Rozdział 17
Nie rozumiałam co się dzieje, ani dlaczego. Słowa Areum, nie mogłam ich przyjąć do wiadomości. Coś do mnie mówiła, a ja nie mogłam wydusić z siebie żadnej odpowiedzi. Powoli też przestawałam słyszeć wyraźnie wszystko to, co wręcz szlochem, przekazywała mi Areum. Tae musiał zabrać ode mnie telefon i dalej z nią rozmawiać, bo ja nie byłam w stanie.
Co takiego zrobiłam, że wszyscy na których mi zależało byli teraz w niebezpieczeństwie? Niczemu winna Areum musiała brać ślub z Monem, którego sama nawet na oczy nie widziałam.
Miałam kompletny mętlik w głowie. Nie chciałam wierzyć w to wszystko. Liczyłam na to, że to co się działo było tylko jakimś głupim snem.
Krzesło, na którym siedziałam było wręcz jakby wyłożone igłami. Czułam się jak jakiś fakir, który prezentuje swoją sztuczkę tłumowi.
Gdy Tae skończył z nią rozmawiać, wyszedł z kuchni. Zostałam sama, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Czułam wielką nicość.
***
- Sujin, obudź się - delikatne potrząsanie ramieniem, obudziło mnie z jakiegoś snu.
Otworzyłam powoli oczy, dalej byłam w kuchni. Musiałam zasnąć na stole. Tae delikatnie trzymał rękę na moim ramieniu. Wszystko było tak jak pamiętałam.
- Więc to nie był sen? - spytałam cicho.
- Niestety nie. Chłopaki już jadą. Musimy obmyślić plan. I co najważniejsze - westchnął. - Porozmawiać z ojcem.
Nie odpowiedziałam nic tylko usiadłam prosto i dłońmi zasłoniłam twarz. To było dla mnie za dużo.
- Tae...
- Hm?
- Powiedz mi, co ja takiego zrobiłam w zeszłym życiu, że teraz tak muszę cierpieć?
- Nie mam pojęcia, ale czuję, że i tak i tak byliśmy ze sobą połączeni. Nasze historie za bardzo się zazębiają.
- Co masz na myśli?
- Na przykład to, że - przerwał, jakby myśląc co powiedzieć dalej. - Znałem Mona już wcześniej niż ojczym mnie zaadoptował.
Wmurowało mnie, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Tae to był człowiek tajemnica, tak naprawdę to nie wiedziałam nic o jego przeszłości. No nic ponad to co wypaplał mi Jin.
- Jak znałeś? Miałeś z nimi coś wspólnego?
- Niestety tak. Gdyby nie Yoongi, byłbym teraz w gangu Fang. Na stałe. Wcześniej byłem tylko parę miesięcy, ale uciekłem.
Spojrzałam na niego. Stał pod oknem i patrzył na spadające płatki śniegu. Widziałam w jego odbiciu tą samą nienawiść do siebie, co ja czułam do mojej osoby. Dlaczego byliśmy jednak tak podobni do siebie?
- Tae... Dlaczego o tym nie powiedziałeś?
- Nie było po co. Nie jest to cudowna historyjka, żeby ją każdemu opowiadać.
- Chyba sobie teraz żartujesz. Naprawdę.
- Co, miałem wszystkim rozpowiadać jak to nie mogli sobie ze mną poradzić w jednym gangu, i gdy dostałem groźbę, że poderżną mi gardło uciekłem jak pierwszy lepszy tchórz? Miałem mówić, że gdyby nie policjant z układami w gangach, udało mi się przeżyć to wszystko?
- Tae... Co ty teraz... - Zaczęłam cicho.
- Tak kurwa było Sujin! - wrzasnął łapiąc się za włosy. - Jin przy mnie to baranek.
Przełknęłam głośno ślinę, kompletnie nie wiedziałam jak zareagować. Tae pokazywał mi się z tej drugiej, ciemnej strony. Tej, o której wolałabym nie wiedzieć.
- Dlaczego tak mówisz? - spytałam czując wielką gulę w gardle. Nie byłam pewna czy chce poznawać prawdę.
- Sujin, byłem cichym zabójcą - Tae spojrzał mi w oczy. - Zabijałem ludzi na żądanie. Bez mrugnięcia okiem. Ciebie też miałem zabić, ale - przerwał na moment i upadł na kolana. - Ale się w tobie zakochałem i teraz podejrzewam, że Fang chce się na mnie zemścić za coś. To wszystko moja wina.
Poczułam jak z mojej twarzy schodzi krew i zaczyna mi się robić słabo. Dobrze, że siedziałam, bo od razu upadłabym na ziemię.
- Sujin. Nie chciałem, żebyś się o tym dowiedziała - powiedział słabo. - To wszystko miało umilknąć, chciałem, żeby Jin mnie wtedy zatłukł na śmierć. Ale ty - zaczął krztusić się łzami. - Ty mnie uratowałaś.
Spojrzałam na niego, klęczał i opierał się rękami i podłogę. Jego łzy kapały na szarą posadzkę. Czułam jak przerażenie we mnie wzrasta. Faktycznie, na początku naszej znajomości wydawać się mogło, że mnie śledził. Gdziekolwiek byłam, tam był i on. Miał tyle okazji, dach, zaułek, nawet moje mieszkanie. Jaka ja byłam głupia, tyle razy byłam sam na sam z kimś, kto mógł mnie zabić.
- Ta opowiastka, że ojczym wziął ciebie pod swoje skrzydła, bo nikt sobie nie mógł z tobą poradzić, to też bajka?
- Nie. To jak mówiłem, jest prawda - wstrzymał głos na moment. - Chciałbym to samo powiedzieć o wszystkim innym, ale niestety. To jest wszystko prawda. Jestem Kim Taehyung, znany jako Bloody Boy.
Zaniemówiłam, słyszałam wiele histori i tym chłopaku i zawsze współczułam mu tego, że wybrał sobie taką drogę w życiu. A teraz, ten sam chłopak, klęczał u mnie w kuchni, płakał. A co najgorsze w tym wszystkim, zakochałam się w nim jak głupia.
- Nie mogli sobie ze mną poradzić, bo ciągle tylko wychodziłem i zabijałem ludzi. Kontakty z policją już czasem nie wystarczały, Fang wkurwił się i chciał skręcić mi kark. Podczas ucieczki wpadłem na Yoongiego. On zna praktycznie każdego w mieście, i każdy wie, że nikt nie może z nim zadzierać. Jak głupi zacząłem błagać go o pomoc, bałem się. Tak bardzo się bałem.
- Czego?
- Śmierci. Widziałem tyle osób, którym gasło życie w oczach, przeze mnie, że doskonale wiedziałem co mnie czeka.
- Tae - przerwałam mu szybko.
- Tak? - spytał podnosząc głowę.
- Ktoś jeszcze o tym wie?
- Tylko Yoongi.
- A o tym, że miałeś mnie - przełknęłam ślinę. - Zabić?
- Nikt. To było całkiem nowe zlecenie, od dawna. Obiecali dużą sumę za twoją śmierć, więc chciałem skorzystać z okazji.
- Wiesz kto to zlecił?
- Nie, dostałem tylko takie polecenie od jednego gościa. A on nawet nie wiedział kim jesteś, więc to zlecenie nie poszło od niego.
- Powiedziałeś, że Fang chce się na tobie zemścić? Za co?
- Ten gościu był posłańcem gangu Fang. Ale nawet on ciebie nie zna. Tak mi się zresztą wydaje
- Rozumiem. Kiedy będą chłopaki?
- Już powinni być.
Nie odpowiedziałam już nic, tylko wstałam i powoli ruszyłam do salonu. Nie wiedziałam już co myśleć.
Tae uciekł z jednego gangu, wpadł do drugiego.
Yoongi ochronił go przed wpadnięciem w jeszcze większe kłopoty.
Jednak było coś, co kompletnie nie trzymało się kupy.
Dlaczego Tae miał mnie zabić? Kto mu to zlecił? Jak bardzo musiałam komuś podpaść, że ten ktoś nie chciał widzieć mnie żywą? Przez moment przeszła mi przez głowę myśl o moim ojcu. Jednak, nawet nie wiedziałam czy jeszcze żyje.
I jak mógłby mieć połączenie z tym wszystkim.
***
JK z Jiminem przyszli jako pierwsi, siedzieliśmy w kuchni i razem z Tae opowiadaliśmy im co się stało. Najmłodszy dostał wręcz zawieszenia umysłowego, przez cały czas siedział cicho. Jimin, cóż, jak to Jimin. Stał za mną i głaskał moje ramiona, wkurzając przy tym zazdrosnego Tae.
- Noona! Chyba żartujesz! - wrzasnął JK, po przekazaniu mu informacji o Areum.
- Wow, odwiesiłeś się - powiedziałam pod nosem. - Nie, nie żartuję JK.
- I co teraz zrobimy? - spytał Jimin, który aby się czymś zająć i nie wkurzać Tae, zaczął gotować ramen dla wszystkich. - Masz jakiś plan?
- Musimy ją odbić. Nie możemy jej zostawić w sidłach gangu Fang - wtrącił Tae. - Mogą ją tam zabić. Ciekawe jakim cudem udało się jej zadzwonić.
Przekręciłam mimo woli oczami. Odezwał się znawca.
- Sujin? Wszystko okej? - Jimin zauważył moją reakcję na słowa Tae.
- Nieważne - pokręciłam głową. - Najpierw musimy porozmawiać z Yoongim, on będzie lepiej wiedział co robić. Mimo wszystko on wszystkich zna i może coś poradzi - spojrzałam na Tae.
On lepiej by wszystko wiedział, siedział przecież między nimi bardziej. Zauważyłam, że chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał.
- Noona... A może po prostu wbijemy do nich i odbijemy Areum? - rzucił JK i zaraz oberwał w głowę od wchodzącego do kuchni Jina. - Hyung!
- Tae, rozmawiałem z ojcem. Wie o wszystkim. Sujin - Jin zwrócił się w moją stronę. - Nie denerwuj się, nikt nie ucierpi. JK wyjdź ze swoimi pomysłami. Jimin - wskazał na garnek. - Ramen Ci się pali.
Jimin jak oparzony skoczył do garnka. Jin miał to do siebie, że zawsze potrafił ustawić wszystkich i panować nad sytuacją. Szkoda tylko, że nie potrafił tak nad sobą panować.
- Hobi przybywa! - usłyszeliśmy jak brunet drze japę od wejścia do mieszkania. - Będzie jakieś party? Zabrałem trochę piwa.
Zamilkł gdy zobaczył tyle oczu wpatrzonych w niego. Cicho położył torby na ziemię i oparł się o lodówkę.
- Powiedzcie mi, czy lubicie lekko zjarany makaron? - zaczął cicho Jimin po obejrzeniu zawartości garnka.
- Piwo będzie w sam raz do niego - zaśmiał się JK.
- A dowodzik mamy? - spytałam.
- Noona - jęknął. - I ty przeciwko mnie?
- Ostatnim razem jak piłeś skończyliśmy u Sujin. A było to, zeszłej nocy? - odpowiedział Jin, który jakimś cudem dorwał jedną puszkę piwa i już ją pił.
- Odezwał się ten, który jęczał, że chce ją zobaczyć - burknął JK wtulając się dramatycznie w Jimina. - Sujin, Sujin, gdzie moja Sujin? - zaczął udawać ton głosu Jina.
- Zamknij się, bo jak ci przypierdolę tą puszką, to wylądujesz dzisiaj na pogotowiu - warknął Jin.
- Zamknijcie się wszyscy - rzuciłam uderzając w stół rękami. - Musimy obmyślić plan, możecie się gołąbki kłócić później.
- Gołąbki - zaśmiał się pod nosem wchodzący do kuchni Yoongi.
- Czy wy kurwa musicie wchodzić do tego mieszkania jak do siebie? - sapnęłam masując skronie.
- Sujin. Jesteśmy jedną, wielką pojebaną rodziną. Nie będę pukać ci do drzwi - powiedział Yoongi otwierając puszkę piwa i wygonił z krzesła Tae. Rzucił okiem na Jina i wypił wielki łyk, potem głośno zamlaskał. - Dobre to piwo. Kto kupił?
- Ja. Ale wszystkim jakoś się to nie podobało. A jednak się przydało - powiedział ze smutkiem Hobi, który cicho zjadał mi coś z lodówki.
Miałam w mieszkaniu sześciu facetów. Każdy inny, jeden lepszy od drugiego. Jednak łączyło nas nie tylko sprawa z Areum, ale tak jak Yoongi powiedział. Jesteśmy wielką rodziną.
__________
No witam, witam.
Trochę długi ten Polsat znowu i dość krótki rozdział. Przez ten czas miałam sporo problemów w domu i nie mogłam zabrać się za pisanie.
Problemy są dalej, ale skupiłam się teraz i skończyłam ten rozdział.
Mam nadzieję, że nie pogubicie się w historii, bo trochę dużo sie dzieje i sama leciutko zgubiłam się w pewnym momencie.
Jak zwykle, jeśli zauważycie błędy, dajcie mi znać.
Wracam do Polsatu, szczerze, nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział, jako autorka dałam ciała. Ale "życie się stanęło" i wszystko szlag jasny trafił.
Trzymajcie się Bąbelki, życzę Wam miłej końcówki wakacji 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro