Przebudzenie
Newt po całej przespanej nocy obudził się i otworzył oczy. Tak otworzył oczy. Mógł się już poruszać i co najlepsze już nie był skażony. Wstał do siadu, przed sobą miał wielkie lustro, doznał ogromnego szoku gdy zobaczył siebie normalnego a nie zombiaka. Zaczął się rozglądać po pokoju. Nigdy nie widział tego miejsca. Hmmmm dziwne prawda? Na małym stoliku widniał talerz z jedzeniem. Newt niepewny czy jest otrute nie zjadł nic po prostu przyglądał się jedzeniu. W tym samym czasie do pokoju wszedł sprawca który stał za tym co się do tej pory stało. Nagle młody chłopak usłyszał głos mężczyzny za swoimi plecami.
-Nie martw się nie jest otrute
Newt od razu się odwrócił z zamiarem uderzenia mężczyzny lecz ten obronił się przed ciosem.
-Kto ty za jeden, co ja tu robię i co mi zrobiłeś!-Newt patrzy na niego mówiąc przez zaciśnięte zęby.
- Jestem Doktor Strange, zostałeś przeze mnie tu przeteleportowany i uleczony zaklęciami- Strange odpowiedział spokojnym tonem wpatrując się w chłopaka.
-A i wiesz jedzenie nie jest otrute. Takie patyczaki jak ty muszą jeść- zaśmiał się cicho szybko do kończając wypowiedź .
-Skąd mam ci wierzyć?!
-Po prostu mi zaufaj, przy okazji tu masz nowe ubrania, przebierz się bo zaraz będziemy rozmyślać co z tobą zrobić dalej- Położył jego ubrania na łóżku i pokierował się w stronę drzwi od pokoju.
-"Będziemy"? - spytał szybko Newt.
- Inni Avengersi oczywiście- no i wyszedł pozostawiając Newta samego.
Newt przebrał się, ciągle wpatrywał się w jedzenie aż w końcu dopadł go taki głód że zjadł wszystko z talerza.
-Miał rację...nie było otrute...chyba - oblizuje usta.
Po pewnym czasie gdy Newt już był ogarnięty Doktor Strange zabrał go do wierzy Avengersów.
Wszyscy zebrali się w dużym pokoju obrad. Newt patrzył na wszystkich z takim lekkim "wtf".
-I co ze mną zrobicie?- Newt przerwał ciszę która trwała w nieskończoność.
-Narazie będziesz musiał tu zostać, zbadamy Cię i takie tam, nie wiemy dokładnie ile to zajmie- Kapitan Ameryka odparł stanowczo i skrzyżował ręce na piersi.
-Mam nadzieje że nie potrwa to długo, muszę się zobaczyć z przyjaciółmi .
-Tak tak jasne... nie wiemy czy to do końca dobry pomysł ale...Narazie będziesz pod opieką Lokiego- z niechęcią wymamrotał Kapitan .
Do sali obrad wszedł dość wysoki mężczyzna w czarnych włosach do ramion z pięknymi niebieskimi oczami.
-To to ten chłopak, o którym mi mówiliście?- patrzy na trochę niższego chłopaka z uśmiechem.
-Tak to ten, ma na imię Newt- przewrócił oczami Tony.
Blondynowi odebrało głos gdy zobaczył wyższego i prawdopodobnie starszego od siebie chłopaka. Podobał mu się jego wygląd...i ten uśmiech i głos!..Ahhh. Ekhem. Newt milczał wpatrując się w Lokiego.
Nagle Loki złapał niższego za rękę i pociągnął za sobą, wychodząc z pomieszczenia i prowadząc go w nieznane dotąd miejsce ...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro