Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Było ciemno, wszyscy wokół spali. Może oprócz niektórych buntowniczych osób, które nie śpią po nocach, robiąc na przekór ich rodzicom, którzy myślą, że ich pociechy już dawno śpią. Musiałam obudzić się bardzo wcześnie, bo mieliśmy jechać nad morze Karaibskie, czyli około tysiąc kilometrów od domu. Chciałam wziąć wszystkie potrzebne rzeczy i o niczym nie zapomnieć, w końcu jechaliśmy na trzy tygodnie. Czyli dość długo. Mój tata akurat dostał wolne w pracy, a zerwanie się z dwóch pierwszych tygodni lekcji było całkiem dobrym pomysłem, tymbardziej, że siedzę z moim chłopakiem który zawsze zajmuje najlepsze ławki.

Wyjechaliśmy o drugiej nad ranem. Miało być bardzo fajnie, ale w połowie drogi jakiś pijany kierowca uderzył w nasze auto, z bardzo dużą prędkością. Moi rodzice i rodzeństwo trafili w ciężkim stanie do szpitala. Sama też pojechałam do szpitala, na szczęście nie aż tak poszkodowana jak oni.

Tydzień po wypadku, leżałam w szpitalu, czekając na ciotkę... Miała mnie zawieźć do swojego domu w Nowym Jorku . Byłam u niej w domu zaledwie dwa razy, miałam wtedy pięć lat, czyli jedenaście lat temu... Troszkę dawno, mało pamiętam, podobno ma sprzątaczki, słóżki, kucharki i resztę służby. Była wdową po trzech mężach, była dalej bogata i radosna. Miała już 55 lat, ale uroda nie przewinęła.

Miała piękne błękitno-szare oczy, krótkie kręcone bląd włosy, zakładała na siebie marynarki i spódniczki, wyglądała naprawdę fajnie.

- I jak się czujesz skarbie? - zapytała ciotka Sally.

- Lepiej ciociu... - powiedziałam dość niezadowolona z okoliczności

- Jedziemy już? - zapytała z troską kładąc rękę na łóżku szpitalnym na którym obecnie leżałam - Lekarze mówili, że już wszystko z Tobą dobrze...

- Tak... Już czuję się lepiej... Ciociu dlaczego akurat mi musiało się zdarzyć takie nieszczęście? - zapytałam smutno

- Przykro mi z powodu tego wypadku aniołeczku... - powiedziała smutno ciocia - Z twoimi rodzicami będzie wszystko dobrze, będziemy ich odwiedzać, a póki co zatrzymasz się u mnie. Zobaczysz, będzie fajnie, mam taką koleżankę która ma syna w twoim wieku, może się zaprzyjaźnicie.

Nic nie odpowiedziałam, tylko poszłam posłusznie za ciocią do jej samochodu. Nie miałam ochoty zawierać nowych znajomości. Miałam być tam tylko tymczasowo. Poza tym mam już przyjaciół u siebie i nikt ich nie zastąpi.

Nie zajmowałam się zbytnio oglądaniem krajobrazów ani nic z tych rzeczy. Pisałam z moimi przyjaciółmi na konfie.

<Julie💕💕> I jak tam Lea? Żyjesz? Odpisz coś błagam 😭

<Matthew🦄> Lea kochanie... Wróć do nas...

<Liz> Kurde... Bez Lei tak tu smutno... Wracaj skarbek...

<Lea♥️> Wróciłam kochani po dłuższym czasie, no ale jestem... Moi rodzice są w szpitalu i jakoś nie mam ochoty pisać...

<Matthew🦄> Nareszcie! I co? Kiedy będziesz u nas?

<Lea♥️> Póki co przenoszę się do ciotki... Nie będzie mnie jakiś czas...

<Julie💕💕> Serio? Już tęsknię 😭

<Lea♥️> Dobra... Ja lecę... Do później...

Nie oglądałam zbytnio otoczenia... Miałam już szczerze dość. Chciałam, już mieć zdrową rodzinę i wrócić do domu. Był to tylko tymczasowy pobyt. Nie chciałam traktować tego na poważnie. Trochę zostane u ciotki i wszystko wróci spowrtem do normy.

Kiedy dojechałyśmy wreszcie do jej domu, drzwi od samochodu otworzył nam mężczyzna w dość podeszłym wieku. Był ubrany bardzo elegancko. Cała działka ciotki wydawała się nie mieć końca! Do domu prowadziła ścieżka, po jej obu stronach były drzewa pod którymi fajnie by się odpoczywało. Cały dom był bardzo duży, choć z ulicy wydawał się o wiele mniejszy, ponieważ był dość z tyłu, a drzewa zasłaniały znaczną część. Z zewnątrz dom był cały biały. W drzwiach miał pięknie zdobioną złoconą klamkę jak i kołatkę.

- Ciociu idziesz? - zapytałam patrząc za siebie. Ciocia była dość duży kawałek za mną. Obok niej szedł ten mężczyzna z moimi walizkami. Pewnie jest z służby.

- Możesz już wejść! Wendy Ci otworzy! - zawołała wesoło

Zapukałam kołatką w drzwi, była fajna do chwytania, bardzo miła w dotyku, chłodna, akurat na upalne dni.

Po chwili otworzyła mi drzwi młoda kobieta. Na oko miała może z dwadzieścia lat. Była dość niska, ubrana w różowy fartuszek. Miała włosy w kolorze ciemny blond, spięte w kok.

- Witam Panienko. Lea jak się nie mylę? - zapytała kobieta

- Tak - potwierdziłam - mogłabyś mi pokazać gdzie będę spała?

- Jasne, chodź Panienko - powiedziała po czym zaprowadziła mnie na górę.

Dom od środka był bardzo ładny i zadbany. O dziwo dostałam swój własny pokój! Był na trzecim piętrze. Był on duży i bardzo przytulny. Cały był w kształcie kwadratu. Białe drzwi były umieszczone po środku ściany, na przeciwko których było okno z balkonem. Ściany były białe, na podłodze były ciemne panele. Na środku pokoju leżał biały puchaty dywan. Na prawo od drzwi stało duże dwu osobowe, zdobione łóżko, w stylu leżanki. Po bokach łóżka stały dwie etażerki, na jednej była lampa a na drugiej wazon pełen róż. Przy oknie stało czarne duże biurko z komputerem, zaś na lewo od drzwi była toaletka. Ścianę z drzwiami wypełniały szafki, komody, regały i szafy. Na ścianach wisiały różne czarno białe, nowoczesne obrazy. Cały pokój był wypełniony dekoracjami. Bardzo mi się podobał.

- Haroldzie! Zanieś Lei bagaże do pokoju! - krzyknęła ciotka Sally.

Po dwóch minutach mężczyzna którego właśnie imię poznałam przyszedł z bagażami, rozpakowałam się i położyłam na łóżku. Miałam dość dzisiejszego dnia. Tyle nieszczęść ostatnio... Chciałam trochę ochłonąć... Usiadłam więc na balkonie, co się okazało, że specjalnie na takie okazje miał tam nawet bardzo wygodny biały fotel.

Po jakimś czasie do pokoju ktoś zapukał.

- Proszę! - zawołałam

- Cześć kochanie - powiedziała ciotka, kiedy po wejściu do mojego pokoju - Chcesz jechać ze mną do państwa Allen?

- Nie mam ochoty... - wyjąkałam

- Lea no proszę... Przydałby Ci się kontakt z innymi... Zobaczysz, trochę się rozerwiesz i wrócimy

- Zresztą... Mogę... - powiedziałam niechętnie

Zeszłyśmy na dół

- Cody! Zawieź nas do Allen'ów! - zawołała ciotka

- Dobrze - powiedział chłopak z słodziutkim głosikiem, wyglądał bardzo uroczo na oko miał z osiemnaście lat.

- Jak się wyrażasz? - zapytała lekko zła, ale jak zawsze z uśmiechem

- Em... To znaczy... Tak Pani - odpowiedział zaniepokojony - Jedziemy?

- Tak - odpowiedziała ciotka.

Kiedy dojechaliśmy do państwa Allen'ów, drzwi otworzyła nam młoda kobieta, była ładna, miała ciemne włosy prawie do pasa i lekki makijaż.

- Witaj Sally! A któż to? Goście? - zapytała wesoło

- Och witaj, tak, tymczasowo przyjechała. Jej rodzice mieli wypadek i pomyślałam, że może pozna twojego David'ka?

- Rozumiem... Zawołam David'a, napewno się zaprzyjaźnicie, jestem tego pewna - rzekła, po czym zawołała, tego całego David'a.

Kiedy zszedł po schodach do ganku, okazało się, że jest to przystojny piwnooki brunet, był dobrze wyrzeźbiony wysoki i szczupły. Ubrany w szarą koszulkę i  czarne dresy.

- No, zaprowadź ją do swojego pokoju - powiedziała dziewczyna, chłopak uśmiechnął się do mnie po czym poszliśmy na górę.

Jego dom był mniejszy od domu cioci. Ale także ładny. Weszliśmy do jego pokoju, był to typowy pokój nastolatka... Dużo plakatów, ciemne ściany z cegieł, graffiti, wszędzie pełno śmieci i porozwalanych ubrań.

- A w ogóle... Hej - przywitał się wreszcie

- No cześć... - odpowiedziałam

- Jak masz na imię? - zapytał

- Lea

- Miło poznać, ja jestem David - odrzekł wesoło

- Też miło - powiedziałam posępnie podpierając ręką głowę

Włączyłam messengera poczym zobaczyłam nowe nie przeczytane wiadomości z naszej grupki, od mojego chłopaka oraz jakiś całkowicie randomowych osób. Najpierw otworzyłam konwersacje z moim chłopakiem - Danny'm

<Danny♥️❣️🖤> Co tam skarbie?

<Danny♥️❣️🖤> Haloo?

<Danny♥️❣️🖤> Żyjesz?

<Danny♥️❣️🖤> Kotku odpisz martwię się 😭

<Lea💞💖💋> Nic mi nie jest misiu 😘

<Danny♥️❣️🖤> Wreszcie odpisałaś! I jak się czujesz kotku? Tęsknię za Tobą 😭💞

<Lea💞💖💋> Lepiej się czuję... Ja też tęsknię kochany... Niestety nie wrócę za szybko 😭😭😭

<Danny♥️❣️🖤> Jak to? 😭 Nie rób mi tego, starczy tyle, że twoje przyjaciółki mnie nienawidzą... Nawet nie wiem czym sobie zawiniłem 😭

<Lea💞💖💋> Misiu nie martw się, niczym nie zawiniłeś, na pewno cię polubią

Nawet nie zauważyłam kiedy usiadł obok mnie David i nachylił się nad moim telefonem

- Masz chłopaka? - Zapytał na co aż podskoczyłam - Co ty spokojnie, nie bój się - Zaśmiał się obejmując mnie ramieniem

- Yyyy... No mam, a co? - Zapytałam niepewnie

- Nic nic... Tak pytam... To się chyba jakiś czas z nim nie będziesz widzieć... - Powiedział

- No jakiś czas napewno... - Odpowiedziałam w tej dość nie komfortowej sytuacji

- Będziesz chodzić tu do szkoły? - Zmienił temat

- No chyba tak...

- Fajnie by było jakbyśmy chodzili do jednej klasy - Powiedział zachwycony

- Czemu fajnie..? - Zapytałam niepewnie

- Fajna jesteś - powiedział odgarniając moje włosy za ucho

Odsunęłam się od niego na znaczną odległość.

- Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele... Mówiłam, że mam chłopaka - Powiedziałam stanowczo

- No wiem... Przepraszam... Ale on i tak się nie dowie... No wiesz, jesteś daleko i w ogóle... - powiedział ponętnie przysówając się do mnie ponownie.

Znowu się odsunęłam, tylko tym razem spadłam z łóżka prosto na podłogę

- Nic Ci nie jest? - Zapytał spoglądając na mnie z łóżka

- Weź już nic nie mów.

Po jakimś czasie ciotka mnie zawołała, było już późno, a chciała już jechać do domu. Natychmiast poszłam spać.

Mam nadzieję, że komuś się spodobała nowsza wersja tej książki. Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania. Do następnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro