5
Kiedy tylko wyszliśmy ze szkoły, z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu.
Szybkim krokiem skierowaliśmy się do kawiarni "Spadająca gwiazda", trochę śmieszna nazwa, ale osobiście mi się bardzo podobała.
Dosłownie po chwili znaleźliśmy się w miłym i ciepłym pomieszczeniu, gdzie unosił się zapach świeżo parzonej kawy oraz czekoladowych babeczek, z których właścicielka Katy była znana. Była trochę starsza od nas, pomimo różnicy wieku zaprzyjaźniliśmy się z nią, kiedy jeszcze ta kawiarenka należała do jej babci, strasznie często tu przesiadywała, po prostu tak jakoś wyszło.
Ogólnie Katy była trochę zwariowana i pokręcona, jej naturalny odcień włosów już dawno zastąpił wesoły róż, jedno dnia mogła być ubrana cała na kolorowo, natomiast drugiego cała na czarno. Była zawsze bardzo miła i sympatyczna.
Podeszliśmy do lady, gdzie stała kasa.
Chwilę patrzyliśmy na tablice z menu, które było napisane białą kredą.
Chociaż i tak każde z nas dokładnie wiedziało co zamówić.
Po chwili przy ladzie stanęła Katy.
- Cześć chłopaki ! Znowu wagary ? - Spojrzała na nas podejrzliwie z uśmiechem na ustach.
- Hej Katy. My i wagary, za kogo ty nasz masz. - Powiedział Thomas z powagą, ale po chwili każdy z nas wybuchnął głośnym śmiechem.
- Dobra, to co dla was ?
- Dla mnie truskawkowa latte i czekoladowa babeczka, dla tego anorektyka karmelowe latte oraz szarlotka.
- Nie jestem anorektykiem, ciołku. - Powiedziałem wkurzony, chociaż nie specjalnie mi to wyszło.
Brunet przewrócił jedynie na to oczami.
- Daj spokój Newt, wiesz, że nawet ja to widzę, że schudłeś. - Powiedziała Katy ze smutnym spojrzeniem.
- Dobra chłopaki koniec tego, usiądźcie sobie, zaraz wam wszystko przyniosę. - Powiedział już ze swoim tradycyjnym uśmiechem.
Oczywiście poszliśmy na nasze ukochane miejsce, można uznać, że było bardziej na uboczu, i rzadko kto tam chodził.
Był to dosłownie kanapa z mnóstwem poduszek oraz stoliczkiem do kawy.
Szybko tam usiedliśmy, wcześniej ściągając plecaki oraz kurtki.
Po chwili Katy przyniosła nam nasze zamówienie, ciepło się uśmiechnęła i odeszła.
- Co chciałbyś dostać na święta ? - Zapytał się z iskierkami w oczach.
- Przecież ustaliśmy, że nie dajemy sobie prezentów.
- No tak, ale jednak chcę dać ci coś wyjątkowego. Oczywiście ty nie musisz mi nic dawać.
Te słowa zahuczały w mojej głowie, bardzo chciałbym dać mu prezent, ale wywalili mnie na zbity pysk z mojej już dawnej pracy w sklepiku. Za często opuszczałem pracę i tak to się skończyło. W nowym roku znowu muszę zacząć poszukiwanie nowej formy zarobku.
Dlatego rzadko cokolwiek jem, jestem praktycznie spłukany.
Zostało mi jedynie ostatnie 50 funtów ( mieszkają w wielkiej brytanie ) miałem przeżyć na nich do......nawet nie wiem kiedy. Chyba po prostu kupię mu ten prezent, za dużo mniejszą kwotę.
Zostałem wyrwany z zamyślenia, przez machającą rękę bruneta.
- Prawdę mówiąc to nie wiem.
- No dobra, to zrobię ci mega wielką niespodziankę.
Zaśmiałem się delikatnie na jego słowa.
Wziąłem łyka mojej kawy, dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo chciało mi się pić.
Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele.
Następnie zabrałem się za kawałek ciasta.
Trwaliśmy w przyjemnej pół ciszy, ponieważ w pomieszczeniu rozbrzmiewała delikatna muzyka.
Kiedy skończyliśmy nasze smakołyki oraz napoje.
Wstaliśmy, ubraliśmy kurtki oraz plecaki.
Thomas zostawił na stoliku 20 funtów.
Czułem się przez to winny.
Wyszliśmy na zewnątrz, deszcz się unormował i dosłownie tylko kropił, niestety powietrze było bardzo chłodne, do tego wiał nieznośny wiatr.
- Tommy muszę coś jeszcze załatwić, widzimy się jutro rano ? - Uśmiechnąłem się do niego.
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Okej, wracaj od razu do domu, jak załatwisz tę sprawę. Bo znowu będziesz chory. - Odwzajemnił uśmiech.
Od razu zgarnął mnie do uścisku, poczułem jak, przechodzą mnie dość miłe i dziwne ciarki, niestety również ból.
Nawet się nie zorientowałem, kiedy ciemnooki znikał już na zakręcie, machając mi na pożegnanie.
Wziąłem głęboki wdech, co się ze mną do diabła działo. Przecież nigdy tak nie reagowałem na bliskość z nim.
Byłem zdezorientowany.
Szybko się otrząsnąłem, poszedłem w kierunku najbliższego centrum handlowego.
***
Po cichu wszedłem do domu, zdjąłem buty i szybko pobiegłem do mojego pokoju.
Rzuciłem plecak na ziemię, zdjąłem kurtkę oraz czapkę.
Mogłem teraz zająć się prezentem dla Tommego.
Szukałam i szukałem po sklepach, aż w końcu zdecydowałem się na pudełko w kolorze jasnego błękitu, miało w środku przegródki. Kupiłem też różne słodkości.
Posegregowałem je do odpowiednich przedziałków.
Na koniec zawiązałem pudełko wstążką, na górze robiąc kokardkę.
Delikatnie się uśmiechnąłem na efekt mojego dzieła.
Szybko je wziąłem i sprytnie ukryłem w szafie, by ojciec nie znalazł.
Następnie jak zwykle zacząłem się uczyć, chociaż i tak wiem, że nigdy nie pójdę na studia, o których zawsze tak marzyłem.
Mogę jeszcze starać się o stypendium, ale czarno to widzę.
Czas wyjątkowo tego wieczoru płynął spokojnie.
Szkoda, że nie zawsze może tak być.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro