdalaj bo rzygać mi się chce jak na ciebie patrzę a Rosja powinien dostać raz a porządnie cholerny pijaczyna jak reszta waszej jebanej rodzinki!
IR:*uderzył IR w twarz*
Nie masz prawa tak mówić!
Ame:*boi się cokolwiek zrobić*
IP:*wstaje*
I co ulżyło ci?!
IR:*robi kolejny zamach*
IP:*robi unik i uderza IR w żebra*
Stary i wolny.*uśmiecha się pokazując swoje ostre zęby*
IR:Cholerny bachor.*trzyma się za bolące miejsce*
IP:Mogę zawsze poprawić z drugiej strony.*dalej się uśmiecha i jego zachowanie można porównać do Rzeszy*
IR:Spierdalaj bękarcie.*dalej*
IP:Jaka szkoda.*udaje smutnego*
Że aż prawie mnie to ruszyło.
Ame:IP dosyć proszę.
IP:Dobra ale żadnej karetki niech sam se radzi bo ja śmiecia nie będę ratować.
Ame:Ale to twój ojciec!
IP:Ja mam tylko jednego ojca i jest nim Prusy IR nie jest wart nazywania go ojcem.
Ame:*zdziwiony*
IP nie poznaję cię!
IP:Ame Spokojnie to on zaczął ja skończyłem.
Ame:Niech ci będzie IP ale co z IR zrobimy?
IP:Zadzwoń do Rosji że jego dziadek oberwał i trzeba go zabrać do szpitala.
Ame:*wykonuje polecenie*
//Po jakimś czasie//
Rosja:*zabiera IR*
Kto ci to zrobił?
IR:W szpitalu ci powiem bo ten kretyn mi żebra połamał.
Rosja:No dobrze ale trzeba to tacie powiedzieć.
IR:Nic mu nie mów sam to załatwię.
//Wieczorem//
Kiedy IR został zabrany do szpitala ja siedziałem z Ame i go uspokajałem oraz pocieszałem.
IP:No już spokojnie reszta zaraz wróci i obejrzymy jakiś film.
Ame:Ok dzięki IP i proszę nie strasz mnie więcej.
IP:Dobrze.
Po chwili reszta weszła z pizzą i napojami oraz od razu włączyli film jakby mi w myślach czytali ale przynajmniej Ame przestał się bać i martwić o mnie po filmie musiałem wszystkich zanieść do ich pokoi i posprzątać bałagan w salonie i po naszej kolacji kiedy skończyłem zasnąłem na kanapie bo nie chciało mi się iść na górę do mojego pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro