14. *2*
Zapukałam lekko w drzwi mieszkania. Po kilku sekundach otworzył mi zaspany Rychlik. Od razu przepuścił mnie w przejściu.
- No i co ? - usiadł ze mną na kanapie.
Przez dłuższy czas w ogóle nie odzywałam się, co zostało mi wypomniane przez Michała.
- No mów, bo się boję - pomachał mi ręką przed oczami.
- Michał, bo ty... To znaczy ja, a właściwie my - przełknęłam głośno ślinę. Przecież jak on się dowie to mnie zostawi. Co ja najlepszego narobiłam?
- Powiesz w końcu, czy nie?! - położył zniecierpliwiony ręce na udach.
- Będziesz ojcem! - wypaliłam nagle.
Po moich słowach nastała cisza. Ja czekałam na jego odpowiedź z którą zbytnio się nie śpieszył. Jednak po długich przemyśleniach postanowił się odezwać.
- Poczekaj, bo ja czegoś nie rozumiem... Nasz pierwszy raz razem, a już mamy dziecko? - popatrzył na mnie tak jakbym miała mu zaraz powiedzieć, że to jakiś głupi żart.
Pokiwałam tylko twierdząco głową.
- Co teraz? - zapytałam niepewnie.
- No jak to co ? Musimy urodzić... To znaczy ty musisz urodzić - uniósł ręce w obronnym geście.
Myślałam, że się przesłyszałam.
- Co, proszę?
- No, a co ty myślałaś? Chyba, że aborcja łyżką - zaczął się śmiać. On nigdy nie potrafi być poważny, ale chyba za to go kocham.
Widzę, że to czytasz, dlatego poproszę Cię o ładny komentarz w stylu : " ASTIN DAWAJ NEXTA, BO JAK NIE DO DO CIEBIE WPADNĘ I CI PRZYPIERKWACZE. ALBO NIE. BO CIĘ NIE LUBIĘ, ELO " xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro