II
- Wstawaj Lea - wyszeptała mi do ucha Wendy
- Dlaczego tak wcześnie? - zapytałam zmęczona ziewając
- Do szkoły musisz iść Panienko - Powiedziała
- Już mnie zapisaliście? - Zapytałam zdziwiona
- Zapisaliśmy, kiedy Pani domu się dowiedziała, że będziesz u nas mieszkać
- Dobrze, już idę - odpowiedziałam
Zeszłam na dół do kuchni, zjadłam tosty francuskie. Ubrałam się w biały crop top, ramoneskę i czarne rurki. Do tego superstary, w tym stylowym look'u nie mogło zabraknąć jeszcze dużych okrągłych kolczyków i makijażu.
Po ubraniu się była już siódma czterdzieści, więc musiałam już jechać do szkoły, żeby się nie spóźnić. Wzięłam plecak który wcześniej uszykowała mi Wendy i ruszyłam w stronę auta, Cody miał mnie zawieźć do szkoły.
- Lea! Zapraszam! - Krzyknął swym uroczym głosikiem Cody
- Już! - Zawołałam
Weszłam do auta, szkoła podobno była dość daleko... Więc wolałam się pospieszyć.
- Panienko to tutaj... - powiedział Cody wskazując na duży budynek
- Ale duża - Powiedziałam zaskoczona - To ja już pójdę, pa!
- Do widzenia! - zawołał z auta.
Weszłam do szkoły, od wewnątrz była o wiele większa, niż ta na jaką wyglądała! Całe korytarze były bardzo długie o szerokie, było mnóstwo bocznych korytarzy układających się w skrzyżowania, około dwudziestu metrów od drzwi wejściowych były podwójne schody na górę. Cały korytarz po obu bokach miał mnóstwo szafek. Poszłam więc przed siebie, ujrzawszy David'a który niestety chyba mnie zauważył.
- Hejka - Odezwał się z szarmenckim uśmieszkiem.
Nie odpowiedziałam, nie bardzo podobał mi się ten chłopak, a przynajmniej nie chciałam z nim się zaprzyjaźnić wiedząc, że i tak już niedługo wracam do domu, a pobyt tutaj jest tylko tymczasowy...
- No Lea odezwij się, nie lubisz mnie? - Zapytał z miną zabitego pieska
- Nie to, że nie lubię, po prostu daj mi już spokój - powiedziałam dość napięta, odwracając się na pięcie i trochę od niego odchodząc
- Dowiedziałem się, że chodzimy razem do klasy, może chociaż Cię zaprowadzę pod klasę? - Zapytał chłopak łapiąc mnie za ramię, żebym nie odeszła zbyt daleko
- To akurat możesz zrobić - Powiedziałam odwracając się do niego
Więc ruszyliśmy po długim korytarzu w stronę klasy, była to klasa numer "28".
- Siedzisz ze mną? - Zapytał David
- Wolałabym sama... - wyjąkałam
- No proszę Lea, zgódź się - prosił
- No dobra... Niech Ci będzie, skoro tak Ci zależy
- No i super - Powiedział pochylając się i całując mnie w policzek, ja na to odepchnęłam od siebie chłopaka ze zniesmaczoną miną
- Mówiłam, że masz sobie na zbyt wiele nie pozwalać! - Powiedziałam głośniej
- Ja lecę mała, trzymaj się - powiedział odchodząc
- A ty gdzie idziesz? - Zapytałam go
- Wrócę jeszcze przed lekcją - Powiedział uśmiechnięty, po czym zbiegł ze schodów.
Cała klasa wydawała się sympatyczna. Były tu przeróżne osoby, dużo dziewczyn jak i chłopaków, nie było zbytnio brzydkich osób w klasie, każdy był sobie równy. Co prawda mogłabym podzielić chłopaków na tych najprzystojniejszych, a dziewczyny na najładniejsze. Dziwiło mnie tylko, dlaczego David wybrał akurat mnie? Spośród tylu ładnych dziewczyn? Pewnie jeszcze znaczna większość była wolna, a przyjemniej takie się wydawały.
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy się upychali pod drzwiami do klasy, żeby być tylko jak najszybciej i zająć jak najlepszą ławkę, ja dalej stałam oparta o ścianę. Miałam gdzieś, czy przez ten krótki czas będę siedzieć w pierwszej ławce czy ostatniej.
Pani jeszcze nie przyszła, a ja tylko czekałam aż David przyjdzie. Po paru minutach wreszcie się zjawił, o dziwo nie poszedł na koniec kolejki do drzwi, tylko wepchnął się jako pierwszy. Kiedy Pani weszła już do klasy zajął ostatnią ławkę od okna, ja siedziałam od okna, a on od reszty klasy.
- Dzień dobry! - Zawołała moja nowa nauczycielka od matematyki
- Dzień dobry! - odpowiedziała cała klasa chórkiem
- Dobrze... Jak widzicie mamy w klasie nową uczennice - Nauczycielka wskazała na mnie - Chodź, przedstaw się
Po jej słowach wyszłam na środek.
- Nazywam się Lea Smith... Mieszkam... Tutaj z ciocią... Emmm... - w tym momencie nie miałam pojęcia co powiedzieć
- Dobrze... Usiądź - odpowiedziała nauczycielka.
Cała lekcje pani gadała o obliczeniach... Jak ja nienawidzę matmy.
Do końca lekcji zostało tylko pięć minut... Zaraz koniec lekcji. Nie mogę się doczekać następnej lekcji która nie będzie matematyką!
Zadzwonił dzwonek! Wreszcie! Natychmiast, szybko się smakowałam i wyszłam z klasy, tak bardzo szczęśliwa, o dziwo wszyscy na mnie patrzyli ze zdziwieniem. Po chwili z klasy wybiegł David.
- A ty wiesz, że mamy jeszcze jedną matematykę? - Zapytał
- Serio? Kto ustalał ten głupi plan! - krzyknęłam
- Spokojnie, teraz wróć do klasy i rozpakuj się
- No dobra... - wróciłam smutna do klasy, nie chcę znowu siedzieć na tej durnej matematyce...
Usiadłam w ławce, rozpakowałam się, po czym czekałam na dzwonek...
Resztę lekcji siedziałam z Davidem. Trochę z własnej woli. Po lekcjach David nalegał żebym do niego poszła, ale ja nie bardzo chciałam, więc uznał, że mnie doprowadzi do samego domu. U cioci zjadłam obiad po czym pojechaliśmy na spotkanie do moich rodziców. Dalej źle wyglądali i nie wiedziałam postępów... Martwiłam się okropnie... Ja tylko czekałam, aż wrócimy do naszego domu i będzie wszystko znowu normalnie...
❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤
Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania (to bardzo motywuje). Dziękuję za czytanie, do nastepnego!
XOXO
❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro