36. Wnioski
Wraz z nowymi losami nastawał mini chaos, a tu było centrum. Krzyki szczęści jednej strony, a załamanie z drugiej. Będzie ciekawie jednym słowem.
Dziś to był jakiś dzień przypominajek dosłownie, każdy coś wyciągał na światło dzienne drugiemu. Padło i na mnie.
-Jak jesteśmy w temacie to wisisz nam wspólny wypad...na twój koszt!.- przypomniał najstarszy.
Faktycznie teraz nie mam problemu jak wcześniej, ale to ostatnie by podarowali...
-Tak dobrze to nie ma.- zaprotestowałem zaraz. Widząc ich świecące oczy poddawałem się powoli. - Najwyżej coś do jedzenia nic więcej!- dodałem na koniec.
Chóralne YEAHHHHH!!! wypełniło pokój. Miałem nadzieję nie żałować tego później. W głębi byłem szczęśliwszy, kawałek lodu odpadał z każdym dniem spędzonym jak dziś.
"Nic nie trwa wiecznie."
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro