Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~18~

(Ciemna uliczka, ranek, New York).

Jean-Pierre podnosi się z ziemi.

J.P.: A więc witaj świecie! Gdzie jest mój telefon?! Ach tak, w kieszeni...

Jean-Pierre wybiera numer Nicolasa i dzwoni do niego. Przyjaciel odbiera po kilku sygnałach.

N.: Słucham, kto dzwoni?

J.P.: Jean! A kogo innego się spodziewałeś?

N.: Ach, to ty padalcu. Co u ciebie słychać i czemu mnie budzisz?

J.P.: Wczoraj wieczorem napadli na mnie Harvey i Colin.

N.: Czyli umarłeś?

J.P.: Tak, umarłem. I nie orientuję się za bardzo, gdzie mogę się znajdować. Może pomożesz?

N.: Ech, ty zawsze wpakujesz się w jakieś kłopoty. Zacznij od znalezienia jakiegoś dobrze rozpoznawalnego punktu.

J.P.: Dobra. Jak go znajdę, to ci powiem. A tak na marginesie, to gdzie wczoraj byłeś?

N.: W ciemnej dupie, Jean.

J.P.: Śmieszny jesteś. Pytam się ciebie na serio, gdzie byłeś?

N.: U Katiany.

J.P.: Tej wiedźmy?! A po co?

N.: Chciałem spróbować przekonać ją drugi raz, żeby zdjęła z nas tą klątwę.

J.P.: I co, zgodziła się?

N.: A jak myślisz? Oczywiście, że się nie zgodziła, ale zawsze warto było spróbować.

J.P.: Coś jeszcze?

N.: Dała mi jedną laleczkę voodoo. Jak już wrócisz, to ci ją pokażę.

J.P.:  Dobrze wiesz, że nie przepadam za takimi rzeczami.

N.: Tak, wiem. Znalazłeś już ten łatwo rozpoznawalny punkt?

J.P.: Nie. Chociaż tak!

N.: To mów co tam jest.

Przyjaciele rozmawiają jeszcze chwilę. Jean-Pierre zostaje w umówionym miejscu i Nicolas wychodzi z kamienicy, gdzie aktualnie przebywają.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro