6.
Diana
Nie chciało mi się zbytnio rozmawiać z... z Remkiem? Chyba Remkiem. Więc nie czekając, aż dokończymy rozmowę po prostu odeszłam. Wróciłam do domu. Już trochę się uspokoiłam i nie widziałam sensu dalszej kłótni z mamą. Weszłam szybko do domu i nie patrząc czy ktokolwiek jest w domu ruszyłam biegiem do mojego pokoju. Chciałam wyrzucić, spalić- ogólnie pozbyć się zdjęcia, lecz po przeszukaniu wszystkich kieszeni stwierdziłam, że go nie mam. Może gdzieś zgubiłam? Może to i dobrze. Nareszcie pozbyłam się wspomnień. Gdy tylko uświadomiłam sobie, że stoję bezczynnie na środku pokoju od kilkunastu minut, złapałam za telefon i go odblokowałam. Miałam jedną wiadomość i kilka powiadomień z Facebooka i innych social mediów. Sprawdziłam najpierw wiadomości.
Nieznany:
Hej ! To ja Remek :) Sprawdzam tylko czy nie podałaś mi jakiejś fałszywki.
Tak jasne. Jeszcze czego? Podałam mu inne imię?
Diana:
Nie... Nie martw się nie jestem taka.
Szybko wysłałam wiadomość, lecz po spojrzeniu na zegarek od razu tego pożałowałam. Była 23:47. Są wakacje, ale może wrócił z wakacji i to jego pierwsza noc w domu? Albo był bardzo zmęczony i teraz smacznie spał, a ja go obudziłam? No cóż mówi się trudno. W duchu uśmiechnęłam się z tego o czym pomyślałam. Nigdy nie byłam taka... Nikczemna.
Chwilę później dostałam odpowiedź:
Nieznany:
To się cieszę :) Miałabyś może ochotę się gdzieś przejść? Wiesz w sumie się nie znamy, ale.... Zapewniam, że nie jestem pedofilem xd.
Po przeczytaniu wiadomości uśmiechnęłam. Nie miałam nic do stracenia. Skoro miałam tu gnić nawet do pełnoletności to musiałam mieć jakiś znajomych, prawda? Nie myśląc długo zabrałam się za pisanie odpowiedzi.
Diana:
Ok. Kiedy masz czas?
Nieznany:
Wooooooow! Odważna jesteś ;) xd Chcesz teraz?
Popatrzyłam za okno, by ujrzeć tabliczkę z nazwą ulicy.
Diana:
Ogrodowa 5 min.
Remek
Nie myślałem, że się zgodzi. Szybko chwyciłem bluzę z krzesła i udałem się do wyjścia. Ogrodowa jest tuż za rogiem. Nie minęła minuta, a ja już szedłem chodnikiem obok Ogrodowej. Dopiero po chwili zauważyłem, że ktoś stoi przed niewielkim domkiem. Wiedziałem, że to Diana, więc szybko podszedłem.
2 m-c później
Remek i Diana to kumple. Wiedzą prawie wszystko o sobie. Są przyjaciółmi. Ona oczywiście wie, że Wierzgoń to YT'ber i jest dumna, że ma takiego przyjaciela. Chodzi do szkoły, poznała kilku ludzi, jest jej tu dobrze.
Diana
Piąąąąąąąąąątek! Wreszcie. Gdy tylko zadzwonił dzwonek szybko wybiegłam ze szkoły. Przed budynkiem stała Remek i czekał- chyba na mnie. Podbiegłam do niego.
-Witaj przybyszu!- powiedziałam udając ton jakiegoś starego dziada, który z resztą mi nie wyszedł, bo Remek parsknął śmiechem.s
-Wsiadaj - pokazał głową na auto.
Gdy razem zasiedliśmy w fotelach Remek się odezwał:
-Chcesz ze mną jechać do Wrocławia?- zapytał.
-No pewnie!- odkrzyknęłam z entuzjazmem- Tylkoooo...
-Hmmm...? - zapytał.
-No nie wiem, czy moja mama się zgodzi.
-Zgodzi. Zgodzi. Z resztą już się pytałem- uśmiechnął się cwaniacko.
-Jej!!!- krzyknęłam na cały samochód.
-Ej, bo zaraz nigdzie nie pojedziemy, bo będę musiał jechać do szpitala przez ciebie. Głowę mi rozsadzisz.
Zaczęłam się śmiać. On zawsze doprowadzał mnie do śmiechu. Kochałam go, ale jak... jak przyjaciela. Bo był moim przyjacielem. Heh.
-Ale musimy po kogoś wstąpić- oznajmił.
-Kto to? Ile ma lat? Jaki ma kolor włosów? Dziewczyna czy chłopak? Kolor oczu? Imię i nazwisko? Data urodzenia? Co lubi? Czym się zajmuje? - wyrecytowałam szybko po czym zaczęłam się śmiać ze swojej głupoty.
-Zobaczysz- odpowiedział kierowca po czym sam wrócił do śmiania się.
Jechaliśmy i jechaliśmy, a drogi nie było końca.
-Reeemmmmeeeekkkkk! Nuuuuddddzzzii mii sięę- powiedziałam przeciągając każdą z literek.
-Już już- uspokoił mnie chłopak.
Wyciągnął telefon z kieszeni i coś w nim pogrzebał po czym przyłożył do ucha.
-No siema stary! No wyłaź jestem. No Diana ze mną jest. No tak. Ta. Ehe. No ok. Czekam - mówił do telefonu.
Chwilę czekaliśmy w ciszy, którą przerwało otwieranie tylnych drzwi.
-Elo stary!- podał sobie ''męską piątkę" z Remikiem, a potem zwrócił się do mnie.
-Hej. Michał- podał mi rękę.
-Diana- wydusiłam z siebie.
Ruszyliśmy. Remek z Michałem o czymś zawzięcie rozmawiali, a mi się przypomniało pytanie, które powinnam zadać Wierzgoniowi na samym początku naszej wyprawy, a mianowicie - po co jedziemy?
-Ej! Chłopaki! Po co jedziemy do Wrocławia?- zapytałam zgodnie z wcześniejszym zamierzeniem.
Remek się uśmiał, a Michał zaczął:
-Wiesz jesteśmy bardzo sławnymi osobami. Niemal rozpoznawalni na całym świecie - uśmiał się grzywacz.
-Sprawy służbowe - puścił do mnie oczko.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
697 słów <3 U mnie lepiej, więc myślę, że rdz. będą pojawiać się częściej :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro