Rozdział 7
Trzęsąca się ręka nacisnęłam klamkę i wyszłam na ciemny korytarz. Szłam powoli, modląc się, żeby nie wylądować bez telemarku po zahaczeniu o dywan leżący na podłodze. W tej ciemności nawet białego kota nie dałoby się dostrzec. Jednak w pewnym momencie światło się zapaliło, stanęłam jak baran i mrużyłam oczy starając się dostosować wzrok. Nie powiem, że musiałam wyglądać jak idiotka, która stoi w pozycji do ataku bo zapaliło jej się światło.
Na końcu korytarzu, oparty o ścianę czekał na mnie Seokjin. Wpatrywał się w ekran swojego telefonu i marszczył brwi. Jak zawsze wyglądał przystojnie, ciemno brązowe włosy pasowały do jego lekko miodowej karnacji. Skórzana kurtka opinała szerokie ramiona. Zaczął się uśmiechać do telefonu, nie wiem czy usłyszał jak idę czy po prostu przeczytał głupiego suchara jak to zwykłe robił.
- Co chciałeś? - spytałam stając naprzeciw niego i tak jak on oparłam się o ścianę.
- Zmieniłaś się - powiedział oglądając swój telefon.
- To chyba jasne, tyle lat minęło... - odpowiedziałam prawie szepcząc.
Seokjin tylko spojrzał mi w oczy i ciepło uśmiechnął się. Nie pamiętałam już kiedy widziałam ten uśmiech. Może gdy pierwszy raz się pocałowaliśmy. Może gdy mówił mi czasem co do mnie czuje. Zawsze czułam, że ten uśmiech jest zarezerwowany dla mnie. Głośno przełknęłam ślinę.
- To prawda, tyle lat minęło. Nie wiadomo kiedy. Gdy prowadzi się nudne życie lata płyną, i płyną.
- Teraz będziesz chciał rozmawiać o przeszłości czy jak? Doskonale wiesz, że nie wrócę do tego życia.
- Niestety zdaje sobie z tego sprawę - wzruszył ramionami.
- To dobrze - prychnęłam. - Jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia to wybacz, ale wracam do Areum.
- Ona się doskonale bawi, nie widziałaś? - powiedział podchodząc do mnie. - Chodź, zabawimy się jak za dawnych czasów. Widzę, że Ci tego brakuje.
- Nie mam ochoty - skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego. Był wyższy od Tae, mocniej zbudowany. Nawet jakbym chciała to nie powalę go tak jak innych. Nie ma co szans, to jedyny człowiek z którym nie wygram. Jedyny człowiek, który może mnie kontrolować.
- Szkoda - oparł ręce na biodrach. - Ej, co to za mina?
- Jaka mina? - spytałam zdziwiona.
- Ta, którą zrobisz.
Seokjin złapał moją twarz w ręce i szybko połączył nasze usta. Poczułam mieszankę alkoholu i chipsów. Zaczęłam się wyrywać, ale jeszcze mocniej zacisnął ręce na mojej twarzy. Seokjin wiedział czego chce, zawsze taki był. Charakter jego ojca siedział w nim głęboko. Przestałam się szarpać, moje usta znały jego usta doskonale, znałam jego zapach, dotyk. Zacisnęłam ręce na jego kurtce gdy jakby z automatu zaczęłam odwzajemniać pocałunek. Poczułam jak jego dłonie wplatają mi się we włosy a pocałunek staje się jeszcze mocniejszy. Ukryte gdzieś w głębi duszy uczucia do niego zaczęły ogarniać moje ciało. Czułam, że płonę. Zagubione do tej pory ręce znalazły drogę do jego szyi i linii włosów. Delikatnie pociągnęłam go za włosy. Poczułam jak zaczyna się uśmiechać. Zdecydowanie zdjął moje ręce ze swojego ciała i przygwoździł je na wysokości mojej głowy do ściany, trzymając za nadgarstki. Cicho jęknęłam gdy oderwał swoje usta od moich i zaczął całować szyję. Wiedział gdzie mam słabe punkty, znał moje ciało lepiej niż ja. Dłonie zacisnęłam w pięść tak mocno, że poczułam jak ciepła ciecz wydobywa się z miejsc gdzie paznokcie stykały się ze skórą, miałam dosyć.
- Tęskniłem za tobą - wysapał gdy w końcu przestał męczyć moją szyję i usta.
Spojrzałam się tylko na niego. On zaś swoimi oczami badał moją twarz, jakby przypominał sobie jak wyglądałam. Zupełnie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, jak zareagować. Miałam wielkiego pierda z myśli w głowie. Gdy chciał znowu mnie pocałować, zrobiłam unik i szybko oswobodziłam się z jego rąk.
- Co jest? - wymamrotał z głupią miną na twarzy.
- Dlaczego mi to robisz? - spytałam ze łzami w oczach. - Dlaczego znowu widzisz we mnie gówniarę, z którą możesz robić co chcesz po powiedzeniu jej kilku słodkich słów?
- Sujin... - szepcze. - Nie jesteś już dzieckiem, nigdy ciebie tak nie widziałem, przepraszam za to co było.
- Teraz przepraszasz, tak? - spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich tą ciemność której tak nienawidziłam, tą pustkę. Seokjin się nie zmienił, dalej bił od niego ten chłód.
Pokręcił głową i otarł łzy z mojego policzka. Szybko odtrąciłam jego rękę.
- Przepraszałem cię już wcześniej jednak nie zwracałaś na to uwagi.
- Już ci wierzę - powiedziałam odpychając go od siebie. Nawet się nie ruszył. - Proszę, daj mi spokój. Nie chce znowu wracać do tego co było, jaka byłam - zaczęłam uderzać go z całej siły pięściami i płakać. Seokjin tylko spokojnie przytulił mnie do siebie. Uderzałam go dalej, jednak nic to nie dawało. W końcu przestałam i skończyłam na staniu i płakaniu mu w koszulę.
Tak czułam, że lepiej było zostać w pokoju razem z innymi.
Jestem największą idiotką na świecie.
***
7 lat wcześniej
Biegłam przed siebie. Moje trampki w żadnym miejscu nie były już suche. Było mi zimno, tak strasznie zimno. Był środek zimy, a ja ubrana byłam tylko w lekką bluzę. Jednak słysząc głos mojego ojca nie potrafiłam się zatrzymać. Bałam się, że mnie złapie, że skończę tak samo jak mama i siostra. Mijałam dom za domem, ludzie doskonale bawili się w jednym z nich, śmiech było słychać na drugim końcu ulicy. Zachciało mi się płakać, szybko jednak wytarłam jedną łzę, która cudem wydostała się z mojego oka.
- To nie czas żeby płakać głupia - powiedziałam do siebie.
Ciemność ulicy coraz bardziej mnie pochłaniała. W jednym z ogródków pies zaczął na mnie szczekać i skakać do bramy. Bałam się, że wyskoczy i zacznie też mnie gonić. Gdy stanęłam na światłach, obok mnie znaleźli się dwaj mężczyźni, pijani w cztery litery. Zaczęli podchodzić gdzie byłam, ale jak tylko światło zmieniło się z czerwonego na zielone uciekłam od nich.
Serce już nie wiedziałam czy bije mi tak szybko od biegu czy może od emocji. W uszach dudnił mi tylko jego dźwięk.
W końcu gdy oddaliłam się na taką odległość, że nie słyszałam głosu ojca zwolniłam. Serce biło mi jak szalone, nie mogłam się uspokoić. Nie wiedziałam co teraz będzie, gdzie skończę. Miałam tylko piętnaście lat, żadnej rodziny, która mogłaby mi pomóc. Nie miałam nic poza tym plecakiem. Co jeżeli ktoś zgłosi mnie do domu dziecka? Wtedy mój ojciec może mnie bez problemu odnaleźć i pozbyć się świadka. Co jeśli skończę tak jak mama i siostra, w kałuży pełnej krwi? Nikt mi nie pomoże, będę sama z ojcem. Wiadomo co jeszcze innego zrobi ze mną? Gdy był pijany dziwne rzeczy wpadały mu do głowy, jedynie mama nas ratowała przed jego wariactwem.
Zrobiło mi się słabo, oparłam się o niski płotek. Czułam jak zimna kropla potu spływa mi między łopatkami. Ściągnęłam plecak i zaczęłam szukać czegoś do ubrania, znalazłam tylko jakiś sweter. Szybko go ubrałam i ruszyłam dalej.
Po długich wędrówkach zimnymi i ciemnymi ulicami, znalazłam jakiś duży i ponury dom, który nie dość, że stał otworem bo nie miał żadnej furtki, to do tego otwarty garaż aż zachęcał do wejścia. Kiedyś mama opowiadała mi o tym domu, podobno mieszkał tutaj jakiś gangster, dlatego nic nie było zabezpieczone bo każdy się bał z tym mężczyzną zadzierać. Mi już było wszystko jedno, przemarzłam, nie miałam gdzie wracać. Kulka w łeb już nie zrobi mi żadnej różnicy. Czy od tego gangstera czy od ojca. I tak i tak zginę.
Cicho wczołgałam się pod opuszczanymi drzwiami. Miejsce to było ogromne, mogło pomieścić z trzy duże samochody. Jednak stał tutaj tylko jeden i mnóstwo kartonów. Wyglądało to jakby ktoś dopiero się tutaj wprowadził. Może dom zmienił właściciela i ten gangster już tutaj nie mieszka?
Przeglądając rzeczy w poszukiwaniu czegoś do przykrycia natknęłam się na karton z jedzeniem. Kiszki mi marsza grały więc spośród zupek chińskich, paczek chipsów i mnóstwa innych słodyczy , wybrałam trzy batony, które były praktycznie na samym dnie. I chyba pobiłam rekord w jedzeniu na czas, uśmiechnęłam się pod nosem, że ktoś powinien mi bić brawo.
Trochę najedzona zaczęłam szukać miejsca gdzie mogłabym się przespać. I żeby ktoś za szybko mnie nie znalazł. Odsunęłam kartony i znalazłam miejsce między nimi, czułam się jakbym siedziała w igloo. Jednak zimno podłogi szybko popsuło mi moje plany. Siedziałam i trzęsłam się jak liść na wietrze. Wkurzona zaczęłam przekopywać kartony, w poszukiwaniu czegoś ciepłego. Moja radość na widok złożonego koca była nie do opisania, wręcz miałam łzy w oczach. Było mi tak cholernie zimno. Szybko ściągnęłam mokre buty i się nim owinęłam tworząc z siebie burrito smutku i rozpaczy. Zrobiło mi się cieplej. Tak ciepło, że nie wiem kiedy zasnęłam.
Śniły mi się jakieś dziwne rzeczy, coraz to się budziłam. Wręcz z krzykiem. Szybko jednak zatykałam swoje usta żeby nikt mnie nie usłyszał.
Czułam, że słabnę, w głowie kręciło mi się niesamowicie. W gardle czułam suchość większą niż na pustyni. Chwiejnym krokiem zaczęłam szukać w kartonie z jedzeniem jakiegoś picia. Znalazłam tylko puszkę pepsi. Szybko ją wypiłam i starając się powstrzymywać dreszcze wróciłam w swoją skrytkę.
Tylko owinęłam się w koc i znowu zasnęłam. Tym razem na dłużej.
_____________________________
Dobry-dzień-wieczór!
W końcu się doczekaliście XD Kolejny rozdział, he he he.
Wgl, czo tu się stanęło O_O ?
Ten fick ma ponad 700 wyświetleń i 100 gwiazdek?!
Nosz kurde XD Dziękuję <3
Zasmucę Was, kolejny rozdział może nie być za tydzień, chcę skupić się na pisaniu licencjatu, idzie mi to jak krew z nosa T^T Chcę już skończyć te studia </3
Do następnego Bąbelki 💜💜💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro