IV
Obudziłam się wcześnie, było bowiem przed ósmą. Łóżko Davida było bardzo wygodne i miło mi się spało, choć na takie nie wyglądało sądząc po bałaganie który na nim zawsze panował.
Leżałam dalej w jego łóżku, z lekko przymróżonymi oczami
Kiedy weszłam do pokoju zauważyłam Davida stojącego przy szafie, najwyraźniej przeszkodziłam mu w przebieraniu się.
- Łap - powiedział po czym rzucił mi swoją bluzę i jakieś stare jeansy.
- Po co mi to? - zapytałam
- Ehh... Sądziłaś, że nie zobaczę, całej pościeli w krwi? - odpowiedział pytaniem na pytanie przy tym wzdychając
- No zresztą... Ale te spodnie będą na mnie za duże! - zawołałam
- Nie będą, nosiłem je trzy lata temu, kiedy byłem niski i bardzo chudy... Zmieścisz się
- Sądzisz, że jestem gruba? Że takie spodnie będą na mnie za duże? Chyba sobie kpisz! Masz mnie za idiotkę!? Myślisz, że mnie wykiwasz!? Mylisz się! A wiedz, że je założę i nawet się w nie zmieszczę! - zaczęłam krzyczeć na Davida, po czym zaczęłam wsuwać na swój tyłek spodnie.
- Aha... Rozmowa z dziewczyną taka jest - odpowiedział z obojętnością w głosie .
Kiedy założyłam spodnie, okazało się, że były na mnie niemalże idealne. Były ciasne w pasie i luźne na nogawkach . No... Oczywiście raczej nie łaziłabym w nich do szkoły... Bo są męskie, ale po za tym są spoko.
- Ej... - zaczęłam
- Co się stało? - zapytał
- M... M... Mógłbyś się odwrócić... B... Bo tak trochę... Nie mam nic pod tą bluzką... A... Chciałam się... No wiesz... Emm... Przebrać... - mówiłam z nieśmiałością w głosie
- A co? - zrobił lenny face'a - Wstydzisz się mnie?
- No... Dopiero co się znamy... - zająkałam
David chwycił do ręki mój stanik
- ZOSTAW! PROSZĘ! - krzyknęłam
On oczywiście mnie nie posłuchał i odwrócił go, w stronę metki.
- Toś się nie popisała - rzekł na widok literki 'A' po czym mi go rzucił.
- Prosiłam Cię o coś... - powiedział lekko smutnym głosem
- A co? Uraziłem Cię czy co? - zapytał
- A mógłbyś się chociaż odwrócić... Chociaż to zrobić dobrze i o to o co Cię proszę? - zapytałam zmęczona i zdruzgotana
- No dobra... - odpowiedział po czym się odwrócił.
Trochę się bałam przy nim przebierać... W końcu w każdej chwili mógł się odwrócić. Nie wiem co on w sobie takiego ma mimo, że go nienawidzę, to czuję się przy nim jak przy najlepszym przyjacielu. Mimo, że mnie wkurza, to dalej go lubię... To zawsze będzie dla mnie niepojęte.
- Już? - zapytał David
- T... T... Tak - odpowiedziałam
David się odwrócił. Byłam już ubrana, a tak czy inaczej chłopak dziwnie przelatywał mnie wzrokiem. To bardzo dziwne uczucie... BARDZO...
- Davidku! Mógłbyś iść kupić raka? Proszę - zawołała pani Sophie z dołu
- Jasne... - powiedział ze znudzeniem w głosie - idziesz ze mną? - zapytał mnie
- Mogę iść... - zaśmiałam się
Zeszłam więc z chłopakiem w stronę drzwi wyjściowych, gdzie założyłam moje trampki. Na pewno wyglądałam super (sarkazm), mając na sobie dość szerokie spodnie, szeroką, czarno zieloną bluzę z croppa, oraz trapki w galaxy.
- Możemy już iść? - zapytał
- Chyba tak - uśmiechnęłam się
Droga była przyjemna i ciekawa, ale było mi zimno... Dziwię się, jak tutaj pogoda tak szybko się zmienia!? Przecież trzy dni temu były jeszcze upały nie do wytrzymania.
- Z... Z... Z... Zimno m... Mi... - zęby szczękały mi z zimna.
- Poczekaj - powiedział, po czym mnie objął - cieplej?
- Tak, ale nie za dużo tych czułości? - zapytałam, po czym roześmiałam się
- Nie... A co? Przeszkadza Ci coś? - zapytał
-... Pomyśl - rzekłam z poker face'em
"Nóg nogi nogi moto " zaczął brzmieć dzwonek Davida
- Emm... Tego nie było... - odrzekł z zawstydzeniem
- Ok - zaśmiałam się
Idąc zauważył sklep, była to duża Asda (dop. Aut. Sorry jak źle napisałam... 😞).
- Możesz poczekać na zewnątrz? - nagle się odezwał
- A czm? - zapytałam zdziwiona
- Bo... Musisz się przewietrzyć - odpowiedział
- O... Ok... Ale... Zimno mi będzie... - rzekłam
- Nie będzie. Gwarantuje Ci to - odpowiedział z uśmiechem, po czym weszedł do sklepu.
Kurde... Stoję SAMA przed wielkim sklepem. Trochę mi zimno... Nawet BARDZO ZIMNO. Postanowiłam więc się przejść w tą i spowrotem.
Nagle zauważyłam dużego białego pitbulla. Zaczął biec w moją stronę ukazując swoje wielkie kły. Zaczęłam jak najszybciej uciekać . Po ok. 10 metrach wywaliłam się na metalowy drut, przy tym wbijając go sobie w kolano . Leżałam wiec na ziemi. Bardzo bolała mnie noga, która z tego co widzę krwawiła.
- Perełka! Chodź! - krzyknął bląd włosy chłopak z dużymi niebieskimi oczami - Nic Ci się nie stało? - zapytał
- N... Nie... - odpowiedziałam
- O kurcze... Twoje kolano... Tak bardzo przepraszam za mojego psa... Znowu się zerwał... - odpowiedział z załamaniem w głosie
- A nic się nie stało... Zaraz na pewno przejdzie...- próbowałam usiąść
- Pomogę Ci wstać i zaprowadzę Cię na ławkę - powiedział po czym mnie podniósł i posadził na ławce przed sklepem
- D... Dziękuję - po całym zajściu rzekłam
- Nie ma za co - uśmiechnął się - bardzo Cię boli?
- Trochę... - odrzekłam
- Jesteś tu sama? - wypytywał
- Nie... - a ja dalej odpowiadałam
- A z kim? Rodzicami? Przyjaciółmi?
- Z... - kurde... Kim dla mnie jest David... - Ze znajomym
- A... Gdzie on jest? - te pytania stają się męczące
- W środku - odpowiedziałam
- Zostawił Cię tutaj samą!? Jaki ham! Pójdę kupić Ci wodę utlenioną ok? - zezłościł się
- Ok... Ale nie wiem czy zdąrzysz - trochę się zdziwiłam, że chce NA MNIE wydać pieniądze
- Dobra... Zaraz wracam - pobiegł do sklepu, szybko zawiazując smycz psa do metalowego słupka.
Kolano jeszcze krwawi... Gorzej jak przyjdzie tu zaraz David... I będzie się pytał co się stało... Albo jak ciotka zobaczy krew na spodniach. Tak się boję...
Po chwili ze sklepu wyszedł niebieskooki blondyn.
- I co? Lepiej? - zapytał po czym zaczął opatrywać jej nogę
- Trochę ... - zająkałam
- Boisz się mnie? (dop. Aut. 😱) - zapytał, spoglądając mi prosto w oczy
- Nie... - odpowiedziałam
- Dobra... Noga już opatrzona. Poszukać twojego znajomego? - zadał mi pytanie
- Nie! - krzyknęłam
- Dobrze... To poczekam z tobą - uśmiechnął się
- Ok... - odpowiedziałam
- A właśnie... Nie przedstawiłem się. Przepraszam trochę się przejąłem tą sprawą z Perełką... Dobra, więc nazywam się Philip Green, mieszkam tu od... Zawsze. Mam szesnaście lat, lubię malować oraz grać na flecie. A ty?- opowiadał
- Ja mam na imię Lea, a na nazwisko Smith. Mieszkam tu od... Tygodnia, także mam szesnaście lat. Interesuje się modą... - odpowiedziałam
- Miło poznać - podał mi dłoń
- Także miło - odwzajemniłam uścisk naszych dłoni
Nagle zza drzwi sklepowych wyskoczył DAVID! Podbiegł do mnie i do Philipa (on tego nie widział bo był odwrócony w przeciwną stronę). Kiedy już do nas dobiegł przywalił blondynowi w twarz, po czym Philip spadł z ławki.
- DAVID! ZOSTAW GO! - zaczęłam krzyczeć
- Spadaj od mojej laski! - krzyknął David do Philipa
- Ale... Ja nic jej nie zrobiłem... Pomogłem jej... - powiedział przecierając sobie krwawiącą wargę rękawem od koszuli.
Nagle pitbull Philipa zaczął warczeć. Trochę się wystraszyłam... BO TO PITBULL!
- Nic nie zrobiłeś!? Dobierałeś się do MOJEJ loszki! - krzyknął z oburzeniem David
- David... Po pierwsze nie jestem TWOJA ani nigdy nią nie będę, po drugie chyba mogę rozmawiać z kim chcę, bez względu na to co ty o tym sądzisz! - odpowiedziałam ze złowrogim uśmiechem do niego
- Będziesz go teraz bronić? - zapytał
- Dobra... Lea nie musisz... Ja... Najlepiej już z tąd pójdę... Jak widzę znowu nie jestem nikomu potrzebny... - Philip ze smutkiem wstał i odwiązał psa - kiedyś byłeś inny David...
- Spadaj! Mam Cię gdzieś! I najlepiej nigdy mi się już na oczy nie pokazuj! - krzyknął
- Przecież wiesz dobrze, że to nie była moja wina... Czy kiedykolwiek odpuścisz? - zapytał ze smutkiem Philip
- NIE! SERIO MYŚLISZ, ŻE CI TO ODPUSZCZĘ!? SPADAJ Z TĄD! JESTEŚ IDIOTOM I TYLE!! - zaczął krzyczeć David.
- Wiesz co!? Jesteś kretynem! I nie mogę się doczekać, kiedy już będę mogła wrócić do domu ciotki! - krzyknęłam
- A czy ktoś cię tu trzyma? Chcesz to zostań sobie u takiego... - w tym momencie Philip zakrył ręką usta Davida
- Nie... Proszę... Nie dokańczaj, błagam - odpowiedział dziecinnym głosem
David zdjął rękę Philipa ze swoich ust.
- A co mi zrobisz? Rzucisz się na mnie? - wybuchł śmiechem
- Proszę...
- Chcesz to zostań sobie na noc u Philipa, to zobaczysz. Od razu do mnie wrócisz! - krzyknął David po czym sobie poszedł... Zostawiając mnie samą przed sklepem
- David! Zaczekaj proszę! - prosiłam, niestety chłopak przyspieszył tempa. Zaczęłam więc za nim biec.
- Lea... Nie biegnij! Bo jeszcze coś Ci się stanie! Zostaw tego idiote... - powiedział z współczuciem
- Ale... - zatrzymałam się, łzy zaczęły napływać mi do oczu
- Przepraszam... To moja wina... - powiedział ze smutkiem Philip
- Dobra... Ale... U kogo ja będę nocować... - usiadłam na ławce po czym się rozpłakałam.
- Nie płacz, proszę ... Ja... Ja do tego dopuściłem, więc... M... Możesz zostać u mnie... - powiedział ze strachem w głosie.
- Naprawdę..? Ale... Co z moimi ubraniami... Wszystko zostało u Davida... Po za tym... Nie mam telefonu, ciocia będzie się martwić - mówiłam pierwsze co wpadło mi do głowy
- O kurcze... To ja już nie wiem... - odpowiedział ze smutkiem
- A... Mógłbyś mnie odprowadzić do domu Davida? Byłabym niezmiernie wdzięczna - zaproponowałam
- Do... D... D... Davida? - wystraszył się
- Tak... A co? Nie..? No dobra, rozumiem... - odrzekłam
- No ok, zaprowadzę Cię do twojego chłopaka - zaśmiał się
- CO!? NIE! NAWET TY!? Mógłby to być ktokolwiek, ale nie David! - zaczęłam krzyczeć
- P... Przepraszam, nie chciałem Cię wkurzyć... - powiedział
- Dobra... Wybaczam - uśmiechnęłam się
- Nie zimno Ci? - zapytał
- No... Trochę... - odpowiedziałam
- Masz... - zdjął z siebie kurtkę i mi ją podał
- Dzięki - odpowiedziałam z wyrzutem
- Co? A czego chciałaś? - zapytał zdziwiony
- Nic... - Odrzekłam
- Jesteśmy... Idź już do niego - powiedział z wyrzutem
- A... Możesz iść ze mną? - zapytałam
- Och nie... Sorry ale wolę nie - odpowiedział
- N... No proszę... - prosiłam dalej
- No dobra... Ale do środka nie wchodzę!
Zapukałam więc do drzwi. Otworzyła je pani Sophie.
- Och! Witaj Philip'ku! Jak ja cie dawno tu nie widziałam! Wchodźcie! - zawołała radośnie Sophie
- Ja... N... - Sophie mu przerwała
- No wchodź! - krzyknęła Sophie
- Ale... Ja nie mogę! - odpowiedział Philip
- Czm? - zapytała
- Bo... Pies... Muszę go wziąść do domu
- No... Dobrze - odpowiedziała lekko zasmucona
- Do... Dowidzenia - powiedział blondynek
Philip poszedł, a ja weszłam do środka. Weszłam na piętro po czym zapukałam do pokoju Davida. Nikt nie odpowiedział... Wejść czy nie? Hmmm... Zapukam jeszcze raz. Dalej nic... Dobra trudno! Z buta wjeżdżam!
Na łóżku leżał David... Najwidoczniej śpi... Nie będę go budzić... Położyłam się więc obok niego i zasnęłam.
Po dwóch godzinach się obudziłam. David już nie spał, leżał obok.
- Przepraszam... - odezwałam się
- Dobra, nic się przecież nie stało. - powiedział - To ja powinienem przepraszać... Poniosło mnie...
- A tak wogóle... Skąd znasz Philipa? - zapytałam
- Philip... Kiedyś był moim przyjacielem... Ale to było KIEDYŚ
- A co się między wami stało?
- Ehhh... Długo by opowiadać...
- No dalej... Lubię długie historie
- Więc... Przyjaźniliśmy się od przedszkola... On zawsze był tym miłym i mądry. Ja za to ten odważny, ładny, fajny, popularny, lubiany
- Nie przechwalaj się
- No ok... Więc, jak wcześniej wspomniałem długo się znamy... Miałem kochających rodziców, wszystko nam się układało... Jednak po jakimś czasie... Kiedy mieliśmy już dziewięć lat, zaprosiłem go na noc... Mój dom był duży, ładny, bogaty... Siedzieliśmy w moim pokoju... Nagle Philip powiedział, że musi wyjść... Po czym opuścił mój pokój. Dosłownie po dwóch minutach mój dom zaczął płonąć...-opowiadał - Oczywiście Philip'a jeszcze nie było w pokoju... Mi i jemu udało się uciec... Reszta spłonęła... Po całej sprawie zostałem wysłany do sierocińca. Po kilku dniach wzięła mnie pani Sophie... I tak zostało do teraz... Przyjąłem jej nazwisko...
- Ojej... Nie wiem co powiedzieć...
- Wiesz co... Możesz się przyjaźnić z kim chcesz... Przepraszam... I... Jeśli nie chcesz się do mnie odzywać lub mnie więcej widzieć... To zrozumiem...
- Co? Nie... Nie o to chodzi...
Nagle do pokoju Davida z buta wjechała Sophie
- Widzę, żeście się już pogodzili, więc chodźcie coś przekąsić na deser.
Zeszliśmy więc na dół, gdzie czekał na nas deser. Były to DUŻE lody, galaretki oraz ciasta.
Nagle pani Allen zaczęła...
- A wiecie, że glukoza to organiczny związek chemiczny, monosacharyd z grupyaldoheksoz. Jest białym, drobnokrystalicznym ciałem stałym, zroztworów wodnych łatwo krystalizujejako monohydrat. Jest bardzo dobrze rozpuszczalna w wodzie . Ma słodki smak, nieco mniej intensywny od sacharozy.
- Tak... Nie musisz nam tego mówić - powiedział David z wyrzutem
- Dobrze... - powiedziała pani Sophie
Zjedliśmy więc deser i poszliśmy na górę. Gdzie położyłam się na jego łóżku.
- Co? Zmęczona jesteś? - zapytał kładąc się obok mnie
- Trochę... Noga mnie boli... - powiedziałam
- A co Ci się stało? - zapytał
- Wywaliłam się na metalowy drut ... Dlugo krew leciała... Philip pomógł mi opatrzyć nogę i kupił mi bandaż... - powiedziałam przy tym podwijając nogawkę i pokazując mu bandaż
- O jeju... Przepraszam... Nie powinienem Cię zostawiać tam samą... - powiedział całując mnie przy tym w czoło
- Ale nie przesadzaj!
- No dobra - roześmiał się - przynieść ci coś? Najlepiej odpocznij
- Mi? Nie... Nie musisz. Daj mi najlepiej spać
- Dobrze - powiedział po czym mnie przytulił.
Nie przeszkadza mi to, kiedy David mnie przytula. Lubię to uczucie, kiedy czuję się blisko drugiej osoby.
❤ ❤ ❤ ❤ ❤
To już koniec
Taki BARDZO długi xD aż 2253 słów.
Mam dla was kilka pytań
1. Kogo lubicie bardziej? Davida czy Philipa?
2. Jak myślicie, co będzie dalej?
3. Czy następny rozdział będzie dłuższy? B)
Proszę... Odpowiedzcie na pytania.
Proszę o gwiazdki i komy bo to motywuje.
Rozdziały wstawiam nieregularnie. Minimum 1 w tygodniu (chociaż jest ich więcej) bo obecnie mam mało czasu na pisanie :/
Mam nadzieje, że się podoba ^^
Do następnego
XOXO
❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro