Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

A/n: rozdział może zawierać treści 18+. 😏 Czytasz na własną odpowiedzialność.

     Następny ranek był dla mnie okropny. Całe nerwy i to, że użyłam takiej siły na Seokjina sprawiły, że ledwo co mogłam się ruszać. Z godzinę spędziłam na tym, żeby dojść do toalety i lodówki. Na domiar złego nie miałam zrobionych zakupów, więc jedyne co mogłam zrobić to ugotować sobie garnek ryżu, polać sosem i tak jeść cały dzień. Siedząc na kanapie. Oglądając przy tym jakieś seriale.

     Jimin dzwonił z pytaniem czy chcę od niego pomocy, tak samo JK i Hobi, nie chciałam robić im problemów, wiec szybko wykręciłam się tym, że mam wszystko i nie muszą do mnie przyjeżdżać. Jednak telefon na który czekałam był od Jina. Chciałam, żeby wyjaśnił mi co to było wczoraj. Ale chcieć mogłam dużo. Ten facet zawsze żył jak chciał i w sytuacjach takich jak ta nie dało się ani do niego dodzwonić, ani przewidzieć co zrobi. Martwił mnie też Tae, tak zniknęłam wczoraj bez słowa. Nie mogłam znieść widoku w jakim był po bójce z Jinem. Za bardzo przypominało mi to ten nieszczęsny wieczór sylwestrowy, gdy ojcu zachciało się szaleć z pistoletem. 

     Zrezygnowana włączyłam telewizję i zaczęłam oglądać jakąś dramę, która akurat leciała. Opowiadała o lekarce, która została wysłana na misję do kraju pogrążonego w wojnie. I tam, jakże by mogło być inaczej, była razem z wojskowym, którego poznała w mieście i magicznie zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Typowe romansidło, aż ryż przestał mi smakować.

     W bólu doczłapałam się do kuchni mieszczącej się na końcu korytarza. Postawiłam miskę na stole i wyjrzałam za okno. Zaczął padać śnieg, wyglądało to pięknie jak płatki poruszały się wdzięcznie na wietrze.

     - Ciekawe czy Jin jest w domu... - powiedziałam do siebie wzdychając.

     Nie to, że jakoś szczególnie byłam zainteresowana jego osobą. Po prostu znałam go i po pijaku potrafił zrobić wiele różnych, dziwnych rzeczy. Wolałam nawet nie myśleć o tym czy nie zachciało mu się iść walczyć. No bo co, wielki z urażoną dumą chłop musi się dowartościować po tym jak jakaś dziewczyna postawiła go do pionu.

     Wróciłam do pokoju, zawinęłam się w koc i oglądałam dalej to tanie romansidło. Trochę przysypiałam, więc wyłączyłam telewizor i ułożyłam się wygodniej do snu.

***

     Koło południa ktoś zaczął się dobijać do mojego mieszkania. Wybudziłam się gwałtownie. Na upartego, ciągle naciskał dzwonek i stukał w drzwi jakby się paliło. Nie miałam siły podejść, ale trzymając się ścian i mebli doszłam do nich. Aż przetarłam oczy ze zdziwienia, bo osobą, która tak się dobijała do moich drzwi był ledwo stojący na własnych nogach, Tae.

     Mogłam nie otwierać mu drzwi i udawać, że nie ma mnie w domu, ale coś mnie tknęło, żeby jednak wpuścić bruneta. Przekręciłam więc zamek i powoli zaczęłam je otwierać. Tae jednak ręka popchnął drzwi i od razu złapał mnie w swoje ramiona.

     - Tak bardzo się o ciebie bałem - powiedział cicho w moje, drugiej świeżości, włosy, które po drzemce na sofie były wykręcone w każdą stronę świata.

     - Tae... Co ty wyrabiasz? - delikatnie próbowałam odepchnąć chłopaka, jednak trzymał mnie mocno.

     Jeśli powiedziałabym, że byłam zła za to co teraz robił, kłamałabym. Potrzebowałam takiej bliskości, oparcia. Takiego zwykłego gestu. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Starałam się je powstrzymać, ale obecność bruneta i to w jaki sposób mnie trzymał sprawiły, że całkowicie się rozpadłam i zaczęłam jak głupia płakać.

     Tae zdziwiony spojrzał mi w oczy i krzywo się uśmiechnął. Na jego twarzy było pełno siniaków, dłonie miał zawinięte w bandaż. Nie miałam pojęcia jak stał na nogach. Odwróciłam głowę w stronę ściany i przygryzłam usta.

     - Sujin, nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię przeprosić za wczoraj - zaczął cicho głaszcząc moją dłoń, którą trzymał w ręce. - Nie wiem co mnie napadło, że chciałem wkurzyć Jina. Mogłaś na tym ucierpieć, mocniej niż ja.

     - Haha - zaśmiałam się przez łzy. - Czyżbyś w końcu ruszył po rozum do głowy? - stuknęłam go w czoło, na co on posłał mi swój kwadratowy uśmiech.

     - Tak, i wiesz co do mnie dotarło? - zaczął ruszać opuchniętą i zabandażowaną w połowie brwią.

     - Co, geniuszu? - spytałam ze strachem.

     - Że tak łatwo sobie ciebie nie odpuszczę. Nawet gdyby przez to Jin chciał mnie zabić - uśmiechnął się szeroko.

     - Prędzej ja cie zabije niż on - syknęłam i zabrałam rękę z jego. - Co tu robisz? Dlaczego nie leżysz w łóżku?

     - Ale ze mną jest wszystko okej, patrz! - zaczął skakać jak głupi w miejscu. Na jego twarzy nie było widać bólu, było to podejrzane.

     - Tae... Coś ty ćpał na ból, że możesz tak wariować? - spytałam się podnosząc brew.

     - Ja? - zatrzymał się i złapał moją twarz w dłonie. - Taki lek o imieniu Sujin - szybko złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

     Wpatrywał mi się w oczy, jakby czekał na moją reakcję. Przewróciłam oczami, gorszego tekstu na podryw dawno nie słyszałam. To powinno być karalne, czułam jak moja duma ucierpiała zamiast jego. A ten pocałunek, jutro nic nie będzie znaczył.

      - Czego przewracasz oczami? - spytał łapiąc mnie w pasie i przyciągając do siebie.
     - Bo mogę, plus - zabrałam jego ręce z bioder i zrobiłam krok w tył. - Nie pozwalaj sobie za dużo.

     Odwróciłam się od niego i starając się nie dawać po sobie znać, że mnie coś boli, weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi.

     - Sujin, co masz do jedzenia? - dobiegł mnie głos chłopaka.

     - Ryż, stoi na stole w kuchni - rzuciłam podchodząc do zlewu.

     Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, dotyk Tae, sama jego obecność zaczęła mnie uspokajać, ale równocześnie moje serce jakby mogło to by wyszło mi z klatki i zaczęło tańczyć kankana. Spojrzałam w lustro, moja twarz była zmęczona, a policzki miałam zaróżowione od tego napadu płaczu. Szybko odkręciłam wodę i oblałam sobie nią twarz, mocząc przy tym włosy przy twarzy.

     - Ogarnij się idiotko - powiedziałam cicho do lustra. - To facet. Pobawi się tobą i cię zostawi. 

     Wytarłam twarz ręcznikiem i powoli ruszyłam do wyjścia z łazienki. Zamykając za sobą drzwi, rozejrzałam się za brunetem. Nie było go w przedpokoju.

     - Sujin! - wybiegł z kuchni. - Nie masz nic do jedzenia! - powiedział ze smutną miną. - Zamówmy coś! Ja stawiam!

     - Yah! Mam przecież jedzenie - odpowiedziałam cicho. Nie chciałam, żeby coś mi kupował.

     - Ten ryż z jakimś dziwnym sosem? - złapał się za głowę jedną ręką i głupio uśmiechnął. - Już go nie ma.

     - Co?! - wrzasnęłam i poszłam do kuchni.

     Na blacie koło zlewu leżała pusta miska. Zachciało mi się płakać, będę musiała wyjść z domu i zrobić zakupy. Wszystko mnie bolało, ledwo co poruszałam się po mieszkaniu i wizja schodzenia po schodach, później 10 minutowy spacer do najbliższego spożywczaka, nie była mi na rękę.

     - To jak? - brunet złapał mnie od tyłu i przytulił. - Zamawiamy coś? - położył swoją głowę na moim ramieniu.

     - Niech ci będzie - powiedziałam z rezygnacją w głosie. - Poza tym, mógłbyś mnie puścić?

     - Nie - odpowiedział wtulając się bardziej w moje ciało. - Jin nas nie widzi, nie będzie się pruć o to, że jestem blisko ciebieb- zaczął się kołysać. - No i bałem się o ciebie gdy pojechałaś z Chimem na jego motorze.

      - Bałeś się? - spytałam podchodząc powoli z rzepą do lodówki, zachciało mi się pić.

     - Tak. Jeździ jak wariat, no i byłaś sama z nim w nocy - wydukał obrażony.

     - Z was wszystkich, on jest najmniej groźny. - prychnęłam.

     Gdy już chciałam otworzyć lodówkę, Tae obrócił mnie w swoją stronę i oparł o zamknięte drzwi.

     - Jaki najmniej groźny? - powiedział cicho, blokując mi ucieczkę rękami.

     - Po prostu, jest najspokojniejszy z was wszystkich, miło mi się z nim spędza czas - widziałam jak oczy bruneta zaczynają tryskać iskierkami. - A ty co? - spytałam głupio. - Zazdrosny? - dźgnęłam go palcem w brzuch na co on zrobił grymas z bólu. Jednak musiało go boleć wszystko po wczoraj.

      - T-ta, zazdrosny- powiedział łapiąc oddech.

     - Jednak boli cię wszystko, nie? - wskazałam na jego brzuch.

     - Trochę. Ale jak cię widzę to mi lepiej - przewróciłam znowu oczami. Nie mogłam pojąć jak można być takim idiotą.

     - Ej, przestań tak kręcić oczami. Powiedziałem coś złego? - spytał przybliżając swoją twarz do mojej. Jego ciepły oddech palił mój policzek.

     - Tae, ja cię już błagam - spojrzałam mu w oczy. - Dajże sobie ze mną spokój.

     - Nie mam zamiaru - powiedział z uśmiechem, i chwilę później połączył nasze usta.

     Moje ciało aż zadrżało, zupełnie jakby czekało na to całe życie. Ciepłe usta chłopaka delikatnie badały moje. Był zupełnie inny niż Jin, czułam jak jego pocałunek jest wręcz nieśmiały, zupełnie jakby się bał tego, że mnie straci. Moje serce biło jak szalone, gdy złapał moją twarz w dłonie. Zaczęłam odwzajemniać pocałunek, Tae aż westchnął z ulgą i objął mnie rękami w pasie przybliżając mnie do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wplotłam dłonie w jego włosy. Pocałunki Tae były coraz odważniejsze, a ja nie byłam mu dłużna. Lekko jeździł ręka po moich plecach, jakby wahał się co dalej zrobić. Oderwał się od ust, spojrzał mi w oczy, jego wzrok był ciepły, na twarzy widniał szeroki, ale zakłopotany uśmiech. Czekał na moją reakcję. Ciągle miałam ręce na jego karku i bawiłam się włosami. Uśmiechnęłam się głupio.

     - Co to za uśmiech? - spytał zakłopotany, trochę oddalając się ode mnie. Oddychał ciężko, jednak ja nie byłam inna od niego.

     - Śmiać mi się chce z tego jak uparty jesteś i zarazem głupi - powiedziałam cicho zabierając dłonie z jego karku i położyłam je na jego klatce. Pod dłonią poczułam jak szybko bije mu serce.

     - No trudno. Wytrzymam to- znowu połączył nasze usta, aż poleciałam na lodówkę w której zadzwoniły puste słoiki.

     Tae jeszcze zachłanniej wpijał mi się w usta. Ledwo co mogłam złapać oddech, on tak samo. Jego dłonie wędrowały po moich plecach, przyciągając mnie jeszcze bardziej do niego. W pewnym momencie przywarł do mnie całym ciałem. Ręce delikatnie gładziły moje biodra, aby chwilę później wędrować pod bluzką po mojej skórze na bokach. Aż wygięłam się gdy, może przez przypadek, może nie, dotknął mojej gołej piersi aby później gładzić miejsce między łopatkami. Nie wiedziałam czy żałować tego, że byłam dzisiaj za leniwa, żeby ubrać stanik czy wręcz skakać z radości. Sama po tym niespodziewanym dotyku, zaczęłam ciągnąć jego bluzkę, bałam się dotknąć jego brzucha, pewnie był cały w siniakach. Położyłam mu ręce na biodrach i delikatnie przesuwałam dłonie w stronę jego kręgosłupa, on na to zareagował mruknięciem. Jęknęłam gdy dłonią złapał mój pośladek, mocno go ściskając. Po chwili złapał drugi, lekko pochylił się i przejeżdżając po moich udach dotarł do kolan. Podniósł mnie do góry i przycisnął do lodówki, żeby nie spaść znowu zarzuciłam mu ręce na szyję i skrzyżowałam nogi na jego plecach.

     Zadowolony z siebie mruknął i ze mną przyczepioną do siebie przesunął się w stronę pustego stołu. Posadził mnie na nim i, jako, że byłam w tym momencie niżej od niego, zaczął napierać swoim ciałem powoli na mnie. Wisiałam w powietrzu, uczepiona tylko jego szyi. Tae postawił ręce koło mnie i nie odrywając się od ust, pochylał się coraz bardziej w moją stronę, sprawiając, że w końcu leżałam na stole. Czułam jak coraz ciężej oddycha. Zaczął wkładać mi rękę pod bluzkę, odsłaniając mój brzuch. Delikatnie oderwał się od moich ust i zaczął całować po szyi. Jakby z automatu moje nogi wciąż uczepione na nim, zacisnęły się, przyciągając bruneta jeszcze bliżej mnie.

     - O Boże... - jęknął mi w ucho cicho, a następnie znowu wrócił do moich ust, całując jeszcze zachłanniej, i coraz wyżej podnosząc moją bluzkę. Czułam już ją pod moimi piersiami.

     Jego ręce jakby bały się dotknąć ich, czułam, że chłopak hamuje się i nie chce ruszyć dalej. Ciągle tylko próbowały dostać się pod moje majtki, ale zaraz później wracały po moich bokach do góry. W ciągu jednej takiej wędrówki rąk delikatnie złapał moją pierś, a ja znowu przycisnęłam go mocniej do siebie. Oboje naraz jęknęliśmy sobie w usta, między nogami poczułam jego, już dość nabrzmiałą, górkę w spodniach.

     Ten dziwny moment sprawił, że chłopak oderwał się od moich ust i spojrzał mi się w oczy ciężko oddychając, nie odsuwając swoich bioder ani o milimetr od mojego ciała. Aż czułam jak cały pulsuje. Brunet patrzył się na mnie bez słowa, jakby czekał na moje pozwolenie, żeby posunąć się jeszcze dalej. Jęknęłam cicho gdy jakby specjalnie poruszył delikatnie biodrami.

     - Nawet o tym nie myśl młody człowieku - wysapałam cicho.

     W odpowiedzi Tae oblizał swoje usta, pochylił się nad moją twarzą i znowu ruszył biodrami. Widziałam jak uśmiecha się szyderczo na widok mnie wykręcającej głowę do tyłu i jęczącej coraz głośniej. Nie miałam już siły wszystkiego utrzymywać w sobie, w ciszy. Brunet przebijał mnie wzrokiem, czuł, że im dłużej będzie mnie męczył, tym większa czeka go nagroda.

     - Sujin... - wymruczał w moje ucho gładząc dłonią mój brzuch i kierując się ku mojej szyi. - Niech Jin żałuje co stracił, jakiego skarbu nie doceniał.

     - Skąd w-wiesz co robiliśmy? - westchnęłam gdy materiał od bluzki delikatnie przesunął mi się po piersiach.

     - Widziałem was wtedy w korytarzu, to było widać, że zależało mu tylko na sobie - stwierdził bawiąc się bluzką i jakby specjalnie ją ruszając sprawiał, że zaczęłam się wykręcać. - Sądzisz też, że nie opowiadaliśmy sobie o takich rzeczach? - powiedział delikatnie całując moje usta.

     - M-może t-ak, mmmm-oże nie-e - nie potrafiłam sklecić normalnego zdania, idiota widział jak jego zabawy bluzką działają na mnie.  

     - Porzuć tego pacana - wyszeptał, całując moją szyję i delikatnie zaczął zaciskać dłoń na mojej piersi . - Nie widzisz, że jesteśmy dla siebie... - przerwał bo ktoś zadzwonił do drzwi.

     - O kurwa - powiedziałam na równoczesną rękę na mojej piersi, dzwonek do drzwi i pulsującą górą w spodniach chłopaka między nogami. W dobrym momencie komuś zachciało się mnie odwiedzić. Pięknie po prostu.

     Tae tylko warknął i oderwał się od mojej szyi. Zszedł ze mnie, poprawił bluzkę starając się zasłonić to co trzeba, przeczesał włosy i wkurzony wyszedł wolno z kuchni, zostawiając mnie z piekącymi policzkami, rozgrzaną do granic możliwości, zdyszaną jak po maratonie dwudziesto kilometrowym z bluzką podwinięta tak, że ledwo co leżała mi na piersiach.

     - Coś ty odpierdoliła? Już cię całkiem pojebało - pisnęłam do siebie siadając.

     Szybko wstałam, poprawiłam to co trzeba, i podeszłam do lodówki. Chłód jej wnętrza opanował trochę żar moich policzków, wzięłam butelkę wody i duszkiem zaczęłam pić jej zawartość, gdy dobiegł mnie głos z przedpokoju.

     - Tae? Co ty tutaj robisz?

     Aż wypuściłam butelkę z ręki, zalewając pół kuchni wodą.

     - Jestem - odpowiedział ze złością brunet.

_______________
HEHEHEHEHEHEHE. 😏
PRZERWA NA REKLAMY. ( za którą mnie zabijecie xD)

Trochę mi się poleciało, nie wiem czy nie za bardzo xD Mam nadzieję, że mi wybaczycie XDDD

Jak sądzicie kim jest niespodziewany gość, czy Sujin w końcu ogarnie się z uczuciami, i gdzie do cholery jest Areum? XD
Wszystko to dowiecie się po reklamach xD

Do następnego Bąbelki! 💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro