15./1
Oliwka ma rację muszę to skończyć i to jak najszybciej. Gdy wróciłam do domu mama krzątała się po kuchni. Ja szybko ruszyłam w stronę mojego pokoju, zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżko. Moje odpoczywanie przerwał mi dzwonek telefonu. Ku mojemu zdziwieniu dzwoniła mama Jeremiego. Przez chwilę wahałam się, czy odebrać. Ostatecznie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo ? - powiedziałam niepewnie.
- D...Diana? - usłyszałam zachrypnięty głos pani Moniki.
- Tak. - powiedziałam stanowczo.
- Jeremi... On jest w szpitalu... Przyjedź proszę.
Bez żadnego słowa rozłączyłam się. To moja wina. Gdybym została w domu mu by nic się nie stało.
- Mamo !
*****
Stałam przed wielkimi drzwiami prowadzącymi na salę operacyjną. Wokół mnie kręciło się dużo ludzi, ale to dla mnie tak jakby nie istniało. Najważniejsze dla mnie było w tej chwili życie Jeremiego. On chciał się zabić i to przeze mnie.
Po otrzymaniu telefonu od mamy mojego przyjaciela od razu wyruszyłam do szpitala. Oczywiście z moją mamą. Nikomu nic nie mówiłam. Dominik, Oliwka, Michał nic o tym nie wiedzą.
****
Siedzimy tu dobre 2 godziny, a dalej nic nie wiemy. Pani Monika chodzi nerwowo po korytarzu co chwilę zaglądając przez szybę drzwi do sali operacyjnej. Jakby to mogło pomóc...
~~~~~~
Znów ruszamy z małym maratonem.
*NIE JESTEM W 100% ZADOWOLONA Z TEGO ROZDZIAŁU, ALE PISAŁAM GO TYLE RAZY...*
Po prostu nie wychodzą mi takie sceny
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro