Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X Choroba

Było mi na zmianę zimno i ciepło. Targały mną dreszcze. Miałam zatkany nos i musiałam oddychać przez usta. Jestem chora no ale czego innego mogłam się spodziewać po bieganiu ma dworze w samej bluzie kiedy pada śnieg. Teraz czuje się jeszcze gorzej. Wcześniej byłam smutna dlatego, że Madzia znalazła sobie chłopaka myślałam, że już gorzej być nie może a jednak. Usłyszałam jak otwierają się drzwi. Zeszłam na dół i zobaczyłam Mike i Sylwie obejmujących się. Czemu oni się obejmują?! Jeśli jeszcze oni zaczną ze sobą chodzić to chyba się załamie. Czyżby byli ze sobą ale mi o tym nie powiedzieli? Bo to nie wygląda na zwykły przyjacielski uścisk. Chociaż nie jestem w tym temacie znawczynią to jednak potrafię to odróżnić. Jak ja kocham to, że zawsze dowiaduje się o takich rzeczach na końcu. Muszę dać im za to nauczkę. Cicho na palcach poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafkę w której trzymam własnoręcznie zrobione przebrania na Halloween. Wyjęłam głowę wilkołaka i założyłam ją na siebie. Poszukałam w szafie dalszej części stroju. Gdy je znalazłam szybko się w nie przebrałam. Gdy przypominałam już wilka przeniosłam się jeszcze do garażu po ostatni element. Wyjęłam kawałek łańcucha i zrobiłam z niego prowizoryczną obroże na szyje. Wróciłam do domu i schowałam się w gabinecie mamy. Słyszałam jak moi przyjaciele idą do mojego pokoju. Ale zanim tam dojdą muszą przejść obok gabinetu. Nie mogłam się powstrzymać i kichnęłam lecz na szczęście oni tego nie usłyszeli i nie zdradziłam swojej kryjówki. Oparłam się na kolanach i gdy byli blisko to wybiegłam im na drogę na czworaka głośno szczekając i warcząc. Sylwia zaskoczona krzyknęła i przewróciła się na tyłek. Wykorzystałam tą okazje żeby mocniej ją nastraszyć. Zaczęłam biec w jej stronę wyjąc jak ranne zwierzę. Okazało się to jeszcze bardziej efektowne przez mój zachrypnięty głos zniekształcony przez chorobę. Gwałtownie się przed nią zatrzymałam i usiadłam na podłodze zanosząc się kaszlem. Blondynka nadal przerażona leżała na ziemi zasłaniając się przede mną rękoma natomiast Mike zanosił się śmiechem ponieważ zrozumiał,że to ja jestem przebrana za potwora. Zdjęłam maskę i nadal kaszląc zasłoniłam buzie ręka. Sylwia podniosła się i dopiero teraz zobaczyła, że kreatura która ją wcześniej zaatakowała jest sztuczna.

- Naomi nigdy już tak nie rób! Myślałam, że umrę. - powiedziała niebieskooka

- Ja za to dobrze się bawiłem. - powiedział Mike przybijając mi żółwika

- Ej wilczku żyjesz tam? - dziewczyna podeszła do mnie i poklepała po plecach - lepiej już?

- Tak jestem tylko trochę przeziębiona a nastraszyłam was za to, że nie powiedzieliście mi, że jesteście razem. - powiedziałam z wyrzutem

- My razem?! Dobry żart Naomi - obaj się zaśmiali

- A nie jesteście? - wychrypiałam

- Nigdy w życiu nie mogłabym chodzić z kimś tak obrzydliwym jak Mike.- odezwała się blondynka a chłopak jej przytaknął

- A ty idź się lepiej połóż bo fatalnie wyglądasz a ja pójdę ci zrobić herbatę. - Mike poszedł do kuchni

Poszłam się położyć na łóżko a Sylwia usiadła na jego drewnianej ramie. Jestem głupia. Jak mogłam się tak bardzo pomylić co do nich. To pewnie przez chorobę ubzdurałam sobie to, że są razem. Po chwili do pokoju wszedł Mike z tacką na której były leki, herbata i kanapka z której wyciekało dużo jakiegoś sosu. On zawsze do wszystkiego dodaje różne dipy nawet jeśli nie pasują do dania. Położył mi ją na kolanach a ja łyknęłam tabletki i popiłam piciem. Musze im jeszcze powiedzieć o Madzi bo nie wiedzą wszystkiego. Ostatnio nie miałam okazji ani czasu żeby ich o tym powiadomić. Pomiędzy kęsami kanapki powiedziałam.

- Madzia ma chłopaka i chce mi go przedstawić.

Oni wymienili po sobie spojrzenia i dalej mnie słuchali.

- Jeśli on się okaże dla niej odpowiedni to odstąpię mu moje miejsce ale nadal będę ją kochała. - opowiedziałam

- Musi ci być smutno. Tak bardzo się starałaś.

- Znajdziesz sobie kogoś lepszego od niej. - próbowali mnie pocieszyć 

Nie potrzebowałam ich współczucia. Przez całe moje życie ludzie patrzyli na mnie z litością w oczach dlatego nie lubię kiedy ktoś tak robi. Czuję się wtedy nic niewarta. Prawie cała rodzina tak na mnie spoglądała po śmierci Patrycji. 

Nie znajdę. Madzia jest jedyna w swoim rodzaju. - pomyślałam

Nie powiedziałam im tego bo pewnie próbowaliby mi to wybić z głowy lub zaczęliby mnie przekonywać, że ona jest nic nie warta a na to bym im nie pozwoliła. Nie zniosłabym tego jeśli zaczęliby ją obrażać. Madzia nie zrobiła nic złego. W końcu skąd mogłaby wiedzieć, że ją kocham? Jestem im wdzięczna za to, że starają się mnie pocieszyć jednak to tylko mnie bardziej dołuje. Ciężko jest mi z myślą, że to nie ja ją będę całować lub przytulać. To Michał będzie teraz dla niej najważniejszy. Przyjaciółka nie może równać się z chłopakiem. Zdaję sobie z tego sprawę. On będzie się o nią troszczył a ja będę musiała usunąć się trochę na bok. Zapewne ilość naszych spotkań też się zmniejszy. To koniec już z płaczliwą Naomi. Madzia mnie zmieniła na lepsze. Nadal jestem słaba ale już tak dużo nie płaczę i histeryzuję. Tak jak kiedyś siostra była dla mnie jak anioł stróż taka teraz ja postaram się być  dla mojej ukochanej. Będę się nią opiekować a nie na odwrót.

- Wątpię ale dzięki. Tylko chce się upewnić ale na pewno nie ma nic miedzy wami? - spytałam się

- A ty nadal swoje. Jeśli coś będzie to ci to powiemy. -odpowiedziała Sylwia

- To my już pójdziemy a ty odpoczywaj. Jak coś się będzie działo to zadzwoń dobrze?

- Okey to pa. - pożegnałam się

Gdy zostałam już sama to wyszłam z łóżka i zdjęłam z siebie strój wilka który nadal miałam na sobie. Kiedyś uszyłam go trochę za duży więc dopiero teraz jest na mnie dobry. Jest to jednoczęściowy włochaty kombinezon z doszytymi łapami i pazurami. Szyć nauczyła mnie babcia, niestety i ona odeszła. Ubrałam się w piżamy i znowu położyłam. Potrzebowałam trochę czasu dla siebie żeby spokojnie pomyśleć.






Dziękuję osobom które dotrwały z czytaniem aż do tego rozdziału (;

EMOticon_Master






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro