Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

     Jin wpatrywał się we mnie, badał wzrokiem to jak do moich oczu zaczynały napływać łzy. Widziałam jak coraz bardziej gaśnie w nim złość, jak ten demon z niego wychodzi.

     - Kurwa - wrzasnął i uderzył pięścią w ścianę. Spojrzał jeszcze raz na nas, zacisnął zęby i wyszedł z pokoju. Chwilę później usłyszeliśmy głośny trzask drzwiami.

     - Sujin, opowiesz mi co się stało między wami? - spytał Tae ze złością w głosie, starając się podnieść z ziemi.

     - Nie musisz wiedzieć - rzuciłam oschle i pomogłam mu wstać.

     Usiadł ciężko na sofie, uderzenie Jina pewnie sprawiły, że bolało go tak jak wczoraj podczas bójki. Westchnęłam tylko, z tym facetem zawsze będą problemy.

     - Co tak wzdychasz? - prychnął blondyn.

     - Nieważne. Zaraz wracam, muszę iść do toalety.

     Odwróciłam się od niego na pięcie i wyszłam z pokoju. Czułam jak zaczynam się denerwować i znowu czuć ten niepokój, który ogarniał mnie po powrocie ze szpitala po ataku Jina. Co tu dużo mówić, o mały włos nie udusił by mnie na śmierć.

     W łazience oparłam się rękami o zlew i spojrzałam w lustro. Byłam bez makijażu, miałam wielkie cienie pod oczami. Pokręciłam głową na myśl, że zarówno Jin jak i Tae widzieli we mnie coś więcej niż dziwną dziewczynę. Ze złością odkręciłam wodę i zaczęłam oblewać twarz, starając się dojść do siebie. Bez skutku, moja przeszłość za bardzo była wbita w moją głowę. Miałam już dość tego wszystkiego. Chciałabym cofnąć czas do momentu gdy mój ojciec wpadł w szał. Mogłam nie uciekać z tego domu, mogłam zostać i stać się czerwoną plamą na podłodze jak moja mama i siostra.

     Mokre włosy przykleiły mi się do czoła, patrzyłam w swoje odbicie. Nienawidziłam tej osoby, którą widziałam. Starałam się je odgarnąć, ale wyglądałam jeszcze gorzej. Obraz zaczynał mi się rozmazywać, do moich oczu napływały łzy. Wycierałam je rękawem ale nic to nie dawało. Kucnęłam i zaczęłam po prostu płakać, kołysząc się wprzód i w tył.

     - Sujin? - dobiegł mnie cichy głos zza drzwi. - Wszystko okej?

     - T-tak - trzęsącymi się rękami wytarłam łzy z policzków. Nie chciałam, żeby widział w jakim jestem stanie. - Z-zaraz wyjdę.

     Powoli wstałam starając się opanować. Złapałam za zlew i starałam się podciągnąć do góry. Jednak czułam, że mam zarówno ręce jak i nogi jakby z waty i runęłam na ziemię. Nabijając sobie wielkiego guza na biodrze.

     - Sujin! - Tae otworzył drzwi i wparował do łazienki. - Matko, co się dzieje? - spytał kucając koło mnie i przytulając do siebie.

     Nie wiedziałam jak mu odpowiedzieć, nie mogłam opanować płaczu. Coraz bardziej zwijałam się w kulkę. Nie mogłam się rozluźnić. Czułam jak Tae delikatnie głaszcze mnie po plecach i przytula jeszcze mocniej.

     - Zabiję Jina za to co ci zrobił - warknął blondyn głaszcząc mnie po głowie.

     - P-prędzej on zabije ciebie - wydusiłam.

      - Trudno - powiedział łapiąc moją twarz w dłonie, kciukami wycierając łzy. - Mówił ci już ktoś to, że jak płaczesz jesteś strasznie brzydka? - uśmiechnął się.

     - Yah! - strąciłam jego ręce. - Nikt ci się nie każe na mnie patrzeć w takim stanie. - odwróciłam od niego głowę i sięgnęłam po papier toaletowy żeby wytrzeć łzy.

     - Sujin.

     - Co? - rzuciłam ze złością, wycierając nos.

     - Kocham cię.

     Odwróciłam głowę w jego stronę. Patrzył na mnie tymi swoimi brązowymi oczami i, zupełnie jak nie on, przybrał poważny wyraz twarzy.

     - Eee... - pokręciłam głową. - To może ja już pójdę. - zaczęłam wstawać.

     - Sujin - zaczął cicho łapiąc mnie za rękę. - Myślisz, że żartuję? Nie jestem taki jak Jin, nie skrzywdzę cię w taki sposób jak on. - spojrzał mi w oczy. - Będę przy tobie i cię ochronię.

     - Tae... - przygryzłam wargi. - Obiecałam sobie, że nie chcę się już z nikim wiązać... - skończyłam cicho, wręcz szeptem.

     - Nawet nie dasz mi szansy? - wstał i złapał mnie za ramiona. - Mogę sprawić, że będziesz szczęśliwa. Niczego nie będę od ciebie wymagać, ani do niczego zmuszać. Zaufaj mi, proszę - wziął moją twarz w dłonie i złożył szybki pocałunek na moich ustach.

     - C-co ty robisz? - wydusiłam.

     - To co czujesz - znowu zbliżył twarz do mojej i na moment złączył usta.

     Stałam jak słup z wytrzeszczonymi oczami i otwartymi ustami. Tae z kolei dalej przybierał poważny wyraz twarzy. Wiedziałam, że nie żartuje.

     - To jak? - odsunął się ode mnie i łapiąc się za głowę zaczął spoglądać gdzieś w przestrzeń. - Dasz mi szansę?

     Wyglądał teraz jak nastolatek, który zaprasza jakąś dziewczynę na randkę z nim. Uśmiechnęłam się pod nosem bo wyglądał uroczo ledwo stojąc w za dużej bluzie i jasnej czuprynie.

     - Tae... - spojrzał mi w oczy. - Daj mi trochę czasu, ok?

     - Nie mam tyle czasu ile myślisz - powiedział cicho.

     - Jak to? - spytałam zaskoczona. - Jesteś chory?

     - Niee, nic z tych rzeczy - pokręcił głową. - Po prostu nie zniosę już dłużej myśli, że Jin może w każdej chwili do ciebie przyjść i coś ci zrobić. Nie znoszę tego uczucia strachu o ciebie gdy nie jesteś blisko mnie. Wręcz nienawidzę siebie za to, że nie mam tyle siły żeby zatłuc jego za wszystko co ci zrobił. Wiem, że w porównaniu z nim jestem nikim, nie mam żadnej rodziny ani stałego dochodu pieniędzy - uśmiechnął się pod nosem. - Nie mam nawet co ci zaoferować. Ale wiem jedno - westchnął. - Kocham cię.

     Jego wyznanie sprawiło, że znowu zaczęły napływać mi łzy do oczu. Stałam i patrzyłam się na tą ciamajdę. Po raz pierwszy widziałam, że nie jest aż tak pewny siebie i pokazuje mi drugą stronę swojej osobowości. Zwykłego chłopaka, który tak jak ja nie ma nic. Tae spojrzał na mnie i widząc to, że znowu zaczynam płakać, przytulił mnie do siebie. Ciepło i zapach jego ciała mnie uspokajały. Jakby z automatu złapałam go mocniej w ramionach, on zrobił to samo.

     - Nie martw się - wyszeptał mi w kark. - Jesteś moim największym skarbem i nikomu nie pozwolę ciebie skrzywdzić.

* tydzień później *

     Odkąd Tae powiedział co do mnie czuję, było mi dziwnie przebywać w jego towarzystwie. Nie dałam mu w końcu odpowiedzi.

     Spędzaliśmy ze sobą jeszcze więcej czasu niż zwykle. Razem z JK i Jiminem pomagali mi w prowadzeniu szkoły samoobrony dla kobiet, robili za przykładowych zboczeńców. Wspólnie trenowaliśmy, wydawać by się mogło, że nic między nami się nie zmieniło.

     No może oprócz tego, że Tae nie był taki uśmiechnięty jak zwykle. Cały czas, który spędzał w moim towarzystwie, siedział albo gdzieś na uboczu albo bez wyrazu twarzy ćwiczył.


     Nie wiedziałam co z nim zrobić, nie chciałam aby ciągle taki był, jednak nie potrafiłam dać mu odpowiedzi takiej jaką chciał. Odkąd Jin spowrotem pojawił się w moim życiu po incydencie w salce, tak wszystko zaczęło znowu się psuć w mojej głowie. Najchętniej schowała bym się gdzieś w szafie i nie wychodziła już więcej. Areum też nie dawała znaku życia, cholernie się o nią martwiłam. Wszystko to potęgowało mój ciągły niepokój. Jedynie ćwiczenia pozwalały mi na rozładowanie tego wszystkiego co we mnie siedziało

     - Noona - spytał JK siadając koło mnie na ziemi po ostrym treningu z workiem. - Od jakiegoś czasu zastanawia mnie jedno.

     - Co takiego? - wzięłam łyk wody.

     - Czy Tae powiedział co do ciebie czuję, a ty go olałaś? - na jego słowa zupełnie jak w kreskówkach, plunęłam wodą, tworząc piękny wodospad.

     - S-skąd to wiesz? - zapytałam zaskoczona wycierając twarz.

     - Noona. Mieszkamy razem, dużo rozmawiamy. Jesteśmy jak bracia - położył się na podłodze. - Dziwnie zaczął się zachowywać to go zmusiłem, żeby mi powiedział co się dzieje.

     - JK, ty diable - dźgnęłam go w bok.

     - Haha, no co? - usiadł i zrobił słodką minę. - Jestem JK, nie ma mocnych na mnie. We wszystkim jestem najlepszy.

     - Czy aby na pewno? A co z dziewczynami? - rzuciłam zawadiacko i wzięłam łyk wody.

     - Noooooona - zawył. - Kolejna dała mi kosza.

     - Ojej, jak mi przykro - wtrącił się Jimin, który po treningu poszedł wziąć prysznic i wrócił na salkę.

     - Odezwał się lepszy - warknął JK. - Ty nawet na randki nie chodzisz.

     - Nie czuję takiej potrzeby - spojrzał na mnie, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi z salki.

     - A ten co, okres ma? - Tae uwalił się na podłodze przede mną i położył głowę na moich złożonych nogach. 

     On też był pod prysznicem. Jego jeszcze wilgotne włosy leżały mu delikatnie na twarzy. Przełknęłam ślinę, wiedziałam, że mam do niego słabość. On też to wiedział. I perfidnie wykorzystywał każdą okazje do tego, żeby sprawić, że miałam motylki w brzuchu przez niego. Utrudniał mi tym utrzymywanie się w odtrącaniu go.  

     - Nie większy niż ty - burknął JK i poleciał za Jiminem.

     Zostałam sama z Tae. Czułam się niezręcznie, nie wiedziałam co zrobić. Leżał mi na nogach i nie mogłam wstać. W tle leciała jakaś nastrojowa muzyka. W gardle z nerwów zaczęła mi się robić wielka gula.

     - Sujin - westchnął. - Kiedy dasz mi w końcu odpowiedź?

     - Tae, ja... - zaczęłam ale nie zdążyłam skończyć bo blondyn szybko usiadł przede mną, złapał za kark i złączył nasze usta.

     Z szoku aż otworzyłam szeroko oczy i szybko odepchnęłam chłopaka od siebie.

     - Co ty robisz? - rzuciłam starając się uspokoić oddech.

     - Nie mam pojęcia - powiedział wstając. - Ty nie jesteś lepsza.

     Włożył ręce do kieszeni, kopnął rękawiczkę walającą się na podłodze i w końcu wyszedł z salki zostawiając mnie samą. 

***

     Następnego ranka obudziło mnie tłuczenie się do drzwi. O 5 rano. Myślałam, że zaraz kogoś rozszarpię.

     - Kogo to licho niesie - mruknęłam pod nosem.

     Narzuciłam na siebie bluzę i wolnym krokiem zbliżyłam się do drzwi. Przez wizjer nie widziałam kto może za nimi być. Chyba ta osoba nie zdawała sobie sprawy z tego, która godzina. 

     - Kto tam? - powiedziałam ospale.

     - Noooooooooona, otwórz bo się posikam - dobiegł mnie głos JK.

     Zaskoczona otworzyłam zamek i rozchyliłam drzwi. Moim oczom ukazał się JK stojący w skórzanej kurtce. Skakał z jednej nogi na drugą, czasem chwiejąc się na boki.

     - No w końcu - rzucił i zataczając się wbiegł do mieszkania, kierując się prosto do łazienki.

     Uśmiechnęłam się pod nosem, ciekawe z jakiej to imprezy wracał, że o tej godzinie znalazł się pod moim domem. Gdy chciałam zamknąć drzwi, kątem oka zobaczyłam drugą osobę stojącą przed drzwiami.

     Seokjin, oparty o ścianę oglądał coś w swoim telefonie. Przełknęłam głośno ślinę, chyba tak głośno, że zwróciłam tym jego uwagę.

     - Hej - rzucił od niechcenia chowając telefon do kieszeni.

     - Hej. Wejdziesz?

     - Nie, poczekam aż młody opróżni pęcherz i uciekamy stąd - powiedział robiąc uroczą minkę. Zaraz, czy on też był wstawiony?

     - Hyung, równie dobrze możemy tutaj się zdrzemnąć. Noona ma dużo miejsca w salonie - aż podskoczyłam słysząc głos JK nad swoim ramieniem. Jego cudowny zapach z ust przyprawił mnie o mdłości.

     - Spoko, możecie tutaj się zdrzemnąć, ale błagam - poprawiłam piżamę. - Wejdź już do cholery do środka bo mi zimno - rzuciłam do Jina.

     On jakby od niechcenia wszedł do środka i od razu ruszył do salonu, mijając mnie i JK. Westchnęłam tylko, nie miałam siły na tego człowieka. Chciałabym, żeby spotkał jakąś osobę, która nad nim zapanuje lepiej niż ja kiedyś.

     - Noona - JK przytulił się do moich pleców. - Masz jakiś koc czy coś?

     - Tak, chodź. Mam je w szafie w moim pokoju. 

     - Yaah, jak zawsze wszystko masz - zachichotał. - Wiedziałem gdzie iść.

     - Taak, taak - przewróciłam oczami. - A teraz proszę za mną.

     - Ta jest prze pani! - stanął przede mną i zasalutował.

     Złapałam go za rękę i zaprowadziłam do swojej sypialni. Szedł jak małe dziecko, a przed chwilą tak leciał do toalety. Nie ma co, dorosły z niego facet. Tylko jego ciało wskazywało na to ile ma lat, umysłowo był dalej młodym szczylem. 

     - Dobra, tutaj gdzieś powinnam mieć jakiś wolny koc. Mógłbyś zanieść... - przerwałam słysząc jak jakieś cielsko opada na łóżko.

     JK jak na złość zamiast stać i czekać na koce, uwalił mi się na łóżku i momentalnie zasnął. Z wypiętym tyłkiem. I w butach. Przewróciłam oczami, współczuję jego przyszłej dziewczynie. Czasem ja miałam dosyć tego jaki był, a nie przebywałam z nim długiej ilości czasu. Razem z Tae i Jiminiem stanowili najdurniejsze trio jakie widziałam w swoim życiu. Co jeden to lepszy.

     - Ej, ale nie śpij mi tu - rzuciłam klepiąc go z całej siły w wypięty tyłek.

     - Jeszcze 5 minut mamo - wymamrotał kładąc się plackiem.

     Złapałam się za głowę, nic go już nie ruszy. Ściągnęłam mu tylko buty i kurtkę. Był jak małe dziecko, nic go nie ruszało. Ułożyłam go na poduszce, przykryłam kołdrą i zostawiłam wielkiego bobasa u siebie w łóżku. Złapałam za telefon, była piąta trzydzieści. Nie miałam gdzie się położyć, więc wzięłam dwa koce i wyszłam z pokoju. Zostawiłam jeden na krześle w kuchni, a z drugim ruszyłam do pokoju gdzie był Jin. Z nerwów zacisnęłam ręce na miękkim materiale.

     W pokoju panował półmrok, jednak widziałam postać z wyciągniętymi nogami. Cicho rozłożyłam koc i przykryłam Jina. Podobnie jak JK potrafił szybko zasnąć po alkoholu. Nie mogłam się oprzeć i usiadłam przed nim na stoliku. Zawsze lubiłam obserwować to jak śpi, rozchylał wtedy uroczo swoje pełne usta.

     - Co się z tobą człowieku stało? - szepnęłam.

     - Nic się nie stało, zawsze taki byłem jakbyś tego nie zauważyła przez tyle lat - powiedział z zamkniętymi oczami sprawiając, że prawie zleciałam ze stolika. - Uważaj bo sobie krzywdę zrobisz i znowu twój obrońca na mnie najedzie.

     - Obrońca?

     - No a kto niby? Tae - westchnął i otworzył oczy. - Zastanawia mnie jedno, jak ten dzieciak jest zdolny do tego aby dalej funkcjonować.

     - Dalej funkcjonować? - spytałam zdziwiona. - Co z nim nie tak?

     - Wszystko- rzucił uśmiechając się pod nosem.

      Przełknęłam ślinę, czyżby Seokjin chciał rozmawiać o Tae? Aż uszczypnęłam się w biodro.

     - Sujin, nawet nie wiesz jak bardzo jesteście do siebie podobni z Tae - złapał się za głowę. - Doprowadza mnie to do szaleństwa sama myśl, że on może dać ci więcej niż ja - zaczął ciągnąć się za włosy. - Jestem nieudacznikiem, który stracił taką ważną osobę w swoim życiu.

     - Seokjin, co ty...

     - Nic nie mów, do cholery nic nie mów - spojrzał na mnie ze łzami w oczach wystawiając palec i nadymając przy tym usta. - Idź do niego, ja ci nie dam tego co on potrafi. Potrafię tylko ranić ludzi.

     Zakrył dłońmi twarz i opadł na oparcie sofy. Był kompletnie pijany, na trzeźwo w życiu nie powiedziałby takich rzeczy.

     - A co sprawia, że jestem podobna do Tae? - rzuciłam korzystając z sytuacji.

     - Wasi ojcowie tak samo zabili wasze matki, uciekliście z domu. Tylko, że on nie miał tyle szczęścia i trafił do domu dziecka, a ty na mnie - usiadł prosto i zaczął się kołysać na boki. - Tae był problemowym dzieckiem, żadna rodzina zastępcza nie mogła sobie z nim poradzić. Ciągle gdzieś wychodził w nocy, próbował popełnić samobójstwo, ciągle musiał być na lekach - czknął. - Gdy skończył osiemnaście lat, wyszedł z domu dziecka na ulicę, wpadł na Sugę, a ten widząc go przyprowadził go do swojego ojca, jednak on nie potrafił nad nim zapanować. Mój ojciec to zauważył i przejął go od niego. Razem z chłopakami udało się nam go opanować, ale czasem zdarzy mu się zaszaleć - pociągnął nosem i nasunął koc na głowę jak chustę. 

     Przez chwilę był cicho, zupełnie jakby myślał nad tym co dalej powiedzieć. Pijany Jin miał swoje dwie strony. Jedną kiedy nie potrafił panować nad emocjami i drugą, którą o wiele bardziej lubiłam. Stawał się nie dość, że paplą to do tego był cholernie uroczy. Wyglądał zupełnie jak nie on, nadymał usta, przecierał oczy i był jak takie duże dziecko.

     - Odkąd się tutaj sprowadził, poradziłem mu, żeby zaczął biegać. I sama widzisz do czego to doprowadziło - rzucił nagle.

     - Biegał razem ze mną dzięki tobie - wydusiłam.

     - Tak. Co najlepsze, ciągle jak wracał to narzekał, że jakaś lasia z nim biega - Jin zaśmiał się. - Pewnego dnia gdy mieliśmy się spotkać żeby szukać dobrego budynku na nową siedzibę, spotkał ciebie na dworcu. Opowiadał później, że w końcu usłyszał twój głos i, że, jak to stwierdził, lecisz na jego bycie wrednym.

     - Rzeczywiście bardzo mi się to podobało - tym razem ja się zaśmiałam.

     - Najwidoczniej, bo opowiadał o tobie cały czas. Sądziłem, że znalazł sobie jakąś laskę, która go ciekawi - spojrzał mi w oczy. - Ale szlag na miejscu mnie trafił gdy zobaczyłem, że to byłaś ty.

     Oparł się o poduszki i przykrył szczelnej kocem. W powietrzu unosił się zapach wypitego przez niego alkoholu. Wiedziałam, że długo już nie wytrzyma bez zaśnięcia. A on w takim stanie to papla większa niż kobieta na targu.

     - Jin?

      - Mhm? - mruknął ledwo otwierając oczy.

      - A dlaczego tak się na mnie uwziąłeś?

     - Bo byłaś pierwszą, która widziała we mnie człowieka, nie potwora kiedy robiłem ci różne złe rzeczy - mówił coraz ciszej. - Byłaś pierwszą, którą o mnie naprawdę dbała. I za to-... - przerwał momentalnie zasypiając.

     - No to się dowiedziałam - powiedziałam pod nosem kopiąc go delikatnie w biodro na co on odpowiedział chrapnięciem. 

_______________
Hej, ho!
Znowu był Polsat 😂
Ale za to znowu długi rozdział, jeśli zauważycie w nim błędy dajcie mi znać. Przy takiej ilości tekstu ciężko jest zauważyć drobne literówki czy jakieś nieścisłości.

W ogóle czo tu się dzieje, że dwóch chłopaków wyznaje takie rzeczy biednej Sujin 😂
Chyba lubię sprawiać jej problemy xD

W każdym razie, bądźcie czujni. Przez nadmiar weny, mam strasznie dużo materiału w głowie na one shoty czy ff. W każdej chwili może wyskoczyć Wam powiadomienie o nowym czymś ode mnie xD

Co do tego ff, mogę Wam powiedzieć, że gdy się skończy nie pożegnacie się z bohaterami na dobre 😅

Do następnego Bąbelki 🐧

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro