49. Wyznanie miłości
Obudziłam się i od razu poczułam ból głowy, a właściwie to chyba właśnie ten ból głowy mnie w ogóle obudził. Ogólnie też źle się czułam, ale pierwszy raz od kilku tygodni nie obudziłam się w lesie... A przynajmniej nie do końca. Po prostu nie obudziłam się na dworze, a w... namiocie. Zmarszczyłam lekko brwi, wygrzebałam się trochę z koców i przysiadłam, rozglądając się po wnętrzu. Zwyczajny namiot, i tyle. Starałem się przypomnieć sobie, co się właściwie stało, ale nie byłam w stanie. Znów kilka ostatnich godzin jakby... nie istniało. Jakby ktoś wymazał je z mojej pamięci, jak ołówek gumką z jakiejś kartki, i pozostała tylko pusta, niezapisana strona. Nie miałam jednak czasu długo się nad tym zastanawiać, gdyż dotarło do mnie też w końcu, że nie jestem w namiocie sama. Wyczułam czyjąś obecność obok siebie. Spojrzałam w bok i wtedy ujrzałam, że tuż obok mnie, praktycznie w tym samym śpiworze, spał Jeff! Zdałam też sobie sprawę z tego, że znowu jestem naga! Zerwałam się szybko i dość gwałtownie, i zaraz opatuliłam się dokładniej jakimś kocem. Jeff do tej pory na szczęście spał obok mnie i chyba nic nie widział, pochrapywał sobie cicho, ale moje gwałtowne ruchy go zbudziły. Przeciągnął się i usiadł, ewidentnie jeszcze dość zaspany. On też zaraz rozejrzał się po namiocie, a na koniec skupił swój wzrok na mnie i uśmiechnął się szeroko, jakby niezwykle wręcz z czegoś zadowolony. Może on miał powody do bycia zadowolonym, ja nie za specjalnie.
- Oooo, wstałaś już, co, mała? - spytał od razu.
Trochę mnie to zaskoczyło. To znaczy, słowa do niego pasowały, ale ich ton niespecjalnie... Był jakiś taki trochę jakby... niepewny? To było dziwne. Ja przez to byłam tym bardziej niepewna i przestraszona.- No, tak, na to wygląda... Ty też już wstałeś - odparłam.~*~Obudziłem się i pomału zaczynałem dochodzić do siebie i ogarniać. Szybko też skupiłem się na dziewczynie. Odezwałem się początkowo do niej dość ogólnikowo, chciałem wybadać, kim właściwie jest, czy mam do czynienia nadal z Shanon, czy już z Niną. Ostatecznie po jej zachowaniu i tych paru wymienionych ze sobą słowa, byłem już prawie pewien, kogo mam przed sobą, i zdecydowałem się zaryzykować.- Nina? - spytałem, chcąc się upewnić.~*~Znowu coś dziwnego, nagle pytał czy ja to ja. Nie rozumiałam tego wszystkiego.- No... Tak, jestem Nina - odparłam.Zmarszczyłam znów lekko brwi.- O co tutaj właściwie chodzi? - spytałam.
Zupełnie tego wszystkiego nie rozumiałam i czułam się coraz bardziej zagubiona. Jeff za to rozejrzał się znowu jakby od niechcenia po namiocie, i z powrotem skupił się na mnie. Westchnął lekko. - Znowu nic nie pamiętasz, co? - spytał.
Uderzyło mnie to słowo "znowu" w jego wypowiedzi. Byłem zdezorientowana, i też coraz bardziej załamana, bo chociaż nie wiedziałam na pewno, to mogłam podejrzewać i spodziewać się, co miało miejsce wczoraj w nocy. Pewnie znowu jakieś morderstwa, coś okropnego... Nie rozumiałam już z tego wszystkiego nic i miałam tego wszystkiego całkowicie dość, to była jakaś masakra.~*~Obserwowałem Ninę, toteż szybko zauważyłem, że coś z nią dzieje się nie tak. Wyglądała na jeszcze bardziej przerażoną, zdezorientowaną, a może i nawet załamaną. Miała wzrok jelonka, któremu ktoś właśnie zamordował matkę, dolna warga jej lekko drgała... Nie zdążyłem nawet zebrać się na dobre w sobie, kiedy Nina wybuchła głośnym, łamiącym serce płaczem. Nawet ja nie mogłem pozostać na to obojętnym, a właściwie to w szczególności ja, przejmowałem się Niną. Chyba mi na niej zaczynało zależeć... W każdym razie, teraz musiałem się jakoś ogarnąć, i ogarnąć przede wszystkim ją. Nie miałem w tym za bardzo doświadczenia, ale coś zrobić musiałem. Spojrzałem na Ninę trochę bezradnie, i zacząłem "działać".- No hej, co tak beczysz... - zacząłem. Na to Nina znowu wybuchła, jeszcze bardziej.- Mam już dość tego wszystkiego! Czuję się jak jakiś potwór, boję się tego wszystkiego i samej siebie! Co ja mam teraz zrobić?! - zawołała Nina.Jednocześnie dopadła do mnie i wtuliła się we mnie, czego teraz niezbyt się spodziewałem. Nie do końca wiedziałem, jak zareagować i poprowadzić to dalej, ale musiałem sobie jakoś dać radę. - Hej, hej, hej... Nie załamuj się, i rób po prostu to samo co ja. Baw się i przeżywaj - odparłem.
Nina pociągała nosem i pochlipywała. - Ale jak mam żyć w taki sposób?! - zawołała.- Jak każdy taki degenerat jak ja, ty, inni... Nie masz już do czego wracać w normalnym świecie, prawda? Straciłaś bliskich, wiele osób jest zwróconych przeciwko tobie... Więc po co masz tam wracać? Zostań ze mną, i ciesz się tym, co masz, co mamy razem - powiedziałem.
Mówiąc to, objąłem Ninę i pierwszy raz tak szczerze przygarnąłem ją i przytuliłem do siebie. Nina wciąż pochlipywała, ale odwzajemniła to, wtuliła się we mnie, i chyba zaczynała się powoli uspokajać. Ja zaś, pod wpływem chwili, dodałem od siebie coś jeszcze...
- Kocham cię, Nina... - wyszeptałem przy jej uchu, tuląc jej drobne, drgające pod wpływem płaczu spazmatycznie ciało.Pierwszy raz coś takiego do niej powiedziałem, pierwszy raz w ogóle coś takiego powiedziałem. Chyba w końcu mi się... udało.
(Domyślacie się już, co się dzieje z Niną?)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro