Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

     Każdy z chłopaków, oprócz Tae, wrócił do domów po swoje rzeczy. W tym czasie siedziałam razem z nim w kuchni. Nie wiedziałam co mu powiedzieć, otaczała nas głucha cisza. W mojej małej kuchni, można by ciąć atmosferę nożem do mięsa i usłyszeć jak karaluchy biją się pod szafkami. Oraz moje burczenie w brzuchu.

     Niezręczną ciszę przerwał JK, który obładowany torbami, jakby jechał na miesiąc do Finlandii, nie mógł otworzyć sobie drzwi. Jako pierwszy stanął w progu i zadowolony z czegoś, uśmiechał się od ucha do ucha gdy zobaczył, że kuśtykałam przytrzymać mu drzwi.

     - Noona, nie martw się - powiedział JK wnosząc swoje torby do mieszkania. - Ogarniemy wszystko.

     - Sam lepiej się najpierw ogarnij. Nawet nie wiesz ile miałem ostatnio roboty przez ciebie - warknął Yoongi, który znikąd pojawił się za najmłodszym. Tak samo jak młody miał dużo toreb. - Jeszcze raz tkniesz jakąś dziewczynę bez jej pozwolenia to znajdziesz się w pierdlu szybciej niż powiesz "Ale to było niechcący" - wraknął nerwowo stawiając walizki koło mojej sypialni.

     - Hyung - jęknął JK. - Ale ja jej nawet nie dotknąłem. To nie moja wina, że taka jest przewrażliwiona.

     - Przewrażliwiony to ja zaraz będę. Mówiłem ci, żebyś zluzował z tymi imprezami - rzucił Jimin. Musiał chyba jechać za nimi, albo w samochodzie Yoongiego bo byli prawie o tej samej porze.

      - Ale tydzień bez imprez to nie tydzień - jęknął JK wrzucając torby do sypialni.

     - Jak cię zamknę w pierdlu to będziesz miał odwyk - krzyknął Yoongi wsadzając do lodówki zgrzewki piwa. - Yo, hyung - zwrócił się do Jina, który w międzyczasie cicho wszedł do mieszkania. - Masz to o co cię prosiłem?

     - Tak - odpowiedział kładąc walizki w przedpokoju.

     - Super.

     - O co chodzi? - spytałam głupio podążając za chłopakami.

     - Poprosiłem Jina o materiały z archiwum jego ojca. Mamy coś na wielmożnego Fang, a on nawet tego nie wie - uśmiechnął się szeroko.

     - Macie zapalniczkę? - spytał wchodzący do kuchni Jimin. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.

     - Mam ale nie dam - warknęłam. - Od kiedy ty palisz?

     Wzruszył tylko ramionami i wyszedł z kuchni. W moim mieszkaniu było więcej osób niż powinno. Powoli zaczynałam nie panować nad tym całym chaosem, i przed oczami i w głowie. Dodatkowo znowu wchodzili do mnie, jak do swoich domów. Z nerwów zaczęłam masować skronie.

     - Jimin podpala sobie odkąd ciebie poznał noona, masz na nie o zły wpływ - rzucił JK, który atakował moje półki na chrupki i wpychał w nie swoje pudełka.

      - Chłopaki, chwila - cała szóstka spojrzała się na mnie. - Pakujecie się tutaj jakbyście mieli mieszkać tu miesiąc.

      - Sujin, to jest genialny plan - uradował się Hobi, który jako ostatni wszedł do mieszkania i już pakował swoje piwo do lodówki. - Zamieszkajmy wszyscy razem.

     - Spadłeś z konia czy co? - sapnął Yoongi. - Nie wytrzymam z wami wszystkimi. Hyung też - wskazał na, co tu się dziwić, wkurwionego bruneta, który siedział z nogami na stole.

     - Za dużo was, za dużo - jęknęłam.

     - Noona. Przyznaj się. Nie lubisz nas - powiedział z udawanym fochem JK, który z szafki przeniósł się do lodówki, i wyjadał mi jakieś kiełbaski. Hobi z kolei podszedł do kwiatka, stojącego koło okna i już sięgał po kubek, żeby go podlać.

     - Tak nie lubię was, wyjdź mi z tej lodówki JK. Hobi, zostaw te kwiatki i tak ich nie ożywisz już. Yoongi widziałam jak testujesz moje łóżko, nawet nie myśl żeby na nim spać. Jimin nie sprzątaj mi nic - usłyszałam jak z przedpokoju słychać upadające opakowanie chusteczek do mebli. - Jin, zabierz te syry ze stołu. A ty Tae, oddaj wszystkie majtki, które mi zabrałeś - wydusiłam na jednym wydechu.

     - Wow - JK aż wyrapił oczy.

     - No nieźle - skomentował Yoongi.

     Uśmiechnęłam się pod nosem. Każdy robił coś co mnie wkurzało i rozśmieszało równocześnie. Jak bracia, którzy bawią najmłodszą siostrę. Poczułam się jak w prawdziwej rodzinie, którą sama straciłam tyle lat temu.

     - Ale ja nie chcę twoich bawełnianych gaci - powiedział cicho Tae. - Ahjummy takie noszą.

     - W sumie wiekowo to już ci do nich blisko. - skomentował Yoongi i wszyscy ryknęliśmy śmiechem.

***

     Nastał wieczór, chłopaki już się rozpakowali i wszyscy siedzieliśmy w salonie przy stole. Nikt nie wiedział dokładnie jaki plan ma Yoongi. Sama siedziałam z durną miną na twarzy. Reszta nie była lepsza.

     - Hyung, czekaj, czekaj - zaczął Hobi. - Rozumiem, że mamy w dzień ślubu wbić na tą imprezę i zgarnąć Areum.

     - To jest misja samobójcza - stwierdził Jin popijając chłodne piwo z puszki. Miałam nadzieję, że nie upije się i będzie trzeźwo myślał przez ten czas.

      - Nie. Źle rozumiecie. Areum będzie musiała któregoś razu pójść do kibla, prawda? Można wtedy ją złapać - wyjaśnił zadowolony z siebie Yoongi.

       - To się nie uda - skomentował Tae. - Fang ma dużo ochrony, wszędzie są jego przydupasy - westchnął. - Najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu pójście do niego. Nie ma co z nim kombinować.

     - Też tak mi się wydaje - rzuciłam. - Przy takim odbijaniu jej może się wam coś stać, a tego bym nie chciała.

     - Noona, przecież damy sobie radę - JK wyciągnął się na sofie.

     - Poza tym, mamy cały gang pod sobą. Nie będziemy sami - dodał Jin. - Mój ojciec nie pozwoli żebyśmy szli sami.

     - Nie, chłopaki. Ta sprawa dotyczy mnie. Areum jest dla mnie jak siostra. Nie chcę was w to wciągać.

     - Bo ci przyjebie zaraz - warknął Jin.

     - Śmiało, czekam - odgryzłam się mu.

     - Spokój - powiedział Tae. - Wykorzystamy ten plan gdy mój plan rozmowy nie wypali. To chyba najlepsze wyjście, nie Sujin? - zwrócił się do mnie, a ja tylko kiwnęłam głową.

      Wiedziałam, że Tae bliżej zna wszelkie układy i to jak drugi gang funkcjonuje. Nie potrafiłabym też wciągnąć ich wszystkich. To była tak naprawdę moja i po części, sprawa Tae. Nikogo więcej.

      - Tak. I nie marudźcie mi tutaj, bo was wszystkich stąd wygonie.

      - I tak nas wygonisz więc co to za różnica - powiedział cicho Jimin wychodząc z pokoju.

     - A temu co? - spytał zdziwiony Yoongi. - Okres?

     - Nie mam pojęcia - pokręcił głową JK i wyszedł za nim.

     Wszyscy spojrzeliśmy po sobie. Jimin ostatnimi czasy zachowywał się dziwnie. Chłopaki opowiadali, że zaczął robić rzeczy, od których kiedyś uciekał. Począwszy od imprez i całonocnego picia, po palenie papierosów. Nikt tak naprawdę nie wiedział o co mu chodzi. Znikał czasem na cały dzień. I jeśli dobrze poszło, wracał na wieczór.

***

     Minęło kilka dni od ustalenia co robimy ze sprawą Areum. Moja noga była już w dobrym stanie i mogłam normalnie chodzić. Razem z Tae uznaliśmy, że musimy się odpowiednio ubrać, na tą nieszczęsną wizytację u pana Fang. Bardzo interesował się modą i jego cały gang był pełen ludzi, noszących najnowsze trendy. Dodatkowo, najlepiej jeśli wszyscy ubierali się na czarno, bo to jak twierdził Fang, kolor wyższych.

     Tae, jako ten, który miał najwięcej kontaktów u nich, jak przystało na grzecznych ludzi, umówił nas na wizytę. Dziwił mnie ten ruch, ale powiedział, że w ten sposób okażemy mu szacunek i też inaczej będzie mógł się na nas patrzeć. Zwłaszcza na mnie.

     Gdy już przyszykowaliśmy się do wyjścia, chłopaki stanęli w przedpokoju. Każdy ubrany na czarno. (a/n tak, chodzi mi o stroje, które mieli ubrane na rozdaniu nagród BBMA)

     - A wam co? - spytałam przełykając ślinę,  wyglądali wszyscy jak milion dolarów.

     - Noona, sądziłaś, że puścimy was samych. Co jak co, ale w kupie siła - rzucił uśmiechnięty JK, który teraz wyglądał jak młody pracownik biura. - Nie bylibyśmy spokojni wiedząc, że idziecie do jaskini lwa.

     - Poza tym - wtrącił Yoongi. - Chyba was porąbało, jeśli sądziliście, że odpuszczę sobie taką okazję, żeby spotkać się oko oko z Fang.

      - A ten swoje - przekręcił oczami Jin.

     - No co? - burknął Yoongi. - W swojej karierze jeszcze go nie spotkałem.

     - Załóż swój własny gang, to będziesz go widział co sobotę - najstarszy położył mu rękę na ramieniu. - Poza tym już wiele osób mówiło ci, że masz zadatki na to.

     - Może kiedyś.

     - Sujin, masz może jakieś tabletki na uspokojenie? - jęknął Hobi. - Mam ochotę rzygnąć z nerwów.

     - Są w szafce nad stołem w kuchni - odpowiedział mu Tae.

     - Chłopaki, dziękuję wam za te chęci, ale nie musicie z nami iść - powiedziałam cicho.
     - Sujin, zamknij się - warknął Jin. - Idziemy wszyscy, albo nikt nie idzie.

     Złapałam się za skronie, tak bardzo nie chciałam narażać chłopaków na to wszystko. Fakt, bałam się o Tae, nie wiedziałam co mogą mu zrobić za pojawienie się u Fang po takim czasie. Plus jak mówił, miał swoje problemy z nimi.

     Wszystko to nie miało żadnego sensu, nie wiedziałam nawet tego czy to nie jest żadna pułapka. Podejrzane było to, że Areum mogła rozmawiać ze mną przez telefon. Jaki porwany może od tak rozmawiać z ludźmi? Skąd w ogóle miała telefon?

     - Sujin, idziemy? - spytał cicho Tae.

     - Tak.

     Chłopaki wyszli na klatkę schodową, podążyłam za nimi. Trzęsącymi się rękami zamknęłam moje brązowe drzwi do mieszkania. Tae dyskretnie złapał mnie za rękę i ruszyliśmy za resztą. Nie wiedzieć czemu, ale czułam się spokojniejsza z jego dłonią w mojej. Ścisnął ją mocniej gdy wsiedliśmy do małego samochodu, w którym czekali już Jin i Yoongi, usadowieni na przednich siedzeniach.

     Chciałam być silna, ale miałam przeczucie, że wiozę, poniekąd, swoją rodzinę prosto do lwa na pożarcie. Głośno przełknęłam ślinę, Yoongi posłał mi pytający wzrok w lusterku. O niego bałam się najbardziej, każdy go znał i być może nie wpuszczą go do siedziby Fang.

      - Sujin, nie wyglądasz dobrze - rzucił Jin.

     - To samo chciałem powiedzieć. Może zostawisz to nam? - zaproponował Yoongi. - Damy sobie radę. Mam pistolet.

      - Oni też - westchnęłam opierając się głową o szybę. - To jest moja sprawa. Nie powinniście w ogóle ze mną jechać.

     Jin coś mruknął pod nosem i zjechał na pobocze. Wszyscy spojrzeliśmy na niego, nerwowo ściskał ręce na kierownicy. Yoongi położył mu rękę na ramieniu. Brunet spojrzał na nas z wyrzutem.

     - Sujin, jeśli jeszcze raz powiesz, że mamy z tobą nie iść to jak Boga kocham, będziesz miała powtórkę sprzed paru lat. Zrozum to, że każdy z nas chce cię ochronić, myślisz, że dlaczego każdy z nas ma przy sobie pistolety i noże? Dlaczego pod garniturami mamy kamizelki kuloodporne? - prychnął. - Chcemy cię chronić, najlepiej jak się da. Więc błagam zamknij już się i zaakceptuj fakt, że jesteś jedną z nas, a my w przeciwieństwie do innych, stoimy murem za rodziną.

     - Wow. Masz jednak uczucia inne niż "chcę zamordować wszystkich" - wydusił Yoongi. - Jestem dumny ze swojego hyunga. Po raz pierwszy zgadzam się z nim w stu procentach. Zdumiewające.

     -  Bo zaraz będziesz zapierdalać za samochodem jak jestes taki mądry - warknął Jin.

     - O, Jin wrócił do siebie - uśmiechnął się szeroko Yoongi. - Także Sujin, nie przejmuj się. Masz nasze wsparcie.

     - Mam wasze wsparcie - wyszeptałam. To będzie długi dzień.

__________
No hej!

Rozdział, znowu krótszy niż zwykle. Brak czasu, problemy w domu oraz studia stojące jak kat nad szyją sprawiły, że wena jak pociągnąć ten FF pojechała na Hawaje.

Trzymajcie się!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro