Nic na siłę
Blondyn wszedł do pokoju, od razu rzucając się, jak wygłodniałe zwierzę, na swojego partnera. Natychmiastowo zdjął z niego koszulkę, nadgryzając lekko płatek jego ucha. Kiedy dobierał się już do rozporka swojego chłopaka, usłyszał:
- Namjoonie, skarbie, jak Ci minął dzień? - chłopak podniósł na starszego zdziwione spojrzenie. - Opowiedz mi coś, jak się czujesz, czy na uczelni wszystko w porządku?
- Później Ci powiem. - rzucił obojętnie wracając do przerwanej mu czynności. - Mam teraz coś ważniejszego do zrobienia. - oblizał zalotnie wargi, a po kilku chwilach zniknął między udami szatyna.
Tak było za każdym razem. Po całym dniu rozłąki musieli skonsumować swój związek. Najczęściej w łóżku, na kanapie, czy w innych miejscach bardziej lub mniej nadających się do uprawiania seksu. Potrzebowali rozładować napięcie całego dnia, poczuć siebie nawzajem.
Ich rozmowy o studiach Mona, czy też pracy Jina, zawsze kończyły się na jednym pytaniu. Zdarzało się, że owa konwersacja w ogóle nie miała miejsca. Przyzwyczaili się już oboje do tego.
Kiedy młodszy zajął się stojącym już przyrodzeniem swojego chłopaka, szatyn zapomniał już o tym, co zdarzyło się kilka chwil wcześniej. Rozpływał się, gdy ręką na jego penisie poruszała się coraz szybciej, a język krążył dookoła zaczerwienionej główki. Posapywał cicho, dając jasno do zrozumienia, jak jest mu dobrze. Powoli poruszał biodrami, by grzecznie poprosić o szybsze tempo. Osobnik na dole dobrze odebrał te znaki, od razu rozpędzając się maksymalnie. Ssał, lizał i delikatnie przygryzał skórkę w niektórych miejscach. Starszy rozlał się w ustach ukochanego. Chłopaczek między jego udami nie odpuścił mu czując pierwsze krople, lecz wręcz wysysał z niego orgazm.
Gdy Jin względnie się ogarnął i ujrzał studenta wychodzącego powoli z pokoju, krzyknął:
- Gdzie to się wybieramy? - prędko znalazł się przy nim chwytając go za nadgarstek. - Masz zamiar mi uciec? I to w takim momencie? O nie, też chciałbym się trochę pobawić. - po tych słowach przyssał się do ust dwudziestolatka. Poczuł ich smak pierwszy raz dzisiejszego wieczoru. Uwielbiał go. Kawa połączona z pierniczkami jego babci, tworzyły idealne połączenie.
Język biznesmena zaczepnie trącał ten drugiego. Nie dawał mu pełnej przyjemności. Nie mógł tego zrobić w tym momencie. Chwycił Potworka za pośladki, unosząc tak, by oplótł go nogami w pasie. Nadal nie przestając się całować ruszyli w stronę salonu. Szatyn miał dzisiaj ochotę na coś innego. Po drodze obijali się praktycznie o wszystko, ale niespecjalnie im to przeszkadzało. Nagle młodszy poczuł, że został posadzony na czymś twardym, a jego towarzysz gdzieś zniknął. Nie zmartwił się tym szczególnie, wręcz przeciwnie, czuł coraz większe podniecenie. Usłyszał za sobą gwizd, więc szybko odwrócił głowę. W progu stał całkiem nagi, wyglądający jak grecki bóg mężczyzna ze skórzanym paskiem w jednej, a lubrykantem w drugiej ręce. Idealnie wyrzeźbione, wysportowane ciało zaczęło krępować Namjoona. Spuścił wzrok delikatnie przygryzając swoją wargę. Po chwili odczuł czyjąś obecność za sobą. Dłonie starszego zaczęły błądzić po jego plecach i karku, delikatnie go masując. Odchylił głowę do tyłu, i położył ją na ramieniu kochanka.
- Co ja Ci mówiłem o gryzieniu tych pięknych usteczek? - wzdrygnął się, gdy dwa palce starszego przejechały po jego dolnej wardze. - Jeśli jeszcze raz to zrobisz, to ja pogryzę Ci je do krwi. - wpił się więc w nie namiętnie, przenosząc swoje ręce na ubrany jeszcze tors młodszego.
Szybko pozbawił go koszulki i powoli zaczął kierować swoją dłoń na rozporek, w celu rozpięcia go. Po wykonaniu tej czynności ujął jego członka przez materiał bokserek i zaczął nim ruszać i delikatnie ściskać. Przytrzymywał go w talii, żeby przypadkiem mu nie uciekł. Zjechał z pocałunkami na szyję, zostawiając po sobie dużo mokrych śladów. Namjoon nie wytrzymywał tak powolnych ruchów, więc wypychał biodra w górę, by poczuć to lepiej. Niestety efekty były inne niż przewidział - niższy przerwał, co spotkało się z jękiem niezadowolenia. Polecił blondynowi, by położył się na brzuchu, a sam zajął się masowaniem jego pleców. Uciskał dokładnie każdy mięsień, wywołując tym posapywanie wyższego. Zsunął jego spodnie i majtki do końca, ukazując jego pośladki. Gdy pomyślał, że za jakiś czas będzie mógł się w nich zatopić, zaczęła mu cieknąć ślinka. Chwycił za nie, zgniatał je i miętosił, jakby były zabawką. Nie mógł się powstrzymać, więc przejechał językiem po jednym z nich. Blondyn zajęczał słodko, a starszy już wiedział, że nadszedł czas na trochę ostrzejszą jazdę. Podszedł do kanapy, na którą uprzednio położył pasek. Złożył go na pół i pociągnął go w obydwie strony, wywołując głośny trzask. Podszedł do leżącego i przejechał prowizorycznym biczem po jego gładkiej skórze. Po chwili było słychać plasknięcie, które wywołało lekkie pieczenie na tyłku, kwilącego cicho z bólu, chłopaka. Nie zniechęciło go to do dalszej zabawy - wręcz przeciwnie - odczuwał coraz większą chęć, by poczuć przyrodzenie partnera w sobie. Jin powtórzył uderzenia jeszcze dwa razy, za każdym z nich wywołując coraz to ciekawsze reakcje zdominowanego. Rzadko kiedy traktował go w tak brutalny sposób, ale wiedział, że jego chłopakowi się to podoba. Nie lubił zadawać mu bólu, chociaż czasem pozwalało mu to zapomnieć o jego własnym. Odrzucił skórzany pejcz, który z hukiem odbił się od ściany. Całował i lizał jego pośladki, żeby choć trochę wynagrodzić mu cierpienie. Gdy skończył, odwrócił go tak, by leżał na plecach. Wylał na palce odrobinę lubrykantu i wsunął je w dzieciaka. Wiedział, że nie musi tego robić, ale chciał. Opiekowanie się nim sprawiało mu ogromną przyjemność. Kiedy cała gama jęków wyleciała z ust młodszego wpił się w nie namiętnie, w tym samym czasie wyciskając i rozcierając ciepłą maź na swoim penisie. Wszedł w niego z impetem, nie miał ochoty na wolne tempo. Chciał się zachować jak prawdziwy samiec alfa. Odczuć pełną satysfakcję z dominacji. Stół drżał wraz z każdym posunięciem, a można było pomyśleć, że przesuwa się po całym pokoju. Gdy młodszy Kim po raz kolejny zaczął wypuszczać z siebie grzeszne dźwięki, zawstydził się i zatkał usta dłonią. Seokjin widząc to, chwycił obydwa delikatne nadgarstki i uniósł je nad jego głowę, uniemożliwiając mu tłumienie tych odgłosów. Przyspieszył do maksimum. Czuł, że nie potrzebuje dużo czasu, lecz chciał najpierw zaspokoić chłopaka pod nim. Chwycił jego nabrzmiałą dumę i zaczął dopieszczać ją palcami. Wycofał się, by ponownie się w nim zagłębić. To było to. Najmocniejsze, najbardziej trafne uderzenie tego wieczoru. Odnalazł prostatę wyższego, który momentalnie ubrudził swój brzuch lepką, białą cieczą. Dwa pchnięcia później prawie taka sama substancja wylewała się z jego dziurki. Niższy postanowił go wyczyścić, więc kiedy byli zdolni do poruszania się, wylizał dokładnie spermę z brzucha, a później z wejścia Namjoona.
Chwycił mężczyznę, jedną dłoń umieszczając pod kolanami, drugą pod głową. Zaniósł go do łóżka. Blondyn ucałował jego policzek i odwracając się do niego plecami - zasnął.
Na kolejny wieczór starszy postanowił coś zaplanować. Nie chciał, by znów kończyło się w łóżku. Musiał udowodnić, zapewne samemu sobie, że łączy ich nie tylko seks. Z firmy wyjechał od razu, kiedy załatwił wszystkie sprawy. Będąc jeszcze w pracy, poprosił swoją sekretarkę o zamówienie biletów do kina i zarezerwowanie najlepszego stolika w jednej z najdroższych restauracji. Na brak pieniędzy nie narzekał. Zazwyczaj nie szastał nimi na prawo i lewo. Wydawał tylko na najpotrzebniejsze rzeczy. Przypomniało mu się, że jego maleństwo też potrzebuje być od czasu do czasu rozpieszczane. W tym momencie sądził, że to rozwiąże wszystkie ich dotychczasowe problemy. Dochodziła już 16:00, czyli godzina, o której Namjoon kończył wykłady. Gdy biznesmen zajechał czarnym BMW pod umiwersytet, wielu studentów przyglądało się z zazdrością, a studentki widząc przystojnego, ubranego w garnitur mężczyznę piszczały i robiły zakłady, której pierwszej uda się go poderwać. Kręciły się przy Jinie, robiąc do niego słodkie oczka. A jego, mówiąc szczerze, całe to poruszenie po prostu bawiło. Ludzie reagowali czasem tak, jakby był kimś w rodzaju króla. Znudzony był już staniem tam kilka dobrych minut, lecz gdy zobaczył blond czuprynę wychodzącą z budynku od razu się ożywił. Posłał mu swój promienny uśmiech, na co dzieciak odpowiedział zdziwionym spojrzeniem. Podszedł do swojego chłopaka i przywitał się z nim dając mu buziaka w policzek. Po chwili byli już w drodze do ich mieszkania. Większość podróży milczeli. Od czasu do czasu dwudziestolatek pytał o to, z jakiej okazji został odebrany z zajęć i gdzie się wybierają. Na każde pytanie szatyn odpowiadał śmiechem.
W domu na spokojnie się ogarnęli, przebrali i przed 18:00 znów udali się do samochodu. Zajechali na miejsce kilka minut przed seansem. Starszy nie przewidział korków w centrum miasta. Zaparkował na parkingu podziemnym. Nie chcąc się teraz spóźnić, pospiesznie odpiął swoje pasy i zanim do końca wygramolił się z pojazdu, zatrzymała go ręka partnera. Wleciał znów do środka, a drzwi za nim się zatrzasnęły. Chciał dowiedzieć się, co to ma znaczyć i oznajmić, że zostało im naprawdę niewiele czasu. Gdy już otwierał usta, młodszy postanowił mu je zatkać. Przyssał się do niego, jak gdyby nigdy się nie całowali. Odpinając jego marynarkę i koszulę, znalazł chwilę na wytłumaczenie swojego zachowania.
- Hmm... kino... tak? Ciekawa propozycja na randkę w liceum. - powiedział puszczając drugiemu oczko. - Jesteśmy już duzi, chyba mogłoby to wyglądać trochę inaczej, mam rację? - ostatnie słowa wyszeptał do ucha niższego, wywołując dreszcze na jego ciele.
No, nie dało się oprzeć pokusie. Jin szybkim ruchem ściągnął jego kamizelkę i biały t-shirt. Złapał go w talii i posadził na swoich kolanach. Jedną ręką chwycił go za kark, mocno wpijając się w jego wargi, drugą natomiast drażnił spore przyrodzenie, które rozrywało już spodnie kochanka. Z początku całował go bez wsuwania języka do jego jamy ustnej, jednak kiedy wyższy próbował tego dokonać, nie mógł pozwolić mu na dominację. Szybko wysunął mięsień trącając nim ten blondyna. Zaczął schodzić z pocałunkami na tors. Zatrzymywał się tylko na różowych sutkach, liżąc je i przygryzając. Na czoło studena wstępowały już pierwsze krople potu. Gdy przestał się z nim bawić, pomimo ograniczonej przestrzeni, sprawnie poradził sobie ze zdjęciem pozostałej odzieży Namjoona. Nawilżył dwa palce za pomocą śliny i zataczając nimi kółka dookoła dziurki młodszego, powoli je do niej wsuwał. Ponownie całował delikatną skórę młodszego. Kiedy już wyczuł, że chłopak sam nabija się na jego dłoń pragnąc poczuć go bardziej, postanowił przejść do konkretów. Rozpiął swoj rozporek i przesuwając gumkę od bokserek w dół, ukazał stojącego już penisa. Jego partner od razu zrozumiał aluzję. Podniósł się, a kiedy nakierował dumę biznesmena na swoje wejście, zaczął się powoli na niego osuwać. Po przyzwyczajeniu się do chwilowego dyskomfortu w dolnych partiach ciała, rozpędzał się coraz bardziej, aż osiągnął wymarzone tempo. Ujeżdżał go szybko i chaotycznie, jęcząc jego imię. Dla mężczyzny to była najwspanialsza melodia - niczym nie stłumione dźwięki, wskazujące na ogromną przyjemność. Przytrzymał biodra wyższego, wprawiając swoje w ruch. Ostatnie pchnięcia były idealnie wycelowane w najwrażliwszy punkt w ciele ukochanego. Doszedł w jego wnętrzu, jednocześnie poruszając jego członkiem. Chwilę później jego śródręcze było całe oblepione białą cieczą.
Po wyrównaniu oddechu i pozbyciu się mroczków, pojawiających się podczas spełnienia przed jego oczami, starszy spojrzał ma zegarek. Film kończył się za kilkanaście minut, nie było sensu wychodzić z samochodu. Miał zamiar wrócić do apartamentu w celu przebrania się, bo w takim stanie nie mógł się pokazać w restauracji. Jak się okazało, jego Potworek wszystko przemyślał. Sięgnął na tylne siedzenie po torbę, którą zabrał z domu. Wyciągnął z niej czyste ubrania dla obydwu. Od samego początku miał w planach zrobienie tego w aucie. Spryciarz.
Po krótkiej rozmowie ruszyli do miejsca, w którym mieli zjeść kolację. Namjoonowi oczy prawie wyszły z orbit, kiedy zrozumiał, gdzie się znajduje. Rzucił się chłopakowi na szyję i dziękował z całego serca. W środku zamówił to, na co miał ochotę. Przez cały wieczór gawędzili, śmiali się i cieszyli sobą, jak kiedyś. W domu nawet zasnęli przytuleni do siebie. Jin był przewny tego, że teraz już wszystko się ułoży.
Biznesmen od rana był cały w skowronkach. Znów coś planował, bo jak coś naprawiać i się starać - to na całego. Tym razem chciał pójść z młodszym na spacer, odbierając go uprzednio spod uczelni, jak dnia poprzedniego. Jego wykłady kończyły się o 13:00. Była piękna pogoda, wręcz idealna. Szatyn dotarł na miejsce dwie minuty przed pierwszą w południe. Przystanął za rogiem, mając na widoku wyjście z budynku. Pragnął zaskoczyć ukochanego. W ręku trzymał ulubioną czekoladę blondyna. Już wyobrażał sobie podziękowania za ten podarek. Czas dłużył się niemiłosiernie. Wychylił się, by spojrzeć, czy wyczekiwana osoba już idzie w jego stronę. Nagle zobaczył coś, co zupełnie zbiło go z tropu. Ujrzał dwudziestolatka, który trzymając w objęciach niższego od siebie, rudego chłopaka, całował go namiętnie. Mężczyzna stał jak słup soli, a jego szczęka opadła tak nisko, że byłaby idealnym lotniskiem dla much czy też innych owadów. Opamiętał się dopiero wtedy, gdy spostrzegł, że ta dwójka podąża w jego stronę. Zaczął szybko biec w międzyczasie wyrzucając przeznaczony dla Namjoona słodycz. Na szczęście jego firma znajdowała się tylko kilka ulic dalej. Wleciał do środka jak poparzony, wywołując poruszenie wśród pracowników. Załamany zamknął się w gabinecie.
Seokjin wrócił z pracy, jak zwykle bardzo zmęczony. Po wydarzeniach dzisiejszego dnia nie był w stanie normalnie funkcjonować. Miał ochotę tylko odprężyć się podczas kąpieli. W przedpokoju nie zauważył ani butów ani kurtki młodszego. Dziękował niebiosom, że nie będzie musiał tego wieczoru z nim rozmawiać. Poszedł do kuchni, wziął łyk herbaty z dzbanka. Odetchnął dopiero w momencie, gdy zdejmował z siebie ubranie stojąc przed wanną. Popatrzył na swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądał tak źle. Co z nim było nie tak? Dlaczego jego chłopak posunął się do takiego czynu? Czegoś mu brakowało? Nie mógł się mylić, na pewno widział swojego ukochanego całującego się z innym. Nie chciał teraz o tym myśleć. Wszedł do niemal gorącej wody i zanurzył się w pianie. Relaks przerwała mu temperatura wody. Była już zimna. Ile czasu już tu siedział? Chwycił za telefon. Jak byk na ekranie widniała godzina 23:53. Przecież wrócił o 21:00. Prędko się umył i trzęsąc się z zimna wyszedł na łazienkowy dywanik. Owinął ręcznik wokół bioder, uprzednio się wycierając. Zmierzwił swoje włosy palcami, układając przyklejającą się do czoła grzywkę. Wyszorował zęby, wykrzywił usta w smutnym uśmiechu i ruszył w stronę sypialni. Miał zamiar ubrać na siebie bokserki i pójść do salonu obejrzeć jakiś film. Mógł sobie na to pozwolić - następnego dnia załatwił wszystkim swoim pracownikom dzień wolnego, więc sam również mógł odpocząć. W czasie swoich rozmyślań podczas kąpieli, nie usłyszał ani szmeru przekręcanego klucza w drzwiach, ani też żadnych kroków. Był więc przekonany, że wciąż jest sam w mieszkaniu. Och, jak bardzo się pomylił...
Otworzył wrota do sypialni i podszedł do komody z bielizną. Usłyszał skrzypnięcie paneli, jednak nie przejął się tym za bardzo. Pochylił się nad szufladą, po omacku przeszukując jej wnętrze w poszukiwaniu majtek ze znaczkiem Supermana (bo czasem lubił się poczuć jak superbohater). W pewnym momencie poczuł czyjeś ręce oplatające jego talię. Przestraszył się, odwrócił się tak gwałtownie, że jego przeciwnik upadł na ziemię. Oczy szatyna przyzwyczaiły się już do ciemności, więc mógł dostrzec zdziwione spojrzenie podpierającego się na łokciach chłopaka. Chciał go przytulić i przepraszać, lecz przypomniał sobie zdarzenie z południa. Bez słowa powrócił do szukania. Ponownie posłyszał skrzypnięcie. Blondynek doczłapał do niego na czworakach i pociągnął za ręcznik, który spadł na ziemię, ukazując jego pośladki. Jin wziął pierwsze lepsze majtki i wybiegł z pokoju zasłaniając się. Młodszy podążył za nim. Nie rozumiał jego zachowania. Przecież, praktycznie codziennie widywał go nago.
- Co się stało? Zazwyczaj kręciły Cię takie początki gry wstępnej. - powiedział wyższy, przygryzając wargę, by sprowokować kochanka. - Spójrz, nie chciałbyś ich przegryźć do krwi? - zbliżył się do niego.
- Niech Cię ten rudzielec zagryzie na śmierć! - wciąż miał przed oczami ten widok. - Jak zdążyłem zauważyć, nieźle mu to wychodziło! - nie wiedział nawet, kiedy zaczął krzyczeć.
Na twarzy Namjoona po raz kolejny pojawiło się zaskoczenie, ale szybko posmutniał, co dla starszego było przyznaniem się do zdrady. Stał przy szklanych balkonowych drzwiach i oddychał ciężko. Spoglądał na zewnątrz, akurat się rozpadało. Idealna atmosfera. Miał ochotę zapytać, ile to już trwa, czy uprawiali seks, czy owy nieznany mu mężczyzna stał się ważniejszy. Wszelkie siły go opuściły. Brzydził go fakt, że student mógłby mu wyrządzić takie świństwo. Może każdego dnia robił to i z nim i z tamtym? Obrzydlistwo. Czuł, że łzy w kącikach jego oczu zaczynają piec, ale nie zamierzał pozwolić im wypłynąć. Blondyn wskazał mu na fotel, by usiadł. On sam zajął miejsce na kanapie. Musiał mu powiedzieć o wszystkim. Teraz albo nigdy.
- Jeśli chcesz wiedzieć, a w to nie wątpię, to spotykamy się od około czterech miesięcy. - rzucił cicho, a dla Seokjina był to cios prosto w serce. Byli razem pięć lat, a nagle coś takiego... - Ma na imię Yoongi, poznaliśmy się na uczelni. Tak, sypiamy ze sobą. Spokojnie, nie zaraziłeś się niczym, obydwoje zrobiliśmy badania. - każde słowo wypowiadał coraz wolniej, jakby chciał dać partnerowi czas na przetworzenie nowych informacji. - Nie wie o tym, że mam kogoś, więc proszę, nie obwiniaj go. Skarbeńku, kogo próbujesz oszukać? Popsuło się między nami, to uczucie wygasło. Zostało nam tylko pieprzenie się, bo nawet nie można nazwać tego kochaniem. - wywiadając ostatnie wyrazy wstał, kucnął przed starszym chcąc złapać jego dłoń. Chłopak wyrwał się i począł chodzić w kółko po pomieszczeniu. Przyswojenie tego faktu, przychodziło mu strasznie mozolnie. Ostatecznie przystanął za stołem, opierając dłonie o jego blat.
- Czyli to już koniec? - starał się brzmieć obojętnie, jednak to nie było takie proste. - Teraz znikniesz, zapomnisz o wszystkim co było, o mnie? Nie spotkamy się już nigdy więcej? Jeśli tak bardzo pragniesz odejść, to śmiało. - stłumił w sobie płacz.
Zapanowała cisza, a żaden z nich nie miał na tyle odwagi, by spojrzeć sobie w oczy. Młodszy podnosząc się, powiedział:
- Jeśli bardzo potrzebujesz i chcesz żebym został, to nigdzie się nie wybieram. - posłał mu niewyraźny uśmiech.
- Nie rób tego na siłę, to nie będzie przyjemne ani dla Ciebie ani dla mnie. - kłamał. Chciał, by został. Żeby był przy nim. Żeby znów czuł to samo, co na początku. Był dla niego całym światem, jednak chciał pokazać, że jest silny i da radę. Tak nie było.
Blondyn skinął głową. Przysunął się do drugiego, analizując jego smutne spojrzenie. Nie potrafił nic z niego wyczytać. Nie wiedział, czy to smutek, rozpacz czy też nienawiść. Przejechał dłonią po jego policzku zostawiając na nim - ostatniego już - całusa.
Kolejny dzień był dla obydwu katorgą. Namjoon od rana pakował swoje rzeczy, a jego już... były chłopak, próbował mu pomagać bez irytacji czy też smutku. Przerzucanie ubrań do kartonów i walizek stanowiło największy problem - za dużo miał tego wszystkiego. Chciał na raz zabrać wszystko, by nie musieć już wracać do tego mieszkania. Za kilka godzin planował rozpocząć nowe życie, całkowicie różniące się od obecnego. Yoongiego ucieszył fakt, że wreszcie zamieszka ze swoim wybrankiem. Proponował mu to od miesiąca, jednak z wiadomych przyczyn blondyn odwlekał ten temat. Seokjin, dom, wspólne plany - wszystko kończyło się właśnie w tym momencie.
Nie było między nimi już żadnych emocji, poza popędem. Nie było już widać tej namiętności co kiedyś. Tego uczucia, troski. Starszy czasem próbował ją okazywać, lecz młodszy zawsze odsyłał go z kwitkiem. Pomimo tego Jin nadal kochal Namjoona tą samą miłością co przed laty. Uwielbiał budzić się przy jego boku i oglądać tą spokojną, pełną niewinności twarzyczkę. Miał ochotę go wtedy wyściskać, nie puścić już nigdy i powtarzać mu ciągle jak bardzo go kocha. Nie robił tego. Czuł, że mogłoby to być nieodpowiednie. Zrozumiał swój błąd, ale nie było już czasu go naprawiać. Prawie z zimną krwią przekazał swojemu partnerowi, by odszedł, jeśli czuje taką potrzebę. Obwiniał się za to, że nie walczył. Nie powiedział, że to naprawią razem i znów będzie jak dawniej. Tak naprawdę nie zrobił nic. Pozwolił mu odejść. W pewnym sensie tłumaczył sobie, że gdyby Namjoon go jeszcze kochał, to pomimo wszystko by został. Tak się nie stało. Żałował, tak cholernie żałował. Gdy ostatnim machnięciem dłoni pożegnał taksówkę, którą odjeżdżał jego ukochany, wbiegł do domu najszybciej jak potrafił. Bez tego chłopaka czuł sie nagi. Samotny. Zawstydzony. Bał się wychodzić do ludzi. Ewentualnie, po prostu tego nie chciał. Jak to mówią: "dziury w sercu szmatą nie zapchasz", dlatego też nie chciał poznać nikogo, pierwszej lepszej osoby, z którą poszedłby do łóżka, z którą stworzyłby obrzydliwy, toksyczny związek starając sie zapomnieć o Monsterze - wtedy każdego dnia cierpiałby coraz bardziej, widząc krzatajacą się po domu marna podróbkę swojej drugiej połówki. Chciał to naprawić, chciał odzyskać swoje szczęście. Przypomniał sobie niestety obietnicę, jaką złożyli sobie w dniu, gdy zamieszkali razem. Polegała ona na tym, że jeśli któryś z nich zacznie się dusić prowadząc takie życie, lub jego uczucia będą słabnąć, to się rozejdą. Bez bólu i łez. Tak się nie dało. Mieli za sobą zbyt wiele pięknych wspomnień, trudnych momentów i prób, żeby odejść od siebie bez żadnych emocji.
Codziennie biznesmen odczuwał miliony uczuć i zmieniał się coraz bardziej. Jego pracownicy zauważyli, że szef z promiennego, przyjemnego osobnika stał się oschłym, nienadającym się do życia wrakiem. Produkty jego firmy jednak nie traciły na wartości, wręcz przeciwnie, ich jakość się polepszyła. Działo się tak, ponieważ Jin przykręcił śrubę i zwiększył ilość godzin pracy swoich pracowników. Kiedy pod koniec dnia wracał do swojego gabinetu, siadał przy biurku i spoglądał na stojące tam nadal zdjęcie swojej miłości.
- Widzisz, co się ze mną dzieje? - zadał pytanie osobie na fotografii. - Gdybym wtedy o Ciebie zawalczył, dzisiaj moglibyśmy być naprawdę szczęśliwi.
Często przed snem układał w głowie scenariusze tego, co stałoby się, gdyby spotkał go następnego ranka. Co byłoby, gdyby przyszedł do jego firmy i zapragnął znów z nim być? Gdy historię tworzone przez jego wyobraźnię osiągały moment kulminacyjny, zasypiał, więc nigdy nie miał okazji dowiedzieć się, "co by było, gdyby.."
Minął już rok, może półtorej od czasu, kiedy ostatni raz widział blondyna. Około godziny 17:30 do jego biura przybiegła sekretarka i oznajmiła, że jakiś mężczyzna prosi o rozmowę. Szatyn sądził, że klient dostał jakiś felerny produkt i przyszedł na skargę. Takie przypadki były rzadkością, lecz jeśli się przytrafiały, zawsze słuchał opinii kupujących. Po kilku chwilach do gabinetu wszedł niezbyt wysoki, rudowłosy mężczyzna. Ubrany był na czarno, nie uśmiechał się. Ponury człowiek.
- Witam szanownego Pana, w czym mogę pomóc? - powiedział Kim, wskazując gościowi fotel, by zajął w nim miejsce.
- Nazywam się Min Yoongi. Przychodzę w dość nietypowej sprawie. - słysząc to imię biznesmen aż podskoczył. Po chwili jednak się uspokoił, przecież nie jednemu psu Burek. - A mianowicie, chodzi o Namjoona. Kima Namjoona. - a niech to szlag, jednak się nie pomylił. Jego serce pompowało krew gwałtowniej, a oddech stał się szybszy i urywany.
Nie wiedział, czego może się spodziewać od tajemniczego nieznajomego, który niegdyś odebrał mu miłość życia. Zauważył, że mężczyzna się zestresował, więc nie pospieszał go. Po dłuższej ciszy dowiedział się jednak, o co chodzi.
- Mon... to znaczy, Namjoon... - zawahał się. - Nie żyje. Popełnił samobójstwo, około miesiąc temu. - wziął głęboki oddech. - Wcześniej nie miałem pojęcia o Panu, dopiero dwa dni temu odnalazłem list, zaadresowany "do Kima Seokjina". Nie miałem problemów z odnalezieniem pańskiej firmy, jest jedną z tych najlepiej prosperujących w całym Seulu. Pozwoliłem sobie otworzyć kopertę i przeczytać jej zawartość. Przyszedłem więc ją oddać, w końcu jej treść nie jest skierowana do mnie. - po jego policzku spłynęła łza. - Chciałem też przeprosić, nie wiedziałem, że tak wygląda sytuacja. Jest mi niezmiernie głupio i jestem w stanie zrekompensować Panu krzywdy. Sam nie mam za wiele, ale zrobię wszystko, by zapłacić za błędy mojego, a w sumie naszego partnera. - rozkleił się całkowicie.
Jin siedział jak osłupiały. Dowiedział się właśnie, że miłość jego życia nie żyje. I to nie z powodu jakiejś choroby. To było samobójstwo. Targnął na własne życie. Idiotyzm. Mężczyzna podał mu kopertę i po raz kolejny przepraszając, wyszedł. Biznesmen nie wiedział, co zrobić. Bał się tego, co przeczyta. Siedział jeszcze z 20 minut nad przesyłką, aż postanowił ją otworzyć. To, co dostrzegł jako pierwsze, to dołączone zdjęcie chłopaka. To samo, które znajdowało się na jego biurku. Im bardziej wczytywał się w słowa, tym mniej je widział. Łzy przesłaniały cały świat, ale musiał dowiedzieć się natychmiast. Po przeczytaniu ostatniego słowa nie wytrzymał - zemdlał.
Do mojego ukochanego Hyunga!
Zdaję sobie sprawę, że nazwałem Cię tak tylko za młodu, ale to urocze, nie sądzisz? Cóż, przejdźmy do konkretów. Kiedy czytasz ten list, mnie już nie ma. Wiesz dlaczego? Bo byłem tchórzem i się powiesiłem. Moje ciało musiało wyglądać zabawnie, jak jakieś wahadło zegara czy coś! Koniec żartów.
Jinnie, nie wytrzymałem. Tamtego lata, nie miałem zamiaru zniknąć z Twojego życia. Potrzebowałem tylko kilku słów, których nie wypowiedziałeś. Chciałem usłyszeć, że mnie kochasz i że będzie dobrze. Zapewne sądziłeś, że odejście uczyni mnie szczęśliwym. Tak, to zdecydowanie w Twoim stylu. Myliłeś się. Pewnie ciekawi Cię, dlaczego Cię zdradziłem, skoro tylko przy Tobie byłem radosny? Mówiąc szczerze, to miała być prowokacja. Zepsułem wcześniej wiele spraw, nie wiedziałem, w jaki sposób mam się zabrać za ich naprawianie. To było jedyne wyjście. Byłem głupi. Pewnie siedzisz teraz z kimś innym i on jest teraz całym Twoim światem.
Yoongi traktował mnie dobrze. Starał się. Jednak... On... To nie Ty. Każdego dnia obwiniałem siebie za wszystko. Zdarzały się chwile, że przyjeżdżałem do naszego mieszkania, by z Tobą porozmawiać. Gdy zdobywałem odwagę i pukałem, nagle ogarniało mnie przerażenie i uciekałem. Przepraszam Cię za to. Dziękuję Ci, że robiłeś dla mnie praktycznie wszystko. Że mogłem czuć się kochany i potrzebny. Dziękuję Ci, że byłeś wtedy, kiedy potrzebowałem bliskości. Jeszcze raz przepraszam za złe wydarzenia, które miały miejsce z mojej winy. Mam nadzieję, że mi je wybaczysz. Życzę Ci, żebyś był nadal tak wspaniałomyślnym i kochanym człowiekiem, nie zmieniaj się nigdy. Przeżyj swoje życie tak, byś go nigdy nie żałował. Będę na Ciebie czekał, wiesz? Bo jeśli się kogoś kocha, to się zawsze na niego czeka.
Do zobaczenia, Skarbie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie!
Przepraszam za długą przerwę w pisaniu, miałam trochę spraw na głowie. Mam nadzieję, że nowe opowiadanie przypadło Wam do gustu.
Jeśli znajdziecie jakieś błędy/literówki to z góry przepraszam, pisanie w nocy robi swoje.
Komentarze i gwiazdki jak zawsze mile widziane! Do następnego! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro