Rozdział 21
-I za tymi drzwiami znajduje się Slenderman, który niecierpliwie na nas czeka, aby tylko nam pomóc?-zapytałam z lekkim sarkazmem. Jeff spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Jeśli chcesz, mogę powiedzieć, że tak właśnie jest, ale wtedy skłamię-odparł.
-Aha, a jaka jest w takim razie prawda?-zapytałam.
-Prawda jest taka, że na pomoc Slendermana mogą liczyć tylko ci, którzy mają dla niego jakąś wartość. Ja czasami pomagam mu, mimo że ma własnych proxy. Ale zgadzam się na to, bo łatwiej jest być z nim niż przeciwko niemu. Poza tym, gdybym działał sam, możliwe, że dawno zostałbym już złapany, jak i pewnie niektórzy inni.
-A ja? Co będzie ze mną?-spytałam zaniepokojona.
-Ty musisz liczyć na cud, łaskę i wrodzoną dobroć Slendermana-powiedział Jeff. Nadal nieco się uśmiechał. Widać nic sobie nie robił z tej sytuacji, a tu ważyło się moje życie! Już chciałam jakoś zaprotestować, coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy chłopak szybkim ruchem pchnął drzwi, które uchyliły się lekko. Potem otworzył je szerzej i pewnym krokiem wszedł do środka pomieszczenia, ciągnąc mnie za sobą. A wszystko działo się tak szybko, iż nawet nie zorientowałam się, kiedy znalazłam się wewnątrz.
~*~
-Czemu zawdzięczam to najście?-usłyszałem w swojej głowie. Nina, czyli ja, zaczęła się nerwowo rozglądać. Raczej nie była przyzwyczajona do tego, że słyszy głosy. Później jej wzrok spoczął oczywiście na wysokiej postaci, która pojawiła się tuż przed nami, niemal całkowicie zasłaniając nam widok na dalszą część pomieszczenia, wypełnioną w większej części jakimiś papierami, książkami i walającymi się wszędzie, głupimi karteczkami. Slenderman skierował się najpierw w stronę Niny, ale potem odwrócił się do mnie.
-Jeff, wyjaśnisz mi, o co tutaj chodzi?-spytał. Mógłbym przysiąc, że, gdyby Slendy miał oczy, wpatrywałby się prosto we mnie.
-A więc, ogólnie, to ja jestem teraz Jeffem. Znaczy...
-Wiem to. Dlatego zwróciłem się do ciebie-przerwał mi Slenderman. Popatrzyłem na niego zaskoczony.
-Rozpoznaję jaźnie. Ciało ma dla mnie mniejszą wartość. Ty jesteś Jeffem, tyle że nie w swoim ciele. A ty...-zwrócił się do Niny.- Masz na imię Nina i jesteś w ciele Jeffa-dokończył.
-Zgadza się. I w tym jest właśnie problem-odparłem, podczas gdy Nina nie była w stanie wydusić z siebie słowa. I po co ja ją w ogóle brałem? A no tak, ma moje ciało-pomyślałem, po czym ledwo powstrzymałem się od westchnięcia.
-Jak to się stało?-spytał Slenderman.
-Właśnie w tym rzecz, że żadne z nas nie ma pojęcia!-zawołałem.
-Zrób coś z tym!-dodałem po chwili.
-Po co?
-Chcę odzyskać swoje ciało!-zawołałem.
-A ty czego chcesz?-Slenderman znowu zwrócił się do Niny.
-Odzyskać swoje ciało-odparła dziewczyna.
-Jeff jest jednym z nas i czasem się przydaje...
-Ej! Ja tu jestem i wszystko słyszę!-zawołałem. Slenderman jednak niezrażenie kontynuował swoją wypowiedź, a raczej myśl.
-Ty do nas nie należysz. Nie jesteś morderczynią. Nie jesteś nawet pospolitą złodziejką
-Zgadza się-odparła niepewnie Nina.
-A wiesz, co to ma do rzeczy?
Dziewczyna powoli pokręciła przecząco głową, a ja powoli zacząłem się domyślać, o co temu gościowi chodzi. O nie, jeżeli sądził, że dam mu się pozbyć Niny, to grubo się mylił! Jest pierwszą osobą, z którą mogłem normalnie spędzić czas i porozmawiać od czasu, kiedy zostałem mordercą. Jasne, z ludźmi stąd też mogę pogadać, ale oni są albo tak samo, albo jeszcze bardziej nienormalni niż ja. Polubiłem ją, więc nie chciałbym, aby coś się jej stało, a tym bardziej, aby zginęła...Chyba że to miałaby być twoja sprawka, co? Z chęcią byś jej zadał trochę bólu...upiększył ją...-nie wiedzieć skąd, w mojej głowie pojawiła się taka własnie myśl. Czasem naprawdę nie potrafiłem kontrolować swojego umysłu, ale musiałem przyznać, że trochę mi się ta wizja spodobała. Jednak musiałem o niej zapomnieć. Jeśli chciałem pomóc Ninie, to nie mogłem wspominać nic o zabijaniu. A gdybym sam chciał jej coś zrobić, musiałem najpierw jej pomóc. Oby tylko nie poszło jak z "moją najwierniejszą fangirl". A dlaczego niby miałoby tak pójść? Tamta Nina to był tylko wypadek przy pracy! Poza tym, możesz zawsze wbić tej dziewczynie nóż w serce pod sam koniec zabawy, żeby mieć pewność, że nie zmieni się w kolejną Ninę the Killer, a siebie samego zawsze możesz trochę oszukać, że niby przypadkiem to zrobiłeś. Głupiś?! Jak ma oszukać sam siebie?! Tak jak oszukuje się, że on chciał tylko upiększyć swoich rodziców, brata i rodziców Jane, a tak naprawdę, to miał ich po prostu ochotę zarżnąć, tylko dorabia do tego jakąś filozofię o upiększaniu. Ale żeby myśleć o takich rzeczach, najpierw trzeba skupić się na tej Ninie!-przez mój umysł przesunął się korowód różnych myśli, głosów, postaci, pomysłów. Zdało mi się przy tym przez chwilę, że Slenderman tak jakby "patrzył" na mnie, ale potem już nie miałem takiego wrażenia.
-Jesteś dla nas zagrożeniem-powiedział Slenderman, odwracając się z powrotem w stronę dziewczyny. Nina popatrzyła na niego z przerażeniem.
-Nie jest-powiedziałem. Slenderman ponownie odwrócił się w moją stronę.
-Nie zna naszych mocy. A nawet jeśli by poznała, to większość i tak jest opisana w tych internetowych historyjkach. Poza tym możemy mieć pewność, że nie zacznie nagle o nas rozpowiadać, bo gdyby uznała, że widziała Slendermana, niebieskiego błazna i czarno-białego klowna mordercę, w środku lasu, od razu zamówiliby jej specjalną taksówkę ze specjalnymi pasami jadącą prosto do wariatkowa.
-Albo zainteresowałyby się nią pewne specjalnie służby...
-Jakie służby?! Ja nic o tym nie wiem!-zawołała zaskoczona, ale i coraz bardziej przerażona Nina.
-Właśnie! Daj ty spokój, ona nikomu nie doniesie!-odparłem.
-Po spotkaniu z tobą powiedziała wszystko policji-zauważył Slenderman.
-Tak, ale to była inna sytuacja-powiedziałem, a Nina zaczęła kiwać głową, jakby chciała potwierdzić moje słowa.
-Nie. Dokładnie taka sama. Wiem, jaki macie problem. Albo raczej kto jest tu problemem. Ty, Jeff-oznajmił Slenderman.
-Ja? W jakim sensie?-zdziwiłem się.
-Pamiętasz chyba jeszcze, od czego to wszystko się zaczęło? Swoją misję?-powiedział Slenderman.
-To nie do końca się od tego zaczęło-zauważyłem. Mężczyzna nie skomentował tego, tylko mówił dalej.
-Miałeś zabić pewnych naukowców. Narobiłeś przy tym strasznego szumu...
-No a jak ja to miałem niby zrobić? Zabić ich tak, żeby policja i inni ludzie nie widzieli ciał, nawet gdyby stali naprzeciw nich? Zresztą, to nie moja wina, że tak wrzeszczeli-odparłem.
-Tutaj wracamy do początku sprawy. Doniosłaś na Jeffa na policję, przez co przez pewien czas miałaś ich ochronę. A co będzie, kiedy znowu to zrobisz? Kiedy zdradzisz nasze sekrety?-spytał Slenderman.
-Ale ona żadnych sekretów nie zdradzi, bo ich nie zna!-zawołałem.
~*~
Byłam wdzięczna Jeffowi, że stanął w mojej obronie. Jednocześnie jednak wiedziałam, że warzą się teraz moje losy i ja też muszę coś w tej sprawie powiedzieć. Nie mogłam jednak brzmieć ani wyglądać jak dziecko, które zaraz się rozpłacze z bezsilności (a tak się właśnie czułam). Musiałam wziąć się w garść, tu chodziło o moje życie, a może nawet życie moich bliskich!
-Jeff ma rację, ja nic o was nie wiem-powiedziałam, starając się brzmieć spokojnie. Chociaż do bycia spokojną było mi bardzo daleko, nie na co dzień masz do czynienia z trzymetrowym mężczyzną bez twarzy, który zabija ludzi, porywa dzieci, ma swoich umysłowych niewolników i w dodatku czyta ci w myślach. Miałam szczęście, że Pat miała tą swoją mini-obsesję na punkcie creepypast i coś nie coś mi o nich wspomniała.
-Jeffowi z jakiegoś powodu zależy na twoim życiu. Może sam chce z tobą skończyć? W każdym razie, ja nie widzę w tobie nic niezwykłego. Żadnego powodu, aby cię oszczędzić, ale zrobię to. Jednakże, kiedy już każde z was odzyska swoje ciało, ty wrócisz do domu, w pojedynkę, i nigdy więcej nikomu o nas nie wspomnisz. Jeśli zaczniesz o nas rozpowiadać, to albo my znajdziemy cię pierwsi i z tobą skończymy, albo zrobią to ludzie, których głównym celem życiowym jest zniszczenie nas. Oni dotrą do ciebie, najpewniej uwiężą gdzieś i zmuszą, abyś im wszystko o nas powiedziała. A ponieważ ty, jak sama wspomniałaś, nic nie wiesz, uznają, że kłamiesz i zapewne potraktują cię równie źle, a może nawet gorzej niż my. Sama więc widzisz, lepiej, żebyś zapomniała o creepypastach raz na zawsze-powiedział Slenderman. Już kiedy to mówił, zaczęłam kiwać głową, aby dać do zrozumienia, że zgadzam się na wszystko, byle by tylko odzyskać swoje dawne, spokojne życie.
-Ja nawet już nigdy w życiu nie pomyślę o tym lesie-powiedziałam.
-To nie będzie konieczne. W tej kwestii decyzja należy do ciebie. I tak nigdy więcej nas tu nie znajdziesz-odparł Slenderman. Kiwnęłam głową na znak, że wszystko rozumiem. Wątpiłam jednak, abym kiedykolwiek zechciała jeszcze wrócić do tego lasu.
-Świetnie. Jeśli złamiesz którykolwiek warunek, zapewne wiesz, co cię czeka. Niedotrzymanie umowy z mordercą może się skończyć tylko w jeden sposób-powiedział Slenderman.
-Jasne, wszystko rozumiem i na wszystko się zgadzam-odparłam. Miałam naprawdę ogromną nadzieję, że w końcu to wszystko się skończy i jednak wyjdę z tego cało.
-Zamieniliście się jaźniami. Teraz muszę przenieść świadomość każdego z was z powrotem do jego ciała. Jednak nie jest to takie łatwe. Może się zdarzyć, że uda mi się tylko z jednym z was. A jako że jaźń i ciało są potrzebne do życia, może się to nawet skończyć waszą śmiercią. Albo obie wasze jaźnie zostaną w jednym ciele. To zależy od was, nie każdy jest dość silny, aby znieść przeniesienie świadomości i odzyskać władzę nad swoim ciałem-powiedział Slenderman.
-Czyli możemy wykitować? Super, jak zwykle musi być groźba śmierci-wtrącił Jeff.
-Myślałem, że śmierć to twoja stara znajoma-odparł Slenderman.
-Co to? Włączył ci się tryb żartownisia? Rób to, co do ciebie należy!-powiedział zdenerwowany Jeff. Czy on nie mógłby już się uspokoić? Jeśli wkurzy Slendermana, to po nas-pomyślałam. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież mężczyzna to usłyszał.
-Wbrew pozorom, nie tak łatwo mnie zdenerwować. Dla ciebie jestem zwykłym mordercą, ale wcale nie wpadam przez to we wściekłość z byle powodu. Wręcz przeciwnie, muszę być bardzo cierpliwy, aby znosić takich osobników jak te tutaj-po wypowiedzeniu tych słów Slenderman wskazał na Jeffa. Zastanowiło mnie nagle przez chwilę, po co w takim razie mężczyzna się z nim męczy. Znaczy, nie życzyłam Jeffowi, aby nagle Slenderman przestał z nim trzymać, tym bardziej, że dzięki temu żyję, ale jednak...po co on to robił? Zwłaszcza, że ma tych swoich proxy.
-Może kiedyś miałabyś szansę się przekonać, jeśli zostałabyś z nami, zaczęła myśleć jak my i zrozumiała nas-powiedział Slenderman. Na sam dźwięk tych słów wstrząsnął mną dreszcz. Ani myślałam zostawać tu choćby chwilę dłużej, niż muszę! Jeff spojrzał na mnie nieco zaskoczony.
-A tobie co? Gorzej się czujesz? Na pewno nie będzie tak źle, ja na co dzień ryzykuję życiem i mogę zapewnić, że nie jest aż tak źle-powiedział Jeff. Zdziwiła mnie jego reakcja...zupełnie olał słowa Slendermana. Ja bym się zaciekawiła, gdyby ktoś nagle powiedział coś takiego i spytała, o co chodzi, no ale cóż...ja nie jestem Jeffem. On nie słyszał mojego pytania, ale może to nawet lepiej?
-Dobra, miejmy to już za sobą-Jeff przerwał przeciągającą się ciszę i zwrócił się do Slendermana.
-Rób swoje, chcę w końcu wrócić do siebie i się w spokoju wysikać-dodał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro