Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Otwarłem moje ciężkie powieki, obudził mnie dźwięk budzika z mojego bardzo starego i zniszczonego już telefonu.

Szybko wyłączyłem irytujący dźwięk.

Podniosłem się do pozycji siedzącej, przetarłem popuchnięte oczy.

Czasami mam tego wszystkiego dość.

Niechętnie wstałem, pościeliłem łóżko.

Szybko założyłem ciemne dżinsy oraz szarą koszulkę, na górę zarzuciłem granatową bluzę.

Przepakowałem książki, które są mi potrzebne na dzisiaj.

Następnie skierowałem się do łazienki, gdzie załatwiłem poranne czynności.

W duchu modliłem się, że moi rodzice już wyszli, przynajmniej mój ojciec.

Zszedłem na dół i od razu poszedłem do kuchni, szybko zrobiłem sobie kanapkę do szkoły oraz zgarnąłem wodę.

Wróciłem do mojej sypialni, spakowałem śniadanie.

Założyłem plecak na ramię.

Poszedłem szukać mojej młodszej siostrzyczki.

Znalazłem ją w salonie oglądającą bajkę.

- Mama nie zabrała cię do przedszkola ?

- Nie, pytałam się jej, czemu mnie nie zabierze, powiedziała, że nie ma czasu i że ty mnie odprowadzisz.

Pokręciłem tylko głową, ona chyba już nawet Sophie ma gdzieś.

- Jadłaś śniadanie ?

- Nom. Newt lepiej jak zaraz wyjdziemy, bo znowu się spóźnisz. - Zaśmiała się perliście.

Blondynka zeskoczyła z kanapy i pobiegła do holu.

Mimowolnie się uśmiechnąłem.

Szybko podążyłem za nią.

Włożyliśmy buty, ja swoje czarne trampki a Sophie różowe śniegowce.

Pomogłem jej ubrać jasnozieloną grubą puchatą kurtkę. Sama zawiązała sobie szalik oraz założyła czapkę.

Ja zostałem przy mojej znoszonej ciemnobrązowej kurtce.

Szybko wyszliśmy z domu, zamknąłem drzwi na klucz.

Wziąłem niebieskooką za rękę i poszliśmy w kierunku szkoły, po drodze było oczywiście przedszkole.

Po piętnastu minutach byliśmy pod domem Thomasa, zaprzyjaźniłem się z nim na początku liceum i tak jakoś przyjaźnimy się do dziś.

Nagle z domu wybiegł ciemnowłosy, szybko do nas podbiegł.

- Cześć Newt, hej młoda. - Uśmiechnął się do nas.

Blondynka mu pomachała.

- Hej.

- Newt znowu nie masz czapki, wiesz przecież, że bardzo łatwo chorujesz.

Wyciągnął z kieszeni kurtki czarną beanie i szybko naciągnął mi ją na głowę.

Cały on.

- Wiesz, że nie musiałeś.

Już chciałem ją zdjąć, ale zatrzymała mnie ręka.

- Nie zdejmuj jej, nie chcę cię znosić chorego. - Uśmiechnął się słodko.

Wiedziałem, że miał po prostu na myśli, że nie chcę, żebym był chory, czasami strasznie się o mnie martwił. Bardziej nawet niż Minho.

Niestety, ale moja jedyna czapka została ostatnio "przypadkowo" przypalona, ojciec zgasił na niej kilka petów.

Powoli poszliśmy chodnikiem.

- Jak tam sprawy z Teresą ? Ostatnio mówiłeś, że pokłóciłeś się z nią, o co poszło ?

- Podobno ją zdradziłem na ostatniej imprezie, na jakiej byliśmy.

- Dobra, a jak było na prawdę ?

Po prostu nie mogłem uwierzyć, że ją zdradził, on ją kocha nad życie.

- Po prostu gadałam z taką rudą dziewczyną, pytała się mnie tylko czy widziałem jej chłopaka. Dokładnie zaczęła go opisywać, Terasa to zobaczyła i uznała, że do niej zarywam. Bez sensu. Pierwszy raz się tak zachowała.

- Nie chcę się mieszać, ale może ona boi się ciebie stracić.

- Może masz rację, ale i tak trochę martwi mnie jej zachowanie. - Opowiedział zmieszany.

Doszliśmy pod przedszkole, wystarczyło tylko, że puściłem niebieskooką, a ta pobiegła do wejścia.

- Dzisiaj ja cię odbiorę ! - Krzyknąłem i miałem nadzieję, że zdąży mnie usłyszeć.

- Okej. Pa Newt, pa Tommy.

Kiedy ta już znikła w budynku, poszliśmy dalej.

***

Właśnie siedzieliśmy na bardzo nudnej lekcji chemii, prawie przysypiałem, kiedy olśniło zbawienie w postaci dzwonka.

Szybko spakowaliśmy się i wyszliśmy z sali.

Od razu do Thomasa podeszła jego dziewczyna, Teresa chodziła do równoległej klasy.

- Thomas musimy porozmawiać. - Dopiero teraz mnie zauważyła.

- Hej Newt. - Powiedziała oschle.

Trochę mnie to zdziwiło, zwykle była milsza.

Pociągnęła go za dłoń i poszli, zapewne w jakieś bardziej ustronne miejsce.

Nie mając nic lepszego do roboty, poszedłem w stronę klasy.

Kiedy zadzwonił dzwonek na lekcję, weszliśmy do klasy.

Zająłem swoje miejsce, tempo patrzyłem się w otoczenie za oknem.

Moje rozmyślanie przerwał Tommy, który wszedł do klasy.

Nauczyciel zbytnio się tym nie przejął, dalej przeglądał swoją gazetę.

Szybko zajął miejsce obok mnie.

- Wyjaśniliście sobie już wszystko ?

- Tak, przeprosiła mnie i powiedziała, że postara się opanować swoją zazdrość.

- Cieszę się, że między wami jest już wszystko dobrze.

- Ja też.

Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłem.

______________

Mam nadzieję że, mniej więcej wam się podoba.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro