Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

  (a/n: praktycznie cały rozdział pisałam mając w słuchawkach Mic drop, więc w pewnym sensie polecam Wam zrobić to samo, btw comeback mnie rozwalił ;-; 💜)
_________________________

   Z nerwów zaczynało mi się robić niedobrze. Każda cząstka mnie uważała, że to jest cholernie zły pomysł żeby jechać do siedziby zupełnie przeciwnego gangu. To był ich teren, ich zasady. My nie mieliśmy nic do gadania.

     Jechaliśmy blisko siebie, Jin starał się siedzieć na ogonie samochodu prowadzonego przez Hobiego. Wkurzał się gdy jakiś kierowca wpychał się między nich. To, że był na skraju wybuchu, jeszcze bardziej potęgowało moje zdenerwowanie. Starałam się spokojnie oddychać i skupiać myśli na czymś zupełnie innym, ale moje ciało mówiło temu stanowcze "nie". Ręce trzęsły mi się gorzej niż galareta, miałam sucho w ustach. Bałam się bardziej, nie o siebie, ale o Areum i chłopaków. Wiedziałam, że jeśli coś zacznie się dziać, oni rzucą się wszyscy do walki.

     Yoongi siedział cicho, zamyślony wpatrywał się w widok za oknem samochodu. Nie wiedziałam co siedzi mu w głowie i co takiego obmyślał. Miał głowę do  takich sytuacji, ale po tym jak nasz wzrok w pewnym momencie się skrzyżował, w jego oczach ujrzałam to co, czego nie chciałam zobaczyć.

     Strach.

     Tae z kolei kompletnie niczym się nie przejmował, jakby nigdy nic wpatrywał się w ekran swojego telefonu. Podejrzewałam, że on jako jedyny z nas mógł wiedzieć co się może dziać. Ale nie potrafiłam rozgryźć jego zachowania.

     - Atmosfera tu taka, że można ciąć nożem - palnęłam, na co Yoongi zaśmiał się pod nosem. - Przepraszam, nie powinnam.

     - Spokojnie Sujin. Każdy inaczej reaguje podczas stresu. Jin chce mordować wszystkich, ty gadasz głupoty, Tae udaje, że go nie ma, a ja myślę o tym, żeby już iść spać - powiedział Yoongi, a następnie głośno ziewnął.

     - Dobrze, że wiesz o tym co chcę robić teraz - warknął Jin. - Daleko jeszcze?

     - W sumie to nie - odpowiedział mu Tae. - Hobi wie gdzie jechać, jedź za nim.

     - Dziękuję ci, wcale tego nie robię od jakiejś godziny - uśmiechnął się przez zęby najstarszy.

      - Polecam się.

      Zaśmiałam się słabo pod nosem, uwielbiałam ich wszystkich. Jeśli któremuś coś się stanie przeze mnie, w życiu sobie nie wybaczę.

***

     W końcu dojechaliśmy pod budynek, gdzie znajdowało się główne biuro Fang. Budynek kompletnie różnił się od tego gdzie znajdowała się główna siedziba gangu Kim. Dzielnica była o wiele zamożniejsza, gdyby nikt nie wiedział co tam naprawdę się kryje, sądził by, że stoi pod jakimś biurem, które jest naprawdę dobrze prosperujące i ma duże wpływy.

     - Ciekawe ile banków obrabowali, żeby takie coś zająć - powiedział JK stając koło mnie. - Zimno w cholerę, idziemy później na piwo?

      - Ja bym się już teraz napił - przełknął głośno ślinę Hobi. - Może ja poczekam w samochodzie, jakby co? - spytał błagalnym tonem.

     - W sumie to dobry pomysł, żeby ktoś został przed budynkiem - odpowiedział mu Yoongi. - Będziecie chronić tyły. To co, który z was zostaje z boidudkiem?

     - Ja mogę zostać - zgłosił się Jimin.

     Dwójka z głowy. Pomyślałam.

     - To wy idźcie do samochodu, a my wchodzimy do środka. Tyłek już mi marznie - burknął Jin podając Jiminowi kluczyki do auta. Zatrzymał swój wzrok na moment na mnie. Wiedziałam, że im dłużej będziemy stali, tym bardziej on będzie później trudniejszy do opanowania.

      Pokiwałam głową i jako pierwsza ruszyłam w stronę drzwi do budynku. Jeszcze przed wejściem do niego czułam na sobie wzrok otaczających nas ludzi z gangu. Jedni się krzywo uśmiechali, inni patrzyli na nas z przerażeniem, a jeszcze inni łapali za telefon i dzwonili gdzieś.

     - Już wiedzą o nas - powiedział cicho Tae gdy szliśmy powoli korytarzem. - Zapchlone kundle.

      - Nie chcę nic mówić, ale byłeś jednym z nich więc stul pysk - zwrócił mu uwagę Jin, który objął mnie ręka i lekko zacisnął dłoń na ramieniu. - Powinieneś był zostać przed budynkiem.

      - Nie, bo przynajmniej znam drogę ucieczki.

      - I tak daleko nie uciekniemy, tych szczurów jest pełno wokół nas - powiedział Yoongi dyskretnie badając otoczenie wokół nas.

      - To był zły pomysł - wyszeptałam. - Wracajmy - chciałam się zatrzymać, ale silna ręka Jina nie pozwalała mi na to. Dalej szliśmy tym samym tempem, korytarzem, który sprawiał wrażenie, że nigdy się nie skończy.

      - Nie ma już odwrotu - powiedział mi do ucha Seokjin. - Więc przestań się wygłupiać i nie kul ogona pod siebie. Jesteśmy obok. Ja jestem obok - pogłaskał mnie po głowie. - Nie pozwolę, żeby któryś cię tknął, choćbym miał dzisiaj zginąć.

      Na jego słowa przełknęłam głośno ślinę. Tego się obawiałam. Jin wszedł w tryb mordercy i w razie czego, nic go nie powstrzyma. Tae z kolei trzymał ręce w kieszeniach od marynarki, kątem oka zauważyłam, że w dłoni miał pistolet. Yoongi pod swoją też miał broń, JK doskonale władał nożami i trzymał je w kieszeni przy pasku. A Jin? On sam w sobie był bronią. 

      Tae prowadził nas do windy. On jedyny wiedział gdzie znajduje się gabinet władcy tego budynku. A ja z każdym krokiem czułam jak ucieka mi krew z mózgu. Gdyby nie ramię Jina, już dawno uciekłabym spowrotem do samochodu. 

     - Kogo ja tu widzę? - dobiegł nas głos z głębi korytarza obok windy przed którą staliśmy. - Tae zaszczycił nas swoją obecnością. Nie wierzę.

      - To uwierz Mon - westchnął blondyn. - Dobrze cię widzieć w pełni zdrowiu. 

     - No wiesz, ma się te swoje sposoby - powiedział stając koło nas. Był wzrostu Jina, jednak słabszej budowy niż on. Wyglądał na flegmatyka, który nie wiedział co robi w tej rodzinie, bo urodził się tam gdzie nie trzeba.

     - Cudownie - warknął Jin. - Nie musisz lecieć czegoś załatwiać?

     - Ciebie też miło widzieć Seokjin - odpowiedział z wymuszonym uśmiechem chłopak.

     Odgłos windy na odpowiednim piętrze przerwał to cudowne powitanie między chłopakami. Całą szóstką weszliśmy do środka. Jin trzymał mnie blisko siebie. Chłopaki otoczyli mnie z każdej możliwej strony. Za sobą czułam ciepły oddech JK i to jak wręcz zgrzyta zębami na widok Namjoona. Tae z kolei stał jak najbliżej niego, tak jakby w razie jakiejś sytuacji, był pierwszą osobą, którą chłopak zaatakuje. 

     - Wy do ojca? - spytał Mon, gdy drzwi od windy się zamknęły.

     - Tak, na herbatkę - warknął Jin. 

     - Spokojnie hyung, dostaniesz ciasteczka - rzucił JK, starając się rozładować atmosferę.

     - Rozumiem - kiwnął głową Mon i wcisnął numerek z odpowiednim piętrem. Nie podobało mi sie to w jaki sposób się zachowywał. Jego ręce się trzęsły, i nerwowo przełykał ślinę. Automatycznie wtuliłam się bardziej w Jina, na co on nawet nie patrząc na mnie, mocniej zacisnął dłoń na moim ramieniu.

     Winda jechała powoli, z każdą sekundą coraz trudniej mi się oddychało. Do pokonania mieliśmy jeszcze pięć pięter, gdy Namjoon nagle wcisnął przycisk zatrzymujący windę. Usłyszałam jak JK za mną wciągnął głośno powietrze i wskakuje przed nas, Jin się spiął i przeciągając mnie za siebie postawił w rogu windy, zasłaniając mnie przez ewentualnym atakiem Namjoona. Yoongi w mgnieniu oka wyciągnął pistolet i już celował w głowę chłopaka, Tae z kolei przycisnął go do ściany.

     - Co ty odkurwiasz? - powiedział ze złością blondyn.

     - Ratujcie i mnie i waszą dziewczynę. Pomogę wam, tylko zabierzcie mnie stąd - wydusił łamiącym się głosem Mon podnosząc ręce do góry.

     - Coś ty powiedział? - Yoongi przycisnął mu spluwę do skroni. - Przesłyszałem się czy nie? - rzucił w stronę Jina.

     - Dobrze usłyszałeś hyung - JK, który wyciągnął swoje noże zza pazuchy, teraz bawił się nimi.

     - Potrzebuję waszej pomocy, nie chcę wychodzić za tą Areum. Mam swoją dziewczynę, ona jest w ciąży, nie mogę jej zostawić.

     - Skąd mamy wiedzieć czy nie kłamiesz? - Tae pociągnął go za kołnierz od bluzki. - Wiem jak Fang obchodzi się z ludźmi, którzy się mu przeciwstawiają. 

     Namjoon zaczął czegoś szukać w kieszeni. Chłopaki spięli się jeszcze bardziej, w windzie było słychać tylko ich głośne oddechy. Mon wyciągnął z jednej kieszeni portfel i podał go Yoongiemu. Ten tylko na niego rzucił okiem i przekazał JK, który szybko do otworzył i wyciągnął jego zawartość.

     - O kuźwa - rzucił JK. - Fajna laska.

     - Daj mi to - Jin wyrwał portfel wraz z papierami z rąk chłopaka. Przez ramię zauważyłam, że pomiędzy banknotami znajdowało się zdjęcie USG płodu i zdjęcie Namjoona z dziewczyną. - Skąd mamy wiedzieć, że to nie pułapka?

     - Stąd, że gdyby nie ja to wasza dziewczyna nie skontaktowałaby się z wami ani nie bylibyście tutaj.

      Chłopaki spojrzeli po sobie. Każdy z nich miał zapewne jakieś uwagi dotyczące ufania Namjoonowi, ale wszystko wskazywało na to, że być może był po naszej stronie. Nie mieliśmy w sumie innego wyboru. Zależało nam na odbiciu Areum.

      - To co teraz robimy? - spytałam cicho. - Warto iść do szefa?

     - Nie - pokręcił głową i nacisnął przycisk jazdy w dół. - Wyprowadzę was szybko, doprowadzę do was dziewczynę, i błagam zabierzcie mnie stąd. To jest zarówno jedyna szansa dla niej jak i dla mnie. Mam osoby, które chcą pójść za mną, uciec z tego bagna. Tae zapoczątkował nową erę w gangu, ludzie zaczęli przyglądać się temu jak zepsuta jest polityka mojego ojca - rozejrzał się po nas wszystkich. - Błagam, pomóżcie mi.

     - Jeśli nie dasz dupy, to będzie zajebiście - powiedział Yoongi chowając pistolet. - Jednak jak coś będzie nie tak to przysięgam ci, że dostaniesz kulkę w łeb szybciej niż powiesz "Ja nie chciałem". Mam dobre oko, więc nawet jak zachce Ci się uciekać to chłopcze - przybliżył się do niego i pogłaskał po głowie. - Będę miał zabawę podczas celowania w twoje nóżki i sprawię, że w pewnym momencie przygrzmocisz mordą w ziemię.

      Mon przełknął ślinę i zatrzymał windę na pierwszym piętrze. Nerwowo prowadził nas klatką schodową do tylnego wyjścia. Chłopaki dali znać Jiminowi i Hobiemu żeby zajechali pod zupełnie inne drzwi. Byłam tak zdenerwowana, że Jin w pewnym momencie musiał ciągnąć mnie za rękę i prowadzić dalej. Nie miałam siły iść.

      - Poczekajcie tu - otworzył nam drzwi Namjoon. - Dziewczyny wiedzą co się dzieje, zaraz do was dołączymy - rzucił wbiegając po schodach w górę. Wszyscy spojrzeliśmy się po sobie, ciężko było nam uwierzyć w to, że tak łatwo poszło.

***

      Staliśmy na tyłach budynku, Hobi z Jinem grzali auta będąc w gotowości do ucieczki. Yoongi chodził w te i spowrotem, ciągle tylko coś mówił do siebie. Reszta też była poddenerwowana.

     - To był kuźwa zły pomysł tak wejść do ich budynku i wyjść jakby nigdy nic - powiedział w końcu Yoongi. - Będziemy mieli przez to kłopoty.

     - Nie będziemy mieli, oni mają gdzieś kto wchodzi, a kto wychodzi. Tyle jest ich, że trudno by było pilnować kto jest kim. Większość osób nawet się nie zna - wyjaśnił Tae, który stał i cały trząsł się z zimna. - Wam też tak zimno?

      - Nie, jest spoko - rzucił JK poprawiając krawat. - Ubrałem coś cieplejszego pod spód.

      - Ahhh.

      - Idź do samochodu, tam jest ciepło - zaproponowałam.

      - Nie. Muszę być z wami. Mogłabyś dać się przytulić to by mi było ciepło.

      - Hyung, nie przesadzaj - JK objął mnie ramieniem. - Noona jedyne co to chcę ogrzewać swojego małego JK, czyż nie?

      Spojrzałam na Tae, uśmiechał się słabo i włożył dłonie do kieszeni. Młody miał po części rację, nie chciałam żeby blondyn się do mnie aż tak zbliżał. Nie czułam się pewnie po tym co o nim wiedziałam. Cała ta sytuacja zniszczyła wszelkie zaufanie, które miałam do niego. Nawet fakt, że się w nim zakochałam nie dawał mi nawet cienia nadziei, że będzie między nami w porządku. Kto by się chciał umawiać ze swoim niedoszłym zabójcą?

      Jimin stał cicho, martwiło mnie to chyba bardziej niż chłód na dworze. Był jakby zamknięty na wszystko, obserwował nas, uśmiechał się czasem pod nosem, ale w jego oczach była jakaś pustka. JK objął mnie od tyłu i ogrzewał swoim ciałem, Jimin tylko pokręcił głową na ten widok.

      - Chim co je-... - zaczęłam, ale ujrzałam jak Namjoon prowadzi Areum i swoją dziewczynę. - Matko Areum!

      Ze łzami w oczach podbiegłam do dziewczyny i szybko zamknęłam ją w swoich ramionach. Ona zaś zaczęła płakać i jeszcze bardziej wtuliła się we mnie.

      - Unnie, tak się bałam - wyjąkała. - Myślałam, że już was nie zobaczę.

      - Mówiłem ci, że coś wymyślimy - rzucił Namjoon wtulając się w szyję swojej dziewczyny. - Zmieścimy się wszyscy do samochodu?

      - Tak, spokojnie. Hobi jedzie vanem, więc ma jeszcze miejsca - powiedział Yoongi. - Chodźcie już stąd, im dłużej tu stoimy, tym bardziej robi się niebezpiecznie.

      - Racja. Chodź Wheein - Mon złapał ją za rękę i ostrożnie prowadził do samochodu, Jimin razem z JK poszli za nimi.

      Otworzyłam drzwi do samochodu Jina, wpuściłam Areum przodem i odwróciłam się do Tae. Jednak coś mi nie grało, było za cicho. W pewnym momencie ujrzałam błysk pistoletu i usłyszałam huk. Później kolejny. Nie wiedziałam o co chodzi. Tae opadł na mnie bezwładnie, Yoongi wyskoczył z samochodu i sam zaczął strzelać, zaraz koło niego pojawił się Jimin, Jin z kolei odepchnął mnie od Tae, wrzucił go do samochodu, później wcisnął za nim. Yoongi dalej strzelając wsiadł do samochodu, Jimin zauważyłam, że wbiegł do auta Hobiego. Po chwili słychać było tylko pisk opon ruszających samochodów.

     Spojrzałam na Tae, jego ramię było całe we krwi. Moje ręce tak samo. Były ostatnią rzeczą, którą ujrzałam nim straciłam przytomność.

__________
Siema, hej tu ja, Polsat.

Dość długo nie było rozdziału, ale przez ten czas udało mi się obronić licencjat, plus zawieszenie weny w pewnym sensie odetkałam pisząc zupełnie nowego ficzka z Yoongim i Jiminem w rolach głównych xD Gdy tylko skończę poprawki, dam Wam znać!

Ten ff powoli zbliża się do końca 💔 Jednak tak jak obiecałam, będą kolejne części tej serii.

Trzymajcie się ciepło Bąbelki 💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro