Rozdział 10
Jin złapał Tae za kurtkę i zaczął go ciągnąć ku wyjściu. Starałam się zaprzeć nogami i jakoś powstrzymać Seokjina, prawie wręcz wyrywając rękę brunetowi z ramienia. Bezskutecznie, wściekły Jin miał w sobie jeszcze więcej siły niż zwykle. Dlatego tak dobrze mu szło podczas nocnych walk, rozzłoszczony nie miał sobie równych.
- Sujin, wyjdę z nim. Szukaj Kooka - szepnął Tae przybliżając mnie do siebie, wykorzystał to, że byłam uczepiona jego ręki.
- Ale, on zrobi ci krzywdę - powiedziałam przez łzy.
- Spokojnie, najwyżej opatrzysz mi rany - uśmiechnął się słabo. - Wiesz, że teraz najlepiej wyprowadzić go od ludzi - Wzrokiem pokazał, że mam go puścić, zrobiłam to wręcz drżącymi rękami.
Wyszedł z Jinem na dwór, a ja stałam zapłakana. Trzęsącymi się rękami złapałam za telefon i wybrałam numer JK. Odebrał po trzech sygnałach.
- "Noona, udało mi się znaleźć dziewczynę! "- powiedział zadowolony. - "I to nie lesbijka! Fakt, brzydka jak noc, ale charakter ma fajny! I jest też bi, więc można się z nią doskonale bawić, jeśli wiesz o co mi chodzi." - zaśmiał się głupkowato.
- Kookie... - zanosiłam się płaczem.
- "Matko, Noona co jest? " - słyszałam jak przestawał być zabawny.
- Jin jest wściekły, złapał Tae... - wydusiłam. - On go zabije. Kook, o-on mu coś zrobi. - coraz bardziej zaczynało brakować mi powietrza.
- "Już do ciebie idę. Stój tam gdzie stoisz. Widzę cię." - JK przybrał poważny ton. - "Wszystko będzie dobrze, nie denerwuj się." - zakończył rozmowę.
Nie miałam nawet siły, żeby się ruszyć. Wiedziałam jaki jest Jin... Nieraz, i nie dwa zdobywał największe nagrody podczas nocnych walk. Potrafił powalić przeciwnika silniejszego od siebie. A Tae... Nie był jeszcze tak wytrenowany. Dopiero miałam mu pomagać.
Podskoczyłam gdy na swoim ramieniu poczułam czyjąś dłoń. JK przerażony złapał mnie za rękę i wyprowadził z klubu. Rozejrzeliśmy się wokół, ale nie było widać ani Tae ani Jina. Kook wziął sprawy w swoje ręce, i pytał się przechodzących ludzi czy nie widzieli tej nieszczęsnej dwójki. Po kilku próbach jedna przechodząca dziewczyna powiedziała, że jacyś dwaj mężczyźni szli w stronę zaułka. Spojrzałam się na JK i tylko kiwnęłam głową. Chłopak złapał mocniej moją rękę i ruszył w kierunku, który pokazała nam dziewczyna.
Nie mogłam na niczym się skupić, JK prowadził mnie za rękę, jakbym była ślepa.
- Chłopaki, potrzebuję wsparcia. - powiedział do telefonu wyrywając mnie z myśli. - Jin nam się zagalopował. - słuchał przez chwilę odpowiedzi. - Zaułek koło tego klubu dla gejów. Szybko.
Skończył rozmowę i włożył telefon do kieszeni. Szliśmy w ciszy, czułam jak JK zaczyna się denerwować bo, im bliżej celu byliśmy, tym mocniej ściskał moją dłoń.
- Noona, co tam się do cholery stało? - zwrócił się do mnie z przerażeniem wypisanym na twarzy.
- Tae za bardzo do mnie się zbliżył na oczach Jina - powiedziałam cicho.
- No pięknie... - westchnął czochrając swoje włosy. - Czy Tae to idiota? Doskonale wie co was łączyło. - prychnął.
- Równie dobrze mógłby sobie mnie odpuścić. Nie rozumiem po co tak się mnie uczepił... - otarłam łzę cieknącą mi po poliku.
Ulica była cholernie długa, zupełnie jakby nie miała końca. Mimo ciemności panującej wokół nas i paru podejrzanych typów kręcących się koło budynków, z Kookiem czułam się bezpiecznie. Był jednym z silniejszych z gangu, można by powiedzieć, był drugim w kolejności za Seokjinem. Ale wiele mu do niego brakowało.
- Tylko na to cię stać? - dobiegł nas wrzask Tae.
- To jest dopiero rozgrzewka. - warczał wściekły Jin.
- Matko... - powiedziałam cicho przyspieszając kroku.
Razem z JK zaczęliśmy biec w stronę znanych nam głosów. Gdy w końcu znaleźliśmy się w zaułku, naszym oczom ukazał się leżący na ziemi Tae i pochylający się nad nim Jin, który okładał go pięściami. Tae jednak szybko zrobił unik, turlając się na bok i wstał, ocierając krew z rogu ust, a Seokjin z kolei uderzył w ziemię pięścią. Brunet zaczął się śmiać jak wariat, co jeszcze bardziej zdenerwowało starszego. Jin po chwili podszedł do niego to zaczął uderzać go pięścią w brzuch. Tae aż skakał od siły z jaką dostawał ciosy od Jina. Wszystko działo się w mgnieniu oka, nie wiedziałam co robić.
- Hyung, czy cię do reszty pojebało? - JK podbiegł do nich i starał się odciągnąć Jina. Bez skutku, wściekły Jin odepchnął go tak mocno, że młody aż upadł na ziemię.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, gdy Tae cały zakrwawiony na twarzy spojrzał się na mnie i uśmiechnął się słabo.
- JIN DO CHOLERY JASNEJ CO TY ODPIERDALASZ! - krzyknęłam ile miałam sił w płucach. Echo mojego głosu rozeszło się na wszystkie strony.
Chłopak zamarł z uniesioną ręka w powietrzu. Spojrzał się przez ramię na mnie, był wściekły. Zebrałam całe swoje siły i podeszłam do nich. JK zaczął gdzieś dzwonić, jednak to mnie nie obchodziło. Złapałam za fraki Seokjina i podciągnęłam do siebie. Spojrzał się zdziwiony na mnie, że miałam tyle siły w sobie.
Adrenalina robiła swoje, rzuciłam go na ścianę i szybko zablokowałam ręką jego szyję. Wiedziałam, że szybko się z tego uwolni, jednak miałam to gdzieś.
- Jedyną osobą, którą masz prawo bić jestem ja. Więc śmiało, uderz mnie - powiedziałam nadstawiając policzek.
Jin aż się gotował, widziałam jak uśmiechnął się pod nosem i zgrzytał zębami.
- No już, zabij mnie najlepiej - warknęłam patrząc mu w oczy. Jego wzrok był pusty, mroczny, twarz z kolei wyglądała jakby zdarta z kogoś innego.
Jin złapał mnie za szyję i tym razem mnie przycisnął do ściany. Oddychał ciężko, widziałam, że próbuje się opanować. Patrzył mi się w oczy i ściskał coraz mocniej moją szyję.
- Na co czekasz? Bij, zabij! - krzyknęłam ze łzami w oczach. - To na mnie jesteś wściekły nie na innych. Wyżyj się! - popchnęłam go z całej siły. Przez to, że był pijany odsunął się ode mnie puszczając szyję. - No co robisz? Bij! - denerwowałam go uderzając chłopaka w ramiona i twarz.
- Sujin, przestań! To się robi niebezpieczne. - jęknął przerażony JK, który podnosił poturbowanego Tae z ziemi.
- Morda! - wrzasnął Seokjin i zachwiał się na bok, otarł przy tym rozcięcie na ustach, które mu przed momentem zrobiłam.
- Ooo. Jednak masz język w gębie! - zaczęłam się śmiać, dźgając go palcem w ramię.
Seokjin był jak byk na arenie, a ja czerwoną płachtą. Zrobił się wręcz purpurowy na twarzy, podniósł rękę i ruszył na mnie. Albo chciał ruszyć.
Obok nas wyrośli jak z ziemi Jimin i Hoseok. Obaj złapali go pod ramiona. Chłopak rzucał się jak głupi, jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Dwójka chłopaków nie dawała rady go utrzymać, wyrwał się w mgnieniu oka, rzucając ich na ziemię, i jak wściekły dzik szedł na mnie. Stałam w miejscu, nawet już się nie bałam, jeśli coś mi zrobi to trudno, jeśli nie, to uda mi się przywrócić go do stanu w jakim kiedyś był, czyli człowieka dla którego nie liczyło się ile twarzy obije.
Jin był coraz bliżej, szedł i patrzył mi się w oczy. W końcu gdy znajdował się metr przede mną, zaczął podnosić rękę, chciał mnie uderzyć. Automatycznie zamknęłam oczy i czekałam na uderzenie. Jednak usłyszałam głuchy dźwięk ręki stawianej na ścianie. Otworzyłam oczy, Seokjin wpatrywał się we mnie. W końcu podniósł drugą rękę i złapał mnie za policzki ściskając je tak mocno, że zęby wbijały mi się w wewnętrzną część policzka.
- Nie wiem czy wiesz, ale nie mam prawa cię uderzyć a co dopiero skrzywdzić- powiedział wręcz warcząc mi przy twarzy. Zapach alkoholu aż mnie zemdlił. - Jesteś dla mnie całym światem, więc jakim prawem chcesz żebym cię zabił? - w jego oczach zaszkliły się łzy. - Taką idiotką jesteś? Już zapomniałaś ile dla ciebie zrobiłem, nie? - uśmiechnął się pod nosem. Posłałam mu tylko szyderczy śmiech, który tylko on usłyszał.
- Nie prosiłam żebyś mnie wciągał w to bagno - szepnęłam.
Puścił mnie, odsunął się od ściany. Rzucił ostatni raz okiem na chłopaków i chwiejąc się ruszył w ciemność ulicy.
Każdo z nas nie wiedziało, czego dzisiaj było świadkiem. Hobi zaczął się śmiać z naszych min jak głupi, gdy Jin zniknął nam z pola widzenia.
- Czego rżysz? - spytał się zdziwiony Jimin.
- Nie widziałem go jeszcze w takim stanie - odpowiedział pomagając JK podnieść Tae z ziemi. - Sujin, należą ci się brawa. Przeżyłaś jego atak. - zaczął się znowu śmiać jak głupi. Hoseok miał to do siebie, że potrafił śmiać się w każdej sytuacji, obojętnie jaka zła by nie była.
Mi nie było do śmiechu, kucnęłam i nie mogłam wstać. Chim wyciągnął do mnie rękę. Z całej paczki Jina, to on był najspokojniejszy. Czas z jakim z nim spędziłam w siłowni, oraz rozmowy z nim sprawiły, że staliśmy się sobie bliscy. Któregoś razu nawet powiedział mi, że jestem jak jego siostra, która zginęła w wypadku samochodowym razem z całą jego rodziną.
Hobi razem z JK prowadził Tae do samochodu zaparkowanego ulicę dalej. Jimin z kolei trzymał mnie pod ramieniem, opierając dłoń na moim biodrze. Cała adrenalina opuściła moje ciało i nie miałam siły iść samodzielnie.
- Ogarnął się ten idiota czy nie? - jęknął Tae poprawiając się na ramionach chłopaków.
- Nie mam pojęcia.m - syknął JK. - Dobrze, że tak cię zlał. Może w końcu się ogarniesz.
- Jestem ogarnięty - powiedział uśmiechając się tak, że widać było wszystkie jego zęby. - Nie widać?
- Oj zamknij się - JK przewrócił oczami i jakby specjalnie zarzucił ramieniem Tae sprawiając, że ten aż zbladł z bólu.
- Chłopaki, a dlaczego nie wezwaliśmy karetki? - wtrącił cicho Jimin łapiąc mnie mocniej. - Tae może mieć połamane żebra.
- Chim, Chim, Chim... - pokręcił głową Hobi. - I jak byś to wytłumaczył? Mamy założone kartoteki, bez policji to by się nie obyło. - powiedział wyciągając kluczyki od samochodu. - Suga nie zawsze będzie nam krył dupy. Wystarczająco ma roboty, kryjąc wszystkich z gangu.
JK tylko westchnął, Suga nie raz nie dwa zamazał jego napady na ludzi z przeciwnego gangu. Jimin z kolei zaczął kiwać głową jak małe dziecko uczące się od ojca czegoś.
Cicho wsiadłam do samochodu na tylnie siedzenie. Chłopaki usadowili Tae koło mnie. Słyszałam jak ciężko oddychał, ale nie mogłam na niego spojrzeć. Jimin zaś powiedział, że pojedzie swoim motorem.
Siedziałam i wpatrywałam się w okno, chłopaki o czymś jeszcze rozmawiali, śmiejąc się co chwilę, ale nie skupiałam się na tym. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Odwróciłam głowę i ujrzałam patrzącego się we mnie Tae. Całą twarz miał we krwi. Do moich oczu zaczynały napływać łzy. Wyrwałam rękę i otworzyłam drzwi. Jimin jeszcze nie ruszył, zakładał akurat kask gdy podeszłam do niego. Bez słów wyciągnął dodatkowy kask i mi go podał. Poprawiłam włosy i pociągając nosem, nałożyłam na głowę.
- Sujin pojedzie ze mną. Spotkamy się u Tae - rzucił Chim do chłopaków odpalając silnik. Hobi w odpowiedzi machnął ręką.
Przez okno widziałam zmartwioną twarz JK. Nie miałam siły spojrzeć tam gdzie siedział Tae. Chłopaki pomachali nam i Hobi ruszył w drogę.
- Gdzie chcesz jechać? - zagadał Jimin gdy usiadłam za nim na motorze.
- Szukajmy Jina - powiedziałam cicho.
- Noona... - westchnął. - On da sobie radę.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo. - Jedź nad rzekę.
- Trzy światy z wami wszystkimi - mruknął i posłusznie ruszył motorem w stronę rzeki.
Chłodny wiatr dotykający mojej twarzy, rozbudził mnie. Mimo, że byłam wtulona w ciepłe plecy chłopaka, było mi zimno. Jimin pędził motorem między samochodami, omijając każdego na swojej drodze. Rzeka była kilka ulic od klubu, Jin mógł do niej dotrzeć bez problemu. O ile tam poszedł.
***
Gdy znaleźliśmy się nad rzeką, Jimin wyłączył silnik, zabrał ode mnie kask i ruszył ze mną w stronę wody. Okolica była pusta, nie było widać żywej duszy. Co tu się dziwić, był środek nocy.
Razem z Jiminem przeszliśmy cały odcinek spacerniaka, nie znajdując nikogo. Zmęczona usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach.
- Noona, co jest? - spytał chłopak głaszcząc mnie po plecach.
- Po prostu, nie wierzę w to co się dzieje. - odpowiedziałam odgarniając włosy z twarzy. - A ty? - zwróciłam się do niego.
- Wiesz, w sumie aż tak mnie to nie dziwi. - powiedział nadymając policzki. - Podobasz się Tae, Jin to twój były, który wciąż uważa, że jesteś jego. Któregoś dnia musieli się pobić.
- Podobam się Tae - przewróciłam oczami. - To jest największy problem. Większy od zazdrosnego nie wiadomo o co, Jina.
- A dlaczego miałabyś mu się nie podobać? - uśmiechnął się. - Spodobałaś się całej gromadzie na dworcu jak się spotkaliśmy pierwszy raz. - puścił do mnie oko.
- Yah. - uderzyłam go lekko po głowie. - Takich ślepych ludzi to ja nie widziałam. - powiedziałam z udawaną złością.
Jimin zaczął się śmiać, jego oczy wręcz zniknęły mu z twarzy. Rozbawiło mnie to i zaczęłam śmiać się razem z nim. Ten chłopak to anioł w ludzkiej postaci. Poprawiał mi humor zawsze rozmową i swoim cudownym uśmiechem.
- Noona, a powiedz, ta twoja przyjaciółka się nie odzywała? - spytał po jakimś czasie Chim.
- Coś ty - wzruszyłam ramionami. - Nie odzywała się do mnie. Nawet wyrzuciła mnie ze znajomych, co jest wręcz śmieszne. - uśmiechnęłam się krzywo pod nosem.
- Domyślasz się dlaczego? - powiedział Chim z troską w głosie głaskając mnie znowu po plecach.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam drapiąc się w skórkę koło paznokcia. Już prawie zdrapałam ją do krwi. - Nic jej nie zrobiłam, nic złego nie powiedziałam... - głos mi się załamał.
- Noona - złapał mnie za jedną rękę gdy zauważył co robię z dłońmi. - Może pojedź do niej albo poproś kogoś żeby ją wyśledził. Wiesz, że mamy w gangu genialnych szpiegów. Może to coś da.
- Może... Może... - powiedziałam spoglądając w spokojną wodę.
________________
Heeeej!
Kolejny rozdział trochę wcześniej niż po tygodniu, mam nadzieję, że się cieszycie xD Wyszedł mi znowu gigant, licznik wskazuje grubo ponad 2tyś słów. Już nawet mnie to nie dziwi 😅
Liczę na Waszą krytykę, bo dzięki niej mam motywację żeby pisać lepsze rzeczy. Ten ff do połowy drugiego rozdziału poprawiłam, może do końca miesiąca poprawię go w całości, nie mogę się patrzeć na to jak źle to napisałam wszystko xD
Tak przy okazji, chciałabym życzyć Wam wesołych świąt i tak dalej (jestem kiepska w składaniu życzeń xD) 💜
Sama spędzę święta pisząc licencjat, yey. 😂😂😂😂
Trzymajcie się ciepło i nie jedzcie za dużo xD 💜
Do następnego Bąbelki 💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro