Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 4


Przebralem sie w pizame i wyszedlem wkraczajac od razu w ciemne pomieszczenie. Bez problemu dotarlem do lozka i polozylem sie na nim odwracajac twarza w strone chlopaka. Byl taki spokojny. I specyficzny... A w szczegolnosci jego zapach.

Leżałem twarza w jego strone spiac spokojnie. Bylem cały opatulony koldra. Było mi trochę zimno.

Przygladalem mu sie przez cala noc. Temu jak szarpaly nim dreszcze, jak pociagal nosem, jak stulal sie we wlasna poduszke szukajac w niej schronienia. Byl jak szczenie, urocze, bezbronne i wepchniete do jaskini niedzwiedzia ... Oblizalem bezwiednie zeby po raz kolejny tego dnia,zaciagajac sie mocna mieszanka zapachow.

Obudziłem się w nocy i przetarlem powoli zaspane oczy. Po woli wstałem i Ubrałem bluze. Wyglądałem jakbym nie mial bokserek, poniewaz dosiegala mi do kolan. Pocichu wyszedłem z pokoju.

Unioslem sie do siadu na lozku za chwile z niego schodzac. Nie slyszac juz jego krokow podszedlem do jego lozka i wyjalem ksiazke spod materaca... Lowca? No ladnie... Musze sie pilnowac, albo skoncze prosty jak kloda. Schowalem ksiazke dokladnie w to samo miejsce i wrocilem do lozka. Co prawda te podreczniki duzej ilosci informacji nie podaja, ale te najwazniejsze owszem...

Zaspany poszedłem do pokoju dyrektora. Wszedlem do srodka i kleknalem przed jego łóżkiem. Wyglądałem jak dziecko. -tato... nie mogę spać...-powiedzi​ałem cicho.

-Mhm? Tak? To idz wypij cieplego mleka... -Mruknal mezczyzna nieprzytomnie obracajac sie na drugi bok

Pokrecilem głową. - mogę spac z toba? - spytałem cicho nie ruszajac się z miejsca.

-Hm? Tak tak juz juz. -Mezczyzna przesunal sie troche mlaskajac sennie ustami.

Wszedłem do niego pod kołdrę i przytuliłem się do niego mocno zamykając oczy. Po chwili zasnalem spokojnie.
Nad ranem wstalem i ubierajac dres poszedlem na silosnie. Wskoczylem na bierznie od razu wlaczajac najszybszy bieg. Dla mnie to bylo niczym spacer... Ciekawe gdzie poszedl w nocy. Choc nie powinienem przejmowac sie nim, ale tymi smakowicie pachnacymi dziewczetami, ktore zaraz tu do mnie mialyby sie przylaczyc.
Obudziłem się rano i Popatrzyłem na meszczyzne. Odsunalem jego głowę w tyl. -slinisz sie staruchu...-mruk​nąłem wstając. W nocy a w dzień bylem inny..

- Oooo Shuuugo! Cwiczysz z rana?
Usmiechnalem sie chytrze wylaczajac bierznie i zsunalem sie powoli z maty. Odrocilem do dziewczat, ktore jak jeden maz westchnely widzac moje miesnie pod opinajaca je koszulka i zlote slepia tak uporczywie sie w nie wpatrujace
.

Popatrzyłem na niego i wstalem. Poszedłem do siebie do pokoju i ubralem sie jak zawsze. Poszedłem do silowni i Popatrzyłem na niego jak i na tłum dziewczyn przytulajacych się do niego. Bosze... jakie to zalosne..
-Oh dzien dobry Shin. -Przywitalem chlopaka usmiechem obserwujac jak tylko kiwa mi glowa obrzucajac dziewczyny nieprzyjemnym spojrzeniem.
Pomachalem mu i wyszedłem. Co tam będę mu przeszkadzać.. Poszedłem na stołówkę, ale jednak nic nie zjadlem.. Wziąłem tylko sok.. sok greifrutowy.
Zmrozylem lekko oczy patrzac jak wychodzi i wrocilem do dziewczat. Az sie prosza, zeby je ugryzc, zeby im dac odrobine chorej rozkoszy, zeby je zamknac w zlotej klatce zwanej wampirem.
Dziewczyny tulilysię do jego rak popiskujac cicho. Ja wziąłem sok i poszedłem po ksiazke.Wszedłem​ do gabinetu dyrektora i rzuciłem mu ja na biurko, na papiery po czym wylalem na to sok. -to wszystko jest głupie...
-Co ty robisz?! Te ksiazki sa drogie Shin! I moje papiery! Z reszta co ty wygadujesz! Jakie glupie?- nic z tego wszystkiego nie rozumiem... to wszystko jest glupie! Cale moje życie jest głupie! Żałuję że nie umarlem z moimi rodzicami! - krzyczalem a w moich oczach ukazaly się łzy.
-Shin, synu co ty wygadujesz za glupoty... Bardzo dobrze, ze nie umarles... Nigdy tak nie mow, to cud, ze zyjesz, i powinienes sie swojego zycia trzymac. Twoi rodzice zgineli broniac Cie. -Mezczna wstal i okrazajac stol przytulil syna. -Moze powinienes sobie kogos znalezc co...? Zakochac sie... Wtedy nie czulbys sie tak samotny.
Odepchnalem go płacząc. Wybiegłem z jego gabinetu i zamknąłem się w lazience w swoim pokoju. Usiadłem na podlodze nadal placzac..
Odprowadzony przez dziewczyny wrocilem do pokoju, zeby umyc sie po cwiczeniach. -Dobra dzieki, ale tu juz poradze sobie sam. -Zasmialem sie zamykajac za soba drzwi i podszedlem do drzwi lazienki za chwile przekonujac sie, ze sa zamkniete. -Shin? Jestes tam? -spytalem chodz doskonale go czulem.
- nie! Zostaw mnie! - Krzyknąłem wycierajac łzy. Czemu ja z nimi nie zginalem... i co on pipeszy..?! Niech sam se kogoś znajdzie staruch jeden ..-Hej Shin, co jest? Pogadajmy, otworz te drzwi, co? -Powiedzialem marszczac brwi. Nie wiedzialem co sie stalo, ale taki rozemocjonowany wspollokator jeszcze bedacy lowca to nic dobrego...-mówię idź sobie! - Krzyknąłem na całe gardło płacząc głośno. Pewnie przysłał go dyrektor... wszyscy nich ida w chole*e-Nie mow mi co mam robic kretynie! Jak bede chcial to sobie pojde, ale teraz nie chce, wiec bede tu siedzial i czekal az otworzysz te pieprzone drzwi rozumiesz?! To jest moj kaprys i nic Ci do tego. -Wkurzony tez zaczalem krzyczec i bunczucznie usiadlem pod drzwiami zaplatajac rece na piersi. Jestem wampirem! Przezylem Bitwe pod Grunwaldem i Wielka Poprawke i jakis gowniarz nie bedzie mi mowil co mam robic!
Popatrzyłem na drzwi otwierajac szerzej oczy. Wyszedłem do piero po jakiejś godzinie.. od razu ruszylem do wyjscia nawet na niego nie patrząc.
-Hej! Gdzie znowu leziesz? Czy ty zawsze sie tak zachowujesz? Chce Ci pomoc, a ty uciekasz jak glupi! -Mowie lapiac chlopaka za nadgarstek.
Popatrzyłem na niego zaplakany i trochę roztrzesiony. - chce pobyć sam.. - powiedziałem cicho. - to tak źle...?
-Tak? Nie powinienes tak tlumic swoich uczuc, a zawsze lepiej jest wyplakac sie komus, zamiast szlochac samemu. Wtedy pogarszasz tylko sytuacje. -Powiedzialem spokojnie patrzac na jego mokre od lez oczy nie puszczajac wciaz jego nadgarstka. -Jak nie chcesz nie musisz mi sie zwierzac, ale jezeli oferuje Ci ramie to powinienes z niego skorzystac poki mozesz..
Popatrzyłem na niego i znów zacząłem płakać. Mocno się do niego Przytuliłem zamykając oczy. Czemu on wygląda tak znajomo..?
Otworzylem troche szerzej oczy po chwili wachania kladac chlodna dlon mieszy jego lopatkami. Oddychalem rownomiernie pozwalajac mu zalac lzami moje ramie i tak juz wczesniej cale w pocie. Nie przeszkadza mu moj zapach...?
Wtuliłem się w niego i płakałem przez jakiś czas. To było dla mnie jednak ciężkie... - czemu nie umiałem z rodzicami...? - spytałem cicho nie czekając nawet na odpowiedz.
-Nic nie dzieje sie bez przyczyny Shin. Jeżeli tak sie stalo, to znaczy, że po prostu tak musiało być. -Powiedzialem spokojnie nie wiedzac i tak o czym on mowil. Jednak wnioskuje, ze jego rodzicow nie ma juz z nami na swiecie. Pewnie o to chodzi.
Wtuliłem się w niego jeszcze mocniej. Popatrzyłem na niego przecierajac łzy. - przepraszma.. - powiedziałem cicho odsuwajac się od niego, spuscilem głowę.-W porzadku. Bylo Ci potrzebne. Lepiej Ci chociaz? -Zapytalem kladac rece na kolanach. Przypatrywalem sie mu jak piesciami jak male dziecko przecieral czerwone od placzu oczy. -Nie trzyj bo spuchna. -Powiedzialem lapiac jego dlonie i zamykajac w swoich mrugnalem spokojnie
Popatrzyłem na niego. -lepiej... - powiedziałem cicho i zabrałem dłonie. - nie rób tak...- powiedziałem cicho rumieniac się lekko.
-Hm? Dlaczego? A wybacz, to pewnie przez moje zimne dlonie? Zawsze takie byly, nie moge na to nic poradzic. -Wymruczalem zakladajac czesc czerwonej grzywki za ucho.
Spusciłem głowę i wzrok na ziemię. -dziwnie się czuje.. Jak bym Cię znal.., ale... nie mogę sobie przypomniec..
Zacisnalem szczeke po chwili usmiechajac sie lekko. -Moze kiedys sie spotkalismy przypadkiem. Na miescie, albo nawet tutaj, bylem tu kiedys kilka razy. Nie klopocz sie tym tak. -Zasmialem czochrajac jego brazowa czupryne. Za chwile jednak zabralem dlon przypominajac sobie, ze sobie tego nie zyczyl.Popatrzyłem na niego i potrzasnalem głową na boki ukladajac sobie włosy. Położyłem się na lozku i zakrylem kołdrą.-smierdzi​sz...- powiedziałem cicho. Taki juz byłem.. odtracalem od siebie ludzi..

-Hm? Ah tak wiem, cwiczylem. Ide sie wykapac. Masz jakies rzeczy do prania? To zaniose razem ze swoimi. -Zapytalem wstajac i sciagnalem przez glowe koszulke rozwiewajac wlosy na wszystkie strony

- nie ... sam zaniose...- powiedziałem cicho. Zakrylem się bardziej kołdrą zamykając oczy.

-No to w takim razie pojdziemy razem. -Wymruczalem i zabierajac z szafki czyste ciuchy poszedlem do lazienki za chwile wchodzac pod zimny prysznic

Popatrzyłem za nim. Wstchnalem i wstałem zbierając swoje rzeczy..razem..

Wyszedlem spod prysznica i wzdychajac ubralem sie juz w ciuchy w ktorych pojde na zajecia. Wyszedlem z lazienki wciagajac na stope jedna z czarnych skarpetek. Zdmuchnalem mokry kosmyk przyklejony do mojego czola i rzucilem cala kupke ubran na lozko.


Hej. Jesli wam sie podoba to zostawcie komentaz, albo gwiazdeczke ;)
















































Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro