Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Od autorki: Jak mija Wam dzień? :)

Wróciłem do kuchni, gdy Liama już nie było. Niall siedział na stołku z twarzą schowaną w dłoniach. Podszedłem do niego i odciągnąłem jego ręce od buzi. Zmarszczyłem brwi widząc jak jego policzki błyszczą od łez.

- Ej, nie płacz. Nie przejmuj się nim. Myśli, że jest mądry i wie, co jest dla mnie dobre, ale nieprawda - powiedziałem ścierając kciukiem jego łzę - Poza tym, pewnie jest po prostu zazdrosny - uśmiechnąłem się do Nialla - Myśli, że nie wiem, że na mnie leci - wyszeptałem mu do ucha, przez co poruszyło się lekko.

- L-leci? - spytał.

- Podobam mu się - przeczesałem palcami jego włosy co sprawiło, że przymknął oczy.

- M-mogę odejść. J-jeżeli jestem pro-problemem - wyszeptał.

- Jeżeli będziesz grzeczny i przestrzegał zasad, nie będziesz problemem - powiedziałem całując delikatnie jego czoło - W twoim pokoju są ubrania. Przejrzyj je, ale najpierw zaściel łóżko. Nikt inny za ciebie tego nie zrobi - odsunąłem się.

- Pana łóżko też mam zaścielić? - spytał zeskakując ze stołka. Zmarszczyłem brwi. Bylem zdezorientowany przez sposób w jaki mnie nazwał, ale też przez to co powiedział.

- Nie. Czemu miałbyś?

- U poprzedniego właściciela to robiłem.

- Oh, czyli zajmowałeś się domem? - potwierdził kiwnięciem głowy - Tutaj nie.. Wystarczy, że będziesz sprzątał po sobie Niall - posłałem mu uśmiech - Umiem po sobie ogarnąć.

Gdy skończyłem mówić, ruszył schodami na górę. Obserwowałem go, jego nogi, bujający się za nim jasny ogon.

- Pokażesz mi się potem w nowych ciuchach? - zawołałem stając przy schodach, gdy chłopiec był już na duże.

- Tak! - odkrzyknął, a ja przekonany, że trochę posiedzi na górze, zajęty nowymi ubraniami, poszedłem do swojego gabinetu.

Usiadłem na fotelu przy biurku i wziąłem do ręki teczkę z listą osób, które przerzucają za mnie narkotyki do innych krajów. Z kilkoma muszę się jeszcze rozliczyć.

Wybrałem numer jednego z nich, jednak odezwała się poczta głosowa. Zmarszczyłem brwi i zadzwoniłem do Harry'ego, który ma bezpośredni kontakt z tymi ludźmi i odbiera od nich przywieziony towar.

- Tak? - odebrał, a ja wstałem od biurka.

- Czemu Bunetta nie odbiera? - warknął - W nocy przecież wylądował w Londynie.

- Uhm, on.. to znaczy jego.. złapali.

Otworzyłem szeroko oczy.

- Słucham?!

- Na lotnisku przy sprawdzaniu bagażu..

- Masz kurwa dopilnować, żeby nas nie wsypał - warknąłem.

- Tak, oczyw-

- Ładnie? - do mojego gabinetu wbiegł Niall stając na środku pomieszczenia i obracając się ubrany w czerwoną spódniczkę i białą bluzeczkę.

- Kto to? - spytał zdezorientowany Styles.

- Nie ważne! Wiesz co masz zrobić - rozłączyłem się i rzuciłem komórkę na kanapę stojącą naprzeciwko mojego biurka - A tobie chyba mówiłem, że masz nie wchodzić do mojego gabinetu!

Niall momentalnie się skulił, a jego uśmiech znikł.

- Prze-przepraszam. Chcia-chciałem się pokazać w no-nowych ubraniach - wyjąkał wpatrując się w podłogę.

- Nie zmienia to faktu, że naruszyłeś jedną z zasad - warknąłem przysiadając na kanapie. Byłem wściekły przez wpadkę, którą zaliczył jeden z moich ludzi i nie chciałem wyładować złości na Niallu, ale tak już wyszło - Jeżeli od początku nie nauczysz się zasad. To będziemy mieli problem. Chodź tu. Połóż się na brzuchu na moich kolanach - rozkazałem, a on wykonał powoli moje polecenie.

- Pro-proszę.. - wyszeptał. Chciałem mu już powiedzieć, że nie ma co prosić, bo kara mu się należy, ale on kontynuował słabym głosem - Nie pasem..

Zakrztusiłem się własną śliną. Wpatrywałem się w tył jego głowy i położone uszka.

- Dam ci pięć klapsów, ręką - powiedziałem z trudem. Czułem jak wzdycha z ulgą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro