10. Zawieszenie
Spowijała nas wokół cisza zakłócana tylko naszymi płytkimi oddechami.
Trzymałem ją kurczowo w swych objęciach jakby miał mi ją ktoś chcieć za chwilę odebrać. Wdychałem jej słodki brzoskwiniowy zapach, którym pachniała po kąpieli.
-Cudowny ah
Czułem, że całe jej ciało stężało na mój gest. Milczenie zaczęło się przeciągać coraz bardziej. Wiedziałem, że nie mogę tego dłużej przeciągać gdyż może mnie w każdej chwili odepchnąć, a wiem, że zraniło by mnie to pozbawiając już i tak pewności.
- Aniele...nie odchodź Proszę. - szepnąłem do jej ucha cichutko.
Sam się zdziwiłem słysząc to z jaką czułością, a zarazem nadzieją w głosie to wypowiedziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro