45. Dzień po nocy przy ognisku
Obudziłem się pierwszy. Nina wciąż smacznie spała, więc miałem trochę czasu sam dla siebie. Postanowiłem wykorzystać go dla nas, i zrobić nam śniadanie.
Miałem bardzo dobry humor, więc byłem miły, a skoro byłem miły, to mogłem zrobić jakieś śniadanie dla naszej dwójki. W obecnych warunkach nie było to jakoś szczególnie trudne.
Przeszukałem znalezione przez nas plecaki, które należały do rodziny, oraz torbę z żywnością. Znalazłem kilka kanapek z wczoraj, ciastka, krakersy. Potem postanowiłem przetrząsnąć lodówkę turystyczną. Znalazłem w niej kiełbaski i kawałki kurczaka w panierce do odgrzania. Spojrzałem na nasze ognisko, przy którym spaliśmy.
Byłem już dość doświadczony w kwestii survivalu, także nie miałem większego problemu z budzeniem się co jakiś czas i doglądaniem ogniska, żeby nie zgasła. Dzięki temu teraz wciąż ognisko się paliło, choć nie było już tak wielkie jak wieczorem. Nadawało się jednak idealnie.
Podszedłem do niego, na kamieniach na jego obrzeżu ułożyłem te kiełbaski i kawałki kurczaka w panierce, żeby je trochę podgrzać. Zostawiłem je na chwilę, i przyniosłem resztę śniadania, które nam uszykowałem, a potem jeszcze poszedłem po coś do picia. W lodówce turystycznej znalazłem kilka puszek pepsi. Prawdziwe święto! - pomyślałem, szczerze się ciesząc. Pepsi było skarbem, nie to co ta ohydna coca cola.
Z oczywistych względów rzadko miałem okazję pić pepsi, ale skoro już się nadarzała, to naprawdę było święto. Usiadłem obok wciąż śpiącej Niny, i otworzyłem sobie z sykiem puszkę pepsi, wpatrując się przy tym w ogień...
~*~
Świadomość powoli mi wracała. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy, budziłam się. Na początku wszystko było fajnie, dopóki... nie zdałam sobie sprawy z tego, że nie jestem w swoim w pokoju, w swoim łóżku! Poderwałam się gwałtownie, siadając. Mój oddech stał się płytki i szybki. Wydarzenia ostatnich dni spadły na mnie nagle, z ogromną siłą. Przez chwilę było tak, jakbym po prostu zapomniała o tym, co się wydarzyło. Jakby to się nigdy nie stało, albo jakby to był tylko sen.
Naprawdę, przez piękną, krótką chwilę, było wspaniale, było tak jak dawniej... Aż zobaczyłam las wokół siebie, ognisko, i jeszcze zanim ujrzałam Jeffa, to już zaczęło do mnie docierać, że to wszystko to nie był tylko sen, to wydarzyło się naprawdę. Jej rodzice nie żyli, ona zabiła Ninę the Killer, a wczoraj...
Co właściwie stało się wczoraj? Rozejrzałam się gorączkowo po otoczeniu i spojrzałam, że obok mnie siedział Jeff. Pił pepsi w puszce, wpatrując się w ogień. Mój wzrok spoczął na nim, a on po krótkiej chwili chyba wyczuł, że się na niego patrzę, i spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały, a wtedy coś mnie zaniepokoiło. Spojrzałam w dół i spostrzegłam, że jestem... naga! Natychmiast szczelniej owinęłam się śpiworem, zakrywając się cała. Z powrotem położyłam się, żeby lepiej się owinąć śpiworem.
- Obudziłaś się, księżniczko? - spytał Jeff, uśmiechając się lekko. Jego uśmiech sprawił, że poczułam się jeszcze bardziej wkurzona, przez to wszystko.
- Co się tutaj dzieje?! - zawołałam. Jeff popatrzył na mnie zbity z tropu.
- O co dokładnie ci chodzi? - spytał.
- O... To wszystko! Skąd to się wzięło?! Co my tutaj w ogóle robimy?! - zawołałam.
- A, skoro już o tym mówimy, przygotowałem nam śniadanie z naszych wczorajszych łupów - odparł Jeff. Następnie wskazał jedzenie, grzejące się na kamieniach obok ogniska, oraz suchy prowiant, jakieś kanapki i opakowania ciastek. Zachowywał się, jak gdyby nigdy nic. Byłam naprawdę coraz bardziej wkurzona, a przede wszystkim zdezorientowana.
- Ale... Co to wszystko ma znaczyć?! Skąd to?! Co się tutaj stało?! - zawołałam. Jeff przyjrzał mi się uważnie, mrużąc lekko oczy.
- Nie pamiętasz, co się stało? Sharon? Shotgril? - spytał. Patrzyłam na niego w osłupieniu.
- Co? Jaka Sharon? Jaka Shotgirl? O czym ty do mnie mówisz? - spytałam.
- No jak to? Naprawdę nie pamiętasz tego, co się wydarzyło? - zapytał.
- Nie... - odparłam niepewnie.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? Żartujesz sobie ze mnie? - spytał Jeff, ponownie uśmiechając się do mnie lekko.
- No... Nie, nie pamiętam nic o żadnej Sharon... O co chodziło? Co się stało? - spytałam. Wszystko musiało się jak najszybciej wyjaśnić.
- Spróbuj sobie w takim razie przypomnieć, bo naprawdę wiele się działo. Oczywiście, jak nie dasz rady sobie przypomnieć, to wszystko ci opowiem, ale uważam, że lepiej byłoby, gdybyś spróbowała sama sobie wszystko przypomnieć. Nie wiem, czy dobrze wszystko bym oddał - powiedział Jeff. Skoro Jeff uważał, że powinnam sobie sama wszystko przypomnieć, spróbowałam. Pomyślałam o tym, co ostatnie pamiętałam...
- Ostatnie, co pamiętam, to chyba nasza kłótnia w lesie... A potem... Nie mam pojęcia, co się stało - powiedziałam.
- No to pomyśl trochę, może coś sobie jeszcze przypomnisz. Bo faktycznie, kłóciliśmy się, dokładnie to wydzieraliśmy się na siebie, póki nie kazałem ci się uciszyć, bo coś usłyszałem. Potem okazało się, że trafiliśmy na jakichś ludzi. Pamiętasz? - spytał Jeff. Skupiłam się. Pamiętałam, jak się kłóciliśmy, jak na siebie krzyczeliśmy... Skupiłam się trochę bardziej, i rzeczywiście przypomniałam sobie, że potem Jeff kazał mi się uciszyć i gdzieś poszliśmy... A potem trafiliśmy na jakichś ludzi, biwakowiczów, rodzinkę... A potem jeszcze....
- O nie... - szepnęłam cicho, zakrywając usta dłonią. Stopniowo przypominało mi się wszystko, co miało miejsce poprzedniej nocy. WSZYSTKO. Przerażona, spojrzałam na Jeffa, który wciąż radośnie się uśmiechał, jakby to wszystko było super, fajne, miłe, i w ogóle. A ja przypomniałam sobie całą tą rzeź, która miała miejsce, tyle że... że ja w tym wszystkim naprawdę uczestniczyłam.
Jednak to nie było normalne wspomnienie. Na początku w ogóle tego nie pamiętałam, a potem miałam wrażenie, jakby to wszystko było snem. Niezwykle realistycznym, ale nadal snem, nic poza tym. Jednak to niestety nie był sen, czego niezmiernie żałowałam. Oddałabym i zrobiłabym wszystko, żeby to był tylko zwykły sen, ale nie...
Poza tym ta rzeź nie była wszystkim, co się wydarzyło, przynajmniej takie miałam wrażenie... To znaczy, przypomniały mi się wspomnienia nie tylko o tej rzezi, ale także o wszystkim tym, co wydarzyło się później... Spojrzałam z przerażeniem na Jeffa. Cała zaczęłam drżeć od tego wszystkiego, to było już za mnie za wiele. Miałam wrażenie, że zaraz oszaleję, strzelę sobie w łeb albo walnę głową w coś twardego. - Błagam, nie, powiedz, że to wszystko to nieprawda. Że to jakaś moja halucynacja, wyimaginowane wspomnienie albo sen - dodałam. W myślach błagałam, żeby tak właśnie się stało. Jeff podrapał się po głowie.
- Zależy, o czym mówisz. Nie wiem, co dokładnie ci się w końcu przypomniało - powiedział chłopak. Te słowa brzmiały naprawdę okropnie. - To co, wolisz powiedzieć, co ci się przypomniało, czy ja mam od razu powiedzieć prawdę? - spytał po chwili. Westchnęłam.
Mimo wszystko uznałam, że lepiej będzie, jeśli to ja zacznę, a Jeff powie, czy mam rację i to wszystko się wydarzyło. Zmuszenie się do mówienia o wszystkich tych rzeczach było naprawdę okropne i trudne, ale stwierdziłam, że przynajmniej przekonam się, czy moja pamięć nie szwankuje. No i to ja opisałabym te wydarzenia, swoimi słowami, Jeff tylko by mi to ewentualnie potwierdził. Nie musiałabym słuchać jego okropnych opisów, bo one na pewno byłoby znacznie gorsze, przerażające. Tego akurat byłam pewna, i wolałabym tego jednak uniknąć.
- No dobra, to ja opowiem, co pamiętam, a ty po prostu powiesz, czy... Czy to wszystko naprawdę się wydarzyło, dobrze? - spytałam. Jeff skinął głową.
- No jasne, możemy to zrobić - odparł. Następnie przysunął się do mnie. Okryłam się jeszcze szczelniej śpiworem, w końcu nadal byłam... naga, i to było kolejną okropną rzeczą, jeszcze bardziej dobijającą. Wszystkie te okropne wspomnienia, i jeszcze to. A właściwie to mój obecny ubiór, a raczej brak ubioru, potwierdzały część moich wspomnień.
Jeff wyciągnął rękę po paczkę ciastek. - Chcesz? A może wolisz jakieś kanapki? Albo coś innego? Chcesz coś do picia? Mamy tego trochę - dodał chłopak, podając mi paczkę ciastek. Zdobyliśmy to wszystko w naprawdę okropnych okolicznościach. Takich, które wzbudzały u mnie obrzydzenie i ciarki. Ale... Nie dało się ukryć tego, że byłam naprawdę głodna.
Kiedy tylko Jeff pokazał mi paczkę ciastek, odezwał się mój żołądek. Jeff uśmiechnął się i bez słowa przysunął mi paczkę jeszcze bliżej. Wzięłam ją od niego, uważając, żeby się przy tym za bardzo nie odsłonić.
Z jednej strony, na myśl o tym, w jaki sposób zyskaliśmy wszystkie te rzeczy, poczułam, że w żołądku zawiązał mi się prawdziwy supeł. Ale z drugiej strony... Wciąż czułam głód. Wyjęłam pierwsze ciasteczko i zaczęłam je jeść niewielkimi gryzami. W międzyczasie gryzłam je i mówiłam, opowiadałam to, co przypomniało mi się z wydarzeń minionej nocy.
- Tak jak powiedziałam, najlepiej pamiętam to, że strasznie się pokłóciliśmy i byliśmy bardzo głośno, wydzieraliśmy się na siebie. Potem, chyba, kazałeś mi się uciszyć. Chyba tak było... Bo coś usłyszeliśmy. I poszliśmy za tym hałasem. I spotkaliśmy jakichś ludzi. Pamiętam to... Jako-tako. Chyba tak było, jestem pewna na jakieś... siedemdziesiąt procent. To jest ta pewniejsza część moich wspomnień - powiedziałam, w międzyczasie wciąż gryząc małymi kęsami ciastka.
Jeff w milczeniu przyglądał mi się, po prostu siedząc obok mnie. Może to było dziwne, ale pomimo tego, że był mordercą i teoretycznie powinnam się go bać albo nienawidzić, to czułam się przy nim dobrze i byłam mu wdzięczna, że jest przy mnie blisko. Czułam się lepiej, bezpieczniej... Nie wiem, czy robił to zamierzenie, ale jego obecność dodawała mi otuchy i w tamtej chwili naprawdę byłam mu za to bardzo wdzięczna.
- Oczywiście, rozumiem. A co dalej? Co i jak pamiętasz? I co z Sharon albo Shotgirl? - spytał Jeff. Nawet brzmiał miło. Nie ponaglał mnie, z jego głosu mogłam wyczuć, że nie wymagał ode mnie, żebym pamiętała wszystko dokładnie. Chyba po prostu on naprawdę chciał być dla mnie dobry, miły, pomocny. Westchnęłam raz jeszcze, biorąc kolejne ciastko. Tutaj zaczynała się zdecydowanie mniej przyjemna część.
- Resztę przypomniałam sobie jakoś dziwnie... Jakby to był sen - powiedziałam. Jeff ponownie skinął głową.
- No spoko, rozumiem. Ale co dokładnie z tego wszystkiego pamiętasz? Jak chcesz, możesz powiedzieć o tym jak najkrócej, żeby nie męczyć się z tym długo. Tak chyba będzie łatwiej, co nie? - zaproponował Jeff. Skinęłam lekko głową.
- Może tak być - przyznałam. Czułam się trochę, jakbym go słyszała, ale nie słuchała. Wiedziałam, że coś do mnie mówił, wiedziałam mniej-więcej co, ale, z drugiej strony, miałam wrażenie, jakby to do mnie nie docierało.
- No więc co pamiętasz? - spytał Jeff. Wciąż jednak jego głos brzmiał miło i przyjemnie, nieponaglająco, za co byłam mu wdzięczna. Westchnęłam po raz kolejny.
- Jeśli chodzi o tą dziewczyną, Sharon czy też Shotgirl, jak ją nazywasz, zupełnie nic o niej nie wiem. Nie pamiętam jej w ogóle - powiedziałam. Następnie spojrzałam na Jeffa. On wydawał się dość zdziwiony moimi słowami.
- Nic a nic? - spytał. Pokręciłam głową.
~*~
Od razu uznałem, że pozwolę Ninie dalej samej mówić o tym wszystkim, nie będę zasypywał jej od razu rewelacjami, że to ona podawała się wczoraj za Sharon a'ka Shotgirl. To wszystko było okropnie dziwne, jednak kto jak kto, ale ja doskonale wiem, jak to jest, gdy twój świat się wali, a rysy na twojej psychice pogłębiają się i zaczynasz mieć świadomość, że to tylko kwestia czasu, aż twoja psychika się roztrzaska.
Chciałem jej pomóc przejść przez to wszystko, i uznałem, że najlepiej będzie ogarnąć to wszystko stopniowo. Rewelacje o Sharon postanowiłem zatem odłożyć na później. Niech najpierw Nina opowie to, co sama wie, pamięta, przeczuwa, uważa, podejrzewa. Niech ona najpierw opowie o wszystkim ze swojej perspektywy.
- To dziwne, no ale dobra, odłóżmy kwestię Sharon na później. Skupmy się w takim razie najpierw na tym, co sama pamiętasz. Chcesz w międzyczasie coś innego do jedzenia? Albo może coś do picia? - spytałem. Nina pokręciła przecząco głową, więc tylko objąłem ją lekko. Dziewczyna popatrzyła na mnie z lekka zaskoczona. Uśmiechnąłem się lekko. Nie mam pojęcia, skąd u mnie tyle ludzkich odruchów, myślałem, że dawno się ich wyzbyłem, ale naprawdę chciałem dodać Ninie otuchy, żeby czuła się dobrze. To wszystko było okropnie dziwne. Nie dość, że Nina raz była Niną, a raz Sharon/Shotgril, to jeszcze nagle zaczęły się we mnie odzywać ludzkie odruchy. Dziwnie i nietypowe do kwadratu, no nie? Pojebane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro