24. Posłaniec
Nie wiedziałem co zrobić. Ucieknąć nie da rady, nie ma mowy. Wiec?
-Kim jesteś?- szlenenie twurczo wiem, ale nawet to ledwo wydusiłem z siebie.
Cisza. Nieznaczny ruch.
Nie wiem, z przyzwyczajeniem do światła nadal nie byłem w stanie zobczyć twarzy.
Ukryta, poczułem przezywające zimno co dało dreszcze.
-Jestem tu gościem...wiadomość niosę też.
-Do mnie? Mogę poznać imię?
- Tak,reszta nie ważna. Pamiętasz dokonałeś wyboru, cena jego zostaie ci ukazana później.
Bądź gotów,ktoś przyjdzie.
Odeszła jak się pojawiła w ciemność.
To było nie realne...to duch? Cena oczywiście, ale jak duża za życie?
Czy jak nie spłacę długu stanę się jak cień, pałętajca się i pusta?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro