Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

      Po słowach Hobiego zrobiło się cicho w kuchni, słychać było tylko buczenie lodówki i moje pociąganie nosem. Chłopak stał i pił swoją kawę, chyba zadowolony z tego co powiedział. Siedziałam przy stole i nie miałam pojęcia jak odpowiedzieć na jego słowa.

     Ciszę przerwał krzyk dobiegający z pokoju gdzie spali JK i Yoongi. Razem z Hobim szybko pobiegliśmy do niego, żeby zobaczyć co się stało. Widok, który ujrzeliśmy sprawił, że z naszych ust wydobył się donośny śmiech. Yoongi siedział w jednym końcu pokoju, a JK kulił się pod kołdrą na łóżku. Wszystko byłoby normalne gdyby nie fakt, że chyba każdy z nas, oprócz blondyna, wiedział, że najmłodszy lubił spać bez ubrań, w samej bieliźnie.

     - Co tu się dzieje? - spytał zaspany Mon, który przyszedł ze swoją dziewczyną do nas. - Co to za krzyki?

     - On jest goły! - wrzasnął Yoongi, na co razem z Hobim wręcz padliśmy na ziemię ze śmiechu. - Nie śmiejcie się! On jest goły!

     - No i? - spytał Namjoon powstrzymując śmiech. - Niektórzy śpią w piżamach, jeszcze inni nago. Nie wiem co w tym widzisz dziwnego, zdarza mi się też zasnąć w samych majtasach, nie Wheein?

     - Mam ochotę cię wtedy zamordować, bo śmierdzisz jak spocona świnia - skwitowała go dziewczyna, na co razem z Hobim parsknęłam śmiechem. 

     - Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? -rzucił blondyn rozglądając się jak obłąkany po pokoju. - Leżał przytulony do mnie. Goły, on był goły.

      - Hyung! - wrzasnął młody narzucając na głowę kołdrę. - Mam na sobie majtki!

      - Jak ja byłam między wami to JK miał na sobie ubrania - zaśmiałam się, ale gdy spojrzałam przez ramię uśmiech zszedł mi z twarzy.

     Jeszcze śpiący Jin stał za nami i mierzył mnie pół otwartymi oczami. Przełknęłam głośno ślinę, nie wiedziałam jak zareagować. Chłopak cicho przeszedł między nami, rzucił okiem na kulącego się w rogu Yoongiego, potem na JK, który wstał z łóżka i był owinięty kołdrą.

       - Pojebało was? - spytał machając rękami jakby odganiał od siebie stado much. - Człowiek zmęczony, chce się wyspać, a wy odpierdalacie takie rzeczy - zaczął sapać i po chwili padł na łóżko. Po sekundzie usłyszeliśmy chrapanie.

     Spojrzeliśmy się po sobie i jak jeden mąż wybuchnęliśmy śmiechem. Yoongi zaczął się turlać po podłodze, Hobi leżał i wył ze śmiechu, a reszta pokładała się na ścianach. Jin usiadł na łóżku i nie wiedział co się dzieje. Mrugał oczami jak małe dziecko, które pierwszy raz widziało letnie słońce.

      - A wam kurwa co? - spytał odgarniając potargane włosy z czoła. - Co ja tu robię?

     - Hyung, oszalałeś? Przecież przed momentem z nami gadałeś - powiedział Yoongi wycierając łzy śmiechu z policzków. - Nie mów, że nic nie pamiętasz.

     - Yah, jakbym pamiętał co tutaj robię to bym nie pytał się was co się stało - zbulwersował się Jin rozglądając się wokół siebie. - A ten co? - wskazał na JK, który stał owinięty w kołdrę.

     - Hyung, starość nie radość. Już masz coś nie tak z pamięcią - zaśmiał się najmłodszy.

     - Dobrze, że ty jesteś taki młody i pamiętasz wszystko - burknął brunet.

     Wszyscy ze śmiechem na ustach rozeszli się do różnych pokoi, sama podeszłam do drzwi wejściowych. Chciałam, żeby stanął w nich Tae. Bałam się dzwonić do Jimina żeby spytać się czy udała się operacja. 

     Telefon milczał jak zaklęty gdy chłopaki poszli po jakieś zakupy zostawiając mnie samą w mieszkaniu. Wheein poszła z nimi, żeby wybrać rzeczy, które będą dobre na dzisiejszy obiad. Co jak co, ale kobieca ręka pośród gromady wygłodniałych facetów, którzy zjedzą wszystko co się da, przyda się bardziej niż patelnia w kuchni.

     Nie wiedziałam co ze sobą zrobić więc usiadłam na środku przedpokoju i wpatrywałam się w drzwi, w duchu modląc się, żeby Tae przez nie przeszedł o własnych siłach. Oparłam głowę na kolanach i bujałam się na boki. Czułam pustkę. Po słowach Areum nie wiedziałam czy naprawdę to wszystko miało jakikolwiek sens. Może po prostu najlepszym wyjściem byłoby zostawienie tego całego bałaganu i ucieczka.

    Z myśli wyrwał mnie dźwięk klucza wkładanego w zamek. Jak oparzona wstałam i podbiegłam do drzwi. Przełknęłam ślinę i powoli zaczęłam je otwierać. Moim oczom ukazał się Jimin.

     - Chim? - wydusiłam. - Gdzie Tae?

     - Sujin, on... - przerwał gdy złapałam go za kołnierz.

     - Gdzie jest Tae? - wrzasnęłam szarpiąc chłopakiem. - Gdzie on kurwa jest? - do moich oczu zaczęły napływać łzy. Czułam jak zaczyna uciekać ze mnie cały sens mojego życia. Straciłam Tae, to była moja wina. Jimin kołysał się wprzód i w tył od mojego szarpania i nic nie mówił. Miałam ochotę go udusić za to milczenie.

     - Tu jestem idiotko - zachrypnięty głos dobiegł mnie z głębi korytarza.

     Puściłam ubrania Jimina i jak w zwolnionym tempie zaczęłam zbliżać się do opartej o ścianę sylwetki Tae. Łzy ciekły mi po policzkach jak z kranu, nie mogłam ich powstrzymać. Cieszyłam się na jego widok, więc dlaczego aż tak płakałam?

     Ah, no tak. Kochałam go.

     Teraz już byłam tego pewna, mimo wszystko zależało mi na nim, nie chciałam żeby coś mu się stało, pragnęłam być blisko niego cały czas.

     - Sujin, nie rycz tak. Jestem tutaj - uśmiechnął się słabo. - Nigdzie nie uciekłem.

     - Myślałam, że nie żyjesz - wydusiłam wycierając łzy z policzków niczym małe dziecko. - Bałam się, tak się bałam.

     - Czego? - spytał uśmiechając się delikatnie. Zaczął powoli podchodzić do mnie.

     - Że cię stracę - wybuchłam jeszcze większym płaczem i upadłam na ziemię. Chłopak byl kilka kroków ode mnie. - Tae, ja... - zacisnęłam dłonie w pięści. - Ja...

      Blondyn podszedł do mnie i kucnął obok. Spojrzałam mu w oczy, był wykończony. Wielkie sińce pod oczami sprawiały, że wyglądał jak żywy trup. 

     - Spokojnie Sujin - powiedział głaszcząc mnie po głowie. - Jestem przy tobie. Zawsze będę.

     - Tae - pociągnęłam głośno nosem, na co blondyn się uśmiechnął trzymając dłoń na mojej głowie. - Kocham cię, idioto.

     - Ja ciebie też - chłopak przytulił mnie jedna ręka do siebie. Dopiero teraz zauważyłam, że jego drugie ramię było zawinięte w bandaż. Nie chciałam naruszyć jego ręki, więc delikatnie zarzuciłam mu dłonie na szyję - Cieszę się, że nic ci nie jest - wtulił się w zagłębienie w mojej szyi. - Nigdy więcej się tak nie rozdzielajmy. 

     - No gołąbki, już teraz będzie między wami okej, czy może znowu mam coś mu zrobić? - powiedział z gniewem Jin, który razem z resztą wrócił do domu. Spojrzałam na nich, byli obładowani zakupami, Wheein posyłała mi przepraszający wzrok.- To powinienem być ja, ale czy narzekam. Nie, nie narzekam. Też coś - skrzyżował ramiona na piersi.  

     - Hyung, narzekasz - rzucił JK, który jadł kabanosa. - Zapomniałeś powiedzieć, że teraz każdy z nas będzie musiał znaleźć sobie idealną kopię Sujin - najmłodszy położył rękę na ramieniu naburmuszonego Jina. - Mogłeś ją lepiej traktować to byłbyś na miejscu Tae.

     - JK, jak ci zaraz przypierdolę to może mózg znajdziesz - chłopak ściągnął dłoń młodego i wszedł do mieszkania, reszta gromady podążyła za nim.

     Gdy zostaliśmy sami Tae złapał mnie za podbródek i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Tęskniłam za tym, więc przyciągnęłam go bliżej siebie na co on głośno jęknął. Zapomniałam, że miał rękę w bandażu.

     - O rany, przepraszam - powiedziałam zmieszana. - Bardzo cię boli?

     - Gdy jestem przy tobie, nic mnie nie boli - uśmiechnął się przez łzy.

     - Na pewno? - spytałam podejrzliwie i zaczęłam zbliżać palec do jego ramienia, na co on złapał go i połączył nasze dłonie.

     - Może trochę boli, nie dotykaj mnie tam - zaśmiał się. - Pomożesz mi wstać? Czuję się słabo.

     Kiwnęłam głową i szybko pierwsza stanęłam na nogi, później złapałam Tae pod zdrowe ramię i podciągnęłam go do góry. Chłopak stęknął z bólu. Zarzuciłam delikatnie jego ramię na szyję i pozwoliłam mu się na mnie opierać. Widziałam, że jest cholernie słaby, szurał nogami całą drogę do mieszkania.

      - Dawaj go - burknął Jin i złapał blondyna jak pannę młodą. - Gdzie go zanieść?

     - Do sypialni? - zaproponowałam.

     - Może pod ołtarz? - rzucił JK, który w podskokach wyszedł z kuchni. Wolałam nie wiedzieć jak bardzo ponapychali mi w szafki różne jedzenie. Chyba na dobre się do mnie wprowadzali wszyscy. - Hyung, ładnie wyglądacie razem.

     - Uważaj żebym z tobą nie ruszył pod ołtarz ofiarny - warknął najstarszy kierując się z Tae do sypialni.

     - Potrzebuje odpoczynku i zmieniana opatrunków - zaczął cicho Jimin. Trzymał w ręku siatkę z bandażami i innymi pomocnymi w takich sytuacjach rzeczami.

      - Chim - podeszłam do niego. - Nawet nie wiesz jak ci dziękuję za to, że z nim byłeś - przytuliłam go mocno. Widziałam, że był zmęczony. Jego małe oczy zmniejszyły się jeszcze bardziej, ziewał jak opętany.

       - Ja też! - krzyknął JK i złapał w ramiona naszą dwójkę, przyciskając nas jak ciotka do swojej klatki piersiowej. - Noona, hyung, cieszę się, że nic wam nie jest.

     - Yo, JK - Jin wyszedł z sypialni i kierował się w naszą stronę. - Mógłbyś do mnie taką miłość przelewać - chłopak złapał naszą trójkę i tak jak najmłodszy przycisnął do siebie.

     - Zaraz rzygnę od tej miłości - burknął Yoongi, który przechodził koło nas i wyjadał jakieś ciasteczka z pudełka. Jednak szybka ręka Jina złapała go za kołnierz i wcisnęła między mnie, a JK. Widziałam niezadowolenie w oczach blondyna, dalej musiał mieć traumę po porannym tuleniu się najmłodszego do niego.

     - Też chcę, też chcę! - krzyknął Hobiasz, a zaraz później rzucił się na nas z impetem i sprawił, że padliśmy wszyscy na ziemię. Na najstarszego z nas wszystkich. 

     - Cholera jasna, Hobi! - wrzasnął Jin, który został przygnieciony przez cztery ciała. - Musisz tak brykać jak kuc? 

     - Przepraszam, hyung - odpowiedział mu skruszony Hobi, który powoli wstawał i pomagał każdemu z nas stanąć na nogi. 

     Widząc ich wszystkich w jednym miejscu, całych i zdrowych czułam pewien spokój. Nie chciałam już żeby cokolwiek im się stało. Obserwowałam jak chłopaki śmieją się głośno, JK z Jinem przepychali się w jednym końcu pomieszczenia Hobiasz z Yoongim żartowali z nich i wskazywali palcami na to co ta dwójka wyrabiała. Jimin siedział po turecku na podłodze i opierał się rękami o podłogę, trochę przysypiał, zmęczony całonocnym czuwaniem w klinice. Namjoon stał przytulony od tyłu do swojej dziewczyny i obejmował jej brzuch, położył jej głowę na ramieniu i obserwował wszystkich. Kątem oka zauważyłam, że Tae wychylał głowę z pokoju i uśmiechał się słabo na widok swoich przyjaciół. W pewnym momencie nasze oczy się spotkały.

     Blondyn przywołał mnie ręką do siebie, szybko przeszłam przez harmider, który panował w pomieszczeniu i stanęłam naprzeciwko niego. Nic nie powiedział tylko złapał mnie zdrową ręką za brodę i tym razem złożył głębszy pocałunek na moich ustach.

     - Dziękuję, że się w końcu zdecydowałaś - wyszeptał. - Nie wiem czy wytrzymałbym dłużej bez ciebie.

      - W każdej chwili mogę zmienić zdanie - uśmiechnęłam się i podniosłam kilka razy brwi. - Nie bądź taki pewny tego wszystkiego.

      - Coś czuję, że nie zmienisz zdania. Nawet ten stary debil dał nam swoje błogosławieństwo, chcesz to zmarnować?

     - Mogłabym wrócić do niego, tak jęczał, że chciałby być na twoim miejscu - powiedziałam odsuwając się od blondyna, on tylko pokręcił głową i złapał mnie za rękę.

     - Nie puszczę ciebie tak łatwo. Nie ma mowy - burknął i zrobił słodką minkę. - Jesteś moja.

      - Taak, taak, twoja, twoja - przekręciłam oczami. - Musisz się liczyć z tym, że razem ze mną musisz zaadoptować piątkę dorosłych dzieciaków. Jesteś gotowy na to?

     - Piątkę? - spytał, a jego oczy prawie wyskoczyły z orbit. - Sujin, czy ja o czymś nie wiem?

      - No jak się na mnie gniewałeś, to rozwinęłam swoje znajomości z tymi tutaj dzieciakami - wskazałam kciukiem na buszujących po mieszkaniu pięciu dorosłych facetów.

     - Chyba sobie żartujesz? - wydukał. - Oni wszyscy?

     - Tak - zaśmiałam się. - Czuję, że nie opuszcza tego mieszkania tak szybko. Widziałam, że zrobili zakupy na dwa tygodnie. Przynieśli tyle rzeczy, że nie wiem gdzie się wszyscy pomieścimy. Plus Namjoon z Wheein też zaczynają się lubić ze wszystkimi.

     - Chyba muszę się położyć - powiedział słabo Tae i skierował się do łóżka. - Obudź mnie gdy wszyscy sobie pójdą - wystękał kładąc się na miękka kołdrę.

     - To będziesz spał wiecznie. Oni się stąd nie ruszą, a ja nie mam zamiaru ich wszystkich zostawić.

     - A gdzie Areum?

     - Nie mam pojęcia - rozejrzałam się po pokoju, starając się powstrzymać łzy. Słowa dziewczyny dalej mnie bolały. - Wyszła stąd, nie wiem czy wróci.

     - Głupia pindzia - powiedział Yoongi stając za mną. - Nawet nie podziękowała.

      - Trudno, najważniejsze, że nic jej nie jest - Yoongi tylko pokręcił głową, zabrał swój telefon z pokoju i wyszedł.

     Tae wstał z łóżka i łapiąc mnie za rękę przyprowadził pod próg, odwrócił w stronę przedpokoju. Widziałam wszystkich na których zależało mi bardziej niż na mnie samej.

      - Widzisz ich? - spytał Tae obejmując mnie jedną ręką w pasie. - To są osoby o które powinnaś się martwić - chłopak stanął koło mnie i złapał za rękę. - A ja jestem osobą, która, obojętnie co by się nie działo, będzie przy tobie.

~ CIĄG DALSZY NASTĄPI ~

__________
No hej, siema, jak się macie? XDD

W końcu mamy koniec tej dziwnej historii Sujin, a zarazem początek serii ff "Gangtan Boys"! Pamiętajcie żeby zaobserwować mój profil, dostaniecie wtedy powiadomienia o kolejnej części i nowych ff 👌

Dziękuję wszystkim, którzy czytali ją od początkowych rozdziałów, bez większych poprawek. Dziękuję też każdemu, kto przyczynił się do ulepszania sposobu w jaki pisałam 💜

Do zobaczenia w kolejnym ff 😁💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro