32. *2*
Zadowolona ze słodyczy, którą tak bardzo chciałam wracałam do auta. Wracałam, bo Michał smętnie szedł za mną ze wzrokeim wlepionym w erkan smarfona. Nie przejęłam się tym zbytnio, gdyż byłam zajęta jedzeniem. Wracaliśmy przez rynek, więc poczekałam na niego obok fontanny.
Bez słów ruszyliśmy do auta. Chłopak dalej patrzył w telefon, a z racji tego, że już zjadłam chciałam z nim pogadać. Wyrówniałam kroki i złapałam go za rękę jednocześnie zaglądając przez ramię do telefonu.
- Co? - brunet zablokował aparat i schował go do kieszeni spodni.
- Nic - wzruszyłam ramionami.
- Zjadłaś już? - zapytał.
- Tak, dobre nawet - nasza rozmowa wyraźnie się nie miała sensu i wyglądało to tak jakbyśmy rozmawiali, aby przerwać panującą między nami ciszę. W pewniej mierze tak było.
- No, bo jakby ci nie smakował to w domu lepszego możesz zrobić - uśmiechnął się.
- Ja cię proszę. Nie zaczynaj znowu - zrobiłam groźną minę.
***
Jadąc do domu Michał chciał wstąpić do jakiegoś sklepu, bo stwierdził, że w "naszej rezydencji świeci pustkami". Jak postanowił tak też zrobił.
Chodziliśmy po markecie pchając przed sobą wózek.
- Weź to i to, a i to też - wrzucałam do koszyka różne produkty.
- Chyba żałuję pójścia na te zakupy - pokręcił głową.
Nagle przed nami ujrzałam osobę, której najmniej się tu spodziewałam, ale ucieszyłam się na jej widok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro