Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Przez całą drogę myślałam o tym, co powiem rodzicom. W końcu nie mogłam im powiedzieć, że spędziłam pół dnia z mordercą w lesie, prawda? Ostatecznie zdecydowałam się na najprostsze z możliwych kłamstw, czyli wciśnięcie im jakiegoś kitu na temat robienia jakiegoś projektu z koleżanką. Powiedziałam im, że rozładował mi się telefon, koleżanka miała napisać, że jestem u nich i pewnie zapomniała, a ja straciłam poczucie czasu i dlatego trochę się u niej zasiedziałam i w ogóle że niby ten projekt był trudny i wymagał sporo pracy itp. Jakoś udało mi się ich oszukać, tym bardziej, że oni nadal byli w szoku po tym wszystkim, co się stała, między innymi po zamordowaniu Patricii... przez Jeffa. Tak więc dość szybko dali mi spokój, a ja mogłam udać się wprost do swojego pokoju, ogarnąć i pójść spać. 

Myślałam, że po całym tym dniu tak pełnym wrażeń, nie zasnę i cały czas będę o wszystkim rozmyślać, stało się jednak zupełnie inaczej. Ciepły prysznic sprawił, że trochę się uspokoiłam i wyciszyłam. Gdy tylko moja głowa dotknęła poduszki, niemal od razu zasnęłam. Obudziłam się następnego dnia. Byłam naprawdę szczerze zdziwiona, że z taką łatwością udało mi się po tym wszystkim przespać noc. Widocznie jednak po wydarzeniach ostatnich dni mój mózg uznał, że spacerowanie przez pół dnia z psychopatą po lesie to nic aż tak niezwykłego czy niebezpiecznego i nie warto poświęcać temu zbyt wiele uwagi. 

W gruncie rzeczy jednak cieszyłam się. Za nic nie miałam ochoty na jakieś dziwne sny, koszmary lub co gorsza rozmyślanie na temat ostatnich wydarzeń, a zwłaszcza na temat tego, co zaszło między mną, a Jeffem, wczoraj. Na myśl o tym wydarzeniu poczułam jakby motylki w brzuchu. Gdy pomyślałam o naszym pocałunku, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zamknęłam jeszcze raz na chwilę oczy i przywołałam w myślach tę chwilę. Delektowałam się nią przez krótki moment, dopóki nie dotarła do mnie cała groza tej sytuacji. Niczym typowa, zakochana nastolatka fantazjowałam o całowaniu się z chłopakiem. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że ten chłopak był psychopatą. Na myśl o tym, aż zrobiło mi się niedobrze. Wyskoczyłam spod pierzyny jakby coś mnie goniło, po czym jak najszybciej pognałam prosto do łazienki. Zimny prysznic to było to, czego obecnie potrzebowałam. Przynajmniej trochę ochłonęłam i pozbyłam się z głowy tych głupich myśli. Trochę już uspokojona, wyszłam spod prysznica i skierowałam się w stronę swojej szafy z ubraniami. Jakby nie patrzeć, bez względu na to, jakie ostatnio atrakcje zafundował mi los, nadal byłam uczniem i miałam obowiązek uczęszczania na zajęcia szkolne. Wybrałam jakieś pierwsze lepsze pasujące w miarę do siebie ubrania. Ubrałam się, ogarnęłam się jeszcze w łazience, po czym zeszłam na dół zjeść śniadanie. O dziwo, rodzice nadal byli w domu. Nadal też byli trochę na mnie źli za sytuację z wczoraj. Rozumiałam ich, w końcu moja przyjaciółka została zamordowana przez psychola, a oni nie mieli ze mną kontaktu przez pół dnia. Niestety przez to wszystko dalej musiałam ich okłamywać. Pytali wciąż o jakieś szczegóły i czułam, że sama powoli się w tym wszystkim, co im nazmyślałam, gubię. Na szczęście w końcu przestali o to wypytywać, a ja wreszcie odetchnęłam z ulgą. Skupiłam się na śniadaniu, podczas gdy mój ojciec włączył telewizor.

- Kochanie, wiesz, co myślę o oglądaniu telewizji podczas posiłków - powiedziała siedząca obok niego mama.

- Wiem, wiem, też tego nie pochwalam. Ale jestem tak zdenerwowany, że muszę czymś zająć myśli - odparł mój ojciec. Następnie na jakiś czas zapanowała między nami cisza. Każdy skupił się na swoim posiłku i słychać było jedynie monotonny głos spikera. Mówił coś o jakiejś konferencji, potem o wyborach, aż wreszcie zmienił temat na zupełnie inny.

- Jak wspominaliśmy już wiele razy, kilka dni temu, w nocy z 19 na 20 maja 2020 roku z placówki w Millheaven, przystosowanej do leczenia najcięższych przypadków chorób umysłowych, uciekła pacjentka, Nina Hopkins, znana pod pseudonimem Nina the Killer. Przypisuje się jej dokonanie wielu makabrycznych morderstw oraz współpracę z innymi, podobnymi jej mordercami. Jest ona niepoczytalna i niezwykle niebezpieczna. Kobieta, uciekając, zabiła pięciu pracowników ośrodka, w tym dwóch lekarzy, pielęgniarkę i dwóch strażników. Kolejnych czterech strażników raniła, trzej z nich są w szpitalu w ciężkim stanie, czwartemu, jak udało się nam ustalić, nie zagraża niebezpieczeństwo. 

Policja otrzymała zgłoszenie o północy i od tej pory prowadzi poszukiwania zbiegłej, przesłano też jej zdjęcia, które w tej chwili mogą państwo zobaczyć na ekranie telewizora. Nadal niestety nie ustalono, jak kobieta zdołała uciec, nie znaleziono też żadnych śladów wskazujących na to, gdzie mogłaby się udać. Należy mieć na uwadze, że to niebezpieczna osoba. Mieszkańcom Millheaven i okolic zaleca się szczególną ostrożność, unikanie pustych miejsc, niewychodzenie po zmierzchu oraz zamykanie drzwi, szczególnie na noc. Jeżeli ktokolwiek jest w posiadaniu jakichkolwiek informacji na temat zbiegłej pacjentki, proszony jest o natychmiastowy kontakt z policją osobiście lub telefonicznie - spiker jeszcze długo mówił o szczegółach całego zajścia, ale ja nie za bardzo go już słuchałam. Skupiłam się głównie na zdjęciu, które zostało wyświetlone przez stację telewizyjną. Przedstawiało ono kobietę, która wyglądała niemal jak damska wersja Jeffa. Miała tak samo jak on zupełnie białą twarz, taki sam uśmiech i taki sam psychopatyczny wyraz twarzy. Na to wspomnienie aż przeszedł mnie dreszcz, bo przypomniałam sobie, że miałam wczoraj do czynienia z człowiekiem, który zrobił z normalnej dziewczyny coś takiego. Może to samo planował względem mnie? Nie mogłam być w końcu pewna jego zamiarów, musiałam się mieć na baczności. Na zdjęciu dziewczyna siedziała na łóżku wyglądającym na łóżko szpitalne w sali z białymi ścianami, która z kolei sprawiała wrażenie jakiejś sali szpitalnej. Miała na sobie biały kaftan bezpieczeństwa, dodatkowo trzymało ją jakichś dwóch potężnie zbudowanych, ubranych również na biało mężczyzn, a jakiś lekarz coś jej wstrzykiwał. Widać nie mieli lepszego zdjęcia i dali co mogli.

- Boże, to straszne - powiedziała nagle moja matka, przerywając panującą do tej pory ciszę. W duchu  przyznałam jej całkowitą rację, cała ta sytuacja była po prostu przerażająca, na razie jednak wolałam za wiele się nie odzywać. - Pomyśleć, że dopiero co mieliśmy problem z tym psychopatą, Jeffem the killerem, którego jeszcze nie złapali, a teraz jeszcze to - dodała zrozpaczona.

- Kochanie, nie bój się. Wszystko będzie dobrze - powiedział mój ojciec, po czym ujął delikatnie mamę za rękę. Następnie spojrzał na mnie. - Ty też się niczym nie martw - dodał. Uśmiechnęłam się lekko. Nie chciałam im dodawać kłopotów, więc postanowiłam udawać, że ze mną wszystko dobrze. Mama popatrzyła z wdzięcznością na tatę, po czym jej spojrzenie powędrowało w moją stronę.

- A może nie pójdziesz dziś do szkoły? Millheaven jest dość niedaleko... Lepiej dmuchać na zimne. Zostałabyś w domu, tutaj będziesz bezpieczniejsza - powiedziała. Słysząc jej słowa, o mało co nie odtańczyłam tańca radości. Z jednej strony chciałam iść do szkoły, liczyłam, że dzięki lekcjom zapomnę trochę o tym wszystkim, zwłaszcza o Jeffie. Z drugiej jednak moja obecność w szkole oznaczałaby konieczność zmierzenia się z Alice i jej paczką, poza tym wszystko przypominałoby mi o mojej przyjaciółce, której przez Jeffa już z nami nie było. Czułam się, jakby wewnątrz mnie były dwie różne Niny o zupełnie innym zdaniu.

- To dobry pomysł. My niestety nie możemy sobie pozwolić teraz na przerwę w pracy, ale ty dobrze się uczysz. Poza tym chodzi o twoje bezpieczeństwo. Zostań lepiej w domu, pozamykasz się i cały czas będziesz miała przy sobie telefon. To jest jakieś rozwiązanie, przynajmniej na dziś. Zobaczymy, co będzie później - stwierdził ojciec, nieco zamyślony. Pokiwałam głową.

- Dobrze, skoro tak chcecie, nie pójdę dziś do szkoły. Zostanę w domu, trochę się pouczę i będę na siebie uważać - odparłam. Rodzice spojrzeli po sobie, wyraźnie uspokojeni, a ja już zaczęłam się zastanawiać, jak rozplanować sobie cały dzień, aby nie myśleć wiele o tym wszystkim. Bo dobrze wiedziałam, że nauka nie pozwoli mi o tym łatwo zapomnieć. Już kilka minut później nasze śniadanie dobiegło końca. Rodzice byli nadal zmartwieni, ale ja cały czas starałam się ich jakoś uspokoić. 

Wreszcie dałam radę ich trochę uspokoić i wyszli do praca, a ja zostałam sama. Nie miałam nic do roboty. Uznałam, że dobrze byłoby się pouczyć, ale zupełnie nie miałam na to ochoty. Później stwierdziłam, że mogłabym po prostu wrócić do łóżka, ale wtedy moje myśli powędrowały automatycznie ku wspomnieniu wczorajszego dnia, a konkretnie jego zakończenia. Byłam całkowicie rozdarta. Część mnie niczym zakochana nastolatka miała ochotę wspominać to wydarzenie cały czas i odtwarzać je w pamięci, rozważając wciąż i wciąż wszystko to, co miało miejsce. Ale druga część mnie niemal wrzeszczała, że całowałam się z MORDERCĄ! I że w dodatku nie przerwałam pocałunku, tylko go odwzajemniłam... 

Nie miałam najmniejszej ochoty myśleć teraz o tym wszystkim, chciałam po prostu zapomnieć. Włączyłam więc telewizor, a tam znów trafiłam na informacje o ucieczce Niny the Killer. Wyglądało na to, że minęło już kilka dni od jej ucieczki, a ja dopiero się o wszystkim dowiedziałam. Przez tych kilka dni zdecydowanie za bardzo przeżywałam całą tą sprawę z Patricią... Przez to nawet nie wiedziałam, że coś takiego miało miejsce. Świetnie, tak jakby w okolicy brakowało nam morderców - pomyślałam. W dodatku z jednym z nich łączą mnie nad wyraz bliskie relacje... A co jak go złapią i uznają, że z nim współpracowałam?! Nie na żarty przestraszyła mnie taka wizja. Zaraz, zaraz, Nina, uspokój się. Powinnaś myśleć o tym, aby... donieść o tym wszystkim policji, a nie myśleć o sobie! To morderca, bezwzględny psychopata! Nieważne co pomyślą o mnie, ważne żeby go złapali, najlepiej razem z tą dziewczyną, aby można było zacząć ich leczyć i aby nie stanowili zagrożenia dla społeczeństwa - pomyślałam. Przez ułamek sekundy poczułam w sobie ogromną siłę do działania. Wstałam nawet i zaczęłam szukać telefonu, ale nie minęło wiele czasu, jak wróciłam na miejsce, bez niego. Przypomniały mi się wszystkie te groźby, którymi "obdarzył" mnie Jeff i spanikowałam. Co jeśli on nadal mnie obserwuje? Jeśli jest nawet gdzieś tutaj, w pobliżu? Przecież sam mówił, że jeszcze się spotkamy... Ostatnia myśl przelała czarę goryczy. Za bardzo się bałam, aby cokolwiek teraz zrobić. Ostatecznie w końcu zebrałam się w sobie, wróciłam do swojego pokoju i położyłam się do łóżka. Zwinęłam się w kłębek, starając się ignorować wszystkie natrętne myśli, które cisnęły mi się do głowy. W końcu, nie wiem nawet jak i kiedy, zdołałam z powrotem zasnąć.

~*~

Obudziłam się i po chwili sprawdziłam godzinę. Dzięki temu dowiedziałam się, że przespałam dwie godziny. Zebrałam się z łóżka, trochę ogarnęłam i stwierdziłam, że zrobię sobie coś do jedzenia. Padło na naleśniki. Gdy już je przyrządziłam i zjadłam uznałam, że poszukam w końcu swojego telefonu i zapytam kogoś o lekcje. Gdy tylko go odnalazłam, zobaczyłam, że dostałam wiadomość. Odblokowałam go i sprawdziłam ją. Jej treść sprawiła, że omal nie zwróciłam zjedzonych wcześniej naleśników.

Dlaczego nie ma cię dziś w szkole? Co, czyżby ciebie wreszcie też dopadł jakiś psychol? Oby! HAHAHA!

Po tym był jeszcze rząd emotek, były to buźki płaczące ze śmiechu. Mimo braku jakiegokolwiek podpisu, od razu wiedziałam, że to wiadomość od Rachel, Alice, albo kogoś innego z ich paczki. Czy one naprawdę musiały być dla mnie aż tak okrutne? Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Co ja im takiego zrobiłam?! I za co życie mnie tak doświadcza?! Staram się być miła, dobra, nikomu nie wadzić, z nikim się nie kłócić, nie wywyższam się i zawsze staram się wszystkim pomagać, a w zamian życie stawia mi na drodze albo morderców, albo takich ludzi jak Rachel, Alice i reszta ich bandy?! To z nimi jest coś nie tak! To oni są wredni, źli, bezwzględni! I powinni wreszcie odpłacić mi za to, ile się przez nich nacierpiałam! - pomyślałam wkurzona. Zaraz jednak zlękłam się własnych myśli. Czym prędzej odłożyłam telefon i poszłam do łazienki otrzeć łzy i trochę się ogarnąć. 

Gdy wróciłam nie było na szczęście żadnych nowych wiadomości. Poprzednią postanowiłam po prostu usunąć i udawać, że jej nie dostałam. Zamiast tego zajęłam się sprawą załatwiania sobie lekcji do spisania, na szczęście dość szybko zgodziła się pomóc mi Grace. Była oczywiście przejęta tym, że nie ma mnie w szkole. Nie miałam jednak ochoty po tym wszystkim się jej zwierzać, więc dość szybko zbyłam ją kolejnym kłamstwem, a o wiadomości wolałam nawet nie wspominać. Do czego to doszło, że teraz stale muszę wszystkich oszukiwać? - pomyślałam załamana.

~*~

Dzień minął mi dość owocnie, jeśli można to tak określić. Udało mi się natknąć na jakiegoś turystę, który popełnił błąd i wybrał się na samotne zwiedzanie okolic. Oczywiście on nie wyszedł z tego spotkania żywy... Jednak to nie koniec miłych niespodzianek. Miał przy sobie wodę i kilka kanapek oraz batoników. To już było coś. Dzięki temu przetrwałem jakoś dzień, dopiero wieczorem zaczął mi znów doskwierać głód. Uznałem więc, że dobrym pomysłem będzie zapuszczenie się do miasta, aby odnowić trochę zapasów, ale pod osłoną nocy. Rozważałem nawet złożenie kolejnej wizyty Ninie, ale ostatecznie odrzuciłem tą opcję, w końcu nie byłbym w stanie tak szybko dobrze się do tego przygotować, a musiałbym sprawdzić czy nie przeszkodzi nam policja albo jej rodzice i czy dam radę do niej dotrzeć. Zamiast tego więc wybrałem opcję z miastem. Gdy zapadła noc, skierowałem się w jego stronę. Planowałem dopaść ponownie kogoś albo po prostu zabrać sobie to co niezbędne z jakiegoś sklepu. Szedłem dość szybko lasem, oczywiście nie obywało się bez wpadania na jakieś drzewa czy krzewy, w końcu było strasznie ciemno, przez te jebane drzewa nawet światło gwiazd czy księżyca ledwo się przebijało. Nie było jednak aż tak źle, w końcu przez tyle lat mojej morderczej kariery i życia jako wyrzutek społeczeństwa nauczyłem się dość dobrze odnajdywać w ciemnościach. W myślach już robiłem sobie listę niezbędnych rzeczy, które muszę zdobyć, gdy z moich rozmyślań wyrwał mnie jakiś hałas. Zatrzymałem się i skupiłem, a po chwili usłyszałem kolejny hałas. Trzaski gałęzi. To tylko upewniło mnie w przekonaniu, że miałem towarzystwo. Odwróciłem się i spojrzałem w ciemność.

- Kto tu jest? - spytałem. Przez jedną sekundę panowała cisza, naprawdę przerażająca. Aż sam zacząłem się martwić, że zaraz wyskoczy na mnie jakiś niedźwiedź albo wilk i po mnie. Tak się jednak nie stało. Zamiast któregokolwiek z tych zwierząt, wyskoczyło na mnie coś innego. A raczej ktoś inny.

- JEEEEEEFFF! - usłyszałem okropny, głośny krzyk, który mógłby obudzić umarłego. Następnie zdołałem jedynie zobaczyć jakichś ruch i zbliżającą się do mnie sylwetkę. Automatycznie zrobiłem unik, ale to było za mało. Nie zdołałem uniknąć tego, czego najbardziej się obawiałem. Nina wprost rzuciła się na mnie i uwiesiła mi się na szyi.

- NINA?! - zawołałem, jednocześnie zaskoczony i przerażony. Następnie od razu zacząłem się wyplątywać z jej objęć. Na szczęście dziewczyna łatwo ustąpiła i po chwili odsunęła się ode mnie nieznacznie. W ciemnościach widziałem głównie jej oczy, podobne do moich. Nadal nie mogłem sobie wybaczyć, że byłem takim debilem i stworzyłem to coś na swój wzór.

- Tak strasznie się cieszę, że ciebie widzę! A ty się cieszysz?! Uciekłam specjalnie dla ciebie! - krzyknęła.

- Zamknij się na litość boską! Już mi głowa pęka od twoich krzyków! Poza tym...jakim cudem ty w ogóle żyjesz?! Przecież cię załatwiłem! Ciebie nie da się zabić?! - zawołałem.

- Eee...No wiesz, nie do końca wszystko dobrze pamiętam, ale jak wtedy trochę się posprzeczaliśmy i się na mnie odrobinę zdenerwowałeś i mnie dźgnąłeś i zostawiłeś, to chyba ktoś mnie znalazł i wezwał pomoc, która przyjechała na czas! Pomogli mi i dzięki temu przeżyłam i jestem teraz cała i zdrowa! Byłeś na mnie zły, ale chyba nie zraniłeś mnie jakoś specjalnie mocno... Bo mnie kochasz, to jasne! Jeff, jesteś kochany! - zawołała Nina, po czym ponownie mnie przytuliła. Ja oczywiście ponownie od razu ją odepchnąłem.

- Zostaw mnie! - wrzasnąłem nieźle wkurzony. Nina popatrzyła na mnie lekko zszokowana.

- Ale co się właściwie stało? Dlaczego się tak zachowujesz? - zapytała. Brzmiała jakby serio nie rozumiała całej tej sytuacji. To tylko utwierdziło mnie w tym jak głupia jest.

- Jesteś głupia czy głupia? - odparłem. Następnie odwróciłem się i, korzystając z momentu zaskoczenia, puściłem biegiem przed siebie. Nie uważałem się za tchórza, ale jednak Nina to była zupełnie inna sprawa. Jak widać, tego się kurwa nawet zabić nie dało. Oczywiście od razu usłyszałem, że ruszyła za mną. Proszę państwa, osiągnęliśmy szczyt absurdu. Biegłem przez las goniony przez to fioletowo-czarne gówno, lepiej być wprost nie mogło. Na szczęście po jakimś czasie chyba ją zgubiłem. Może to był zwykły traf, a może nie odzyskała jeszcze w pełni sprawności po tym jak ją załatwiłem. Tak czy inaczej, cieszyłem się, że się jej pozbyłem. Choć nie liczyłem że uda mi się jej na stałe unikać. Nawet o tym nie marzyłem. To byłoby zbyt piękne. Najchętniej zniknąłbym stąd jak najszybciej, ale pozostawała jeszcze kwestia Niny... Tej normalnej Niny. Nie chciałem jej zostawiać, jakoś tak... polubiłem ją. Choć różniliśmy się w wielu kwestiach, lubiłem jej towarzystwo. Nawet bardzo. Nie chciałem z niego zrezygnować z powodu tej głupiej suki Niny the Killer. Wkurzające w sumie było też to, że obie miały to samo imię. Nina była zupełnie inna niż Nina the Killer. O wiele lepsza. Normalniejsza. Znośniejsza. Miałem szczerą nadzieję, że nie będę musiał znosić zbyt długo tej wariatki, bo inaczej chyba oszalałbym. Gdy już udało mi się zgubić tą chodzącą zmorę, pochodziłem jeszcze trochę po lesie. Musiałem znaleźć sobie jakieś miejsce na nocleg, tak żeby najlepiej Nina mnie nie znalazła. Bo nie oszukiwałem się. Doskonale wiedziałem, że będzie mnie ta jebana jędza ścigać, szukać i będzie chciała mnie jak zwykle przytulać, miziać, całować... Kurwa, dość, niedobrze mi się robi na samą myśl o tym! - pomyślałem wkurzony. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro