11
Uważam, że ten rozdział jest smutny. Jestem wredna.
__________
Stałem sobie przy oknie w kuchni, patrzyłem na ulice.
W jednej z dłoni trzymałem kubek z gorącą herbatą.
Wziąłem bardzo powolnego łyka.
Na zewnątrz padał deszcz, samotne krople spływały po szybie.
Ludzie śpieszyli się z jednego miejsca do drugiego. Żyli w ciągłym pośpiechu.
Czasami się czułem, że czas tam leciał szybciej niż tutaj w tych pustych ścianach.
Pamiętam, że jak byłem mały, to marzyłem, żeby kiedyś posiadać jakieś zwierzątko.
Rozmawiałam nawet na ten temat z Minho, ale usłyszałem jedynie, że to zwierze i tak będzie żyło z jego pieniędzy i że nie chce mieć więcej osób na utrzymaniu. Chciałem mu wtedy dosadnie powiedzieć, że to przez niego nie mogę zarabiać ani praktycznie wychodzić z domu.
Tylko wiedziałem, że to może się skończyć tylko kolejnymi siniakami i ranami.
Wolałbym tego uniknąć.
Niestety, ale na pracę też mi nie pozwolił.
Dawno nie byłem nigdzie sam.
Nawet do głupiego sklepu nie mogłem iść sam.
Czułem się tutaj jak więzień.
Myślałem, że jeśli uwolnię się od mojego ojca i tego domu, to zacznę nowe życie.
Tymczasem jeszcze bardziej się wkopałem.
Chciałem być wolny.
Czasami chciałem stąd uciec, tylko gdzie bym się podział.
Jeśli chodzi o Thomasa, to nawet nie wiem co się z nim teraz dzieje. Wiem tylko tyle że po liceum od razu wyprowadził się do NY. Byłem po tej wiadomości załamany. Po naszym wspólnym pocałunku przestaliśmy się do siebie odzywać. Mijaliśmy się na korytarzach w szkole, przestaliśmy obok siebie siedzieć na lekcjach. Zachowywaliśmy się, tak jakby nigdy się nie znaliśmy. Miałem czasami złudną nadzieję, że może wszystko będzie tak jak dawniej, ale nigdy się to nie wydarzyło.
Odstawiłem już pusty kubek do zmywarki.
Ślamazarnym krokiem powlokłem się do łazienki.
Oparłem się dłońmi na umywalce.
Spojrzałem w swoje odbicie w lustrze.
Po moim czole była zaschnięta krew, która zapewne wypłynęła z rany na głowie.
Miałem wielkie limo na oku, jego dłonie odciśnięte na szyi.
Mój tors wyglądał jeszcze gorzej.
Cały w ciemno-fioletowych siniakach, praktycznie nie było czystej przerwy.
Nawet ojciec lepiej mnie traktował.
Moja naturalna karnacja była jasna, ale teraz praktycznie przechodzi na trupo blady z elementami szarości.
Wyglądałem tragicznie, ohydnie wręcz.
Mogłem przeżyć to całe bicie mnie aż do przytomności, ale to, że mój własny chłopak mnie gwałci. Tego nie umiem znieść. Czuję tylko przez to brud, którego nie da się zmyć niczym.
Kiedy pierwszy raz to zrobił, czułem do siebie odrazę, w sumie nadal ją czuję, za każdym razem jak to robi.
W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, powoli mam tego wszystkiego dość.
Dokładnie w tym momencie usłyszałem trzask drzwi wejściowych.
- Skarbie, gdzie jesteś ? - Usłyszałem wręcz mdlący słodki głosik.
Wyszedłem z łazienki, poszedłem w jego stronę.
Przytulił mnie na powitanie oraz pocałował w policzek.
- Jak ci minął dzień ?
Może jakbym gdzieś, chociaż na chwilę wyszedł to byłby lepszy.
- Świetnie, posprzątałem, zrobiłem obiad oraz poczytałem książkę. Jak tam na uczelni ? - Powiedziałem z udawaną radością.
- Nie najgorzej, wiesz nudne wykłady z anatomii i tym podobne.
-Ja wiem, że o tym rozmawialiśmy, ale czy na pewno nie mógłbym pracować w tej księgarni naprzeciwko ?
- Moje zdanie się nie zmieni. - Powiedział ostrzej.
- Ubierz jakąś koszulkę, nie mogę na ciebie patrzeć.
Wyminął mnie i poszedł do kuchni.
Mocno zabolało mnie serce, był chamem bez uczuć.
Szybko poszedłem do naszej sypialni, ubrałem zwykłą prostą białą koszulkę.
Wróciłem do kuchni, gdzie już przy stole siedział Minho, który jadł rosół.
Wziąłem miskę, nalałem sobie trochę bulionu z makaronem.
Usiadłem naprzeciwko niego, w totalnej ciszy jedliśmy posiłek.
Ledwo umiałem cokolwiek jeść, ale musiałem jakoś egzystować.
W pewnym momencie ciszę przerwał ciemnooki.
- Zgadzam się na tę twoją pracę. Tylko zakryj czymś tę twarz. Pamiętaj o wszystkim i tak się dowiem.
- Dziękuję, dobrze. Nawet bym nie pomyślałbym, żeby cię zdradzić.
- Oby tak było, wiesz szkoda mi twojego ciałka, ale sam dobrze wiesz.
- Przepraszam, i tak wiem, że na to zasłużyłem.
Umiem perfekcyjnie kłamać.
Uśmiechnąłem się do niego, co odwzajemnił.
***
Następnego dnia, poszedłem do tej księgarni, oczywiście na mojej twarzy pojawiły się różne środki kosmetyczne, żeby zakryć tylko to wszystko.
Prowadziła to kobieta w średnim wieku, która okazała się totalnie pokręcona, ale i miła.
Miałam prawie białe włosy, tatuaże na rękach oraz piercing na twarzy.
Patrzyła się na mnie trochę podejrzliwie, ale szybko się do mnie przekonała.
Od razu zaczęła mi wszystko tłumaczyć, moje godziny pracy.
W sumie miałem przychodzić poniedziałek, wtorek, czwartek, piątek, sobotę. Od 8 do 17, oprócz soboty, wtedy od 9 do 14. Ogólnie bardzo cieszyłem się z ilości godzin. Tyle czasu mogłem spędzić poza tym mieszkaniem, przebywanie tam jest dla mnie piekłem.
Pożegnałem się z właścicielką i wróciłem do mieszkania.
Zastanawiało mnie jedno. Dlaczego właścicielki, które poznaje, nie są do końca normalne ?
Kiedy tylko przekroczyłem próg, zostałem zaatakowany wściekłym spojrzeniem mojego chłopaka.
- Masz mi powiedzieć swoje godziny pracy oraz zarobki. Lepiej, żebyś nie ściemniał.
Wszystko dokładnie mu powiedziałem, tylko pensje obniżyłem o prawie połowę, muszę jakoś zaoszczędzić.
- Teraz zasady kotek, masz osiem minut, żeby być w domciu po pracy. Po upłynięciu tego czasu, jeśli ciebie nie będzie, dzwonisz i lepiej, żebyś miał dobry powód. Bo wiesz, co będzie. Dobrze ?
Pokiwałem jedynie głową.
Zaczął się niebezpiecznie blisko zbliżać.
- Skarbie, dlaczego w salonie nie jest posprzątane ? - Zapytał sztucznie miłym głosem.
Teraz stał praktycznie przy mnie.
Moje oczy rozszerzyły, zacząłem się trząść.
Chciałem uciekać i go wyminąć, niestety za późno. Zostałem popchnięty na ścianę.
Czułem jak obraz, mi się rozmazuje, jak moja głowa pulsuje albo to jak krew spływa mi po twarzy.
Ostatnie co pamiętam to jego ohydne łapska na moich biodrach.
***
Ocknąłem się w łazience na dywaniku. Podniosłem się z ziemi, zakręciło mi się w głowie.
Podszedłem do drzwi, tak jak myślałem, są zamknięte.
Nie wiem czemu, ale to stało się chyba jakąś rutyną. Jeśli mnie pobije i zemdleje, to ląduje w łazience, jeśli nie zemdleje, to brutalnie mnie gwałci. Więc chyba już wolę budzić się w tej zimnej łazience.
Popatrzyłem w lustro. Na mojej koszulce były krople krwi.
Przemyłem twarz oraz opłukałem włosy, wytarłem się ręcznikiem.
Czułem, że strasznie mi słabo.
Usiadłem na podłodze, oparłem się plecami o brzeg wanny. Owinąłem ramiona wokół moich nóg.
Po prostu w duchu zacząłem modlić się o lepsze jutro.
__________________________
Szkoła potrafi wykończyć, jak i również przeziębienie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro