Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

-Kolejne brutalne morderstwo. Sekcja zwłok wykazała, że ofiary, czyli dwudziestodziewięcioletnia kobieta i jej chłopak pozbawieni byli nerek, co może wskazywać, iż jest to sprawka mordercy o pseudonimie Eyeless Jack. Policja jak na razie nie wydała żadnego oficjalnego oświadczenia, oprócz słów, które już nieraz słyszeliśmy. "Postaramy się złapać jak najszybciej. Cały czas pracujemy nad tą i nad innymi sprawami." Ale co to dla nas oznacza? Kiedy w końcu coś się stanie? Kiedy wszyscy niebezpieczni psychopaci zostaną złapani? Kiedy będziemy mogli wyjść bezpiecznie z domu, bez strachu o własne życie? Nawet w domu nie jest już bezpiecznie. Pamiętają chyba państwo zabójstwo sprzed tygodnia? Dziewięcioletnie dziecko i jego rodzice, cała trójka była w domu, który zdecydował się odwiedzić niejaki Jeff the Killer...-trafiłyśmy akurat na fragmenty wiadomości poświęcony niedawnym morderstwom.

-Jak ludzie mogą dopuszczać się czegoś takiego jak morderstwo?-nie mogłam w to wszystko uwierzyć.

-Znowu oglądacie te głupoty? Włączcie coś ciekawego-powiedział tata, pojawiając się w salonie. Następnie wziął pilota od mojej mamy i przełączył na "Króla Lwa".

-Będziemy oglądać bajki?-zapytałam.

-Wydawało mi się, że je lubisz-odparł tata.

-Lubiłam, jakieś dziesięć lat temu. Ale "Królem Lwem" nie pogardzę-powiedziałam. Trafiliśmy akurat na końcówkę, kiedy to Nala stara się przekonać Simbę do powrotu i odzyskania tronu. Kiedy film się skończył, rodzice poszli spać, a ja jeszcze trochę się pouczyłam. Trochę żałowałam, że nie obejrzałam tamtego programu informacyjnego, bo zaciekawił mnie. Mimo że nie mogłam zrozumieć, jak ktoś może kogoś chcieć zabić i to zrobić, byłam najzwyczajniej w świecie ciekawa, jak toczą się te wszystkie sprawy. Wiedziałam jednak, że w szkole Patricia mi wszystko wyśpiewa, bo ona właśnie jest naszym klasowym ekspertem od anime i creepypast.

~*~

-No to wiele nie straciłaś. Potem już tylko wspomnieli o Jane the Killer i twojej imienniczce, Ninie the Killer, które według nich wzorują się na Jeffie i chcą być takie jak on, dlatego zaczęły zabijać. A to gówno prawda, przynajmniej w przypadku Jane. Bo Nina faktycznie po prostu chce być taka jak on, robić to co on i być wszędzie gdzie on, ale nie Jane. Ona chce go zabić-nie myliłam się. Wystarczyło tylko wspomnieć Patricii o tym programie i o tym, w którym momencie skończyłam go oglądać, aby dziewczyna zaczęła gadać jak najęta.

-A skąd ty o tym wiesz?-zapytałam zdziwiona.

-Wystarczy przeczytać ich creepypasty-odparła Patricia.

-Ale skąd wiesz, że to prawda?

-A po co ktoś miałby zmyślać?-powiedziała Patricia.

-A po co ktoś miałby spisywać ich historię? A może sami zrobili to w czasie pomiędzy jednym morderstwem, a drugim?-spytałam.

-Inaczej byś mówiła, gdybyś przeczytała creepypasty...-zaczęła dziewczyna.

-Nie zamierzam. Nie istnieje żadne usprawiedliwienie dla zabicia kogoś. Chyba że w samoobronie, ale to inna sprawa. Nic nie usprawiedliwia tych psychopatów-powiedziałam. Naprawdę tak uważałam. Bo żadne trudne przeżycie nie oznacza, że człowiek może sobie dowoli zabijać innych, bo on kiedyś się nacierpiał. Ja też nie mam za miło z moimi "szkolnymi fanami", ale jakoś nie mam ochoty ich wszystkich wymordować.

-Cóż, ty masz swoje zdanie, ja swoje-odparła Patricia. Potem zaczęły się lekcje. W porze lunchu zaś udałam się do swojej szafki, aby wziąć potrzebne mi książki. Akurat nikogo nie było na korytarzu, bo wszyscy poszli coś zjeść albo do stołówki, albo na boisko. Otworzyłam szafkę, wzięłam książki, a kiedy ją zamknęłam, omal nie podskoczyłam. Obok mnie stała osoba, której najmniej się wtedy spodziewałam w tym miejscu. Był to Justin, chłopak Alice. Kiedyś mnie podrywał, ale jakoś udało mi się go pozbyć, czego chyba nadal trochę nie mógł przeboleć.

-Cześć księżniczko-powiedział.

-Nie mów tak do mnie-odparłam, po czym odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę toalety.

-Przepraszam-powiedział chłopak, doganiając mnie. Nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Musiałam się przesłyszeć. Spojrzałam na niego. Był dziwnie cichy i smutny, co sprawiało wrażenie, że naprawdę mu przykro.

-Za co? Za to, że stale mi dokuczacie? Za wczorajsze śmiechy? Czy za swoją dziewczynę?-odparłam.

-Za wszystko-powiedział Justin. Doszliśmy już do damskiej toalety, więc przystanęłam. Zdecydowałam się z nim chwilę pogadać.

-A co ci się tak nagle wzięło na przeprosiny?-spytałam.

-Uznałem, że...no wiesz...dość się już przez nas wycierpiałaś-powiedział, po czym przysunął się do mnie. Zrobiłam krok do tyłu, ale trafiłam na ścianę. No pięknie, jestem w pułapce-pomyślałam. Justin ponownie się do mnie przysunął.

-Wiesz, pomyślałem...że powinienem cię jakoś przeprosić...i spróbować ci to wynagrodzić-powiedział. Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, pocałował mnie! Przez chwilę stałam w szoku, nie ogarniając, co się dzieje, a on dalej mnie całował. A ja stałam jak kołek, jak jakaś kukła. I żeby nie było, nie odwzajemniłam pocałunku. Po prostu tak stałam, zupełnie zaskoczona, nie wiedząc, co robić. Po chwili drzwi łazienki otworzyły się i wyszła z nich Rachel, a za nią Alice i Miranda. Kiedy Rachel nas zobaczyła, przystanęła zszokowana, a pozostałe dwie dziewczyny także po chwili nas zobaczyły. To mnie otrzeźwiło i odepchnęłam od siebie Justina. On spojrzał na mnie zdziwiony, po czym zauważył dziewczyny, a w jego oczach pojawiło się jeszcze większe zdziwienie.

-To ona mnie pocałowała!-zawołał Justin, odskakując ode mnie jak bym była zakaźnie chora.

-Ja? Jakim cudem miałabym cię zmusić do pocałunku, skoro to ty przyparłeś mnie do ściany?!-zawołałam.

-Ty szmato!-wrzasnęła Alice, doskakując do mnie. Złapała mnie za bluzkę i zaczęła mną trząść.

-Ej, zostaw mnie!-zawołałam. Jakimś cudem udało mi się uwolnić i uciekłam stamtąd w towarzystwie wyzwisk słyszanych z ust Alice, Rachel, a także Justina. Tylko Miranda stała i bez słowa przypatrywała się temu wszystkiemu. Wypadłam na boisku bocznym wejściem. Po chwili podeszła do mnie Jade, która z paroma innymi osobami siedziała na ławce niedaleko.

-Co się stało?-zapytała.

-N-nic-odparłam.

-To dlaczego płaczesz?-spytała. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście z moich oczu ciekły łzy. To było dziwne, bo zazwyczaj nie przejmowałam się problemami z moimi wrogami, ale tym razem to mnie przerosło...zupełnie nie spodziewałam się czegoś takiego. Jade zaprowadziła mnie do pozostałych osób i posadziła na ławce. Grace, jej brat Ethan i Ginny, jego dziewczyna, natychmiast zaczęli mnie o wszystko wypytywać i pocieszać. Opowiedziałam im całą sytuację.

-Chyba wiem, o co chodzi-powiedział Ethan.

-Tak? No to mów o co, bo ja nie mam pojęcia!-zawołałam.

-Kilku chłopaków wymyśliło sobie jakąś durną grę, w której pozostali mówią jednemu, kogo ma pocałować. Znając tego debila Justina, bierze w niej udział-wyjaśnił chłopak.

-Super i teraz ja nie będę miała przez to życia!-zawołałam.

-Daj spokój...-zaczęła Grace.

-Taka prawda, Alice i bez tego mnie nie znosiła, a teraz to już w ogóle będę z nią miała piekło-powiedziałam. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek i musieliśmy iść na lekcje. O dziwo przez cały dzień nic strasznego nie miało miejsca, ale ja nie dałam się zwieść. Alice na pewno coś knuła. Po zajęciach miałyśmy jeszcze próbę cheerleaderek. Razem z Grace przebrałyśmy się i dołączyłyśmy do gotowych już dziewczyn, które o czymś między sobą rozmawiały, ale ucichły, kiedy do nich podeszłyśmy.

-Coś się stało?-zapytałam.

-To ty nam to powinnaś powiedzieć. Podobno próbowałaś ukraść Alice chłopaka-odezwała się Jessica.

-Ja? Litości, zaraz wam to wszystko wytłumaczę-odparłam, po czym opowiedziałam im całą historię. Niektóre mi od razu uwierzyły, ale inne zdawały się nie być do końca przekonane.

-Lubię cię i chcę ci wierzyć. I wierzę ci, bo Alice i Justina szczerze nie znoszę. W końcu w drużynie ufamy sobie bardziej niż w rodzinie, a ty na pewno byś mnie nie okłamała-na szczęście nasza kapitan, Miranda, uwierzyła w moją wersję. Bałam się, że przez to, iż była świadkiem tego zajścia, będzie mi ją trudniej przekonać. Całe szczęście tak się nie stało. Próba poszła bardzo dobrze, a po niej poszłam do domu razem z Grace, Patricią i Jade, którę na nas zaczekały. Miałyśmy za zadanie wykonać plakat informujący o szkolnej imprezie w Halloween.


~~~~****~~~~


Trochę później, ale jest rozdział 2. Jak na razie nie ma za wiele o creepypastach i ich samych też nie ma, ale wszystko w swoim czasie. Jak na razie pragnę jak najlepiej przybliżyć główną bohaterkę i mam nadzieję, że mi się tu uda.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro