8.
- Remek! - chłopak nie dawał za wygraną.
Powoli zaczynałam się go bać. Naprawdę. Był i jest moim przyjacielem, lecz bałam się co może zrobić. Nigdy tak się nie zachowywał. Bynajmniej od kiedy go znam.
- Ciiii - szepnął chłopak po czym pogładził ręką moje włosy.
Po moim policzku spłynęła łza. Zupełnie nie wiem dlaczego. Wiedziałam, że Remi mi nic złego nie zrobi - pamiętałam o tym. Próbowałam go odepchnąć, ale on po tym jeszcze bardziej "napar" rękami na oparcie kanapy. W trakcie moich rozmyślań chłopak zdążył już rozpiąć mi trzy guziki od koszulki, ale "na razie" tylko mnie całował - co w pewnym sensie mnie trochę uspokoiło.
- Remik! - warknęłam.
- Och zamknij się już ! - mój przyjaciel zaczął zachłannie i natarczywie mnie całować przy czym rozpinając czwarty guzik.
- Wierzgoń!! - próbowałam przemówić mu do rozumu.
Poczułam nagłe uderzenie. Po zaledwie kilku sekundach zaczął mocno mnie piec policzek. On mnie uderzył.
Cały czas widziałam w nim przyjaciela. Starszego obrońcę, który w razie potrzeby ochroni mnie przed niespodziewanym złem. Jednak się myliłam, a może to tylko alkohol na niego tak działa?
- Mówiłem, żebyś się zamknęła? Teraz rycz, bo na nic innego nie zasługujesz! - krzyknął mi wprost do ucha.
Odwróciłam głowę w drugą stronę, aby na to wszystko nie patrzeć. Gdzie teraz są wszyscy?! Dlaczego tu nikt nie przychodzi?!
Remek niespodziewanie został pociągnięty do tyłu. Gdy spojrzałam w tamtą stronę ujrzałam Remika nad którym stał pochylony jakiś starszy chłopak. Nie zastanawiając się długo szybko ruszyłam do głównej sali. Wzrokiem szukałam Michała, lecz nigdzie nie mogłam ujrzeć jego brązowego hełmu. Musiałam wyglądać okropnie - rozmazany makijaż plus twarz spuchnięta od płaczu. Pewnie wyglądałam gorzej niż sobie wyobrażałam, bo kilku klientów owego baru spojrzało na mnie z pogardą. Przetarłam ręką twarz, ale to pogorszyło mój wygląd. Niespodziewanie przede mną ujrzałam bar przy którym siedział grzywacz z jakąś laską na kolanach.
- Michał! - krzyknęłam, lecz ten mnie nie usłyszał.
Podeszłam bliżej i złapałam go za ramię.
_ Michał chodź, proszę - powiedziałam wpatrując się w jego oczy.
Chłopak popatrzył na mnie nie zrozumiale, lecz potem bez słowa złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia.
Po kilku minutowej przepychance doszliśmy (xd) do wyjścia. Brunet zatrzymał się dopiero po parunastu metrach od klubu. Stanęliśmy obok ulicznej lampy, który co jakiś czas mrugała. Chłopak obrócił się w moją stronę, gdy dostrzegł ślady po tuszu na mojej twarzy, szeroko otworzył usta.
- Boże! Co się stało? - Rychlik cofnął się o kilka kroków i usiadł na ławce, a mnie posadził na swoich kolanach.
- Remek mnie uderzył - szepnęłam cicho, pociągając nosem.
- Co mu odwaliło ?! - chłopak zacisnął prawą rękę w pięść przy czym lewą ciągle trzymał na mojej talii. Czułam się trochę... nieswojo ? To chyba dobre określenie.
Postanowiłam po prostu mu powiedzieć :
- Możesz mnie... puścić? Czuję się trochę... nieswojo - mruknęłam.
- Tak! Jasne! Przepraszam, że w ogóle wylądowaliśmy w takiej pozie (xdv2) - Misiek zabrał swoją rękę z mojego ciała, a ja zeszłam i usiadłam na ławce.
Postanowiłam mu nie mówić co Remek robił przed uderzeniem. Nie chciałam za bardzo psuć ich przyjaźni. która jak mniemam trwa już trochę.
- Idziemy do hotelu? - zapytał.
- Tak. Chodźmy - wyrwana z myśli, kłębiących się po mojej głowie, niechętnie wstałam z drewnianej ławki i ruszyłam, razem z towarzyszem do naszego tymczasowego miejsca spania.
***********
Dedyk : Dziękuję za komentarz pod ost rdz. nawet nie wiesz jak mnie to uszczęśliwiło <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro